4.
Po dwóch godzinach lekcyjnych, drzwi do gabinetu otworzyło się i wszedł chemik, któremu mało co nie pojawiła się żyłka na czole. Był zdenerwowany, bo przecież prosił ją o coś w zamian za zajęcia dodatkowe. Powinna się jego słuchać, przecież był wyżej stanowiskiem. Będzie musiał ją delikatnie utemperować.
-Pakuj się jedziemy.-Warknął do dziewczyny, zaciskając mocno szczękę, która była podkreślona bardziej niż zawsze. Gdyby przyłożyć kątomierz, możliwe, że pokazałby kąt prosty.
-Dziękuję i do widzenia panie Yoo.-Powiedziała melodyjnym głosem i posłała mu piękny uśmiech, który mało co nie roztopił serca geografa.
Nakurama zdał sobie sprawię, że nigdy w taki sposób nic nie powiedziała. Do niego mówiła zazwyczaj oschłym, wypranym z uczuć tonem.
Zazdrościł mu w takim stopniu, że był gotów na własnego kuzyna rzucić się z pięściami.
-Masz coś na usprawiedliwienie odnośnie dzisiejszego zachowanie na lekcji?-Burknął do nastolatki zaciskając ręce na kierownicy. Próbował zachować spokój, żeby choć w jakimś stopniu dziewczyna go polubiła. Zaczęło mu bardziej zależeć. Wiedział jednak jaki jest i że może być to dość trudne do osiągnięcia.
-Pan Yoo kazał mi pana przeprosić. Chciałam, żeby pan się zraził i nie udzielał mi korków.-Powiedziała bez krzty poczucia winy. Trochę zabolały go te słowa. Chciał jej tylko pomóc, a ona specjalnie próbowała od niego uciec. Jak większość ludzi, do których się zbliżał. Saburo został wiele razy zraniony przez osoby, dla których po prostu chciał coś znaczyć. Aż wreszcie stał się dla wszystkich obcy i władczy. Była to naturalna reakcja na gorycz życia, która go spotkała.
-Nie obchodzi mnie co ci kazał powiedzieć ten dureń, tylko co ty uważasz.-Zmienił bieg i posłał jej przelotne spojrzenie.
Dopiero teraz zwróciła na jego masywne dłoń, która spoczywała na drążku. Na palcu wskazującym oraz środkowym miał założone srebrne pierścienie, a na małym palcu miał czarny sygnet. Nigdy nie spoglądała na męskie dłonie Saburo. Zaczęła żałować, że stroniła od takich widoków. Przygryzła dolną wargę odruchowo, na myśl co one potrafią. Jednak gdy chemik znów uraczył ją uwagą, bo dłuższy czas nie otrzymywał odpowiedzi, szybko się otrząsnęła z tych dwuznacznych myśli.
-Uważam, że powinnam dostać przynajmniej trójkę i śmiesznie się pan denerwuje. Wyskakuje panu żyłka na czole, która pulsuje.-Zachichotała pod nosem i zaczęła się bawić telefonem, który został jej zabrany z ręki.-EJ...-Miały polecieć wyzwiska w jego stronę, ale w porę się opamiętała i ugryzła w język. Obawiała się wysadzenia w części miasta, w której nie za bardzo się orientowała.
-Jedziesz ze mną, więc wymagam odrobiny szacunku. Z resztą w szkole tak samo.-Oznajmił twardo. Dziewczyna myślała, że zanudzi się bez urządzenia, ale po kilku minutach zaparkowali już przed dużym czarnym domem z pięknym ogródkiem, który był jak od linijki. Zauważyła, że jedna z kamiennych ścieżek prowadzą do basenu, który był zakryty. Wychyliła się delikatnie, żeby zobaczyć jeszcze co znajduje się zza budynkiem.
-Pana na to stać z pensji nauczyciela?-Spytała zaskoczona patrząc na jego miejsce zamieszkania. Zaczynała myśleć, że jest jakimś dilerem narkotykowym, że może pozwolić sobie na coś takiego. To by tłumaczyło ten luksus.
