Rozdział 4

 Marinette

 Widziała jak głupio mu było po powiedzeniu tych słów, ale tak trudno było jej się powstrzymać śmiech. Alyi z resztą też. Na szczęście powstrzymała się tylko do drobnego chichotu i doszło do niej po chwili, że sama nie wie czym są poszewki. Zmarszczyła brwi i zaczęła szukać w głowie odpowiedniej definicji, ale nie była cholernym wyszukiwarką, gdzie można znaleźć wszystko. Uśmiechnęła się lekko i spojrzała na Alyę, która tylko rozbawiona wytarła łzy z kącików oczu. Stwierdziła, że pewnie jej przyjaciółka wie, więc da jej prowadzić. Model co raz bardziej skubał swoje zadbane skórki wokół paznokci z zawstydzenia, a cisza między nimi się przeciągała, kiedy dziewczyny wymieniały porozumiewawcze spojrzenia. 

- Nie masz neta w telefonie, aby se sprawdzić?- Spytała mulatka z powątpiewaniem w głosie, krzyżując ręce na piersiach. 

- W sumie mam, ale gdyby moja dziewczyna zobaczyła historię wyszukiwania, nie dałaby mi żyć.- Powiedział ze sztucznym uśmiechem. Marinette spojrzała w jego oczy i westchnęła zrezygnowana. 

- No w sumie, możemy mu pomóc. To taki trochę wolontariat, nie?- Spytała swojej przyjaciółki, a ta tylko zmrużyła oczy, spoglądając nieufnie na blondyna, a potem wysłała SMSa do swojego chłopaka. Po czym ruszyły do najbliższego Home^ME czy innego sklepu po poszewki dla chłopaka, a on z miejsca pobiegł za nimi. 

- Okej, to jakich szukasz poszewek?- Spytała Alya kładąc nacisk na ostatnie słowo w taki sposób, że Adrien znów zrobił się czerwony z zażenowania. 

- Miały być czerwone i w paski.- Powiedział, wpatrując się w swoje czarne buty, a Marinette miała ochotę rozpłakać się ze śmiechu. 


Adrien

Sytuacja była dla niego okropnie uwłaczająca. Światowej sławy model z okładek największych pism musi prosić przypadkowe dwie dziewczyny o pomoc w kupieniu poszewki.  CZYM DO CHOLERY JEST POSZEWKA? Krzyknął do siebie w myślach. Nagle ta mulatka obok dziewczyny w kucykach się odwróciła i uśmiechnęła całkiem przyjaźnie. Nadal żwawo idąc, wyciągnęła do niego rękę. Tak ogólnie szła, nie patrząc przed siebie i chłopak pomyślał, że to niezbyt bezpieczne.

- Alya jestem, dziennikarstwo studiuje. Jak już tak komuś pomagam to niech chociaż wie jak nas nazywać. Może nawet się zakolegujemy.- Adrien po chwili uznał, że dziewczyna jednak skończyła z śmiechami i chichami oraz mówi całkiem szczerze, więc złapał jej dłoń i również się przedstawił, omijając zgrabnie temat swojego modelingu. Zauważył kątem oka, że ciemnowłosa spojrzała na niego z ukosa.

- Jestem Marinette. Pamiętam cię z parku. Byłeś chyba na jakieś... Sesji?- Spytała, a Adrien na to pytanie bardzo nie chciał odpowiadać. Skrzywił się na myśl o ścieżce życia, jaka zaplanował mu ojciec.

- Tak, parę nic nie znaczących zdjęć. Nic ciekawego.- Po tych słowach poczuł na sobie przewiercający wzrok mulatki i już wiedział, że ona wie.  Z jakiegoś powoda ciemnowłosa nie wiedziała i blondyna bardzo to cieszyło, bo mógł zacząć znajomość z nią od zera, chociaż nie do końca rozumiał czemu, aż tak mu zależało. W końcu weszli do jakiegoś sklepu. Było tak mnóstwo bibelotów, figurek, pościeli, koszy, taboretów i różnej maści serwetek czy firanek. Wiedział, że nie ważne co wybierze, Kagami się to nie spodoba, więc weźmie pierwszą rzecz jaką mu pokażą. Nagle dziewczyny zatrzymały się przy jakiś półkach i zaczęły grzebać w materiałach. Alya wyciągnęła czerwony prostokątny kawałek tkaniny w paski.

- Uwaga! Oto poszewka. Jest to powłoka pościeli.- Powiedziała bardzo wolno, aż Adrien poczuł się urażony, ale nie skomentował tego w żaden sposób. Pomagały mu. Westchnął i zabrał od niej cała tą poszewkę, jak się domyślał na poduszkę. Pewnie powinien wziąć jakąś do kołdry i już zaczął przeszukiwać, gdy Marinette wyciągnęła mu pasującą do kompletu.

- Poradzisz sobie przy kasie?- Spytała z uniesioną brwią, a on znów spłonął z zażenowania. Wyrwał jej materiał z rąk.

