Rozdział 6
Adrien
Przeczytał wiadomość od nowej znajomej. Cicho westchnął, poprawił włosy, spoglądając w lusterko swojej Mitsu. Zabrał swoją torbę i wysiadł, uderzając drzwiami Maxa. Jego czarnoskóry znajomy z roku upadł ciężko na beton, mocno przyciskając mały dysk do klatki piersiowej. Spojrzał na niego lekko zirytowany, a Adrien zaśmiał się niepewnie.
- Hej, Jesteś cały?- Spytał, pomagając mu wstać i zamknął drzwi.
-Siema. Tak, tak. Robbie też.- Powiedział pokazując blondynowi mały dysk operacyjny w srebrnym kolorze.- Niedługo będę mógł go odpalić.
- Eh... Okej.- Odpowiedział i zamknął auto jednym prostym kliknięciem pilota. Nazywa martwe przedmioty? Dziwne... Do zobaczenia Mitsu. Pomyślał, po czym dyskretnie musnął opuszkami palców maskę auta. Ruszyli w stronę wielkiego gmachu uniwersytetu. Adrien postanowił odpisać.
Ja: Chciałbym, ale to już drugi rok. A w dodatku ludzie oczekują ode mnie, że to skończę.
- Jakie masz teraz zajęcia?- Usłyszał głos swojego kolegi, po czym spojrzał na plan zapisany w notatkach na telefonie.
- Za dwadzieścia minut zaczynam Angielski. Potem mam Anatomię-wykłady, a następnie laboratoria z biochemii. - Max kiwnął usatysfakcjonowany .
- Ja mam Podstawy Programowania-Ćwiczenia, Wykład z Ekonomii i Wykład z Nowych Technologii.- Powiedział ciemnoskóry i weszli do budynku. Pożegnali się, gdy Adrien ruszył do skrzydła Językowego, a Max do sal informatycznych. Blondynowi coś zagrało w kieszeni.
Dr. Ladybug: Nie widzę w tym argumentów. Jedynie boisz się co powiedzą ludzie wokół. Ale zastanów się, czy warto się męczyć dla cudzego widzi mi się?
Był wściekły czytając tą wiadomość i prawie od razu wziął się za odpisywanie.
Ja: Za kogo się uważasz, aby prawić mi morały? W ogólnie nie znasz mojej sytuacji, ale łatwo jest ci oceniać ludzi! Hipokrytka, skoro czujesz się w swoim związku jak ptak w "złotej klatce" to czemu go po prostu nie zostawisz?
Bez zastanowienia wysłał tą wiadomość i wyciszył telefon. Angielski minął bez specjalnych ekscesów. Zajęcia były dla niego nudne jak flaki z olejem. Na wykładzie z Anatomii zaczął czytać stare wiadomości z "Dr. Ladybug", odkrywając, że ta nadal mu nie odpisała. Począł myśleć nad tym co napisał i za każdym razem jak odczytywał w głowie tego SMSa robiło mu się coraz gorzej.
- Ale ze mnie idiota...- Powiedział, a wykładowca prawie od razu zwrócił na to uwagę. Podszedł do niego i oparł się jedną ręką o blat ławki oraz uniósł brwi wysoko, tak że grzywka je zasłoniła.
- Ależ dlaczego Pan Agreste tak uważa?- Spytał z lekko hiszpańskim akcentem. Blondyn pokrył się krwistą czerwienią.
- No bo... no...- Zaczął w panice się rozglądać i wpadł na genialny pomysł.- Bo zapomniałem, gdzie jest gość... Kość Trójgraniasta.- Wykładowca spojrzał na chłopaka i złapał jego dłoń po czym wskazał miejsce niedaleko małego palca.
- Tutaj i proszę więcej nie przeszkadzać, bo następnym razem będzie Pan przedstawiał cały układ kostny człowieka.
Marinette
Była wściekła. Chciała pomóc nowemu koledze i co dostała w zamian? Jakieś pierdolenie! Nagle zobaczyła na sobie palec wskazujący profesorki od historii sztuki.
- Mari, słonko!- Marinette znała to, najpierw słodzi, a następnie zadaje ciężkie pytanie. Dawaj! Jestem gotowa.- W którym roku narodził się i zmarł oraz gdzie Jean-François Millet?- O nie, nie nie! Nie jestem gotowa. Dobra Mari, główkuj! Brzmi po francusku, więc pewnie we Francji! Przerabiamy realizm muszę strzelić datę od 1850–1910. Mógł urodzić się wcześniej, ale zmarł na pewno przed tym 10...- No dobrze, jak nie ty to może Nath?- EJ! JA TO PRAWIE MIAŁAM! O SMS. Odpaliła telefon, nie skupiając się na odpowiedzią rudowłosego, bo w końcu prawie sama doszła do niej.
Noir: Przepraszam. Nie powinienem cię atakować. Masz absolutną rację, a ja nie. Przepraszam. Nie mogę jednak od tak zrezygnować. Mój ojciec ma w stosunku do mnie wielkie ambicje.
Marinette westchnęła i odpaliła klawiaturę.
