33 (November 12th, 1975)
ROGER POV
To był prawdopodobnie pierwszy raz, gdy byłem świadkiem płaczu Briana. Po prostu stał tam w framudze drzwi w swym luźnym swetrze w beżowym kolorze i swoich zwykłych czarnych spodniach, z długimi ciemnobrązowymi lokami na twarzy, podczas gdy zakrywał ją rękami, ocierając łzy. Mimo że był dość wysoki, miał około 6 stóp i 2 cale lub coś w tym stylu (tak, był ogromny w porównaniu do mnie), w tym momencie wydawał się taki mały.
Tak wrażliwy i malutki. Tak zraniony i zepsuty.
Spojrzałem na brudną podłogę w korytarzu, na której stałem.
Bolało mnie, gdy go tak widziałem, więc wolałem po prostu odwrócić wzrok. Wciąż jednak słyszałem, jak skomle cicho.
'Dlaczego teraz płaczesz, Brian?' Odetchnąłem zirytowanym tonem, wciąż nie patrząc mu w twarz.
Brian nie odpowiedział.
'Nie umiesz znieść prawdy, prawda?'
Ponieważ wciąż nie odpowiadał, podniosłem głowę i zerknąłem na niego.
Kiedy w końcu mógł znów trochę kontrolować łzy, wziął głęboki oddech, a potem powoli spojrzał na mnie;
oczy miał czerwone od łez, podobnie jak nos, a jego spojrzenie było niesamowicie smutne.
Lekko pokręcił głową.
'To nie tak, że nie mogę sobie poradzić z prawdą, Roger...' Oświadczył szeptem. 'To wszystko to tutaj.' Wskazywał między nami. 'To ogromne nieporozumienie.'
Otarł ostatnie łzy z oczu i policzków przedramieniem i pociągnął nosem.
Skrzyżowałem ramiona i lekko przechyliłem głowę, patrząc na wyższego faceta tuż przed mną.
Mój wyraz twarzy nie był pod wrażeniem, a raczej zirytowany, ale głęboko we mnie już mu wybaczyłem. To było dziwne z Brianem. Bez względu na to, jak bardzo się starałem, po prostu nie mogłem się na niego gniewać dłużej niż kilka godzin...
'Co to za nieporozumienie?' Zapytałem.
Wyjaśnienie Briana mi się nie przydało. Zachowywał się, jakby mnie nie kochał, sugerował, że chce zachować dystans.
Widziałem, jak drży trochę. Na dworze było zimno i przez jakiś czas staliśmy przed jego drzwiami wejściowymi.
Odsunął się na bok i zaprosił mnie do środka.
Postanowiłem przyjąć zaproszenie i wszedłem.
Znajomość mieszkania Briana była przyjemna, ale o wiele chłodniejsza niż zwykle.
Na początku myślałem, że dzieje się tak, ponieważ drzwi były otwarte przez około dwadzieścia minut, ale potem zdałem sobie sprawę, że wszystkie grzejniki zostały wyłączone.
'Nie jest ci zimno...' zapytałem cicho, gdy się do niego odwróciłem. 'Właściwie to marznę...' przyznał pod nosem.
Wiedziałem, że Brian miał w przeszłości problemy psychiczne i że zbyt wiele myślał dla własnego dobra.
Wiedziałem również, że przestał się troszczyć o siebie, gdy tylko depresja zaczęła go ponownie przejmować.
Dlatego zacząłem się martwić.
'Dlaczego nie-'
'Nieporozumienie, Roger, jest przeze mnie. Przez moje zachowanie.'
'Dlaczego nie włączyłeś grzej...'
'Boję się, Roger. Właśnie dlatego starałem się zachować między nami niezdrową odległość. To też mnie zabiło, wiesz...'
'Brian, grze...'
'I przepraszam. Przykro mi, że zachowałem się jak cipa... Nie jestem dobry, bo cię zniszczyłem. Cieszę się, że uważasz, że najlepiej będzie, jeśli będziemy tak dalej robić...'