-Nie tylko ty jesteś z bogatej rodziny.-Oznajmił z uśmiechem na twarzy, widząc jej zaskoczenie. Wpuścił brunetkę do domu. Kiedy się na nią spojrzał, zdał sobie sprawę jak idealnie pasuje do tego miejsca. Przeniósł wzrok na jej czarne martensy przed kostkę, nawet one wyglądały jakby były tu od zawsze. -Usiądź w salonie i rozłóż książki.-Nakazał, wskazując na szklany stół. Najchętniej posadził by ją na nim, a następnie wpił się w duże malinowe usta, wodząc dłonią po jej szyi.
-Jo już.-Mruknęła. Miała zamiar na początku się dobrze rozejrzeć, aby dowiedzieć się nieco więcej o ciekawym osobniku, który w jakiś sposób zaczął ją do siebie przekonywać. Przez ostatnie lata wyrobił sobie u niej zdanie zwykłego buca, ale po incydencie w klubie zaczął jej się podobać. Nie wiedziała, że może się okazać kimś innym prywatnie.
-Co mówiłaś?-Odwrócił się, posyłając jej groźne spojrzeniem, które wywołało dreszcze.
-Nie nie nic takiego.-Uśmiechnęła się niewinnie. Wzięła plecak i poszła do salonu. Gdy zobaczyła w pomieszczeniu, piękny obraz, torba wypadła jej z ręki. Podeszła szybko, po czym zaczęła się bliżej przyglądać. Był oszałamiający. Patrząc na klif przy plaży, można było usłyszeć szum fal i poczuć morską bryzę. Momentalnie zrobiło się tęskno dziewczynie do wakacji, które spędziła z Sato u jej rodziny nad morzem.
-Miałaś usiąść.-Wszedł mężczyzna z kubkami oraz jakimiś słodyczami w dłoni, które miał nadzieję, że chociaż trochę przekupią uczennicę.
-Piękny obraz.-Powiedziała jak zaczarowana, dalej przyglądając się dziełu. Nakurama usiadł przy stole i rozłożył swoje pomoce dydaktyczne.
-Chodź wreszcie ja też chce czas wolny.-Dziewczyna opadła na krzesło obok bruneta. Nauczyciel zaczął tłumaczyć dział pierwszy. Zauważył, że nastolatka regułki miała wykute na blachę, ale trudniej szło jej z zadaniami obliczeniowymi oraz ustaleniem poziomu utlenienia pierwiastka. Kilka razy musiał powtarzać jej zasady albo wzory, ale kiedy i to załapała szła jak burza.
-Udało się!-Ucieszyła się brunetka rozwiązując trudniejsze zadanie. Miło się patrzyło Nakuramie na swoją uczennice, która wreszcie się cieszyła z przedmiotu którego uczył, więc ubolewał nad tym, że musiał się pożegnać z tym przyjemnym dla oka widokiem.
Proponował, że zawiezie ją do domu. Aiko jednak chciała się przewietrzyć i przespacerować.
Dziarskim krokiem udała się w stronę domu. Pod nosem nuciła sobie ulubioną piosenkę, która dręczyła ją przez cały dzień.
Nagle zagrodził jej drogę potężny, rosły mężczyzna. Na policzku miał dużą szramę, która jeszcze nie do końca była zagojona.
Makoto zacisnęła ręce w pięści, chcąc go wyminąć. Czuła od człowieka niebezpieczną aurę, która nie zwiastowała nic dobrego.
-Gdzie idziesz piękna?-Wyszczerzył się w obrzydliwy sposób. Nastolatka chciała złapać za telefon, ale przypomniała sobie, że Nakurama zabrał go w aucie. Zamarła. Czuła jak ziemia osuwa się pod nogami, a twarz robi się nienaturalnie blada.
