Rozdział 29
Kagami
Dziewczyna przeglądała sklep internetowy, raz po raz spoglądając na test ciążowy, który leżał na biurku. Cały czas miała wrażenie, że ten patrzy na nią oskarżycielsko. Pomimo iż cały ten plan to wymysł kochanki, a jej matka jak go usłyszała to tylko pogratulowała jej dziewczynie pomysłowości. Natomiast kobieta czuła co raz większe poczucie winy. Adrien chciał ich ratować, a Ona jak ostatnia dziwka tylko wykorzystała jego słodką naiwność. Miała tego powoli dość. Wyłączyła laptopa, ubrała płaskie buty i wyszła z mieszkania, nie chcąc by test wciąż na nią spoglądał. Po jakiego chuja Adrien go zatrzymał? Zapytała się w myślach. Chce pokazać je dziecku?! Kto normalny tak robi? I dziwi się, że nie chce z nim spać w jednym łóżku. W jej głowie kotłowało się wiele myśli.
- Nawet nie mogę pójść do klubu. - Warknęła, mijając niebieski neon jakieś imprezowni. Wytarła łzę z kącika oka, po czym weszła do pierwszego lepszego spożywczo-monopolowego. Za kasą niezbyt chętnie przywitała ją na oko dwudziestoletnia kasjerka. Kagami z miejsca podeszła do działu ze słodyczami i zaczęła im się przyglądać. W tej chwili nie myślała o swojej figurze, cerze ani późniejszym samopoczuciu. Chciała tylko i wyłącznie zajeść poczucie winy jakie czuła od kiedy zaczęła widywać się z Rose oraz żal do matki, która pochwalała jej kochankę.
Kobieta marzyła tylko i wyłącznie o zajedzeniu tej całej chorej sytuacji w jakiej się znalazła. Wzięła do rąk trzy tabliczki czekolady "Kamil"* o truskawkowym nadzieniu oraz 4 cztery batoniki "Uran". Po chwili namysłu dobrała do tego miętowe cukierki w czekoladzie kojarzące się jej z dzieciństwem u babci. Zabrała to do kasy i, unikając rozbawionego spojrzenia kasjerki, zapłaciła. Ruszyła ku mieszkaniu, ciesząc się, ze dziś ma mieszkanie tylko dla siebie. Zamknęła za sobą drzwi, wyrzuciła wszystkie słodycze na stolik, zrobiła sobie kakao i otworzyła pierwsze opakowanie. Wpakowała cztery kostki na raz do ust, czując jak obrzydzenie do siebie powoli dociera do każdego zakamarka jej ciała. Popiła kakałem i wzięła kolejne cztery kawałki do ust, czując napływające łzy, świadoma, że od dawna nie panuje nad własnym życiem, a co gorsza sama je sobie zniszczyła.
Adrien
- Trzy! - Krzyknęli jednocześnie, po czym opróżnili kieliszki. Skrzywili się i popili Gnome**. Nino klepnął Adriena w ramię.
- Dzięki, dobrze, ze jednak wyrwałem się z domu. - Powiedział. - Chciał na chwilę. Nie dawałem już rady.
- Luz ziom. - Mruknął Adrien, spoglądając na parkiet klubu, do którego udało im się wejść. - Alix tez całkiem dobrze się tobą zaopiekowała. - Dodał, uśmiechając się z ulgą.
-Tak. - Odpowiedział. - Dobrze mieć takiego zioma. - Stwierdził. - Gdyby nie ona, nie wiem co bym zrobił. Nie żartuję, serio mnie uratowała.
- Wybacz, że ja dopiero teraz w sumie się z tobą spotykam. - Adrien poczuł nagłe wyrzuty sumienia. - Jeszcze raz to samo. -Powiedział do barmana. - Upewniłem się tylko, że masz odpowiednią opiekę, ale sam miałem sporo na głowie. Kagami jest w ciąży. - Nino wypluł cały napój gazowany, który akurat pił na blat, na co barman spojrzał na niego z urazą.
- Przepraszam. - Mruknął zawstydzony. - Co?- zwrócił się do przyjaciela. - Jak to w ciąży? Nie kochaliście się od dobrych paru miesięcy...
- No w sumie nie do końca. - Mruknął. - Przyszła do mnie jak byłem w hotelu.
- I nie użyłeś gumki? - Zapytał. - Wiesz co, już abstrahując od braku prezerwatywy, czy ty w ogóle pamiętasz kim jest kobieta i co z nią przeżywałeś czy masz mózg złotej rybki?
- No wiesz, tak dawno tego nie robiłem. - Mruknął. - Z chęcią wykorzystałem okazję. - Podrapał się po potylicy.
- No kurwa, złotej rybki, jak chuj. - Westchnął, opierając łokcie o wytarty już przez barmana blat, a czoło o dłonie. - Czy ty w ogóle myślisz co robisz ostatnimi dniami.
- O co ci chodzi?- Zapytał Adrien.
- Wmawiasz rodzicom, że chodzisz z Marynarą, całujesz ją wbrew woli, wyznajesz jej miłość, doskonale wiedząc, że ma faceta i ona go kocha. W między czasie pieprzysz się z Kagami. - Wyliczał na palach Nino. - Gdybym nie był tak załamany zerwaniem, to może bym się nawet roześmiał.
