Rozdział 6

Następnego dnia po prawie całej nocy igraszek kobieta obudziła się pierwsza, a widząc godzinę, którą wyświetlał Jarvis na oknie wraz z newsami wyskoczyła z łóżka jak oparzona i pobiegła do łazienki.

Pep: Tony! Wstawaj!
Krzyknęła, poprawiła grzywkę i związała włosy w kucyk. Mięli tego dnia pojechać do księdza, a zaraz po tym miał ją zawieść do pracy.
-Cholera! Wstawaj kochanie, bo się spóźnimy!
Powiedziała, stając na progu łazienki, patrząc na śpiącego narzeczonego. Miała umówionych kilka ważnych spotkań. Nie mogła się spóźnić.

T: W-Wstaje...
Mruknął zaspany przekręcając się na drugi bok. W końcu wstał i dołączył do narzeczonej.

Pep: Pamiętaj, że nie mogę się spóźnić do pracy. Ludzie z NASA przyjeżdżają zobaczyć satelitę przed wysłaniem ją na orbitę.
Powiedziała, widząc kątem oka jak mężczyzna, który wszedł właśnie do pomieszczenia i objął ją w pasie od tyłu, czule całując po karku.

T: Kochanie pamiętam...
Na jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia, westchnął cicho, a jego ciepły oddech "połaskotał" blondynkę po karku.

Pochyliła delikatnie głowę, opierając się i zaciskając palce na umywalce. Musiała przyznać, że to było przyjemny dreszczyk.
Pep: Tony...
Wymruczała cicho.

Kiedy Tony odsunął się do niej, podniosła głowę i spojrzała za nim tęskno. Mężczyzna zaś wszedł pod prysznic i puścił letnią wodę, żeby się rozbudzić. Pepper zaś w tym czasie zrobiła lekki, naturalny makijaż. Tony wyszedł i wytarł się ręcznikiem, który zawiązał na biodrach i wystylizował włosy. Oboje poszli do sypialni gdzie kobieta nasunęła rajstopy i czarną sukienkę na krótki rękaw w białe kropki oraz czarne szpilki. Dobierając dodatki takie jak biżuteria. Tony zaś ubrał jasnoniebieską koszulę, szary garnitur w delikatną białą kartkę oraz czarne lakierki.

T: Pięknie wyglądasz
Powiedział, zbliżając się kilka kroków do niej, zawiązując krawat. Uśmiechnął się. Po chwili objął blondynkę w pasie i obrócił ją w swoją stronę, składając na jej usta czuły pocałunek.
Czując jak robiło się jej gorąco. Lubiła jego czuły i delikatny dotyk. Działały tak kojąco.

Pep: Chodźmy już, bo na prawdę się spóźnię na spotkanie z przedstawicielami NASA.
Wymruczała w usta mężczyzny,który podwinął sukienkę kobiety i zacisnął dłonie na jej pośladkach.Najchętniej zostałaby teraz z nim w domu i wróciła do łóżka, ale zamiast tego odsunęła się i pociągnęła Tony'ego w stronę drzwi.
-Tony nie teraz...
Mężczyzna westchnął cicho słysząc słowa narzeczonej, która ciągnęła go do garażu, wsiedli do srebrnego audi i ruszyli do kościoła.

Zapukała do drzwi, które znajdowały się od zewnątrz. Czekając cierpliwie aż ktoś im otworzy.
Pep: Szczęść Boże.
Powiedziała, widząc mężczyzne w drzwiach.

K(siądz): Szczęść Boże.
Otworzył im wysoki mężczyzna, mający brązowe oczy i włosy, ubrany w sutannie. Odpowiedział na pozdrowienie. Zaprosił ich do środka.
-Co Was do mnie sprowadza kochani?
Zapytał, obserwując parę zakochanych.

T: Chcielibyśmy ustalić datę ślubu.
Odpowiedział spokojnie.

K: Rozumiem. A macie jakiś konkretny miesiąc wybrany? Rok?
Ksiądz wziął terminarz i razem z nimi usiadł przy stole.

T: Rok? Jak to rok?
Liczyli się, że terminy mogą być długie, ale nie spodziewali się takiej odpowiedzi. Spojrzeli na siebie.

Pep: Chcieliśmy się właśnie zapytać czy jest jakiś szybki termin. Szczerze powiedziawszy długo czekaliśmy z tym.
Westchnęła, smutna.

K: Hmmm.... Może coś się jednak znajdzie.
Przekartkował kalendarz i zatrzymał się na jednej stronie gdzie było coś przekreślone.
-Jedna para ostatnio musiała zrezygnować. Dokładnie za miesiąc. Czy będzie Wam pasować?
Zapytał, marszcząc brwi.

Pep: Za miesiąc? Pasuje. Może ksiądz nas wpisać.
Zapytała z niedowierzaniem. Pokiwała głową, żeby mężczyzna wpisał ich na kartkę.

K: Więc kogo wpisać?
Spojrzał na narzeczonych, pytając.

T: Pepper i Tony.
Odpowiedział bez zawahania w głosie. Blondynka szturchnęła go.

Pep: Virginia Potts i Anthony Edward Stark.
Zaśmiała się i zaraz poprawiła narzeczonego, podając ich pełne imiona i nazwiska.
-Właściwie czy jest możliwość, aby ślub odbył się w wybranym przez nas miejscu?
Zapytała, patrząc jak kapłan zapisał ich w kalendarzu.

