Rozdział 9
Kiedy dotarli do domu, zostawił zbroję w warsztacie, aby Jarvis ją uporządkował. Wszedł z Pepper na górę. Kobieta tylko westchnęła i poszła do łazienki. Przebrała się w dość niecodzienny jak na nią ubiór,czyli dresy. Nie odezwała się jeszcze ani słowem do ukochanego odkąd ją zabrał z miejsca katastrofy. Kiedy wyszła z łazienki położyła się, a właściwie skuliła się, kładąc głowę na kolanach Tony'ego.
Pep: Cała nasza praca poszła na marne. Tyle cholernych miesięcy wyleciało w powietrze.
Powiedziała, podciągając nogi bliżej brody. Była na prawdę zła, bo to był dla firmy jeden z większych projektów.
T: Ciii... Jutro polecę tam jeszcze raz.
Westchnął cicho. Sam też był zdenerwowany, ale teraz już nie mogli nic zrobić.
Pep: Dorwiesz tą osobę, prawda?
Uniosła głowę i spojrzała na niego z nadzieją w oczach.
T: Oczywiście, że tak. Nie wiem kto był na tyle odważny, że zniszczył nam taki projekt, ale zapłaci nam za to.
Odpowiedział narzeczonej. Głaskając ją delikatnie po ramieniu. Było wiadome, że tego tak nie zostawi.
-Jak się czujesz? Może odpoczniesz?
Zapytał z troską w głosie. Położył poduszkę pod głowę ukochanej.
Pep: Chyba stres ze mnie schodzi. Trochę zmęczona.
Odpowiedziała. Wtuliła głowę w jego brzuch. Zamykając oczy. Pozwoliła sobie odpocząć chociaż chwilę.
Tony głaskał po głowie póki Pepper nie zasnęła. Później wziął tableta shackował dostęp do kamer z siedziby NASA. Przeglądając je uważnie. Niestety tam nic nie było. Przeszukał też wszystko co znalazł Jarvis, ale nie było tam nic co wzbudzałoby podejrzenia.
*****
Następnego dnia wyszedł cicho z łóżka, żeby nie zbudzić Pepper. Zostawił jej karteczkę z prośbą, żeby nie szła do biura, żeby popracowała z domu. Sam w zbroi poleciał do siedziby NASA gdzie wylądował i od samego dołu zaczął kawałek po kawałku skanować rozwaloną satelitę. Było to dość mozolne zadanie, które niestety pochłonęło go dość mocno.
T: Jarvis przerwa. Jak coś w tym co już zeskanowaliśmy znajdziesz to krzycz.
Powiedział widząc połączenie przychodzące od Pepper. Zaśmiał się.
Pep: Tony... Nie chcę siedzieć zamknięta w domu i się bać.
Zaczęła. Odpalając rozmowę wideo. Akurat piła kawę, bawiąc się kluczykami do auta.
T: Pepper jeden dzień w domu. Jeden dzień....
Powiedział z nutą prośby w głosie. Westchnął.
Pep: Kochanie... Przecież to absurd.. Jest tyle innych obiektów do ataku poza Stark Industries.
Przewróciła oczami. Odpowiadając mężczyźnie. Niezadowolona z jego odpowiedzi.
T: Proszę... Zostań dzisiaj w domu. Kto tam wie co będzie jego następnym celem ataku.
Ponownie poprosił kobietę o pozostanie w domu.
Pep: No dobrze.. A zjemy chociaż razem obiad?
W końcu odpuściła i odłożyła kluczyk na bok i wzięła telefon wraz z kubkiem do swojego domowego biura.
J: Chyba coś mam!
Pojawił się alert. Jarvis zakomunikował.
T: Muszę lecieć! Jarvis coś znalazł. Postaram się wrócić do pory obiadowej.
Pożegnał się i szybko się rozłączył.
Po czym zerwał się i poleciał w miejsce, które pokazał Jarvis. Sam fragment satelity leżał daleko od reszty. Wtedy Tony powiększył sobie zdjęcie. Widniał na nim mały fragment kostiumu przeciwnika.
T: To kostium?
Zapytał swoją sztuczną inteligencję.
J: Na to wygląda Panie Stark.
Odpowiedział krótko.