- Szczerze chyba jednak nie do końca panuje nad swoim życiem. - Powiedział, łapiąc za kieliszek. Nino zrobił to samo i oboje wypili zawartość i popili colą. - Ale szczerze? Mam przynajmniej najlepszego przyjaciela na świecie. Zawsze mnie postawisz do pionu albo pocieszysz.
- Ohhh... Ziom. - Szepnął wzruszony. - Bo zostanę gejem. Teraz, bez Alyi. Mam wrażenie, że moje życie jest bez sensu. Jej stanik nadal wisi na suszarce w salonie. I suszy się z moich łez.
- Boże Nino.- Mruknął Adrien, wskazując barmanowi, aby ten dał po raz kolejny to samo. - Jestem tu dla ciebie, jak i ty byłeś dla mnie.
- Ostatni shot i lecimy na parkiet. - Powiedział. Może nawet jutro wyrzucę ten stanik.
- Alix to zrobiła. - Powiedział Adrien. - Wiesz, i tak chciałem zabrać cię a takie rozluźnienie. To żebyś pijany i przy okazji bardziej wrażliwy nie wrócił do domu pełnego jej rzeczy to Alix się tego pozbywa. - Spojrzał na przyjaciela, odstawiając szklankę z colą, ale na jego za szkole oczy zbaraniał.- Nino?
- OCH! ZIOM! - Zaszlochał Nino, przytulając blondyna i zwracając uwagę kilku dziewczyn w przykrótkich spódniczkach w okolicy.
Alya
Dziewczyna zalała sobie zieloną herbatę z cytryną, kiedy usłyszała dzwonek do drzwi. Podeszła do nich i spojrzała przez judasza, ale zobaczyła tylko różową czuprynę znad wielkiego, brązowego pudła, na którym czarnym markerem było napisane " Rzeczy zimnej suki, która w dniu zaręczyn, powiedziała chłopakowi, że go zdradza." Trochę niżej Dała radę rozczytać jeszcze koślawe "SZMATA" innym już pismem. Przełknęła ślinę.
- Nikogo nie ma w domu. - Powiedziała w panice, nim zdążyła pomyśleć. Postać po drugiej stronie drzwi położyła pudło na podłogę i dopiero wtedy Alya zobaczyła niską dziewczynę o jaskraworóżowych włosach, sięgających jej do żuchwy i dużych niebieskich oczach.
- Taaak? - Zapytała z ironicznym uśmiechem. - Z chęcią zostawię to u twojej sąsiadki. Chociaż nie wiem, czy chciałabyś, aby wścibscy ludzie widzieli twoje rzeczy.
- Nie jestem wścibska! - Usłyszały głos zza drzwi obok mieszkania Alyi. Mulatka zbladła, ze świadomością, że przegrała tę bitwę, i patrząc jak rozegrała ja ta osoba, nie ma szansy wygrać wojny.
- Cześć. - Przywitała się mulatka, otwierając jej drzwi. Nie minęła sekunda jak ta doskoczyła do niej, i, mimo że była dwa razy niższa, uderzyła z pięści w żuchwę. Alya krzyknęła z bólu, cofając trzy kroki, po czym upadła na brązowy dywan. - Kurwa, mi też miło cię poznać.
- Jakby to było możliwe. - Warknęła różowowłosa, patrząc na nią z mocno zaciśniętą szczęką. - A mogłybyśmy się zaprzyjaźnić. - Kopnęła pudło na korytarz mieszkania.
- Rozumiem, że znajoma Nino.- Spróbowała jeszcze zagadać Alya, jakby miała nadzieje na zakolegowanie się. Aliź wzięła głęboki wdech.
- Przyszłam ci to zanieść. Nie chciałam, aby Nino musiał patrzeć na... To. - Otaksowała dziewczynę takim wzrokiem, aż Alya poczuła się jak najgorsza szmata. - Z reszta ręka świerzbiła mnie, od kiedy pierwszy raz zobaczyłam go po waszym zerwaniu. I z chęcią bym poprawiła. Mam wrażenie, że ty nie wiesz co zrobiłaś. Że nie czujesz żadnego poczucia winy, aż chociażby drgnienia sumienia.
- Za... Zakochałam się! - Próbowała bronić się mulatka, ale Alix tylko wybuchła na to śmiechem.
- Jak ostatnia szmata zdradzałaś go. Sypiałaś jednocześnie z nim i jakąś laską. A gdy ten postanowił oddać ci serce, zdeptałaś je jak robaka. - Ponownie spojrzała na nią jak na nic niewartego śmiecia. - Zachowałaś się jak dziwka... Zachowałaś się gorzej niż dziwka. Z dziwką od razu wiadomo na czym się stoi. Płacisz, dostajesz co chcesz, odchodzisz. A z tobą? Dał ci całego siebie. I co dostał? Właśnie. Zastanów się nad tym. - Skończył, a jak nie dostała odpowiedzi od zaskoczonej Alyi, wyszła przez otwarte drzwi.
Mulatka została sama, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Odgarnęła włosy z twarzy, zamknęła drzwi wejściowe na klucz i spojrzała na lustro, które powiesiła na korytarzu. Wiedziała jakiego słowa szukała Alix. Wzięła głęboki wdech.
- Potwór.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top