Rozdział 12

  Alya chciała się wtrącić, ale Marinette zaprzeczyła ruchem głowy. 

" Tylko spróbuj się odezwać, a sprawię, że będziesz cierpieć katusze gorsze niż na kacu."

Wypowiedziała powoli i bezgłośnie, aby mulatka mogła wyczytać słowa z ruchu jej warg. Szatynka natychmiast zacisnęła usta i odwróciła głowę w stronę porysowanej ściany. 

- To my się znamy?- Zapytała Chloe, zakładając nogę na nogę. - Jaki wstyd.- Szepnęła. 

- Serio nie pamiętasz żadnego Nathaniela z podstawówki?- Zapytał, a w jego głosie było słychać rozbawienie całą sytuacją.

- No był jeden w mojej lasie, ale był taką mize...- Marinette walnęła dziewczynę w głowę.

" Pojebało cię!? "

Pomimo że ciemnowłosa nie użyła głosu, a jedynie ruchu warg, Chloe skuliła się pod karcącym spojrzeniem przyjaciółki.

- Tak... Znaczy się... Wyglądał inaczej...- Mruknęła. Chłopak po drugiej stronie telefonu się roześmiał.

- Ludzie się zmieniają Chloe. Po tobie również to widać.- Stwierdził. Blondynka zarumieniła się słysząc ciepły ton w jego wypowiedzi.- Może spotkamy się na kawę, aby pogadać o tych zmianach?

- TA...- Odkaszlnęła, aby uspokoić swój entuzjazm.- Czemu nie... Napiszę później jak znajdę wolną chwilę.

- Jasne, wtedy się jakoś zgadamy.- Usłyszała w odpowiedzi.- Znam kilka naprawdę przytulnych miejsc w Paryżu. Do usłyszenia.

- Do usłyszenia.- Odpowiedziała i się rozłączyła. Spojrzała na ostatnie połączenia i jego numer oraz odkryła, że rozmawiała z nim niecałe cztery minuty.

- No i?- Zapytała Alya, która w porównaniu do Marinette stała z daleka od słuchawki i nie słyszała całej rozmowy.

- Zaprosił ją na kawę.- Odpowiedziała jej Marinette, puszczając blondynkę, która oparła się o oparcie kanapy. Szatynka zerwała się i zaczęła piszczeć ze szczęścia, po czym złapała Chloe za ramię i nią trząść.

- Teraz musimy odczekać dokładnie dwa dni zanim mu napiszesz, że jesteś już wolna.- Powiedziała Alya. Blondynka zmarszczyła brwi.

- A to czemu?- Spytała, a Mari zacmokała w odpowiedzi.

- Abyś nie wyszła na desperatkę.- Stwierdziła ciemnowłosa, po czym wypiła łyk wina. Spojrzała na swój w połowie pełny kieliszek i uśmiechnęła się szatańsko.

- Nie podoba mi się, gdy ona ma ten grymas.- Mruknęła Chloe, łapiąc za alkohol.

- Wiem jak wydobyć od Luki, gdzie pracuje.- Stwierdziła Marinette, dopijając końcówkę napoju w swoim szkle. - Ale do tego trzeba wylać to wino.- Złapała za butelkę, leżącą na stole. Obie dziewczyny wrzasnęły i złapały Marinette za kostki, przez co ta upadła. Wydała z siebie krótki wrzask i unosząc wino ku górze, upadła na twarz.

- NIC NIE BĘDZIESZ WYLEWAĆ! - Wrzasnęła Alya, a sąsiadka z góry zaczęła walić w swoją podłogę, najprawdopodobniej chcąc dać znać, że są za głośno.- OJ ZAMKNIJ SIĘ! NIE MA NAWET PIĘTNASTEJ!

- Mój nos.- Jęknęła Mari, podnosząc się na łokciach i łapiąc za bolące miejsce.- Oszalałyście?

- My?- Pisnęła Chloe. -To ty chcesz wylewać butelkę dobrego wina!

- Dla wyższego dobra.- Mruknęła, wstając, odkładając alkohol na stół. - Przecież same jesteście ciekawe, gdzie Luka pracuje.

- No niby.- Odpowiedziała Alya.- Ale co to za plan.

Adrien

 Właśnie pakował ostatnie ubrani przed wyprowadzką do nowej kawalerki, którą postanowił wynająć, gdy zadzwonił jego telefon. Spojrzał na wyświetlacz i westchnął cicho, bo oto dzwoniła Kylie Agreste, jego matka we własnej osobie. Mimo wszystko uśmiechnął się lekko, gdy odbierając telefon usłyszał jej zabiegany ton.

- Adrienie Agreste! Czy ty naprawdę rzuciłeś Kagami Tsurugi?- Zapytała oburzona, a chłopak zmarszczył brwi.

- Tak mamo, już trzy dni temu. - Powiedział niepewnie, wiedząc jak ważny był kontrakt z rodziną japonki dla jego rodziny. Usłyszał ciche westchnienie ulgi po drugiej stronie.

- Dlaczego nic mi nie powiedziałeś wczoraj?- Zapytała, a blondyn uśmiechnął się pod nosem. Bo nie dałaś mi dojść do słowa? Zapytał się w myślach.

