Rozdział 9

Adrien

Czekał na matkę od dwudziestu minut. Co chwilę poprawiał biały obrus z delikatnym kwiecistym wzorem lub zmieniał położenie wazonu z jedną, żółtą różą to na bardziej lewo albo to na bardziej prawo, pokazując w ten sposób swoje zdenerwowanie. Wypił jedynie łyk swojego latte z sosem karmelowym, ponieważ przez stres nic nie chciało przejść mu przez gardło. Napój już ostygł, a kobiety nadal nie było. Adrien zaczął nerwowo spoglądać na zegarek. Czy Ona mnie chce zabić? Zaczął się zastanawiać, bawiąc się sygnetem z herbem swojej rodziny na serdecznym palcu.

W końcu na salę weszła długonoga, szczupła blondynka w wysokim koku i ubrana w czarne, sprane dżinsy oraz satynową, zieloną koszulkę z dekoltem w serek. Zdjęła okulary przeciwsłoneczne i omiotła surowym spojrzeniem cały lokal, aż jej wzrok padł na Adriena. Ruszyła pewnym krokiem w stronę chłopaka, nadal nie pokazując żadnych emocji. Usiadła na przeciwko niego, założyła nogę na nogę oraz zajrzała w menu. Ręką zawołała kelnera.

- Dobrze, zestaw 3. Dwa razy. Do tego najlepszy szampan. - Powiedziała i ruchem dłoni odesłała pracownika. Adrien z każdą sekunda coraz bardziej się stresował. Wyginał palcami w rożne bolesne kierunki. W końcu nie wytrzymał.

- Mamo.- Łagodnie zwrócił jej uwagę, a kiedy spojrzała na niego swoimi zielonymi oczyma, zaczął mówić.- Ja wiem, że pewnie jesteście wściekli, że zerwałem z Kagami. W końcu planowaliście...- W końcu mu przerwała.

- Pierdolisz.- Odpowiedziała na jego monolog.- Ja chciałam zjeść coś na mieście, a cała ta sytuacja była tylko... Pretekstem. Wiesz kiedy twój ojciec ostatnio zaprosił mnie na obiad do restauracji?- Spytała. Po chwili niezręcznej ciszy pokiwała głową z miną wszechwiedzącej.- Przed twoimi narodzinami. Potem popadł w ten swój "pracoholizm".- Słowo pracoholizm włożyła w cudzysłów, jakoby miało nie istnieć i było wymysłem lekarzy.-A ja chciałabym sobie raz na jakiś czas zjeść w restauracji, a nie tylko w domu i, w domu. A żeby było... - Jak jego matka zaczęła to teraz nie skończy. Oparł głowę o dłoń i spojrzał na swą rodzicielkę oraz starał się udawać zaciekawienie.

Marinette

Dziewczyna postanowiła po długiej przerwie wejść na media społecznościowe. Odkryła tam pięć powiadomień, dwa zaproszenia do znajomych i trzy filmiki, które powinna obejrzeć. Zdecydowała najpierw przejrzeć powiadomienia. Nino i Alya w związku, jakiś wybuch gdzieś tam, ale niezbyt interesujące ją rzeczy.  Postanowiła sprawdzić kto chce zaprosić ją do znajomych. Obaj faceci skądś jej się kojarzyli, więc zaakceptowała zaproszenia. Od razu pojawiły się okienka dialogowe

Adrien Agreste: Hej, z tej strony Adrien. Chciałem przeprosić za moją już byłą dziewczynę i całą tą sytuacje na stołówce.

Zmarszczyła brwi. Dziwny zbieg okoliczności. Pisze SMSy w tym samym czasie co ja z Noirem i w tym samym czasie zrywa z dziewcz... Nieeee takie rzeczy tylko w głupich komediach romantycznych w którym para głównych bohaterów zakochuje się w sobie. A ja mam przecież chłopaka , którego kocham i który kocha mnie. Głupota. Pomyślała i zabrała się za odpisywanie.

Ja: Luuuz. Ale czy po jednym takim wyskoku od razu zrywać? Może była tylko zazdrosna?

Nie wierzyła, że broni dziewczyny, która zniszczyła jej ukochaną bluzkę. Postanowiła zobaczyć kolejną wiadomość.

Arnold Ktosiński: Chcę pobawić się twoim tyłeczkiem.

Dziewczynie zrobiło się niedobrze. Zobaczyła ze zgroza, że są też wcześniejsze wiadomości.

Arnold Ktosiński: Czasami wystarczy,, że wyobrażę sobie jak się kapiesz, aa czasami zajrzę przez okno w łazience.

Arnold Ktosiński: Twoje majteczki w serduszka pasują pod tą sukienkę.

Nagle mężczyzna zaczął pisać kolejną wiadomość, a Marinette już było niedobrze.

