Rozdział 15
Marinette
Parzyła kolejną porcję rumianku, gorączkowo myśląc nad szybszym rozwiązaniem problemu blondynki, niżeli polewanie jej ziółkami. Wzięła misę z naparem, do którego wrzuciła szałwię, rumianek i zieloną herbatę. Położyła naczynie przed Chloe, która nacierała się żelem z aloesu. Marinette spojrzała na prawie pusty, słoiczek jej ulubionego kosmetyku, a potem na twarz blondynki, całej w żelu.
- Najpierw zrób sobie kąpiel parową. Wrzuciłam tam szałwię, rumianek i zieloną herbatę. Potem możesz w sumie. przemyć sobie twarz. - Powiedziała, wycierając mokre dłonie o materiał dresów. Ruszyła do kuchni, aby zrobić sobie kolejną kawę.
- Tak... Będę... Jutro.... - Usłyszała zmartwiony ton swojego chłopaka, który jedną dłonią trzymał telefon przy uchu, a drugą opierał się o kuchenkę gazową. - Na ile? Nie... Jeszcze tak długo nie wyjeżdżałem i nie zostawię Marinette, bez opieki... Na pewno... - Potarł kciukiem, miejsce między brwiami. - Dobrze, ale chce podwyżkę... Tak... Do widzenia.
- Telefon z pracy? - Zapytała, wchodząc do pomieszczenia, a chłopak podskoczył, uderzając głową o okap.
- Tak. - Mruknął, rozmasowując czoło. - Jutro mam wyjazd służbowy.... Na 5 dni.
- Co? Aż pięć? - Zapytała z przerażeniem w głosie. - Ale... Nie.
- Kocham cię. - Powiedział, całując ją w czoło. - Jeszcze dziś przyniosę swoje rzeczy, a wtedy od razu po tej podróży, wrócę do ciebie.
- No dobrze. - Mruknęła. - To jedź się, spakować. - Dodała, po czym wróciła do salonu. Zdjęła ręcznik z głowy blondynki, a kiedy ta przemyła sobie twarz naparem, wyglądała o wiele lepiej.
- No i jak?- Zapytała ponaglająco.
- Jest dobrze. - Stwierdziła, przyglądając się dziewczynie. Owszem byla nadal czerwona, ale miało to związek z kąpielą parową, a nie reakcją alergiczną. Ilość krostek, o wiele się zmniejszyła. - Wystarczy, że się pomalujesz. - Dodała markotnie, słysząc, jak Luka trzasnął drzwiami.
Adrien
- Co ja odpierdoliłem? - Zapytał się Nino, gdy mulat w napadzie śmiechu, oparł się o najbliższy blat w pubie, do którego przenieśli się po całej tej kolacji, na małe piwo.
- Ziom. Luka cię zabije, a Mari umrze z zażenowania. - Odpowiedział mu przyjaciel. Oboje dyskutowali o zaistniałej sytuacji, tak bardzo dla blondyna, niezręcznej.
- Muszę coś zrobić. Może dadzą się namówić? - Zapytał z nadzieją w głosie, a Nino wybuchł kolejną falą śmiechu.
- Luka to najbardziej zazdrosny facet, jakiego znam. Marinette natomiast, każe popukać w głowę. - Odpowiedział. - Nawet, jeśli będziesz miał to szczęście, że akurat Luka wyjedzie i nie dostaniesz w pysk, to nadal Mariś w życiu się nie zgodzi.
- W pysk? - Zapytał, łapiąc się za brodę, a Nino pokiwał głową. - Nie może... Jestem modelem.
- Adrien... - Odpowiedział, spokojnie chłopak. - Byłeś modelem.
- O nie... - Jęknął. - Czyli może dawać mi w pysk, ile chce...
- Ziom. - Powiedział nie dowierzająco Nino, a potem wybuchnął śmiechem. - Ty nie masz zamiaru się poddać, nawet kosztem swojej ślicznej mordki?
- Opowiedz mi, coś o tej dwójce...- Zmienił temat blondyn, jednocześnie zamawiając gestem dwa piwa.
- No cóż... Marinette ma ładne włosy i zawsze pachnie ciastkami. - Powiedział chłopak, biorąc kufel piwa. - Zawsze jest chętna do pomocy... To dzięki niej, poznałem Alyę. - Nino uśmiechnął się na wspomnienie, tej dziwnej imprezy karaoke, którą zaserwowała im ciemnowłosa. - Jest z Luką bardzo szczęśliwa i chłopak by, jej niebo uchylił, chociaż...
- Co? - Dopytał Adrien, uprzednio upijając łyk napoju.