Ja: Ok, wybaczam. A dla twojej informacji, kocham swojego chłopaka. Po prostu On jest czasami zbyt nadopiekuńczy.
- Okej kwiatuszki, koniec wykładu!- Usłyszała przyjemny głos profesorki. Wstała, spakowała rzeczy i ruszyła na stołówkę, postanawiając coś przekąsić nim ruszy na zajęcia z Rodzai tworzyw. Kolejna odpowiedź.
Noir: Dobrze, że cię nie zakopał.
Dziewczyna zmarszczyła brwi i przez chwilę tak skupiła się na tym, aby zrozumieć o co mu chodzi, że nie patrzyła pod nogi. Gdy postanowiła odpisać, potknęła się o swoje nogi i już czuła smak upadku, że ktoś złapał ją za ramię. Coś mocno szarpnęło, ona przylgnęła do czyjegoś torsu, a jej rzeczy się rozsypały.
- Wiedziałem, że skądś kojarzę te dwa kitki.- Jej wolna dłoń od razu ruszyła od włosów, a ona po chwili otworzyła szeroko oczy.- Chodź pomogę ci.- Adrien odsunął ją od siebie i zaczął zbierać jej rzeczy. Uśmiechnęła się i ruszyła dołączyć się do blondyna.
- Co tu robisz?- Spytała, wkładając portfel do torebki.
- Chodzę na studia. Raczej nie wykładam.- Powiedział, unosząc brwi. Kiedy już wszystko pobierali i wstali, dziewczyna postanowiła odpisać swojemu Noir'owi.
Ja: Co?
- Idziesz do stołówki?- Spytał chłopak wyciągając telefon i szybko coś na nim wystukując. Uśmiechnęła się.
- Tak. Ty też?- Spytała, po czym dostała odpowiedź potwierdzającą. Chłopak schował telefon i zaoferował jej ramię.
- To może wybierzemy się razem?- Marinette przez chwilę się nad tym zastanawiała. Jeszcze rano była na niego zła za tą akcje w galerii. Ale w sumie... Złapała go za to ramię i kiwnęła głową, po czym ruszyli w stronę jadłodajni. Dziewczyna spojrzała na wiadomość jaka dostała.
Noir: Bo wiesz, jesteś jego skarbem i mógłby cię zakopać jak pirat.
O matko. Dziewczyna uśmiechnęła się do telefonu lekko zażenowana. O matko, nie.
Ja: Żarty to chyba nie twoja broszka?
Jak doszli do stołówki, chłopak kulturalnie odsunął jej krzesło i spytał czego sobie życzy, a następnie jej to przyniósł. W tym czasie przyszła kolejna odpowiedź.
Noir: Jak możesz mnie tak ranić, Moja Pani?
Uśmiechnęła się do telefonu co nie umknęło uwadze Adriena. Lekko złapał ją za dłoń, chcąc zwrócić jej uwagę. Spojrzała na niego rozbawiona.
- Ktoś ważny tak do ciebie wypisuje? Uśmiechasz się jak głupia do sera.- Dziewczyna zaśmiała się cicho i odpisała Noir'owi.
Ja: Czemu "Moja Pani"?
- Czy jest ważny? Raczej nie.- Powiedziała i wyobraziła sobie małego smutnego kotka.- Ale pisanie z nim to jakaś dziwna przyjemność.- Dodała i zabrała się za swoją porcję placków z cukinii. Zobaczyła, że chłopak tez coś wypisuje w telefonie z głupkowatym uśmieszkiem.
- A ty do kogo? Czyżby do dziewczyny?- Spytała.- Spodobały się jej poszewki?- Poczuła wibracje i spojrzała tylko na wiadomość, aby zobaczyć co napisał do niej jej kolega.
Noir: Ponieważ masz taką nade mną władzę!
Noir: Żartowałem, jakoś tak wyszło. Nie podoba ci się?
Noir: W sumie, nawet jeśli i tak będę go używać.
- Nie do dziewczyny. Do dobrej koleżanki. - Odpowiedział i uśmiechnął się do ekranu komórki. Dziewczyna chciała coś odpowiedzieć, gdy czyjaś dłoń trzasnęła o stół z takim impetem, że Marinette spanikowana oparła się o krzesło.
- Co to za suka?- Spytała nowo przybyła do Adriena.- To, że nie chodzę z tobą na te studia nie oznacza, że możesz prowadzić się z każdą lafir...
- Kagami, uspokój się.- Powiedział blondyn, wstając i łapiąc ja za rękę. Spróbował ją wyprowadzić.
- Nie, nie podoba mi się, że łazisz z jakimiś piz...- Marinette nie pozwoliła jej dokończyć.
- Mogłabyś się uspokoić. Jestem nowa znajomą Adriena i...- Nawet nie zdążyła skończyć. Kagami złapała za szklankę z sokiem pomarańczowym i wylała ją na ciemnowłosą. Marinette skamieniała w szoku, a jej oczy otworzyły się w szoku niczym dwa spodki.
- Nie odzywaj się do mnie.- Powiedziała. W Marinette zapłonął ogień. TO OZNACZA WOJNĘ!
-
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top