Rozdział 23


 Marinette 

 Obudziła się rano przez promienie słońca wpadające jej prosto w oczy. Jęknęła, zasłaniając część twarzy dłonią, odwracając się przodem do umięśnionego torsu. Wzięła głęboki wdech, czując nagły gorąc, gdy dotarło do niej, że jej chłopak śpi obok niej. Już na zawsze będą tak zasypiać i budzić się. Położyła swoją dłoń na jego biodrze z łagodnym uśmiechem i przyłożyła ucho do mostka, dzięki czemu słyszała rytmiczne bicie jego serca. 

- Kocham cię. - Szepnęła najciszej jak mogła. - Ja... Nie potrafię wyobrazić sobie bez ciebie życia.- Dokończyła, całując go łagodnie w mostek. Po chwili odsunęła się i ruszyła do kuchni, aby zrobić drobne śniadanie., ale nim wyszła, ostatni raz spojrzała na leżącego chłopaka. Luka spoglądał na nią z czułym uśmiechem. -  Ty...- Jęknęła. 

- Ja te...- Zaczął, ale dziewczyna w panice złapała za poduszkę i przycisnęła ciemnowłosemu do twarzy i nim zdarzył zorientować co się stało, uciekła z pomieszczenia.

- Idiota.- Warknęła, ruszając w stronę kuchni, gdzie zabrała się za robienie jajecznicy. Po chwili, poczuła znane jej dłonie na talii. 

- Ale twój.- Usłyszała, czując ciepły oddech na szyi. Chłopak wtulił się w jej ciało, znacznie ograniczając jej ruchy. - Ja też nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.

- Luka.- Westchnęła, czując jak czerwień oblewa jej policzki.- Luka! - Nagle wpadła na pomysł i lekko poluźniła jego uścisk, zabierając się za rozbijanie jajek. - Powiedz, gdzie wczoraj byłeś.

- U Nino.- Odpowiedział, wtulając nos w potargane włosy dziewczyny. - Poznałem tego całego Adriena.- Dodał lekko naburmuszonym tonem, co rozbawiło i jednocześnie zaniepokoiło Marinette.

- Czy ty...- Zaczęła niepewnie, ale chłopak zaprzeczył wydając dźwięk w kosmyki dziewczyny. - Ale jednak różowe kwiaty zniknęły.

- Powiedzmy, że wyjaśniłem z nim pewną kwestię. - Odpowiedział, unosząc lekko głowę, aby dało się go zrozumieć, a dziewczyna prychnęła, mieszając jajka na patelni.

- Lepiej wyjmij talerze, a nie rozwiązujesz problemy, których nie ma.- Chłopak uśmiechnął się, cmoknął dziewczynę w czubek głowy i ruszył do szafki.

Adrien

Nie wierzył w to co mu się śniło. Po przebudzeniu, z niedowierzaniem spoglądał na swoje dłonie, w których, na jawie trzymał drobną postać Marinette. Spoglądała na niego z czułym uśmiechem, wplatając delikatne palce w kosmyki jego włosów i bawiąc się nimi. Szeptała mu co jakiś czas słodko jego imię, pomiędzy pocałunkami, którymi obdarowywał jej miękkie usta. Kolejny raz, ucałował jej usta, czując nieokiełznaną radość, że dziewczyna go nie odpycha, nie gryzie, nie depcze go po nogach. I kiedy odsunął się po raz kolejny od jej słodkich warg o smaku czekoladowych babeczek, zobaczył, że w dłoniach trzyma nie Marinette, a Lukę. Wściekłego Lukę. 

- Nie!- Zdążył krzyknąć, widząc jak mężczyzna zamachuje się pięścią, by przywalić chłopakowi. Gdy tylko Adrien miał poczuć na swoim policzku ból, obudził się. W swoim łóżku. W swojej pościeli. Najpierw miał ochotę się popłakać, a potem zbaraniał. Pobiegł do łazienki oraz ochlapał twarz zimną wodą. Przyjrzał się swojemu mokremu odbiciu, dotykając policzków i oczu czy aby na pewno nie ma siniaka. Po chwili jego dłonie zeszły na usta, wspominając pocałunki ze snu.- Ze wszystkich kobiet na świecie. - Jęknął, opierając się całym swoim ciężarem o umywalkę. - Akurat ONA!- Krzyknął dodatkowo uderzając w porcelanę pięścią. - Z tym jej cholernym chłopakiem, Luką komandosem!- Dodał, ponawiając ruch dłonią. Niestety mebel nie przyjął tego dobrze.

Przy ścianie, w miejscu, gdzie ta łączyła umywalkę z kafelkami coś dziwnie zatrzeszczało, po czym zlew, wraz z kranem do niego przytwierdzonym, odpadły i roztrzaskały się o podłogę, a z rury zaczęła cieknąć woda. Chłopak spojrzał zaskoczony na bałagan jaki stworzył. 

- Kurwa, co to za cholerstwo!- Warknął, wybiegając z łazienki. Złapał za komórkę i zadzwonił pod znaleziony w internecie, pierwszy lepszy numer pogotowia hydraulicznego. A tak przynajmniej się nazywali.

