Rozdział 8

Następnego dnia to Pepper wstała pierwsza, bo też ona pierwsza wyjeżdżała z domu. Szybko i sprawnie uszykowała się, a potem zeszła do kuchni przygotowując dla nich kawę. Oparła się bokiem o wyspę, przeglądając najnowsze wiadomości na tablecie.

Pep: Dzień dobry kochanie....Pamiętaj, że dzisiaj wypuszczamy satelitę na orbitę.
Wymruczała cicho kiedy poczuła dłonie, które oplotły ją w pasie. Przypomniała Tony'emu.

T: Wyspana? Pamiętam. W południe w siedzibie NASA.
Zapytał z troską, całując jej kark. Odpowiedział. Jeżeli chodziło o techniczne rzeczy to zawsze pamiętał o takich eventach.

Pep: Wypoczęłam. Tony!! Tu masz swój kubek.
Odpowiedziała, zaprotestowała kiedy wziął łyk kawy z jej kubka. Przesuwając kubek mężczyzny.

T: Czyli widzimy się na miejscu jak ustalaliśmy?
Zapytał, całując szyję narzeczonej. A chwilę później odwrócił ją przodem do siebie i posadził na wyspie. Wpił się w jej usta.

Pep: Tony... Nie mam czasu...
Objęła mężczyznę za szyję, a potem cicho westchnęła w usta ukochanego.

Tony nie zwracał uwagi na to co mówiła i jak bardzo protestowała blondynka. Zabrał ją na kanapę gdzie spełnił prośbę sprzed ostatnich dni. Pepper przez chwilę próbowała się wyswobodzić, ale potem oddała się tej krótkiej, ale intensywnej przyjemności. Po wszystkim spojrzała na Tony'ego. Nie mogła narzekać, że było jej źle. Westchnęła cicho.

Pep: Tony...
Mruknęła, odsuwając mężczyznę od siebie. Nie była zła na niego, bo jak miała być zła po takim poranku. Nie mogła zapanować nad emocjami, które wirowały jej w głowie.

T: Hmmm? Kocham Cię wiesz?
Spojrzał na nią, zaintrygowany jej reakcją. Założył bokserki na biodra i pocałował kobietę czule.

Pep: Ja Ciebie też, ale cholera jak ty to robisz, że tak na mnie działasz....
Dodała, po czym schowała się w łazience. Musiała wziąć szybki prysznic, żeby ochłonąć. Ponadto jeszcze czas ją gonił. Poprawiła upięty kucyk, ubrała świeżą spódnice i dopiero wyszła do niego.

T: Jak działam? Ja po prostu spełniam Twoją prośbę.
Zapytał, śmiejąc się. Nic nie mówił jej, że rumieńce przebijały się przez naturalny makijaż, który miała.
-Jedź ostrożnie nowym autem.
Dodał, odprowadzając blondynkę do garażu.

Pep: Zawsze jestem ostrożna prowadząc. Pamiętaj, że za godzinę się widzimy.
Odpowiedziała spokojnie. Położyła torbę z laptopem na przednim siedzeniu razem z torebką. Po czym wsiadła do auta.

T: Pamiętam. Nie spróbuję się nie spóźnić.
Nachylił się i pocałował narzeczoną, apotem zamknął drzwi. Chwilę zajęło zanim Pepper wyjechała, a on poszedł do wsrsztatu przygotować zbroję.

*****
Pepper rozpoczęła spotkanie oficjalną przemową na  placu z tyłu siedziby NASA w tle z ich satelitą. Chwilę później wszyscy zebrani ludzie zaczęli pokazywać na niebo, a dokładnie na mały czerwony punkcik. Na scenie obok Pepper wylądował Iron Man. Wiwatów i okrzyków na widok Tony'ego nie było końca. Kiedy otworzył przyłbice, pokazał ręką, żeby goście się uciszyli.

T: Dziękuje, dziękuje. Jest mi niezmiernie miło powitać państwa. Ja w skrócie przedstawie wszystkie szczegóły techniczne. Po których razem z Panią Dyrektor wystrzelimy satelitę na orbitę.
Podziękował za ciepłe przyjęcie. Po czym zaczął opowiadać o technicznych danych konstrukcji, o całej zastosowanej technologii.

