ROZDZIAL 3
✧˖°.
So smoke 'em if you got 'em, 'cause it's going down.
.°˖✧
✧˖°.
Noc w Piltover była cicha, przerywana jedynie odległym szumem mechanizmów miasta. Yves nie mogła zasnąć. Leżała w łóżku, przewracając się z boku na bok, aż w końcu wstała i usiadła przy biurku.
Wyciągnęła kartkę, którą schowała wcześniej.
Dlaczego go narysowałam? - zastanawiała się, wodząc palcem po zmiętej powierzchni. Twarz Silco była wyraźna, a każdy detal odtwarzała niemal automatycznie.
Wspomnienia zaczęły napływać - jego głos, jego spojrzenie, sposób, w jaki mówił o Zaun, jakby był gotów oddać wszystko, by zrealizować swoje marzenie.
- To tylko wspomnienia - powiedziała cicho do siebie, ale głos jej się załamał.
Nie wiedząc, co zrobić z narastającymi emocjami, schowała rysunek z powrotem i położyła się z nadzieją, że sen przyniesie ukojenie.
.°˖✧
W Zaun Silco siedział w swoim biurze, obracając pierścień w palcach.
- To był błąd - mruknął pod nosem, ale nie mógł się zmusić, by odłożyć pierścień z powrotem do szkatułki.
Myśli o Yves powracały coraz częściej. Zastanawiał się, jak wygląda jej życie w Piltover. Czy jest szczęśliwa? Czy kiedykolwiek wraca myślami do wspólnie spędzonych chwil?
Sevika weszła do pomieszczenia bez pukania.
- Silco, mamy problem.
Spojrzał na nią ostro, chowając pierścień do kieszeni.
- Jak zwykle - powiedział chłodno. - Co więc tym razem?
Sevika opisała sytuację - gang konkurencyjny próbował przejąć jeden z ich magazynów z zaopatrzeniem.
- Poradzimy sobie - odparł Silco, wstając. Jego głos był spokojny, ale oczy zdradzały złość.
✧˖°.
Następnego dnia Yves była wykończona po nocy pełnej nieprzespanych godzin, ale tak czy siak musiała iść na zajęcia. Tym razem miała wykład z profesorem Heimerdingerem - jedną z niewielu osób, które darzyła prawdziwym szacunkiem.
Sala była niemal pełna, gdy weszła, zajmując swoje standardowe miejsce z tyłu pomieszczenia. Heimerdinger rozpoczął wykład o etyce w technologii Hextechu, odkąd Jayce i Viktor zrewolucjonizowali życie za pomocą mocy Hextechu, Heimendinger robił wszystko co w jego mocy, aby każdy wiedział o niebezpieczeństwie jakie mogłoby im zagrażać. Yves starała się skupić, ale myśli wciąż błądziły gdzie indziej.
Na końcu wykładu profesor podszedł do niej.
- Panno Tucker, zauważyłem, że ostatnio sprawia pani wrażenie... nieobecnej - powiedział spokojnie.
Yves spuściła wzrok, czując się jak dziecko przyłapane na złym zachowaniu.
- Przepraszam, profesorze. To nic ważnego.
Heimerdinger zmarszczył brwi, ale nie naciskał.
- Proszę pamiętać, że w razie potrzeby mój gabinet jest zawsze otwarty.
Yves skinęła głową i wyszła z sali, starając się ukryć emocje.
.°˖✧
Tego samego wieczoru Yves postanowiła udać się do miasta. Spacer po Piltover był dla niej sposobem na oczyszczanie myśli. Przechadzając się ulicami, zauważyła coś, co przykuło jej uwagę - sklep z drobnymi pamiątkami.
Wystawa była wypełniona różnymi przedmiotami, ale jej wzrok zatrzymał się na małym, metalowym pudełku. Było niemal identyczne jak to, które Silco trzymał kiedyś w swoim domu i identyczne jak to, które miała w swoim pokoju...
✧˖°.
Silco stał na balkonie, spoglądając na ciemne ulice. Jego myśli znów krążyły wokół Yves.
Była młoda, za młoda, by zrozumieć, czym naprawdę jest Zaun - pomyślał.
Ale wiedział, że to nie była cała prawda. Yves rozumiała więcej, niż chciał przed sobą przyznać.
Usłyszał pukanie do drzwi.
- Wejdź - rzucił, nie odwracając się.
Sevika weszła do środka.
- Magazyn jest zabezpieczony - powiedziała krótko.
Silco skinął głową.
- Dobrze.
Przez chwilę panowała cisza, zanim Sevika zadała pytanie:
- O czym myślisz?
Silco spojrzał na nią chłodno.
- Nie twoja sprawa.
Sevika uniosła brew, ale nic nie powiedziała.
.°˖✧
Yves wróciła do akademika i postawiła swpje metalowe pudełko na biurku. Usiadła obok, wpatrując się w nie.
W Zaun Silco wyjął pierścień z kieszeni i położył go na stole obok szklanki z wodą.
Oboje siedzieli w ciszy, pogrążeni w myślach, nie wiedząc, że ich ścieżki znów zaczynają się zbliżać.
✧˖°.
Yves nie mogła oderwać wzroku od metalowego pudełka, które teraz spoczywało na jej biurku. Było proste, wykonane z ciemnego metalu, ale jego widok wywoływał w niej coś, czego nie potrafiła nazwać - tęsknotę, ból, a może nawet przebłysk nadziei?
Delikatnie przesunęła dłonią po jego powierzchni, przypominając sobie dzień, w którym Silco pokazał jej podobne pudełko w swoim domu.