'Na litość boską, Brian, dlaczego-'
'Powinieneś kontynuować swoje życie - a przynajmniej swoje życie obok Queen - beze mnie i znaleźć szczęście.'
Łzy zaczęły spływać znowu po jego policzkach. 'Ponieważ nigdy nie będę mógł być szczęśliwy przez długi czas i nie chcę cię przed tym powstrzymywać...'
'Cholera, Brian! Przestań bzdury! Włącz te cholerne grzejniki, tutaj jest lodowato!' Podszedłem do grzejników i włączyłem je wszystkie. Brian obserwował mnie, nic nie mówiąc.
Wróciłem do niego, klepnąłem go po policzkach i wpatrzyłem się w jego czerwone i łzy w oczach.
'Nie waż się tak czuć przeze mnie!" Krzyczałem na niego.
'Byłeś małą suką, a teraz chcesz, żebym się źle czuł, prawda?' Zmrużyłem oczy. 'Oh, biedny Brimi to wszystko przeze mnie powinienem czuć się okropnie, jestem złym człowiekiem! Właśnie to chcesz usłyszeć, prawda?'
Uderzył mnie w dłonie, a jego mroczne spojrzenie sprawiło, że zadrżałem, wpatrując się w moją duszę.
'Nie.'
Wyczułem, że chce powiedzieć „Pierdol się, Roger." w moją twarz, ale to nie było w stylu Briana.
Uniosłem brwi.
'Więc dlaczego płaczesz jak dziecko?'
'Ponieważ nienawidzę siebie za swoje zachowanie, Roger!' wykrzyknął, podnosząc ręce w powietrze i westchnął. Moje oczy rozszerzyły się. Co za nieoczekiwana reakcja.
'Współczuję ci, ok? Czuję się winny i nie chcę, żebyś cierpiał przeze mnie, o czym właśnie mi powiedziałeś!'
Uspokoił się trochę i zerknął na mnie. 'Dlaczego w ogóle robisz to sobie? Możesz po prostu... odejść.'
Wzruszyłem ramionami, nie mogąc wymyślić właściwego wyjaśnienia, ale potem znalazłem jedno dla Bri, a także dla siebie: 'Naprawdę cię kocham, tak sądzę..'
Uspokoiłem go, co spowodowało, że uśmiechnąłem się lekko. Spojrzałam na niego.
'Też tak nie myślałem.' Zaśmiałem się. 'Ale wygląda na to, że związałeś moje serce i zatrzymałeś je dla siebie. Idioto.'
Brian lekko otworzył usta, myśląc o właściwych słowach.
Potem znowu zamknął usta i przyciągnął mnie do siebie, opierając policzek na mojej głowie.
'Po tym wszystkim nadal mnie kochasz?' Wyszeptał, a ja lekko skinąłem głową.
'Też nie mogę w to uwierzyć...' Przyznałem.
Ramionami obejmuję jego talię. 'Chyba jesteśmy nawet teraz... Byłeś dupkiem, wyciągnąłem cię z szafy.'
Uśmiechnąłem się i odsunąłem od uścisku, a potem pocałowałem Briana słodko w jego usta.
'Przepraszam..' wymamrotał, a słodko-gorzki chichot wydostał się z moich ust. 'Nie, nie jesteś. Nigdy nie byłe-'
'Jestem-' Przerwałem jego tyradę, dając mu kolejny pocałunek. Tym razem go odwzajemnił, a jego oczy znów łzawiły.
'Rozpracujemy to, dobrze?'
Zapytałem cicho, przyciskając policzek do jego klatki piersiowej. Skinął głową i zamknął oczy, gładząc mnie po włosach.
Nie chciałem, żeby Brian znów miał depresję i bardzo go kochałem. Musieliśmy się tylko nauczyć trochę się zrozumieć.
******************
aww but THIS IS A FAMILY SHOW!
...
OR IS IT?
wieczorem będzie kolejny rodział
Treat people with kindness
con xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top