Rozdział 35
Zoe
- Wyganiasz mnie?! - Krzyknęła. - Pomogłam ci, doprowadziłam cię do porządku i tak mi się odwdzięczasz?
- Od dwóch miesięcy jest ze mną dobrze. - Warknęła blondynka w odpowiedzi, podchodząc do dziewczyny. Złapała ją za marynarkę i przyciągnęła do siebie. - Opłacam w tym mieszkaniu wszystko, podczas gdy ty tylko kupujesz sobie nowe buty.
- O ty... - Zoe zmrużyła oczy. - Słowem się nie odezwałaś, że ci coś nie pasuje.
- To chyba jasne. Kto chciałby mieć pasożyta? - Zapytała retorycznie, na co jej siostra się roześmiała.
- Prawie każda modelka. - Odpyskowała, krzyżując ręce. - Zaczynasz mnie wkurwiać. Kiedy w ogóle chciałaś mi powiedzieć, ze mam się wynosić?
- Na dniach. - Stwierdziła. - Dałabym ci tyle czasu, ile potrzebujesz.
- Suka. - Warknęła Zoe i złapała swoją torebkę, odwracając się. W drzwiach pokazała siostrze jeszcze środkowy palec. Idąc przez Park, kopnęła jakaś puszkę, czując obezwładniającą ją wściekłość. W Nowym Jorku jej nie chcą. Tu jej nie chcą. Złapała jakiś kamień i rzuciła w pobliski staw, wściekła. Ruszyła w stronę mieszkania MArinette i zapukała z całej siły w drzwi.
- Hej, co się stało? - Zapytał Luka w drzwiach, gdy blondynka wparowała do mieszkania. - Mari już zasnęła, akurat...- Dziewczyna złapała go za materiał koszulki i przyciągnęła do siebie. Ani tu, ani tam nie miała nic do stracenia. Chłopak chwilę nie wiedział co się dzieje, gdy blondynka pocałowała go mocno, obejmując jedną ręką w szyi.
- Misiu, kto... - Marinette stanęła w drzwiach sypialni, zaskoczona widokiem i nie do końca rozbudzona. Luka natychmiastowo odepchnął od siebie dziewczynę, z wyrazem zniesmaczenia na twarzy i wytarł usta z reszty czerwonej szminki.
- Tyle razy ci mówiłem. - Powiedział z żalem, gdy ciemnowłosa nadal z niedowierzaniem spoglądała na chłopaka. Cofnął się parę kroków. - Chyba muszę przepłukać usta spirytusem.
- O ty dziwko. - Wysyczała ciemnowłosa, gdy doszło do niej, ze wcale nie był to sen. Złapała pierwszą rzecz z brzegu w rękę, w tym wypadku plastikową butelkę z resztką soku jabłkowego, i ruszyła w stronę dziewczyny. To były sekundy, w ciągu których Luka nawet nie zdążył zareagować. Zoe zobaczyła w oczach, najpewniej już byłej przyjaciółki, nieopisaną złość, gdy ta się zamachnęła swoją prowizoryczną bronią.
- Pewnie bym go zaliczyła! - Krzyknęła blondynka, unikając ciosu. Oczy Marinette rozszerzyły się jeszcze bardziej, a butelka wypadła z jej dłoni. - Pokazałabym mu cycki i poszedłby ze mną do lóżka. Ty tak zrobiłaś! - To był błąd Zoe. Nie przemyślane słowa szybko się na niej odbiły. Ciemnowłosa złapała ja za włosy i walnęła jej głową o swoje kolano.
- Luka. - Warknęła, po pierwszym uderzeniu. Po chwili ścisnęła pięść i przywaliła jej w żołądek. - Jest.- Ponownie złapała ją za włosy i rzuciła na szklany, podłużny stolik, na którym stała miseczka z kluczami, po czym walnęła jej głową w jego blat. - Moim. - Zoe upadła na podłogę, a Marinette chciała nadepnąć jej na rękę, kiedy w ostatniej chwili przerwał jej Luka.
- Czekaj, ja, wow. - Tylko tyle usłyszała Zoe, nim straciła przytomność.
