Rozdzial 32

 Marinette

Jak tylko minęła druga, obalały wódę smakową prosto z butelki i grały w Pawełka. Alya zaśmiewała się z Marinette, której karty widziała w lustrze za nią, a ta nie rozumiała czemu przegrywa.

- Tak w ogóle, skąd masz karty z Awesome?- Zapytała ciemnowłosa, wykładając karty ze stonką. 

- Od Nino... - Westchnęła. - Czasem mi go jednak brakuje. Nie rozumiem, jak po tym co usłyszałaś, nadal ze mną tu siedzisz.

- Moja droga. - Westchnęła Marinette, odkładając karty na bok. - Nawet jakbyś została seryjnym mordercą. Byłabyś moim seryjnym mordercą. - Uśmiechnęła się i przytuliła się do dziewczyny.

- Oh, Mari. - Zaszlochała. - Nic dziwnego, że Adrien i Luka się w tobie bujają. Jesteś aniołem. - Dziewczyna zaśmiała się na słowa przyjaciółki.

- Musze wykonać jeden telefon. Póki jestem najebana. - Powiedziała ciemnowłosa. Wyjęła telefon i odszukała numer Noira, z którym tak dużo pisała niedawno. Wcisnęła zieloną słuchawkę. Po trzech sygnałach, usłyszała zaspany, męski głos. 

- Czy ty wiesz, która godzina? - Zapytał dość znajomy jej ton, aczkolwiek teraz była zbyt pijana, aby to pamiętać lub chociaż skojarzyć. - Oświecę cię, dwadzieścia po drugiej.

- Słuchaj!- Powiedziała. - Może i znudziło ci się pisanie ze mną, ale ja dowiedziałam się, gdzie pracuje mój chłopak. - Powiedziała z dumą. - Tak w jednej dziesiątej. 

- Marinette, to ty?- Zapytała osoba po drugiej stronie. Zaszeleściło po drugiej stronie. - Wyświetla mi się Ladybug, ale masz głos Marinette. 

- Noir, nie obchodzą mnie twoje urojenia. - Mruknęła. - Ani skąd znasz moje imię. Chciałam ci się tylko pochwalić.

- Czy ty się najebałaś?- Zadał kolejne pytanie, ale usłyszał tylko udręczony jęk po drugiej stronie.

- Brzmisz jak mój ojciec. Nudzisz mnie. - Stwierdziła i się rozłączyła. - I to mu da do myślenia. A nie, że przestaje ze mną pisać. 

- Z kim w ogóle gadałaś? - Zapytała jej przyjaciółka. - Zrozumiałam tylko, że mówiłaś na niego Czarny, co jeszcze bardzo zbija z tropu. 

- Nikt ważny. - Machnęła ręką, pisząc SMSa do Luki z wyrażeniem chęci na stosunek. - Po prostu mi coś doradził, a potem się nie odzywał. 

- Ale będziemy jutro rzygać. - Zaśmiała się Alya, a następnie wzięła łyka z butelki. Podała ją Mari, która również upiła. - Jak koty.

- Ale to jutro. - Odpowiedziała jej ciemnowłosa. - Myślisz, że ta nalewka, co ja przyniosłam tez będzie ok?

Adrien

Rano, jak smażył naleśniki na śniadanie, nadal myślał o dziwnym telefonie jego SMSowej przyjaciółki. I co gorsza, okazało się, że jest nią Marinette. Przewrócił placek, który okazał się od spodu cały czarny i przeklął pod nosem.

- Co sie stało? - Zapytała Kagami w drzwiach  od sypialni. Westchnął głęboko, by zmusić się do uśmiechu. Zdradzam cię z sąsiadką z dołu, w ogóle to jestem na całego zakochany w Marinette, tej lasce co ją oblałaś sokiem pomarańczowym, a żeby było mało, nie? To za twoimi plecami SMSowałem z dziewczyną, którą okazała się ta właśnie Marinette. Tak w ogóle to nawet cię nie lubię, ale jestem zmuszony spróbować z tobą być, bo zaciążyłas. Pomyślał. Przeanalizował to wszystko co przyszło mu na myśl i lekko zredagował, aby nadawało się do powiedzenia.

- Nie, nic. Wszystko jest ok. - Odpowiedział i dał się pocałować dziewczynie w policzek. Nagle dostał smsa.