K: Poza kościołem? Myślę, że możemy się dogadać co do tego. Wyślijcie mi tylko adres miejsca.
Normalnie nie zgodziłby się na ślub w plenerze, ale dla nich zrobi wyjątek.

T: W takim razie dziękujemy. Jesteśmy w kontakcie.
Zapłacił za ich ceremonię jak polecił kapłan i podziękował za sprawne załatwienie sprawy.

*****
Prosto z kościoła Tony miał odwieść Pepper do firmy, ale mężczyzna skręcił zupełnie w przeciwną ulicę. Chwilę później znaleźli się pod kawiarnią "Heaven Café".

Pep: Co my tutaj robimy? Zaraz powinnam być w firmie.
Zapytała, w jej głosie można było usłyszeć nutkę złości.
-Nie mam czasu na śniadanie na mieście.
Odpowiedziała stanowczo.

T: Wszystko załatwione. Przedstawiciele przyjdą dopiero za dwie godziny więc zdążymy zejść coś razem.
Zapewnił narzeczoną. Była to kameralna kawiarenka gdzie raczej nikt ich nie będzie szukał z paparazzi. Weszli do środka i zajęli miejsce w kącie.

Pep: Nie wiem kiedy Ty to załatwiłeś, ale dobrze. Co Cię nagle wzięło, żeby zjeść śniadanie na mieście?
Westchnęła, zajmując miejsce na kanapie obok narzeczonego, przyglądając się mu pytająco.

T: Sama mówiłaś kochanie, że ostatnio nie spędzamy czasu razem.
Odpowiedział spokojnie z szerokim uśmiechem.

Po chwili podeszła do nich niewysoka brunetka o imieniu Emily. Zostawiła dwa menu po czym wróciła za ladę co chwilę ukradkiem zerkając na Starka,  przygotowując inne zamówienia, których i tak nie było o tej godzinie za wiele. Zaczęli przeglądać karty.

E(mily): Panie Stark udało się coś Państwu wybrać?
Zawołana przez Tony'ego, podeszła do ich stolika, pytając czy już udało się im coś wybrać.

T: Oczywiście eeee.... Emily? Poproszę jaje....
Przeczytał imię dziewczyny z plakietki, odwzajemniając uśmiech. Zaczął składać zamówienie, ale Pepper się wtrąciła.

Pep: Oczywiście. Ja poproszę latte i do tego croissanta na słodko, a Pan Stark poprosi o jajecznicę i czarną kawę.
Widząc narzeczonego, który odwzajemnił uśmiech kelnerki wtrąciła się w ich rozmowę, składając zamówienie za Tony'ego.

Dziewczyna pokiwała głową, zapisując ich zamówienie i wróciła za kasę. Wzięła się od razu za przygotowanie zamówienie Starków.

Pep: Co to miało być Tony?! Zabierasz mnie na wspólne śniadanie, a potem na moich oczach flirtujesz z tą cholerną kelnerką.
Zapytała ukochanego z wyrzutem w głosie. Patrząc na niego badawczo.

T: Kochanie... Nie bądź zazdrosnym dzieckiem. Jestem po prostu uprzejmy.
Westchnął. Nie spodziewał się takiej reakcji narzeczonej na zwyczajne uprzejmości.

Pep: Widziałam jak ta dziewczyna na Ciebie patrzy.
Powiedziała. Nie mogła ukrywać tego, że nie jest zazdrosna. Po wczorajszej rozmowie zaczęła zwracać uwagę na takie rzeczy.

T: Ej to niech sobie patrzy. A czy ja wyglądam na zainteresowanego nią?
Zapytał, po czym ujął podbródek ukochanej i uniósł delikatnie jej głowę do góry, żeby spojrzeć jej w oczy.
-Interesuje mnie tylko moja przyszła żona.
Wpił się w usta narzeczonej, gładząc jej dłoń, na której miała pierścionek zaręczynowy.

E: Ekhem... Śniadanie dla Państwa.
Odchrząknęła kiedy przyniosła zamówienie, zostawiła je i poszła posprzątać pozostałe stoliki. 

Dopiero kiedy Emily odeszła, Tony oderwał się od Pepper, pozwalając jej tym samym spowrotem oddychać. Blondynka odetchnęła, spojrzała na przyszłego męża zawstydzona.

Pep: Przepraszam... Po prostu się boję, Tony. No wiesz przez to, że wczoraj poruszyłam tamten zamknięty temat, że wrócisz do starego wygodnego i zabawowego życia.
Westchnęła cicho przepraszając w końcu mężczyznę. Wyjaśniając skąd wzięła się zazdrość.

T: Wygodnego? Zabawowego? Skarbie nie gadaj głupot. Gdybym miał zamiar to zrobić to nie pojechalibyśmy dzisiaj załatwiać daty ślubu.
Pytał z niedowierzaniem, a chwilę później odpowiedział blondynce. Przyglądając się jej uważnie.

Pep: Nie miałoby to sensu. Smacznego.
Spojrzała na niego jeszcze raz przepraszająco. Dodała po chwili.

Zaraz po wyjaśnieniu zaistniałej sytuacji oboje wzięli się za jedzenie śniadania. Po zjedzeniu i wypiciu kawy, wychodząc Tony zapłacił kartą przy kasie.
Zaraz po opuszczeniu lokalu wsiedli do srebrnego audi, które czekało pod kawiarnią i ruszyli pod biurowiec Stark Industries.

To be continued...
~Morgan~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top