ROZDZIAŁ 1
✧˖°.
When you get older, plainer, saner,
will you remember all the danger
we came from?
.°˖✧
✧˖°.
Poranek w Piltover był jak zawsze rześki i pełen życia. Słońce wznosiło się leniwie nad miastem, malując wąskie uliczki w złocistych odcieniach. Yves Tucker przeciągnęła się w swoim niewielkim pokoju, zerkając na zegar, który wybijał siódmą. Jej dzień w Akademii Piltover właśnie się zaczynał.
Rytm codzienności nie zostawiał wiele miejsca na zastanowienia. Yves narzuciła na siebie skromną białą koszulę i ciemny sweter z emblematem akademii. Przypięła identyfikator, po czym zebrała włosy w niedbały kok. Był to gest tak naturalny, że czasem wydawało jej się, jakby robiła to od zawsze. Sięgnęła po torbę pełną książek i notatek, gotowa stawić czoła kolejnemu dniu pełnemu wyzwań.
W drodze do akademii uliczki Piltover tętniły życiem. Ludzie spieszyli do pracy, dzieci biegały po brukowanych alejkach, a handlarze zachwalali swoje towary. Yves przystanęła na chwilę przy jednym z okien wystawowych. Zawiesiła wzrok na błyszczącym przyrządzie badawczym – drobnym, złożonym urządzeniu, które mogłoby pomóc w jej ostatnim projekcie. Wiedziała jednak, że jego cena jest poza jej zasięgiem.
— Może kiedyś — westchnęła cicho, odwracając się i kontynuując spacer.
Na zajęciach dzień mijał wśród równań, wzorów i analiz. Yves była w swoim żywiole, choć czasem czuła się samotna. W przerwach obserwowała innych studentów, ich rozmowy i śmiechy, podczas gdy sama siedziała w kącie biblioteki, pochylona nad książkami. Jej ambicje przewyższały potrzeby nawiązywania bliskich relacji.
Jednak to w takich chwilach samotności wracały wspomnienia. Kiedy zamykała oczy, przed jej oczami pojawiały się błyski tamtego świata. Zapach dolnego miasta, specyficzna mieszanka dymu, kurzu i wilgoci. A wśród tego wszystkiego – jego głos. Niski, pełen pewności siebie, a jednak czasem łagodny, kiedy zwracał się bezpośrednio do niej.
Yves poczuła ścisk w gardle. Szybko wróciła do czytania, próbując uciszyć myśli. Ale wspomnienie tamtego dnia – kiedy Silco pomógł jej przynieść zakupy do garażu – powróciło z siłą, której nie potrafiła ignorować. Pamiętała każdy szczegół: jego ironiczny uśmiech, błysk w oczach, kiedy jej ojciec zapytał, czy jest jej chłopakiem. A potem ten śmiech. Rzadki, surowy, ale prawdziwy.
Skup się, Yves – upomniała się w myślach, przewracając stronę w książce.
Wieczorem, wracając do swojego pokoju, znajdującego się na terenie akademii, Yves zauważyła coś, co sprawiło, że przystanęła. W tłumie studentów i innych przechodniów dostrzegła mężczyznę z jasnoniebieskimi oczami i ciemnymi włosami, które były niedbale zaczesane do tyłu i związane w luźny kok. Przez ułamek sekundy serce zabiło jej mocniej. Jednak to nie był on. Mężczyzna zniknął w tłumie, a Yves została sama ze swoim przyspieszonym oddechem i ciężarem wspomnień.
Dotarła do pokoju, zamknęła drzwi i oparła się o nie plecami. Dlaczego znowu mi się przypomniałeś? – wyszeptała, pozwalając, by pojedyncza łza spłynęła po jej policzku.
.°˖✧
Świt w Piltover rozlał się złotym blaskiem po szklanych wieżach Akademii, a Yves Tucker cicho przemykała przez główny hol. Dzień zapowiadał się intensywnie – profesor Heimendinger zapowiedział wizytację laboratoriów, a to oznaczało, że każdy musiał być przygotowany na krytyczne spojrzenie jego przenikliwych oczu.