Alix
Po porannym seksie opadła na poduszkę obok chłopaka z ciężkim oddechem. Nino obrócił się, aby móc na nią spojrzeć. Odgarnął kosmyk, lekko skręconych włosów z jej czoła.
- Nie rozumiem czemu ta szmata, poszła do laski. - Powiedziała dziewczyna, wtulając się w chłopaka. Nino ucałował ją w czoło.
- Czy poszłabyś ze mną na kawę? - Zapytał, rumieniąc się lekko.
- Teraz się umawiasz na randkę? - Odpowiedziała mu pytaniem. - Nie pomyliła ci się kolejność?
- Powiedzmy, że to nagły akt odwagi. - Uśmiechnął się, a dziewczyna westchnęła tylko.
- Czekałam na to od gimnazjum, a ty zapraszasz mnie, jak leżę nago. Spocona i zmęczona. - Dopiero po chwili dotarło do niej co powiedziała.
- Od gimnazjum? - Uniósł brwi. Po raz pierwszy widział jak Alix się rumieni. Odwróciła się tyłem i schowała twarz w dłoniach.
- A spierdalaj. - Prychnęła. Chłopak wtulił się w jej drobne ciało.
- No weź, chodź. - Mruknął, trąc nosem jej kark. - Chodźmy na randkę. Proszę. - Zaczął delikatnie całować jej szyję, aż się uśmiechnęła. Złączyła swoje palce z jego.
- No chyba nie mam innego wyboru. - Powiedziała. - Tylko już przestań mnie nagabywać.- Chłopak uśmiechnął się szeroko, a Alix ponownie wtuliła się w niego.
Adrien
- Hej! - Usłyszał nieznany mu męski głos, gdy nad stawem puszczał kolejne kaczki. Gdy się odwrócił, zobaczył rosłego mężczyznę. Od razu rozpoznał go ze zdjęć z mieszkania swojej kochanki.
- Kurwa. - Jęknął. - Dopiero co uniknąłem Luki. Skad taki pech. - Warknął do siebie i odrzucił w bok wszystkie kamyki. - Sorki, musiałeś mnie z kimś pomylić.
- Nie możliwe. - Powiedział, wyjmując z plecaka plik zdjęć. Zobaczył na nich siebie z Lilą w różnych intymnych pozycjach. - To ty pieprzysz moją żonę.
- No to zabawna historia, nie. - Odpowiedział, cofając się pół kroku. - Aleś ty jesteś duży.
- W chuj zabawna. - Warknął tamten. - Podaj mi chociaż jeden powód, abym ci nie przyjebał.
- Jestem modelem. - Skłamał gładko. Chłopak uniósł brwi.
- Byłym, znam cię. - Westchnął. Oparł ciężko na ławkę. Adrien niepewnie usiadł na ławce i poklepał chłopaka po plecach.
- No przykro mi...- Zaciął się, nie znając imienia męża Lili.
- Kim. Nie martw się, jestem przyzwyczajony. - Odpowiedział. - Chyba nie myślisz, że jesteś pierwszy. Przespała się z Jaggedem jak miała okazję.
- To czemu się nie rozwiedziesz? - Zapytał go, a ten potarł tylko nasadę nosa.
- Przeprasza mnie za każdym razem. Obiecuje, że to ostatni raz. Jest w cholerę przekonująca. Nie do końca wiem, co miałoby się stać, abym miał ja zostawić. - Odpowiedział mu.
- Wiesz czego potrzebujesz? - Zadał mu kolejne pytanie. - Wódki. Chodź, znam świetny klub. - Kim spojrzał na niego i wzdrygnął ramionami i wstał.
- A tobie, co się stało? Wyglądasz markotnie. - Powiedział, idąc za blondynem. Adrien westchnął ciężko.
- Moja dziewczyna, Kagami, kojarzysz. - Kim kiwnął głowa. - Zdradzała mnie z jakąś laską i obie chciały mnie wyzyskiwać. - Chłopak się roześmiał i objął byłego modela.
- Dobre. - Stwierdził rozbawiony. - To w sumie jedziemy na tym samym wózku. Towarzysza nam wredne dziwki. - Adrienowi ciężko było się nie zgodzić.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top