ROZDZIAŁ 4
✧˖°.
Just that you could let me down, after everything I've lost on you.
.°˖✧
✧˖°.
Cisza między nimi była niewypowiedziana, pełna niewypowiedzianych słów i emocji. Yves czuła, jak serce bije jej w piersi, a jej oddech staje się coraz bardziej nieregularny. Silco stał nieruchomo, zastanawiając się, co zrobić, jak zareagować na to, co właśnie się wydarzyło. Chciał zapytać, ale nie mógł wykrztusić słowa.
Yves w końcu odsunęła się od niego, ale trzymała dłonie na jego żebrach, jakby bała się, że zaraz zniknie. Patrzyli na siebie przez chwilę, w milczeniu, zanim Yves wzięła głęboki oddech, starając się odzyskać kontrolę nad swoimi emocjami.
– Silco… – zaczęła, ale głos jej zadrżał. – Tak bardzo cię… – Zatrzymała się, jakby nie była w stanie dokończyć zdania.
Silco uniósł rękę, by musnąć jej włosy, które teraz opadały na jej ramiona.
– Yves, nie musisz nic mówić – powiedział cicho. – Ja… rozumiem.
Yves spojrzała w jego oczy, próbując odnaleźć jakąkolwiek oznakę tego, co kiedyś między nimi istniało. Zamiast tego widziała tylko tę samą siłę, którą pamiętała. Siłę, która była zarówno opiekuńcza, jak i przerażająca.
– Długo cię nie widziałam – wyszeptała, a jej głos brzmiał jak łamańce. – Myślałam, że... Że już nigdy cię nie zobaczę. Myślałam, że nie żyjesz! Co.. cco stało się z twoim okiem? Czemu przez tyle czasu nie dałeś mi żadnego znaku życia?
Silco milczał przez moment, jakby ważył swoje słowa. W końcu odezwał się cicho, z niespotykaną na codzień delikatnością:
– To długa historia, nie wiem czy chcę o tym mówić. Jestem teraz innym człowiek Yves. Wiem, że to, co było między nami, to… coś, czego nie potrafię i chyba nie chce zapomnieć zapomnieć. Ale... – Zatrzymał się na chwilę. – To, co robisz teraz... nie mogę obiecać ci niczego.
Yves poczuła, jak ból powraca do jej serca, jakby te słowa raniły ją bardziej, niż cokolwiek, co słyszała kiedykolwiek wcześniej.
– Nie chcę, żebyś coś mi obiecywał, cieszę się, że tu jesteś – odpowiedziała, patrząc na niego z pełnym przekonaniem. – Ale… Silco, to, co mieliśmy, to wcale nie umarło. Przynajmniej nie dla mnie.
Chwile spędzone razem w tym miejscu, w tym zapomnianym kącie Zaun, były jak kawałki układanki, które znowu zaczynały się łączyć. Yves nie wiedziała, co przyniesie przyszłość, ale wiedziała jedno – nie chciała przerywać tej chwili. Chciała, by ten moment trwał wiecznie.
W końcu Silco zamknął oczy, jakby pogrążony w swoich myślach, a jego palce delikatnie przesunęły się po jej nadgarstku, trzymając ją mocno, ale bez zbędnej presji.
– Yves… – wyszeptał, a w jego głosie zabrzmiał dziwny, niewypowiedziany smutek. – Czego tak naprawdę chcesz? Przychodząc tu. Czego ode mnie oczekujesz?
Yves poczuła, jak serce jej przyspiesza, ale odpowiedziała, patrząc mu głęboko w oczy:
– Chciałabym być wolna... od przeszłości, wolna od tego, co nas łączyło, ale wciąż… chcieć cię. Tylko… nie wiem, jak to zrobić.
Silco skinął głową. Zrozumiał. I choć nie powiedział tego na głos, oboje wiedzieli, że ich przeszłość nigdy nie zniknie. Była częścią tego, kim byli, ale to nie oznaczało, że musieli się do niej odcinać, nie tym razem.
– Więc mówisz, że będziesz walczyć? – zapytał, nie oczekując odpowiedzi, raczej szukając odpowiedzi we własnym sercu.
Yves zamyśliła się na chwilę, a potem odpowiedziała z pełną determinacją:
– Tak. Jeśli tak to nazywasz, to tak, dla ciebie będę walczyć.
.°˖✧
Yves wróciła do Akademii, ale jej myśli wciąż były w Zaun. Czuła się, jakby między tymi dwoma światami rozciągała się przepaść, którą niełatwo było pokonać. Wspomnienia Silco, ich rozmowy, jego obecność – wszystko to wracało, mimo że starała się myśleć o czymś innym.
Czekała na jakąś odpowiedź, coś, co pomoże jej zrozumieć, co dalej. Ale jej serce biło na dwa różne sposoby – jedno dla przeszłości, a drugie dla przyszłości.
Cisza w jej pokoju była przytłaczająca, ale Yves wiedziała, że tylko czas pokaże, co dalej. Czy walczyć o to, co było, czy pozwolić, by wszystko zniknęło, niczym poranne mgły nad Piltover?
✧˖°.
Silco stał samotnie w biurze, patrząc przez okno na miasto, które nigdy nie spało. Czuł niepokój w sercu, ale w żaden sposób nie potrafił go nazwać. Yves. Znowu pojawiła się w jego życiu, tak jak kiedyś. A mimo to, coś w nim mówiło, że nie będzie łatwo to wszystko naprawić.
Nie zapomniał, jak ją kochał. Ale czy to wystarczyło, by połączyć ich drogi? Zawsze miała wybór – między nim a Piltover, między tym, czym mogła być z nim, a tym, co mogła osiągnąć na swojej drodze. A ona wybrała… coś, czego nie rozumiał.
Ale w tej chwili, gdy patrzył na miasto, nie wiedział, co będzie dalej.
Czas pokaże, pomyślał, wciąż zastanawiając się, czy to nie on sam, a nie ona, jest powodem, że ich drogi prawdopodobnie już nigdy się nie przetną.
.°˖✧
✧˖°.
Is that lost on You?
...
.°˖✧
Chociaż?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top