Rozdział 40
Nino
Pierwszy raz od sytuacja zaręczyn stanął oko w oko z Alyą. Nie planował tego. Zdarzyło się to przypadkiem na zakupach w sklepie osiedlowym "XYZ" i za cholerę nie wiedział, co ona tam robi. Nie była to jej okolica. Nie był to jej ulubiony sklep ( nadal wiedział, że jej ulubionym sklepem osiedlowym była "Rzekotka", bo mogła sobie od razu kupić hot-doga). Więc pytał się w myślach raz, po raz co ona tam robi, patrząc w jej zmęczone, brązowe oczy.
- Ja... - Zaczęła mówić, gdy w siatce pobrzękiwały puste butelki po piwie.
- Nie wysilaj się. - Mruknął, mijając ją, aby dostać się do półki z chipsami. Dzisiejszy film, który będzie oglądać wraz z Alix potrzebował niezbyt zdrowej oprawy. Wybrał paprykowe i zieloną cebulkę. Zakupił do tego żelki i dwie butelki różowego wina. Zignorował wychodzącą za nim mulatkę.
- Po co? - Zapytał, kiedy nie mógł olać faktu, że za nim idzie. - Pozbierałem się, jest mi dobrze bez ciebie.
- Chciałam cię przeprosić. - Westchnęła, krzywiąc się smutno. Podeszła do niego, a Nino mimowolnie cofnął się kilka kroków, napotykając na przeszkodzie chłodną ścianę.
- Ja rozumiem. - Odpowiedział. - Możesz sobie iść.
- Bardzo żałuje tego co zrobiłam. - Szepnęła, odkładając siatkę z zakupami na podłogę. - Wiem, że zrobiłam wielki błąd.
- Jestem umówiony. - Spróbował warknąć, ale wyszedł z tego tylko zduszony pisk, kiedy mulatka położyła dłonie na jego torsie. Zalała go fala nostalgii.
- Wiem, że to co zrobiłam było głupotą. - Westchnęła ze łzami w oczach. - Tęsknie za tobą, na prawdę cię kocham.
- Alix na mnie czeka. - Złapał jej ramiona, chcąc ją odsunąć, ale dziewczyna zareagowała natychmiastowo. Stanęła na palcach, przesuwając dłonie na jego kark, a potem zatapiając w jego kosmykach. Mocno przyciągnęła go do siebie, złączając ich usta.
- Mmmmhhppmm....- Delikatnie zaoponował, marszcząc brwi, mając w głowie obraz Alix. Szybko jednak został on zalany falą nostalgii. Usta mulatki obudziły w nim uczucia, o których myślał, że zapomniał. Ten obezwładniający zapach owocowych perfum i delikatne palce we włosach przypominały mu cudowne lata związku, za którymi płakał. Za którymi myślał, że ich nie odzyska. Przez krótką chwilę jego wolna dłoń przesunęła się na policzek mulatki, kiedy postanowił czule oddać pocałunek. Zamruczała pod wpływem odwzajemnionej pieszczoty i właśnie to go obudziło.
- Nie! - Krzyknął, odsuwając ją gwałtownie. - Nie mąć mi w głowie. - Warknął. - Jestem szczęśliwy z Alix, zostaw mnie. - Po czym odszedł szybkim krokiem, wycierając z ust resztki jej matowej pomadki, czując niezwykłe obrzydzenie do siebie.
Zoe
Właśnie rozpakowywała się w małym wynajętym mieszkaniu, gdy nagle sąsiad z góry zaczął pukać w podłogę. Znaczy, u niej to był sufit. Westchnęła ciężko z myślą, że ledwo się wprowadziła, a już ma sąsiada gbura. Włączyła telewizora, starając się ignorować irytujący, głośny rytm. Dopiero po chwili zrozumiała, że to sygnał.
- O matko! - Krzyknęła, wyłączając telewizor i wsłuchując się. Ale nie mogła się oszukiwać. Trzy krótkie przerwy, Trzy długie, a potem znowu trzy krótkie. - Co robić? Co robić?- Zaczęła panikować, chodząc po salonie. - TAK! WIEM! - Złapała telefon i wystukała drżącymi dłońmi numer alarmowy. Szybko odebrali.