- Tak jakoś wyszło... - Odpowiedział, włączając głośnik w swoim telefonie.

- Tak czy siak. Nie możesz spać w jakimś obskurnym hotelu.- Chłopak rozejrzał się po swoim królewskim apartamencie w pięciogwiazdkowym hotelu.

- Ale wiesz, ja...- Kylie uciszyła go dziwnym sykiem.

- Kupiłam ci już mieszkanko obok uniwersytetu. - Powiedziała. - Musimy się znów spotkać na jakiś obiad.- Roześmiała się cicho.- Może weź ze sobą tego swojego przyjaciela? Jako on miał... Nico.. Nil.. Nick...

- Nino, mamo. Nazywał się Nino.- Powiedział chłopak.

- Tak, koniecznie weź ze sobą Nila! - Usłyszała przeciągle westchnienie swojego syna. - Nica?

- Nina. Proszę, nie zapomnij jak ma na imię jak przyjdzie na ten obiad.- Mruknął Adrien, pocierając przerwę między brwiami.

- Nie zapomnę jak nazywa się najlepszy przyjaciel mojego syna.- Usłyszał w odpowiedzi.- Marie, zapisz. Nino to przyjaciel Adriena. Dobrze. Kochanie. Słoneczko. Masz czas dziś? - Chłopak pomyślał, że nie jest to zły pomysł, wypada porozmawiać na jeden ważny temat. Kylie stanowczo załatwia zbyt wiele rzeczy za niego.

- Jeszcze zadzwonię do Nino i napiszę, czy nam pasuje. - Odpowiedział.

- Jaki Nino? Adrien, czy ty jesteś gejem?- Blondyn uderzył się z płaskiej dłoni w czoło. Wiedział, że jego matka ma słabą pamięć, ale bez przesady. Gdzieś w tle usłyszał ciepły głos asystentki Kylie.

- Pani, Nino to przyjaciel Adriena. Zaprosiła go Pani na obiad wspólnie z synem.- Powiedziała Marie, a matka chłopaka tylko zamruczała coś pod nosem.

- Dobrze, tylko nie zapomnij.- Upomniała go. Blondyn uniósł jedną brew.

- Pewnie, mamo. Do usłyszenia.- Westchnął zrezygnowany.

- Do usłyszenia, Kocham cię.- Odpowiedziała na pożegnanie, a blondynowi zrobiło się ciepło na sercu.

- Wiem, ja ciebie też.- Szepnął i się rozłączył, a następnie napisał do swojego kumpla krótkiego SMSa.

Ja: Masz dziś czas? Moja mama zaprasza nas na obiad do Parfois les raviolis volent.

Prawie od razu dostał odpowiedź.

DjNino: Jasne, Alya odsypia chlanie. Chloe i Mari nieźle ją wykończyły. Jeszcze dziś kończyły trzecią butelkę.

Chłopak uśmiechnął się do siebie, próbując sobie przypomnieć, kiedy ostatnio mógł wyjść z przyjacielem na piwo.

Ja: A może wyjdziemy wieczorem na piwo?

DjNino: Ziom, jasne.

Adrien od razu umówił się z matką na szesnastą i powiadomił o tym swojego przyjaciela, po czym zaczęli się szykować. 

Marinette

Po odprawieniu dziewczyn, przygotowała mieszkanie na przyjście Luki, czyli... Porozwalała trzy puste butelki po winie na stole, chociaż z tej trzeciej wypiła z dwa kieliszki, po całym mieszkaniu porozrzucała koce, poduszki, naczynia, a sama ułożyła się w seksownej pozie w samej bieliźnie na kanapie, więc, gdy jej chłopak wszedł do salonu i się rozejrzał, od razu się skrzywił.

- Kochanie, serio? Znowu?- Zapytał, po czym zaczął zbierać wszelkie śmieci z podłogi. Marinette zamrugała oczyma kilka razy i usiadła, patrząc niedowierzająco, na to co robi jej chłopak. Spodziewała się, ze zwróci na to uwagę, ale ten bałagan miał wskazać tylko, że była tu mała impreza i jest w tej chwili pijana. Mari wstała i podeszła do niego.

- Luka, nie zajmuj się tym teraz.- Powiedziała, łapiąc jego dłoń i ciągnąc w stronę kanapy. - Chodźmy się kochać. Czekałam na ciebie.

- Wiem, jak za każdym razem. A ja teraz ci powiem jak za każdym razem. Nie będę uprawiać z tobą seksu, kiedy jesteś nietrzeźwa.- Odpowiedział.

- Nie?- Zapytała smutnym głosem, a chłopak, zaczął znów zbierać śmieci.

- Nie i koniec kropka.- Stwierdził.

- To świetnie, w końcu możesz mi odpowiedzieć, gdzie tak naprawdę pracujesz bez uciekania w seks!- Odpowiedziała, klaszcząc w dłonie, a Luka zatrzymał się w pół kroku do śmietnika oraz zacisnął dłonie na opakowaniu po czipsach. Niedobrze. Pomyślał. Bardzo niedobrze.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top