Yves, jak zwykle, unikała większych grup studentów. Nie chciała ryzykować kolejnych pytań o swoje projekty czy osobiste życie. Jednak nawet w codziennym zgiełku coś nie dawało jej spokoju. Nie była pewna, czy to mężczyzna, którego dostrzegła poprzedniego wieczoru, czy może coraz częściej powracające wspomnienia o Silco.
Kiedy weszła do laboratorium, jej współpracownik, Elias, czekał już przy stanowisku. Był jednym z niewielu ludzi, z którymi Yves potrafiła się porozumieć, głównie dlatego, że chłopak zdawał się respektować jej przestrzeń.
— Wyglądasz na niewyspaną — zauważył Elias, mieszając w probówce srebrzystą substancję.
— To tylko dzisiejsze plany — odparła wymijająco Yves, sięgając po swój notatnik.
Elias, młody i ambitny chłopak, o zielonych oczach i rudych włosach, z którym Yves została przydzielona do wspólnej pracy uniósł brew, ale nie drążył. Wiedział, że jeśli Yves chce coś powiedzieć, zrobi to sama.
Pracowali w milczeniu przez kilka godzin, dopracowując szczegóły nowego projektu badawczego. Yves skupiła się na dokładnych obliczeniach, próbując zdusić w sobie to dziwne uczucie niepokoju. Ale kiedy wyjęła fiolkę z płynem o ciemnogranatowym odcieniu, zatrzymała się na chwilę. Kolor przypomniał jej wodę w kanałach Zaun – mętną, zdradliwą, ale niepokojąco piękną.
Nagle jej ręka zadrżała, a fiolka wypadła i potoczyła się po blacie.
—Wszystko w porządku? — zapytał Elias, patrząc na nią z troską.
— Tak, tylko... przypadek — odpowiedziała szybko, starając się zebrać rozlane krople.
Ale w głowie Yves przypadków nie było. Wiedziała, że wspomnienia, choć niewyraźne, próbują coś jej powiedzieć.
✧˖°.
Wieczorem Yves postanowiła wybrać się na spacer, chcąc oczyścić umysł. Spacerowała wzdłuż rzędu eleganckich kamienic, aż jej kroki nieświadomie skierowały ją w stronę jednego z zapomnianych zaułków miasta. Stanęła przed wąskim przejściem, prowadzącym do niewielkiej kamienicy z czerwonymi drzwiami.
„Dlaczego tu przyszłam?” – pomyślała, wpatrując się w drzwi. Przez jej głowę przemknęły obrazy z przeszłości. Widziała siebie, młodszą i bardziej naiwną, stojącą w tym miejscu z Silco u boku. Pamiętała, jak mówił jej, że nigdy nie należy ufać nikomu w Piltover, nawet sobie.
Jego słowa wydawały się wtedy zbyt dramatyczne, ale teraz miały sens. Yves szybko odwróciła się i odeszła, zanim te wspomnienia całkowicie ją pochłonęły.
.°˖✧
Gdzieś w Zaun Silco siedział w swoim gabinecie, przeglądając raporty dotyczące ostatnich transakcji. Był spokojny, ale tylko na pozór. Jego myśli wciąż krążyły wokół drobnych zawirowań, które pojawiły się w jego imperium. Przez chwilę patrzył na plamę światła odbijającą się na szklanym blacie biurka.
Przypominała mu błękitno-szare oczy Yves.
Silco zamknął oczy i westchnął głęboko. To była tylko chwila słabości, powiedział sobie. Kobieta, która kiedyś tak wiele dla niego znaczyła, była teraz jedynie wspomnieniem.
Ale im bardziej próbował ją zepchnąć w otchłań przeszłości, tym wyraźniej widział jej uśmiech.
✧˖°.
.°˖✧
Baby, is that lost on you?
Is that lost on you?
✧˖°.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top