- Dyspozytor 264. - Usłyszała męski głos w słuchawce. - W czym mogę pomóc.
- Ja... Ja słyszę kod SOS od sąsiada z góry. - Powiedziała przejęta. - On stuka. Cały czas, chyba jest w niebezpieczeństwie.
- Dobrze, czy słychać coś jeszcze? - Usłyszała jak w tle człowiek zapisuje coś na klawiaturze.
- Nie sadzę. Tylko stuka. Trzy krótkie przerwy, potem trzy długie przerwy, a potem znów krótkie. W sensie między pukiem. Trzeba mu pomóc! Mam tam iść? - Zapytała.
- Nie, w żadnym wypadku. - Odpowiedział jej dyspozytor. - Zaraz prześlemy zespół medyczny oraz jednostkę policji. Proszę o adres. - Zoe szybko podała adres, przechodząc z nogi na nogę.
- A mogę w jakikolwiek inny sposób mu pomóc?- Zapytała. - On tam jest i pewnie jest przerażony.
- Już jedzie pomoc, proszę się nie martwić. - Odpowiedź wcale jej nie uspokoiła. Poczuła się jeszcze bardziej zestresowana. a nawet miała ochotę się popłakać. - Wyjdź przed klatkę, pokażesz policji, gdzie mają iść. Dziewczyna po cichu wyszła z klatki i ruszyła schodami w dół. Pod klatką spotkała już radiowóz i karetkę. Przedstawiła się i rozłączyła z dyspozytorem. Zaprowadziła stróżów prawa pod odpowiednie drzwi. Potem wszystko zdarzyło się szybko.
Ona została odepchnięta pod ścianę, aby być daleko od pola rażenia, chociaż kazano jej wrócić do mieszkania, ciekawość zwyciężyła. Wywarzyli drzwi, dużo krzyczeli, kazali paść na podłogę. Skuli wysokiego szatyna i wyprowadzili z bloku. Któryś z policjantów poprosił o wsparcie. Jeszcze inny ponowił prośbę o wyjście. Przechodząc zobaczyła jak pakują czyjeś ciało do worka oraz wielką kałuże krwi. Po tym musiała zadzwonić do Chloe. Koniecznie.
Nathaniel
Chłopak leżał z Chloe na kanapie, oglądając "Miłe laseczki". Dziewczyna wtulała się w niego ufnie, aż chłopak poczuł się głupio na myśl o tym jakie szczęście go spotkało. Akurat leciała scena, gdzie główna bohaterka sprawiła antagonistce niebywała przyjemność rozwiązując jej problemy z wagą.
- Ohhhhh... Też chciałabym tak schudnąć. - Powiedziała na głos blondynka. Nathaniel się roześmiał na jej słowa, ponieważ w jego oczach była idealna. - I co cię tak bawi?
- No bo, gdybyś jeszcze bardziej schudła... - Spojrzał na nią w zamyśleniu, szukając odpowiedniego opisu. - To bym musiał się przytulać do samych kości. - Dziewczyna zaczerwieniła się lekko, po czym skupiła wzrok na telewizorze. Przyjemny wieczór przerwał im nagły dzwonek telefonu. Do rudowłosego dobijał się nieznany numer.
- Dzień dobry. - Usłyszał po drugiej stronie słuchawki. - Z tej strony mama Marca, pamiętasz mnie?
- Witam. - - Odpowiedział na przywitanie, bawiąc się kosmykiem blond włosów swojej dziewczyny. - Owszem, ciężko Panią zapomnieć. - Dodał czując narastające napięcie.
- Dobrze, więc mam informację... - Zawahała się przez chwilę. - Marc się obudził. - Nathaniel poczuł jak wypada mu telefon z ręki. Nieświadomie złapał włosy swojej dziewczyny i mocno pociągnął.
- Ała! Kochanie? - Zapytała Chloe, zwracając jego uwagę. Delikatnie wyplątała się z jego objęć.- Co się stało? - Zapytała, zauważając jak zbladł.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top