- Tak, poradzę, nie jestem idiotą.- Mruknął i ruszył w stronę kasjerki. Obejrzał się za siebie, ale jedynie Alya pomachała mu na pożegnanie. Niebieskooka chyba zirytowała się jego chamskim zachowaniem. Po chwili obie odeszły, a on podszedł do kasy z uśmiechem modela numer trzy.


Marinette

- To było oburzające! Zadałam tylko pytanie! Nie musiał, aż tak reagować.- Zdenerwowana parła w stronę najbliższej kawiarni w wielkiej galerii. W końcu trafili na Kanarka i obie zamówiły po Latte.

- Mari, To miały być zakupy, a nie popijanie kawki i wolontariat.- Powiedziała Alya, a dziewczyna w odpowiedzi westchnęła.

- Poprosimy na wynos.- Dodała kasjerce i położyła pieniądze na ladzie.- Marudzisz gorzej niż Chloe.- Powiedziała oglądając swoje wypielęgnowane paznokcie.- Zaraz pójdziemy do New Mariner.

- No dobra.- Powiedziała i  odebrały swoje napoje. Obie ruszyły w stronę sklepów. Znów usłyszały krzyk Adriena, ale tym razem wołał je po imieniu. Mari spojrzała na niego, a po chwili złapała swoją przyjaciółkę za łokieć i wielce obrażona poszła do sklepu. Po około trzech godzinach chodzenia po sklepach skończyła z parą spodni i dwoma bluzkami. Może Luka nie będzie zły. Nie kupiła, aż tyle. Po powrocie rzuciła się na łóżko i spojrzała na wyświetlacz swojego telefonu. Dwa nieodebrane od Luki i trzy wiadomości. Stwierdziła, że najpierw oddzwoni. Nie minął nawet jeden sygnał, gdy usłyszała jego głos. Przewróciła oczyma, ale mimo wszystko lekko się uśmiechnęła.

- Hej skarbie, mówiłam ci, że idę dziś na zakupy z Alyą.- Powiedziała, podnosząc się do siadu i szukając pilota do telewizora.

- Wiem, wiem. Nie wiedziałem o której wracasz.- Odpowiedział, a ona mruknęła coś w odpowiedzi, odnajdując zgubę pod kanapą.- Tak. Chciałem wpaść, ale teraz jest późno. Może spotkamy się jutro?

- Kochanie, pewnie, ale to dopiero po zajęciach, ok?- Stwierdziła z zrezygnowaniem. Pożegnali się i spojrzała na esemesy. Oh... Noir.


Adrien

Chciał je przeprosić i wymienić się numerami telefonów, ale teraz był naprawdę zły jak Marinette go olała. Widział, że ludzie w galerii spoglądali na niego, gdy ich mijał, kojarząc pewnie z okładek z pism, więc chciał jak najszybciej uciec. Domyślał się, że ta cała Alya wie kim on jest, ale że Marinette go nie skojarzyła. Było mu to na rękę, póki się nie obraziła. KURWA!  Wrzasnął w myślach, gdy stał przy aucie i rzucił swoimi zakupami o beton. Czemu mi tak zależy na tym co ona myśli? Pewnie, więcej jej nie spotkam! Dodał w myślach, gdy ludzie omijali go dużym okręgiem jak wariata. Otworzył sobie auto, podniósł te cholerne poszewki i wrzucił na tylne siedzenia, a sam usiadł za kółkiem i ruszył do domu.

W domu czekała na niego Kagami, która zabrała od niego siatkę z zakupami i spojrzała do środka. Mruknęła coś pod nosem i ruszyła do łazienki, aby wrzucić materiał do pralki. Chłopak ruszył do kuchni, jednocześnie wyciągając telefon, aby napisać do swojej nowej nieznajomej koleżanki. Tylko co mógłby jej napisać. Myślał nad tym pięć minut, aż do pomieszczenia weszła jego dziewczyna i zajrzała mu do telefonu.

- Nie wiesz co napisać do lekarza?- Blondyn tak przestraszył się jej głosu, że przez przypadek wcisnął kilka przypadkowych literek i wyślij.- Wiesz, nie jestem, aż taka straszna.- Powiedziała i chłopak z zaskoczeniem mógłby uznać to za żart.- Ja już się kładę, nie siedź za długo.- Dodała i ruszyła do sypiali. Obserwował jak jego dziewczyna zamyka się w sypialni i już myślał, że dziś śpi w łóżku! W swoim łóżku! Może nawet pozwoli mu na coś więcej. Spojrzał na nieznajomy numer.

Ja: Wybacz, moja dziewczyna mnie przestraszyła, stad ta dziwna wiadomość.

Wysłał i po chwili zdecydował się na jeszcze jedna wiadomość.

Ja: W sumie nie rozumiem kobiet. Jednego dnia krzyczy na mnie, a drugiego chyba żartuje.

Ponownie posłał jej tą wiadomość i ruszył do sypialni, ale kiedy spróbował ją otworzyć, okazała się zamknięta na klucz. Niepewnie zapukał do środka.

- Kagami, słonko, otwórz, chce się położyć.- Powiedział niepewnie, ale odpowiedziała mu cisza. Spojrzał smętnie na kanapę. - Witaj stary przyjacielu.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top