Rozdział 25
Adrien
Spojrzał w skośne, brązowe oczy swojej towarzyszki. Po chwili również na osobę siedzącą obok niej, sławnego projektanta, Gabriela Agreste. Westchnął ciężko, patrząc na butelkę trunku w swojej ręce.
- Cześć tato. - Powiedział zmęczony, bawiąc się płynem w ciemnym szkle, a następnie, ku jawnemu obrzydzeniu ojca, napił się prosto butelki.
- Adrien, nie rób wstydu. - Warknął mężczyzna, wyrywając mu z dłoni alkohol i lejąc do szklanki. - Musimy porozmawiać. - Dodał, a po namyśle nalał też sobie. Nietrzeźwy umysł blondyna przyswajał co drugie słowo, a z mówieniem nie było lepiej.
- Kochanie. - Szepnęła Kagami, biorąc dłoń blondyna w swoje palce, a kciukami zaczęła gładzić jego wierzch.
- Nie je-je -stem jeszcze, asz tak pijany. - Wymamrotał, patrząc na kobietę wrogo, odtrącając ją. Złapał szklankę, a następnie jednym ruchem wypił zawartość. - Zostafcie mnjeee.
- Adrien, proszę. - Szepnęła błagalnie kobieta, po czym wyciągnęła z torebki biały prostokątny przedmiot. - Wróć ze mną do domu, a jak odeśpisz...- Chłopak wyłączył się i wpatrywał wielkimi oczyma w dwie czerwone kreski. Poczuł jak cały alkohol podchodzi mu do gardła wraz ze zjedzonym dwie godziny temu batonem.
- Skąd to masz?- Zapytał drżącym głosem zaskakująco bez zająknięcia, biorąc test ciążowy w ręce.
- Z apteki. - Odpowiedziała japonka, marszcząc brwi. - A skąd? Gwiazdki jeszcze nie było. - Dodała poirytowana. Chłopak mruknął pod nosem parę niecenzurowanych słów, po czym spojrzał na ojca, który od początku rozmowy spoglądał na niego z lekkim obrzydzeniem.
- I czego dokładnie ode mnie oczekujesz?- Zapytał. - Mam wziąć odpowiedzialność? Rzucić te studia i zostać tatusiem? A może, biorąc pod uwagę fakt, że nie kocham matki swojego dziecka, płacić alimenty i widywać się z dzieckiem na tyle ile pozwoli mi sąd! - Krzyknął, zwracając na siebie uwagę większości gości.
- Na razie wracajmy do domu.- Mruknął apodyktycznie ojciec, biorąc syna pod ramię.- Jak wytrzeźwiejesz... Zobaczymy.- Adrien spojrzał przelotnie na Kagami, pakującą do torebki test ciążowy i wycierającą ukradkiem łzy. Zacisnął zęby świadom, że przesadził. Że mógł poczekać, aż będą z ojcem sam na sam. Wstał pod wpływem pociągnięcia Gabriela i prawie natychmiast poczuł się jak na karuzeli, gdy za dzieciaka matka zabierała go na plac zabaw. Zawsze za mocno się wtedy rozkręcał i za każdym razem wymiotował. I tym razem nie było wyjątku.
Marinette
Leżała wtulona w Lukę, bawiąc się jego palcami zdrowej ręki. Chłopak oddychał miarowo, czule uśmiechając się do swojej dziewczyny, raz po raz całując ją to w szyję, to w policzek. Ta zabawa trwałaby w nieskończoność, gdyby nie Tikki, która poirytowana sielankową atmosferą, wskoczyła na łóżko pary oraz wtargnęła pod pościel, oddzielając Lukę od Marinette.
- A to wredny kocur. - Mruknął Luka, powodując u ciemnowłosej lekkie rozbawienie, a kotka jakoby go rozumiejąc, przeciągnęła się i łapką uderzyła go w podbródek. Wtedy Marinette wybuchła śmiechem, a chłopak zmroził kota spojrzeniem. Dziewczynie przez krótki moment wydawało się, że Tikki odpowiada chłopakowi lekko rozbawionym, ironicznym wzrokiem, ale po chwili znów rozłożyła się, wtulając w obojczyk swojej Pani.
- A jaka mściwa.- Zażartowała ciemnowłosa, głaszcząc rudą kotkę po łebku, nie słysząc cichych mamrotów Luki.
- A powiedź kochanie.- Odezwał się chłopak, wstając.- Co cię tak nagle...- Tutaj spauzował, spoglądając leniwym uśmiechem na ciemnowłosą.- Zainspirowało?
- Nabrałam ochoty na seks.- Mruknęła, podczas, gdy jej kotka zaczęła się wiercić, po czym jednak wstała i wyszła z pomieszczenia.- Niezdecydowane stworzenie. Czasami jakby nie kot, a jakiś człowiek czy kosmita.
- Oj, koty są bardzo inteligentne.- Stwierdził chłopak.- Coś się stało jak wracałaś z zakupów?