T: Przeskanuj. Chce wiedzieć wszystko. Skład kostiumu, właściwości.
Zlecił Jarvisowi, ale został przeskanować resztę.
W tym samym czasie Jarvis również zabezpieczył dom, a Pepper siedziała w swoim biurze, przeglądając dokumenty i wyceny szkód, która ta katastrofa wyrządziła.
Pep: Cholera... Tyle pieniędzy...
Mruknęła do siebie. Co prawda z odszkodowania firmy, ale nadal to było dużo pieniędzy.
-Nowa satelita. Oby te mniejsze projekty podreperowały nasz budżet.
Dodała również do siebie. Nie wyglądało to dobrze. Przymknęła oczy i rozmasowała skronie.
Tony dosłownie wpadł z hukiem do warsztatu z kawałkiem kostiumu wroga. Zrzucił swoją zbroję i podszedł do biurka ze skanerem.
J: 85% to Vibranium, pozostałe 15% inne tworzywa podatne na niewidzialność, zmianę materialności.
Odpowiedział Tony'emu po analizie materiału.
T: Niewidzialność? Zmiana materialności? Coś jeszcze?
Zapytał jakby upewniając się przynajmniej przy tym pierwszym. Zastanawiał się z czym mu się to kojarzyło.
J: Dzięki niewidzialności jest niewykrywalny przez pole elektromagnetyczne, może znikać i pojawiać się dosłownie znikąd. Dodatkowo może stać się dosłownie duchem co daje mu możliwość przenikania przez obiekty stałe.
Zaczął wymieniać wszystkie odkryte właściwości kostiumu.
T: Szukaj dalej kogoś nieuchwytnego, jakiś ataków.
Rzucił. Dając mu pole do popisu.
Sam poszedł na górę do Pepper. Wszedł do biura i pocałował ją w policzek. Blondynka podskoczyła na fotelu.
Pep: Tony! Nie strasz. Cały dzień siedzę tutaj jak na bombie przygotowana na ataki.
Krzyknęła, po czym odwróciła się do mężczyzny. Rzuciła mu oskarżające spojrzenie, że to jego wina, że tkwiła tutaj cały dzień.
T: Przecież nie jestem duchem.
Zaśmiał się. Wtedy właśnie nie świadomie użył pseudonimu swojego wroga.
-Nad czym tak siedzisz.?
Zapytał, opierając się o oparcie jej fotela. Patrząc na komputer.
P: Koszty. Tyle pieniędzy z odszkodowania. Tony to nie wygląda dobrze.
Powiedziała zmartwiona. Spojrzała na narzeczonego.
-Poza tym zaufanie... Zaufanie z klientami zostało nadszarpnięte.
Jęknęła w odpowiedzi.
T: Pep to pokryje odszkodowanie.
Pogłaskał ją po głowie czule. Po czym odwrócił narzeczoną w swoją stronę i złapał ją za rękę.
-Jestem o krok od znalezieniu sprawcy.
Powiedział dumny wręcz z siebie.
P: Nowa satelita też trochę kosztuje Tony....
Westchnęła, przejęta wszystkimi kosztami.
-Gdzie mnie ciągniesz?
Zapytała. Pozwalając się pociągnąć po schodach w dół.
T: Do kuchni. Słyszałem, że mieliśmy zjeść obiad razem.
Przypomniał jej, śmiejąc się z tego. To pierwszy raz jak on pamiętał o wspólnym posiłku.
- Duch! Czemu ja na to nie wpadłem.
Krzyknął.
P: T-To ja może coś nam zamówię.
Powiedziała po prostu. Odsuwając się od mężczyzny. Wzięła telefon i zabrała się za zamówienie pizzy.
T: Jarvis szukaj frazy "Duch". Ataków powiązanych. Czegokolwiek.
Rzucił hasło sztucznej inteligencji. Zafascynowany swoim odkryciem. To mógł być strzał w dziesiątkę.
Wrócił do narzeczonej. Czekając na zamówiony obiad. Wziął tablet i odpalił wyszukiwarkę gdzie mogli spokojnie zacząć przeglądać ozdoby do pałacyku i do ogrodu. W ten sposób chciał odciągnąć blondynkę od wczorajszego wydarzenia.
To be continued....
~Morgan~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top