Yves, co ty gadasz? Mówię ci, bądz poważna. To nie tylko pudełko - powiedział wtedy, unosząc je lekko. - To symbol. Skrywa przeszłość, którą wielu próbuje zapomnieć, ale która kształtuje to, kim jesteśmy.
Wtedy te słowa wydawały jej się niejasne. Teraz nabierały sensu.
.°˖✧
Nazajutrz Yves zbudziła się wcześnie, choć czuła się, jakby spała zaledwie kilka godzin. Postanowiła udać się do warsztatu Hextech, gdzie mogła oddać się pracy nad najnowszym projektem. Była to jedna z niewielu rzeczy, które pozwalały jej skupić myśli.
W warsztacie panował spokój. Yves usiadła przy stole, rozkładając narzędzia i komponenty. Jej projekt - mały mechaniczny zegar z wbudowanym systemem odczytu emocji - miał być jej największym osiągnięciem.
Pracując w skupieniu, nawet nie zauważyła, kiedy do warsztatu wszedł jej kolega, Milo.
- Yves, znowu tu jesteś? - zapytał z uśmiechem, siadając obok niej.
- Tak, próbuję to skończyć - odpowiedziała, nie odrywając wzroku od mechanizmu.
- Wiesz, Yves, muszę ci coś powiedzieć - zaczął Milo, a jego głos zdradzał nerwowość.
Podniosła głowę, zaskoczona tonem jego głosu.
- O co chodzi?
Milo spojrzał na nią niepewnie.
- Myślę, że... chyba się w tobie zakochałem.
Słowa zawisły w powietrzu, a Yves poczuła, jak serce jej zamiera. Nie spodziewała się tego.
- Milo, ja... - zaczęła, ale przerwała.
Nie mogła tego udawać. W jej sercu nie było miejsca dla nikogo innego.
- Przepraszam, Milo. Nie mogę.
Jego twarz wyrażała ból, ale pokiwał głową.
- Rozumiem - powiedział cicho. - Przepraszam, że cię tym obciążyłem.
Gdy odszedł, Yves poczuła, jak łzy cisną się jej do oczu. Nie chciała nikogo ranić, ale wiedziała, że prawda była jedynym wyjściem.
✧˖°.
Silco tym razem jak i przez większość swojego czasu siedział w "swoim" biurze, ale jego myśli były gdzie indziej. Wspomnienia Yves powracały z każdym dniem coraz mocniej.
Wziął do ręki pierścień i zacisnął go w dłoni.
To nie ma sensu - pomyślał. - Ona jest w Piltover. To inne życie. Inny świat.
Mimo to nie potrafił zapomnieć. Każdy szczegół jej twarzy, każdy dźwięk jej głosu, wszystko w niej było zbyt wyraziste, by wyblakło w jego pamięci.
Sevika weszła do biura.
- Silco, mamy problem. Znowu gang z górnego miasta próbuje przejąć jeden z naszych szlaków dostaw.
- Załatw to - odpowiedział chłodno, nawet na nią nie patrząc.
- Silco, to ty musisz się tym zająć - naciskała.
Wstał powoli, a jego wzrok był zimny i nieprzenikniony.
- W takim razie ruszajmy.
.°˖✧
Yves wróciła do swojego pokoju, ale nie mogła znaleźć spokoju. Myśli o Silco, o tym, co Milo jej powiedział, i o wszystkim, co działo się wokół niej, były zbyt przytłaczające.
Nie wiedziała, co ją podkusiło, ale zanim się zorientowała, była już pod drzwiami gabinetu profesora Heimerdingera.
- Wejdź, moja droga - usłyszała jego ciepły głos.
Otworzyła drzwi i weszła do środka. Profesor spojrzał na nią zza swoich okularów.
- Yves? Co cię sprowadza o tak późnej porze?
Yves wzięła głęboki oddech.
- Chciałabym... prosić o zgodę na opuszczenie Akademii na kilka dni.
Heimerdinger zmarszczył brwi.
- To dość nietypowa prośba, ale jeśli czujesz, że tego potrzebujesz jestem w stanie zgodzić się.
Yves poczuła, jak fala ulgi zmywa część ciężaru z jej serca.
- Dziękuję, profesorze - powiedziała, po czym, ku jego zaskoczeniu, przytuliła go lekko.
Heimerdinger uśmiechnął się ciepło.
- Uważaj na siebie, moja droga.
✧˖°.
Silco, po długim i burzliwym dniu, postanowił udać się do miejsca, które zawsze przynosiło mu ukojenie.
Wszedł do starego, zapomnianego budynku na obrzeżach miasta. Miejsce, w którym on i Yves spędzili tyle czasu, omawiając marzenia i odmienne plany na przyszłość.
Gdy dotarł do środka, poczuł znajomy zapach wilgoci i metalu. Wspomnienia wracały z każdym krokiem.
Drzwi po drugiej stronie nagle otworzyły się z trzaskiem.
Silco odwrócił się, a jego wzrok padł na sylwetkę w świetle księżyca.
To była Yves.
Stała nieruchomo, wpatrując się w niego z niedowierzaniem, zanim łzy zaczęły spływać po jej policzkach.
- Co tu robisz? - zapytał cicho, choć jego głos drżał.
Ale zanim zdążył powiedzieć coś więcej, Yves rzuciła się w jego stronę, obejmując go mocno.
Silco zawahał się przez chwilę, ale w końcu odwzajemnił uścisk, zamykając ją w swoich ramionach.
✧˖°.
.°˖✧
Just that you could cut me loose, after everything I've lost on you.
✧˖°.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top