Arnold Ktosiński: Wybacz, pomyliłem konta. Miałem to pisać do mojej dziewczyny. Odine lubi takie zabawy.

Kobietę zatkało. Drżącymi dłońmi zaczęła pisać.

Ja: Kim?

Arnold Ktosiński: Tak.

Ja: Jakim cudem pomyliłeś moje konto z innym imieniem, nazwiskiem i zdjęciem z kontem swojej dziewczyny? I jeszcze pisałeś tak kilka dobrych minut.

Arnold Ktosiński: Ona tez miała inną nazwę na te zabawy bardzo podobne do twojej. Zapomniałem jakiego, wiec wybrałem pierwszy jaki wypadł na liście.

Ja: I nie ogarnąłeś, ze to moje nazwisko?

Arnold Ktosiński: Nie umiem zapamiętać twojego nazwiska xD

Osunęła go ze znajomych oraz całą tą irracjonalna konwersacje. No debil, no. Pomyślała. Nie dostała żadnej odpowiedzi od Agresta, wiec postanowiła wylogować się i pójść coś zjeść. Może wpadnie do Luki i wyciągnie go do knajpki na pizzę. Albo makaron. Jeszcze się zobaczy. Złapała sweter z wieszaka, wsuwając buty na stopy i wyszła z mieszkania. Po dziesięciu minutach spaceru była już pod jego blokiem, ale kiedy zapukała nikt nie zareagował. Zadzwoniła dwa razy, ale nadal zero odzewu. Kiedy postanowiła wykonać do niego telefon na klatkę wyszła starsza Pani z mieszkania na przeciwko. Rudy kot uciekł miedzy jej kolanami i zaczął się łasić do dziewczyny. Marinette go pogłaskała oraz uprzejmie się przywitała czując na sobie baczny wzrok sąsiadki swojego chłopaka.

- Tak, tak, witaj mała. - Ciemnowłosa wzięła jak się okazało kotkę na ręce, gdy ta zaczęła szarpać jej ubranie pazurami. - A chłopiec spod szóstki wyszedł rano. Rozmawiał ze mną krotko, coś mówił kiedy wróci, ale moja emerytura jest za mała, abym pamiętała. - Powiedziała łamiącym się głosem, który na pewno był udawany. Dziewczyna westchnęła. Wyjęła z torebki, rzucone luźno dwadzieścia euro i ręką pogoniła odpowiedź. Kobieta pod słońce sprawdziła czy banknot jest prawdziwy. - Ma być rano.

- No dobrze. - Westchnęła. - Dziękuję. - Kobieta wyjęła pocztę i kilka ulotek ze skrzynki i ruszyła, aby zamknąć się w mieszkaniu. Marinette z kotem na rękach spanikowała i niezdarnie wykonała kilka kroków w stronę starszej babki. - Ale proszę poczekać. Pani kot!

- A weź se go. Nie wdzięczna bestia. - Splunęła na podłogę i łypnęła zirytowana na rudego kota. - Karmię ją i daję jej schronienie, a nigdy nie dała mi się nawet pogłaskać. A potem pcha ci się w ramiona. - Warknęła i trzasnęła drzwiami, a Mari została bez randki w knajpce, dwudziestu euro, ale za to z kotem. Spojrzała na mruczące stworzenie w ramionach.

- W sumie, chodźmy do domu. Tam spróbujemy odkryć jak się, rudzielcu, nazywasz.

Adrien

Padł wykończony, po obiedzie ze swoja matką, na łóżko. Przypomniał sobie, że dawno nie pisał ze swoją znajomą nieznajoma. Tak trochę ją olał. Postanowił do niej napisać.

Ja: Cześć , co tam słychać?

Miał nadzieję, że się nie obraziła na niego. Ostatnio miał całkiem dużo na głowie. Opadł twarzą w poduszkę, ale odkrył, że to jednak zły pomysł, gdy zaczął się dusić. Usłyszał dźwięk SMSa.

Dr. Ladybug: Przypomniałeś sobie o mnie? W sumie nic ciekawego. Mój chłopak zniknął na całą noc i nie ma z nim kontaktu, a stara wariatka z naprzeciwka jego mieszkania dała mi kotkę.

Uśmiechnął się i już się szykował do odpowiedzi, gdy zadzwonił telefon od recepcji. Przyłożył słuchawkę do ucha, a miły i spokojny głos recepcjonistki zaprzeczał mu w uchu.

- Witam, z tej strony Alice Recepcion. Dzwonie, ponieważ przyszła tu kobieta podająca się za Pana dziewczynę. Chce poważnie z Panem porozmawiać. - Powiedziała łagodnie. Adrien westchnął sądząc, że znalazła go Kagami.

- Niech wejdzie.



Korekta : Ktoś_naprawdę_dla_mnie_specjalny_,_ale_to_wyjątkowo_,_bo_zabrakło_mi_czasu_xD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top