- Nikt z nas nie wie, gdzie pracuje. - Stwierdził mulat. Wypił odrobinę piwa. - Wiemy, że pracuje. Ma wyjazdy służbowe. Mało nie zarabia, ale co robi? NIKT NIE WIE!
- Dziwne... - Wyszeptał blondyn, mrużąc oczy. - Czekaj... Ja. Z czymś, mi się to kojarzy... - Powiedział, próbując skupić myśli. Po dłuższej chwili, ciężko westchnął. - No nie wiem. Niby mi coś dzwoniło, ale nie wiem, w którym kościele. - Nagle usłyszał dźwięk SMSa.
Dr. Ladybug: No w sumie mi powiedział, ale... nie do końca.
- Hoho... - Powiedział do siebie. - Kto sobie o mnie przypomniał. - Nino popił odrobinę piwa, przyglądając się swojemu przyjacielowi.
Ja: Czyli niby wiesz, ale... Nie do końca?
- Ziom... - Zaczepił przyjaciela mulat.- Jak masz dziewczynę, to mógłbyś, chociaż z nią, nie pisać na piwie z kumplem?
- To nie tak... - Odpowiedział. - To fantastyczna dziewczyna do pisania. Ma chłopaka, ktorego kocha. - Chłopak napił się odrobinę piwa. Nie wie również, gdzie pracuje jej chłopak. Pomyślał. Trzeba to wybadać... Dodał w myślach.
MOŻE ZE MNĄ ZATAŃCZYSZ, CHOCIAŻ JEDEN RAZ,
MOŻE ZE MNĄ ZATAŃCZYSZ, PÓKI LATO TRWA.
Nagle podeszła do nich, jakaś dziewczyna i zaczęła wymachiwać rękami oraz głośno śpiewać. Przynajmniej tak jej się wydawało, że śpiewa. Adrien spojrzał na Nino, po czym oboje na raz, wypili swoje piwo oraz najciszej jak potrafili, uciekli z pabu. Tuż za zamkniętymi drzwiami, wybuchli śmiechem.
- Jezu, kto to był? - Zapytał Nino i zaczął naśladować, dzikie ruchy dziewczyny. - Chciałbym mieć takie kocie ruchy, jak ona.
- Zostawmy to... - Odpowiedział mu blondyn. - Czemu chodzą za mną, takie...
- Ziooom. - Przedłużył słowo na samogłosce, chłopak. - Jesteś byłym modelem i synem, jednego z bogatszych ludzi w Francji. A jakby było, tego mało, jesteś całkiem niczego sobie, z twarzy.
- Uważaj, bo się zarumienię. - Powiedział Adrien, a Nino roześmiał się tylko.
- Tylko brakuje ci czegoś... - Wskazał chłopakowi, na głowę. - O tutaj.
Marinette
Chloe nakladala sobie ostatnią warstwę szminki, gdy Marinette analizowała napis na ścianie. Próbowała to zmyć na różne sposoby, wodą, octem, pianką do mycia powierzchni, ale zszedł tylko fragment napisu oraz pierwsza warstwa farby, ukazując brzydki, różowy kolor.
- KURWA! - Warknęla, odkładając gąbkę na kanapę. - Ostatni raz pijemy u mnie, a na każdej kolejnej imprezie, zrobię wam taki sajgon, że będziecie mnie błagać o wybaczenie. - Kopnęła ścianę, a Chloe nie zrażona podeszła do niej.
- Jezu, zatrudnij kogoś, aby ci to pomalował. - Powiedziała, jakby było to, całkowicie naturalną rzeczą. Marinette spojrzała na nią, z czystą chęcią mordu, w oczach.
- A zaraz zatrudnię. - Wysyczała złowrogo, na co blondynka zbladła i cofnęła się dwa kroki. - Ale nie dostanie ode mnie, złamanego grosza.
- Mari... - Zaczęła ciepło dziewczyna, wyciągając w jej stronę dłonie, aby obronić się przed jej złością. - Kochana moja... Przecież nie jesteś na mnie zła... - Marinette wskoczyła na kanapę, po czym zgrabnie ją przeskoczyła, stojąc przed blondynką.
- Jutro. O 12. Tutaj. - Powiedziała oschle. - Będziemy malować ścianę.
- Mariś... - Szepnęła ostatni raz, błagalnie blondynka. - To nawet nie ja, napisałam. - Ciemnowłosa roześmiała się i wskazała palcem na napis.
- Ale jest jasne, dla kogo jest przeznaczona wiadomość. - Stwierdziła. - Bez dyskusji. A ja powiadomię Alyę.
Korekta:PaniZaczytana302
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top