Miłość

Nienawidził maja i powtarzał to jak mantrę, siedząc przy swoim biurku ze stosem papierkowej roboty. Żniwiarze od kilku dni chodzili wokół jego gabinetu na palcach, starając się wykonywać swoją pracę jak najbardziej rzetelnie, nie chcąc podpaść szefowi w najgorszy możliwy sposób.

Usłyszał pukanie, wiedząc, że tylko Dominic posiadał tupet na tyle wielki, że ośmielił się mu przeszkodzić.

– Proszę – odpowiedział, nie podnosząc głowy znad papierów.

W pomieszczeniu rozległ się dźwięk kroki, na które starał się nie zwrócić uwagi, ale poderwał głowę ku górze, gdy na jego biurku wylądował bukiet irysów.

– Tęskniłeś?

***

Wiem, że całość jest dosyć specyficzna ze względu na długość rozdziałów, sposób, w jaki to wszystko prowadziłam oraz całą historię, która, jak można się domyśleć jest nieco powiązana fabularnie z moją inną praca ("Nazywa się Śmierć"), ale niczego nie żałuję i z dumą opublikowałam ostatni rozdział.

Mam nadzieję, że dobrze się bawiliście mimo wszystkiego. Do zobaczenia, albo raczej do napisania, wkrótce. :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top