Po raz drugi
Kiedy stało się to po raz drugi, nie żył już od trzynastu lat, miał na sobie czarny płaszcz, czarny kapelusz, a w głowie kłębiły mu się czarne myśli. Na początku jej nie dostrzegł, przechodząc obojętnie w poszukiwaniu kolejnej ofiary, mając nadzieję, że to jakiś bandyta, jakiś złoczyńca, jakiś chuligan bez rodziny i bez osób, które będą za nim tęsknić. Padał deszcz, wiał wiatr i ludzie uciekali z ulic, spiesząc się do swoich domów albo zwyczajnie szukając schronienia. On w tym czasie stał niewzruszony, nie czując przejmującego zimna, nie czując wyrzutów sumienia, nie czując właściwie niczego poza żalem. Nie odzywał się nawet słowem, gdy został sam podczas ulewy w towarzystwie dziecka, które zbyt skupione na zabawie w kałużach nie dostrzegało zbliżającego się powozu.
Kiedy stało się to po raz drugi, zorientował się, że to właśnie te rozkojarzone, rozbrykane i z pewnością źle wychowane dziecko było jego celem. Podążał za niską dziewczynką o skołtunionych włosach, w których zapewne lęgły się wszy, wiedząc, że towarzyszy jej w ostatnich chwilach życia. Nie zorientował się, że to naprawdę ona do momentu, w którym było już za późno, a dziewczynka leżała w kałuży bez ruchu, bez świadomości kim jest albo kim był.
Kiedy stało się to po raz drugi, nie czuł się bezsilny. Był wściekły na to, że los tak okrutnie z niego zadrwił, że stracił ją ponownie, że musiał zabrać ze sobą nie tylko duszę dziecka, ale swojej ukochanej, że musiał ciągle tak trwać bez przerwy i bez wytchnienia.
Kiedy stało się to po raz drugi, zaczął mieć nadzieję, że stanie się i po raz trzeci.
I stało się...
(Bynajmniej nie był z tego zadowolony.)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top