- Ehhh...- Westchnęła. – W sumie tak. No bo... - Dziewczyna zmarszczyła brwi.- WARZYWA!- Wrzasnęła nagle, po czym zerwała się spod kołdry i w samych majtkach oraz koszulce pobiegła na korytarz. Luka ruszył w stronę kuchni, gdzie się spotkali i wspólnie zaczęli rozpakowywać zakupy, aż doszli do tych nieszczęsnych warzyw.
- No nie będziemy ich ponownie zamrażać.- Stwierdził.- Mamy gdzieś makaron? Zrobię nam kolację.
- A tak.- Odpowiedziała, po czym wyjęła go z dolnej szafki.- Cholera, mleko musiało zostać na dworze w trakcie tej całej... Ehhh...
- Jakiej całej?- Zapytał, soląc wodę, gdy ciemnowłosa wkładała torbę wielokrotnego użytku do pudełka po butach. Mari uśmiechnęła się i opowiedziała mu całą historię.
- I wtedy kazałam mu trzymać się z dala.- Powiedziała, trąc ser na drobnych oczkach, kiedy Luka podsmażał już warzywa. Ciemnowłosy ruszył w jej stronę, cmoknął ją przelotnie w kark i wyjął z lodówki piwo, które otworzył nożem.- Nie jesteś nic... Ani nawet nie zrobiłeś się spięty.- Powiedziała, patrząc na chłopaka i podrzucając Tikki kawałek goudy.
- Powiem ci tak, kochanie.- Stwierdził.- Teraz, gdy sama kazałaś mu się trzymać z daleka, to nie mam po co go ponownie straszyć.
- Ponownie?- Przerwała mu, ale chłopak uśmiechnął się jedynie rozbrajająco, na co ciemnowłosa westchnęła.
- A po seksie jaki mi dziś zafundowałaś.- Pokręcił parę razy warzywami na patelni.- To ile razy usłyszałem swoje imię wraz z wyznaniami miłości i słodkimi ję...
- Ok, rozumiem.- Ponownie zakończyła nagle jego wypowiedź, cała czerwona.
- Zirytowało mnie, że naruszył twoją przestrzeń osobistą, to pokazałem, gdzie jest jego miejsce.- Stwierdził.- Nie robiąc mu krzywdy, w końcu ci obiecałem, prawda makaroniku?- Uśmiechnęła się na jego słowa świadoma, że chłopak chciał dobrze i pogłaskała go po policzku.
- Oczywiście.- Odpowiedziała, zaczynając powoli rozumieć jego pobudki.- Szkoda tylko mleka. Chciałam upiec jutro ciasto. Może wymyśle coś, gdzie nie będzie potrzebne.
- Albo rano się po nie wybiorę.- Mruknął, obdarowując ją pocałunkiem.- Odcedzisz?
Nino
Siedział na wieży Eiffla, patrząc w brązowe oczy miłości swego życia i czując w kieszeniach spodni ciężar małego, czerwonego pudełeczka. Alya zaśmiała się z żartu, który wyszedł z jego ust pod wpływem narastającego stresu.
- Tak przy okazji.- Powiedziała, wyciągając widelczyk z ust.- Jak ci się udało to załatwić? Cała wieża, tylko dla nas?
- Powiedzmy, że mam specjalne znajomości.- Stwierdził. Chyba wykupie Adrienowi całą piekarnię croissantów. Pomyślał, po czym usłyszał jak z przyniesionej przez niego składanki zaczyna lecieć ten kawałek. Przełknął ślinę, widząc łagodny uśmiech na ustach ciemnowłosej.
- Och, połączyłeś piosenkę, przy której się poznaliśmy i przy której zostaliśmy parą.- Powiedziała, a jego serce zabiło szybciej na myśl, że kobieta nadal to pamięta. Wyciągnął pudełeczko i postawił je na stoliku, po czym uchylił wieczko, ukazując złoty pierścionek z diamentem.
- Alyo, kocham cię i jestem pewien, że chce spędzić z tobą resztę życia.- Zebrał w sobie całą odwagę jaką miał, spoglądając w jej niedowierzające oczy. Kobieta uchyliła usta w szoku, spoglądając to raz na niego, raz na biżuterię.- Więc, jest pytanie, na które potrzebuję znać odpowiedź. Czy spędzisz ze mn...
- Zdradzam cię.- Przerwała mu, zrywając się nagle, nadal wpatrując z niedowierzaniem w pierścionek. - Od paru miesięcy. Z Kobietą.- Dodała, po czym zabrała swoją torebkę i uciekła schodami w dół nim chłopak zdążył przetrawić informację.
---------------
Pijcie dużo wody i myjcie ręce przynajmniej pół minuty. Nie tańczcie w bieliźnie na balkonie oraz ubierajcie się ciepło. To nadal zdradliwa pogoda.
Dużo zdrowia i ciepła, rodzinnej miłości oraz cierpliwości w te specyficzne dla każdego święta. Życzę wam ja MOJE WY DZIUBASKI WY.
--------------
Zdrowych i radosnych Świat Wielkanocnych Życzy Nurasek J
Beta- Nurasek
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top