Ladybug: Hej, obudziłam cię w nocy? Tak się najebałam, ze nic nie pamiętam xD

Chłopak ciężko westchnął i nałożył ciężarnej dziewczynie naleśnika. W ciszy siedzieli w kuchni. W końcu Adrien nie wyrobił. Wyłączył kuchenkę, zostawiając pól misy ciasta i wyszedł z mieszkania. Potrzebował spaceru. Spojrzał jeszcze raz na telefon, jak usiadł na ławce w parku i przyłożył go sobie do czoła. Co teraz? Mówić, nie mówić. Westchnął i wybrał do drugie. 

Ja: Nie, spałem jak zabity. Nagrałaś mi się na skrzynkę. Podobno dowiedziałaś się, gdzie pracuje twój facet.

Odpisał i spojrzał w bezchmurne niebo. Tak bardzo nie wiedział, co powinien w tej chwili zrobić i nie miał nikogo, kto by mu doradził. Czy próba walki o tę dziewczynę byłaby zła? Zapytał się w myślach.

-Wszystko zależy. - Nagle usłyszał kobiecy głos. Spojrzał na staruszkę, siedzącą obok z przerażeniem w oczach.- Myślisz na głos. Nie umiem czytać w myślach. - Zaśmiała się.

Ladybug: To prawda, tak jakby. Wiem co robi. Nie mogę ci niestety powiedzieć.

- Co ma Pani na myśli? - Zapytał, patrząc na wiadomość. Kobieta uśmiechnęła się i wyjęła z kieszeni zegarek.

- Na wszystko w życiu jest odpowiedni czas i miejsce. Jeśli to ta dziewczyna, to znajdzie się w odpowiednim czasie i miejscu, abyście byli szczęśliwi. - Powiedziała. - Jeśli nie, warto szukać dalej.

- A skąd mam wiedzieć, że to ten właściwy moment. Ona ma teraz chłopaka. Kocha go. A Ja kocham ją.- Stwierdził.

- Prawdziwa miłość jest wtedy, gdy pozwalasz komuś odejść, a nie kurczowo trzymasz przy sobie. - Odpowiedziała. Chłopak zastanowił się nad jej słowami i niechętnie musiał się zgodził. 

- To chyba ją kocham. - Mruknął do siebie. - Zwyczajnie ją kocham. Pragnę jej do szaleństwa.

- Nic więcej ci nie poradzę. - Stwierdziła, wyjmując z torebki foliową siatkę. - Ale mogę poczęstować cię ciasteczkiem.

Nathaniel

- Wybacz mi. - Powiedział do nieprzytomnego chłopaka. Poprawił mu po raz kolejny  kołdrę. - Muszę odejść. Nie mogę balansować między tobą, a Chloe. A nawet jeśli jej nie odzyskam, nie mogę wiecznie trzymać się kurczowo nadziei, że kiedyś się obudzisz. - Pogłaskał go po policzku i ostatni raz pocałował. Ruszył w stronę najbliższej taksówki, którą podjechał pod mieszkanie Chloe. Gdy zapukał do jej drzwi, otworzyła mu Zoe.

- Chloe, nie ma zbytnio ochoty cię widzieć. - Stwierdziła, krzyżując ręce.

- Muszę się z nią zobaczyć. - Odpowiedział jej błagalnym tonem. - To moja ostatnia próba, obiecuje. Jak mnie odrzuci, to się poddaje. 

- Czemu tak ci zależy?- Zapytała siostra blondynki, a chłopak zarumienił się lekko.

- Zakochałem się w niej. Jedną ważną osobę w swoim życiu straciłem. - Powiedział. - Nie chce znów popełnić tego samego błędu. Brakuje mi mojej pszczółki, jej dotyku...

- Nath. - Przerwała mu Chloe, wychodząc z sypialni. - Ja nie wiem co powiedzieć. - Szepnęła, nie wiedząc jak zareagować na jego wcześniejsze słowa. 

- Po prostu mi wybacz, proszę. - Powiedział, zgrabnie mijając dziewczynę w drzwiach. - Błagam, nie chcę cię stracić. Jesteś dla mnie ważna.

- Nie dajesz mi o sobie zapomnieć, też stałeś się dla mnie ważny. - Westchnęła, czując jak jej bariera puszcza. - Ale bardzo mnie zraniłeś.

- Wiem. - Jęknął, łapiąc jej dłonie. - Wiem i nigdy w życiu nie popełnię tego błędu znowu. Jeśli znów cię zranię, będziesz miała pełne prawo mnie wykastrować. 

- Na piśmie? - Zapytała blondynka, a chłopak uśmiechnął się, kładąc jej dłoń na policzku. 

- A jak inaczej. - Powiedział i pochylił się, aby złożyć na jej ustach pocałunek.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top