Na scenie był przygotowany duży czerwony przycisk, który mięli dosłownie za chwilę nacisnąć. Kiedy skończył spojrzał na blondynkę, która podeszła do niego z uśmiechem i już mięli nacisnąć przycisk kiedy jeden z inwestorów krzyknął.

P1: Coś tam jest! Uwaga!
Krzyknął pokazując na niebo, ale było już za późno.

Czerwony przycisk został naciśnięty, ale zamiast oczekiwanego startu satelity ona po prostu wybuchnęła. Miliony kawałków większych i mniejszych rozsypały się w tym momencie w dosyć dużym promieniu. W powietrzu unosiły się krzyki, krew i panika poszkodowanych.

Pep: TONY!!!!!!
Krzyknęła. Siła z jaką całość wyleciało w powietrze sprawiła, że Pepper wraz z resztą widowni odrzuciło do tyłu. Tony w ostatnim momencie złapał blondynkę.

T: Mam Cię.
Powiedział kiedy przerażona kobieta objęła go za szyję i pozwoliła się odstawić na ziemię.
-Nic Ci nie jest?
Zapytał, otworzył maskę i obejrzał ją czy nie ma powierzchownych ran.

Pep: N-Nie... Chyba nic.
Odpowiedziała krótko. Patrząc na ukochanego.

T: Zabierz proszę tych, którzy są w stanie sami dojść do budynku. Zadzwońcie po służby. Ja zajmę się resztą. Uważaj na siebie.
Poprosił narzeczoną, pocałował ją krótko i czule. Zamknął maskę. Zabrał ciężko rannych do środka, upewnił się, że wszyscy są bezpieczni.

Sam poleciał w miejsce gdzie była satelita. Myślał, że może jeszcze sprawca był. Tony mimo kurzu i pyłu, który nadal gęsto unosił się w powietrzu przeskanował cały obszar. Niestety nic nie udało się mu wykryć. Miał kilka teorii na temat samego sprawcy albo musiał zrobić to wcześniej albo był na prawdę szybki albo wykorzystywał technologię maskowania się i zrobił to w momencie prowadzenia prezentacji.

T: Dzisiaj raczej tutaj już nic nie zdziałamy. Jedyne co musimy to w tym przypadku włamać się do baz danych policji i wojska, przeszukać internet.
Było tyle pytań, a żadnych odpowiedzi. Nie chciał wracać do Pepper bez czegokolwiek, ale był zmuszony. Widząc światła jednostek straży pożarnej wyleciał z tej toksycznej chmury.

J: Tak sir! W takim razie zaczynam poszukiwać jakichkolwiek informacji o atakach, które miały ostatnio miejsce.
Jarvis natychmiast zareagował na polecenie wydane przez swojego stworzyciela. Wyświetlając mu w środku maski skanowane strony, źródła.

Tony w tym czasie zleciał na ziemię rozejrzał się w tłumie ratowników i policjantów. Mimo przybycia służb nadal było zamieszanie. Pepper siedziała w karetce. Tony podbiegł do niej zrzucając zbroję. Przytulił ją mocno.

Pep: Tony proszę powiedz, że coś masz.... Że coś znalazłeś.
Wtuliła się w niego mocno. Dzięki temu, że Tony szybko zareagował nic poważniejszego się jej nie stało. Zapytała z nadzieją w głosie.

T: Chciałbym Ci powiedzieć, że coś mam... Mogę zabrać ją do domu?
Odpowiedział, westchnął. Nie chciał jej rozczarować. Zapytał ratownika.

R(atownik): Może Pan zabrać Panią Potts do domu.
Odpowiedział, machając do nich ręką. W sumie dla ratowników oznaczało to mniej poszkodowanych.

Pep: A-Ale jak to nic nie masz Tony...?
Zapytała, patrząc na niego. Jakby nie chciała uwierzyć w to co przed chwilą usłyszała.

Jarvis złożył zbroję w aucie Pepper w tym czasie. Blondynka próbowała przekonać mężczyznę, że może poprowadzić auto. Jednak Tony zabrał jej kluczyki i wsiadł na miejscu kierowcy. Zabierając ją do domu.

To be continued....
~Morgan~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top