Rozdział 3

Wesołe świętowanie zostało przerwane przez pukanie do drzwi. Był to nie kto inny jak firma przeprowadzkowa.
K: Pan Stank? Firma przeprowadzkowa.
Zapytał mężczyzna przez drzwi. Wyraźnie było słychać jego śmiech.  Czekając aż ktoś im otworzy.

T: STARK do cholery ile mam Panu powtarzać. Macie pojęcie, która jest godzina?!
Powiedział idąc z lampką szampana. Wyraźnie zirytowany tym, że mężczyzna kpił z jego nazwiska. Rzucił pytaniem retorycznym. Było bardzo późne popołudnie, a dzień chylił się ku zachodowi.
-Słuchaj no... Jeszcze raz przekręcisz specjalnie moje nazwisko to załatwię Ci wypowiedzenie w trybie natychmiastowym, Kevin.
Pogroził mężczyźnie, który na plakietce miał napisane Kevin.

Odstawił pustą lampkę i wziął się za kartony, które od razu zanosił do sypialni i biura Pepper w zależności jak były opisane..Happy odstawił w pośpiechu naczynie z alkoholem i również zaczął nosić kartony razem z ekipą. Dosyć sprawnie im to poszło. Uwinęli się w ciągu półgodziny. Tony rozliczył się, a Jarvis zamknął za nimi drzwi.

H: Myślałem, że więcej będzie kartonów.
Spojrzał na przyjaciółkę. Polał im szampana. Biorąc od razu łyka.

Pep: Nie mówiliśmy Ci Happy? Będziemy wynajmować mój apartament. Wzięłam tylko rzeczy osobiste, a z większych rzeczy to biurko i fotel.
Wyjaśniła przyjacielowi, który był zdziwiony decyzją.  Kobieta widząc jego reakcje zaśmiała się.
-Tony dostałeś schematy jak moje biuro ma być urządzone?
Odwróciła się do Tony'ego, patrząc pytająco.

T: Plany? Jakie plany?
Zapytał, udając zdziwienie. A chwilę później wybuchnął śmiechem.

Pep: Tony.... Nie żartuj sobie. Dobrze wiesz jakie plany.
Pacnęła go w ramię, oburzona. Dla niej to było ważne. Chciała, żeby narzeczony urządził według tego schematu jej biuro.

H: Ej uspokójcie się.
Powiedział. Nie chciał, żeby przyjaciele już na starcie się pokłócili.
-Wypijmy po prostu.
Zaproponował, podnosząc lampkę. Wzniósł toast z przyjaciółmi.

Tony potrząsnął butelką, dolał kobiecie resztę. Po czym wstał po kolejną butelkę, ale Happy dostał wiadomość sms od May czy przyjedzie do niej. Zadzwonił po taksówkę.

H: Tony nie przynoś kolejnej butelki. Ja muszę się już zbierać.
Powiedział do przyjaciela, machając ręką, aby ten już nie przynosił kolejnej butelki alkoholu.
-Poświętujcie teraz we dwoje.
Puścił oczko blondynce. Poszedł w stronę drzwi.

Pep: Mam nadzieje, że następnym razem przyjdziesz z May.
Odprowadziła przyjaciela do wyjścia, pożegnała go z uśmiechem. Po czym podeszła do Tony'ego.

Mężczyzna podniósł kobietę i posadził na wyspie, która oddzielała salon od kuchni. Objął ją w pasie jedną ręką, a drugą wsunął dłoń w jej włosy i pocałował ją namiętnie. Kobieta zamruczała w jego usta, odwzajemniając.
T: Mam dla Ciebie jeszcze jeden prezent.
Powiedział cicho, odsunął się, patrząc w oczy kobiety.

Pep: Prezent? Nie za bardzo mnie rozpieszczasz Tony?
Zapytała, wyraźnie zaciekawiona, czekając na odpowiedź mężczyzny.  Tony podał jej pudełeczko.

T: Zajrzyj albo jeszcze lepiej. Zamknij oczy i chodź.
Pomógł Pepper zeskoczyć z wysepki. Kiedy zamknęła oczy, mężczyzna złapał ją za rękę i windą zjechali do garażu gdzie stały sportowe audi. Ustawił kobietę tyłem.
-Możesz otworzyć oczy, ale nie odwracaj się na razie.
Poinstruował swoją narzeczoną.

Pep: To teraz muszę otworzyć pudełko w takim razie.
Nie czekając już na potwierdzenie zajrzała do środka. W pudełku znajdował się kluczyk do auta z króliczkiem.
-Tony żartujesz sobie? Auto? Ten królik będzie mnie teraz prześladował.
Zapytała. Pokręciła głową widząc breloczek przypięty do kluczyków.

T: Teraz możesz się odwrócić i sama sprawdzić, którym autem będziesz jeździć.
Powiedział i odwrócił blondynkę w stronę aut. W garażu były zaparkowane trzy Audi R8. Białe, pomarańczowe i srebrne.

Pep: Przecież mój jest jeszcze na chodzie. Tony zgłupiałeś?
Zaczęła bawić się kluczykiem. Do kobiety zamrugało pomarańczowe auto. Kobieta aż pisnęła.

T: Daj spokój kochanie. Mam nadzieje, że dobrze będzie Ci się nim jeździć.
Powiedział z uśmiechem. Otworzył jej drzwi. Kiedy wsiadła on oparł się jedną ręką o dach, a drugą o górę drzwi, nachylając się.

Pep: Obiecałeś mi, że oddasz moje auto w dobre ręce. Trzymam Cię za słowo.
Przesuwała ręką po kierownicy i kokpicie, a potem spojrzała na mężczyznę.
-Jak ja sobie poradzę z tą elektroniką tutaj hmm?
Zapytała. Jej stare auto nie było aż tak skomplikowane.

T: Spokojnie. Masz Jarvisa do pomocy.
Odpowiedział, po czym ujął Pepper za dłoń i pomógł jej wysiąść z niskiego samochodu.

Pep: Dziękuje Tony za spełnienie mojego marzenia.
Powiedziała, zaciskając palce na jego koszulce i pocałowała go czule w podziękowaniu. Bez słowa pociągnął kobietę najpierw jednymi kręconymi schodami do góry, potem następnymi prosto do ich domowego spa.

To be continued...
~Morgan~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top