-Odpieprz się pan.-Warknęła grając równie groźną co on, ale zauważył jak obleciał ją strach. Nikogo nie było blisko, więc jakby w tamtym momencie zaczęła krzyczeć, poskutkowałoby to tylko zdenerwowaniem blondyna.
-Ehhh, choć ze mną po dobroci, bo jak nie to inaczej się zabawimy.-Chwycił ją za ramię. Aiko chciała się wyrwać. Mężczyzna złapał ją mocniej i zasłonił usta. Brunetka w głowie już układała najczarniejsze scenariusze. Bardziej niż pewne było to, że nie wyjdzie z tej sytuacji cało. Zabije albo zgwałci.
Zawlókł do jednej z ciemniejszych uliczek. Mocno ugryzła męską dłoń, przez co rozwścieczony rzucił nią o ścianę budynku, jakby nic nie ważyła. Nie chciała się poddać bez walki.
Dziewczynie zakręciło się w głowie, wytarła mokrą ciecz spod nosa, która okazała się krwią, ale nie poddawała się i próbowała wstać, przez co dostała kolanem w podbrzusze. Plunęła krwią przed kryminalistą, co wywołało u niego jeszcze większą irytację.-Głupia małolata.-Warknął facet, dalej trzymając się za obolałą rękę.
-Błagam pomocy.-Pisnęła, modląc się o ratunek. Jasnowłosy złapał pobitą dziewczynę za gardło, a drugą ręką zaczął ją obmacywać agresywnie po biuście. Plugawymi ustami przywarł do jej obojczyka, liżąc go jak wygłodniały pies kości.-Przestań błagam.-Z trudem łapała powietrze, przez wzmacniający uścisk na krtani.
Po chwili padł nieprzytomny. Zaskoczona uczennica dostrzegła zamazany obraz Saburo trzymający jakiś metalowy pręt.
-Cholera jasna.-Podbiegł do ledwie żyjącej dziewczyny. Kilka minut po jej wyjściu chemik przypomniał sobie o teflonie i pojechał, aby go oddać. Wolnym tempem przemierzał ulice miasta, spoglądając na chodnik. Gdyby nie to, że w porę obejrzał się w prawo, przegapiłby widok dziewczyny potrzebującej pomocy.-Aiko, Aiko!-Krzyczał dotykając jej poharatanej twarzyczki.
-Nic mi nie jest.-Jęknęła, ledwo podnosząc się chwiejnie. Za nim usłyszał szmery. Odwrócił się prędko. Pedofil uciekł szybko, kiedy odzyskał przytomność. Wiedział, że nie ma szans z wysportowanym mężczyzną.
Chemik chciał za nim pobiec, zabić i zostawić zalanego krwią w jakiejś śmierdzącej uliczce na co zasłużył, ale teraz najważniejsza była brunetka.
Wsunął rękę pod jej kolana i wziął ją na ręce. Widać, że blondyn nie miał litości w stosunku do niej.-Chce do domu.-Zadrżała, wtulając się w męski tors. Jej oczy wypełniły się łzami szczęścia, była niesamowicie wdzięczna, że nauczyciel ją znalazł i uratował.
-Już spokojnie, najpierw pojedziemy do szpitala.-Westchnął przejęty.
Poczucie winy zaczęło przygniatać pracownika szkoły. Mógł ją zawieźć i pamiętać by oddać telefon, a przez to, że tego nie zrobił, ona przypłaciła to zdrowiem, które i tak było nadszarpnięte od ciągłego stresu, przez rodzinę.
-Nie do domu, błagam.-Załkała, trzęsąc się z bólu i przerażenia, które nie uciekało od niej. Dalej miała wrażenie, że ten mężczyzna ich zaatakuje. Chciała udać się do bezpiecznego miejsca.
Chemik kiwnął głową niechętnie, przystając na to. Posadził delikatnie ją na miejsce pasażera, a następnie pojechał do rezydencji jej rodziców.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top