Nathaniel

Siedział przy łóżku szpitalnym, spoglądając tępo w męską dłoń wystającą spod kołdry. Po chwili ruszył spojrzeniem na twarz chorego, ale znane mu rysy, sprawiły mu zbyt dużo bólu. Czarne włosy łagodnie rozsypane na poduszce, stanowczo już przydługie i zdaniem Natha by chłopaka irytowały, gdyby ten nie spał.

- Pewnie zastanawiasz się czemu wpadłem. - Zapytał śpiącego, poprawiając się nieznacznie na niewygodnym, szpitalnym krześle. - Długo czekałem, aż się wybudzisz. Tak długo...- Szepnął, pochylając się nad swoimi kolanami. Wziął głęboki wdech. - Ja... Sprawa idzie do przodu! Ten chuj... Jesteśmy na półmetku. - Spojrzał na zamknięte oczy mężczyzny i uśmiechnął się smutno. - Wiem co byś teraz powiedział, że przecież to już mówiłem, uciekam od czegoś. - Nath wziął głęboki wdech. 

- Zjebałem. W chuj zjebałem. Ja... Czekam na ciebie, ale... jest mi ciężko. -Chłopak złapał mocno dłoń chłopaka i nią potrząsnął. - Przepraszam cię. Serio. Ale... Chyba się zakochałem. Przepraszam.- Dodał, przygarniając palce lezącego mężczyzny do ust, czując jak po policzkach płyną łzy. - Ale teraz... to tez zjebałem. Ona... Tak, to ona! Nie spodziewałbyś się. Chloe. Ona, całuje prawie jak ty, delikatnie i czule, ale z taką... radością. I ja zjebałem...- Chłopak ciężko westchnął spoglądając na długie palce, które trzymał w dłoni. Przytulił je do policzka, a następnie odłożył na pościel. Delikatnie pogłaskał po czarnych włosach. - Przepraszam. - Szepnął, nie wiedząc czy do siebie, czy do niego, po czym odwrócił się i wyszedł.

Marinette 

Szła w stronę supermarketu, w którym sprzedają jej ulubione wędzone tofu. Jako, że nagle nabrała na nie ochoty, skończyła w sobotę niedaleko uniwersytetu. Właśnie pakowała do siatki trzeci karton soku, płacąc za zakupy kartą, gdy zobaczyła jak przed sklepem macha do niej znany jej blondyn. Adrien. Złapała za trzy siatki, pełne zakupów, gdyż jak zwykle, krótki spacer po tofu skończył się zapasami na kilka dni. U progu "Chrząszcza" Adrien, zabrał jej z dłoni wszystkie siatki.

 - Nie będziesz tego dźwigała. - Stwierdził, spoglądając na jej niską postać. - Jeszcze się połamiesz.

- Hahaha.- Dziewczyna zaśmiała się ironicznie. - Ponoś je, chociaż raz zachowaj się jak facet.

- To mnie ugodziło. - Szepnął, łapiąc się w okolicy mostka, jednocześnie zrzucając zakupy na nadgarstek. - Moje biedne serce. - Tym razem dziewczyna zaśmiała się, zasłaniając usta dłonią, na co chłopak uśmiechnął się czule. - Gdzie mieszkasz?

 - Tam, kawałek. Tą ulicą prosto i skręcić. - Powiedziała dość nieskładnie, po czym zaśmiała się głupio. - Chyba ostatnio za dużo piję.

- Do odprowadzę cię do skrzyżowania. Powinienem pilnować Nino, który pilnuje mi hydraulika.- Stwierdził po krótkim zastanowieniu.

- To i tak spora pomoc.- Mari zamyśliła się na chwilę.- Czy chce wiedzieć czemu masz hydraulika w domu?

- Nie.- Odpowiedział mechanicznie. Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona, ale resztę drogi przeszli w ciszy. Na skrzyżowaniu, wzięła swoje zakupy z jego dłoni.

- Dziękuję. - Stwierdziła. - Do zobaczenia na uczelni. - Dodała i nie czekając na odpowiedź ruszyła ku mieszkaniu.

- Czekaj!- Krzyknął chłopak, łapiąc jej nadgarstek. - Ja jest coś co muszę ci powiedzieć. - Dodał, a to zmartwiło dziewczynę. 

- Oh, ja... Pewnie. - Szepnęła, odstawiając ciężkie zakupy. - Tylko mrożonki z warzywami mi się rozmrażają. 

- Rozumiem, będę się streszczał.- Odpowiedział, drapiąc się po potylicy. - Zakochałem się w tobie. 



Dziękujmy za ten rozdział wspaniałemu zespołowi jakim jest Jonas Brothers. Miałam do was słabość za dzieciaka od kiedy tylko zjawiliście się w Polsce jak i teraz, gdy do nas wróciliście. SZCZEGÓLNIE NICK DO CIEBIE, ZAUWAŻ MNIE! BŁAGAM! SENPAI, NOTICE ME!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top