Rozdział 10
Zapłacił i odebrał pizzę od dostawcy. Wrócił do narzeczonej, która siedziała z uśmiechem i przeglądała niebiesko srebrne dekoracje.
T: Czy ja widzę uśmiech?
Zapytał. Położył pudełko z pizzą na wyspie i podał jej dwa talerze.
Pep: No dobra przekonałeś mnie. Tym niebiesko-srebrnym wystrojem.
Odpowiedziała, patrząc na niego. Podsunęła mu tablet z wybraną inspiracją ślubną. Jedząc.
T: Hmmm? Zapiszę to w kalendarzu. Pepper Potts przyznała mi racje.
Wziął talerz z kawałkiem pizzy i przysunął się do narzeczoną. Powiedział z dumą i wybuchnął śmiechem.
Pep: Tony no wiesz!
Krzyknęła i delikatnie uderzyła Tony'ego w ramię.
Sielankę i dobór wszelkich dekoracji przerwał Jarvis, który wyświetlił im na oknie informacje o sprawcy całej katastrofy.
T: Duch? Kto to niby jest do cholery? Kiedy się pojawił w mieście.?
Zapytał. Pytał, podchodząc z kolejnym kawałkiem pizzy do okna, na którym przesuwał swobodnie informacje.
J: Przedwczoraj. Jesteście jego pierwszym celem i podejrzewam, że jedynym.
Odpowiedział wyszukując odpowiedniej informacji.
- Dodatkowo może stworzyć trwałe hologramy. To znaczy, że jego hologramy mogą dotykać obiektów fizycznych, strzelać z broni, przenikać przez ściany. O broni nic nam nie wiadomo. Jego słabą stroną jest atak dźwiękowy.
Dodał po chwili. Wymieniając wszystkie moce, o których było wiadomo, słabe strony i broń.
T: Cholera ma trochę przewagi nad nami, ale wszystko jest do zrobienia. Jarvis wyciągnij najnowsza zbroję i przygotuj warsztat.
Zakomunikował do sztucznej inteligencji. Podszedł do Pepper i pocałował ją czule.
Pep: Czyli po naszym wspólnym obiedzie tyle by było?
Zapytała i westchnęła cicho kiedy Tony czule pocałował ją w policzek.
T: Kochanie.... Jak wyjedziemy na urlop to będziemy mieli tyle czasu, żeby to nadrobić.
Odpowiedział, obejmując blondynkę, która podeszła przytulić się do niego.
Pep: Trzymam Cię za słowo, bo widzę jak się starasz ostatnio.
Powiedziała cicho. Gładząc dłonią jego plecy.
Uśmiechnął się lekko słysząc, że narzeczona doceniała to, że się stara. Pocałował ją w czubek głowy po czym poszedł do swojego warsztatu gdzie wziął się za ulepszanie zbroi. Udało mu się zamontować dodatkowy napęd.
W tym samym czasie nieświadomi niczego Avengersi akurat zrobili sobie trening. Kiedy przez ich budynek przeszedł wstrząs. Wszyscy wybiegli przed i zobaczyli kawałki Quinjeta porozrzucane po całym podwórku, ale nigdzie nie było sprawcy.
N(atasza): Cholera jak tak dalej pójdzie to wysadzą nam bazę. Steve zrób coś!
Pokazując jak ich garaż gdzie w sumie trzymali wszystkie sprzęty wybucha. Krzyknęła, aby kapitan w końcu się otrząsnął po szoku.
S(teve): Wszyscy do środka. Ściągnę Tony'ego. Nie dajcie się zabić! Szukamy sprawcy.
Potrząsnął głową i spojrzał na Avengersów. Wydał szybko rozkazy.
Cała drużyna rozproszyła się w każdy dosłownie każdy zakątek bazy.
Tony w tym czasie był w trakcie montowania pocisków dźwiękowych kiedy na komputerze wyskoczył mu duży czerwony wykrzyknik. Nie było to nic innego jak alert o zagrożeniu w bazie. Przeklną pod nosem po czym ubrał jeszcze nie skończoną zbroję.
J: Panie Stark, ale... Ale sterowniki zainstalowane dopiero w 40%. Pociski i tarcza nie bę...
Poinformował go o tym w ilu procentach zainstalowało sie nowe oprogramowanie.
T: Przestań pieprzyć Jarvis. Zdaję sobie sprawę z tego.
Warknął, żeby ten przestał ocenić szanse. A sam włączył dodatkowe silniki i poleciał do bazy.
Nad białym budynkiem unosiły się kłęby dymu i gdzieniegdzie było widać płomienie. Wleciał do bazy przez otwarte drzwi balkonowe.
N: Tony?
Zapytała, skradając się na kucaka w stronę mężczyzny.
T: Gdzie on jest? Gdzie jest ten cholerny id...
Spojrzał na rudą kobietę. Nie zdążył dokończyć swojego pytania, bo został przewalony z dużą siłą na podłogę przez niewidzialnego wroga.
N: Tony!
Krzyknęła, ale nawet nie była w stanie mu pomóc, bo jak miała złapać kogoś kto był niewidzialny.
Tony pozbierał się z podłogi i lekko lewitował nad ziemią. Usiłując odpalić specjalne systemy, żeby móc zobaczyć przeciwnika, ale wszystko się buntowało.
T: Cholera. Potrzebuje osłony. Wdowa? Kapitan? Ktokolwiek?
Zapytał na ich prywatnym kanale na komunikatorze. Natasza tylko skinęła mu głową, że była w gotowości. Zaraz też pojawił się Hawkeye na barierce przy schodach.
S: Gotowi, ale czego wyczekujemy?
Poinformował. Mimo tego, że nie zbyt się znosili ze Starkiem, ale w Avengersach tworzyli na prawdę zgrany duet.
T: Padnij! Carol, szlag....
Krzyknął widząc pocisk lecący w stronę kapitan Marvel, którą w ostatniej chwili popchnął. Za chwile Hawkeye nie zdążył nawet wyciągnąć strzały z kołczanu jak został rzucony o ścianę.
Chwilę później przed twarzą Wdowy przeleciała tarcza Kapitana Ameryki, która uchroniła kobietę przed wystrzelonym laserem w jej stronę, która spojrzała się w jego stronę z podziękowaniem.
F(alcon): GRANAT!!!!
Krzyknął, ale było już za późno i dosłownie wszystkich odrzuciło do tyłu.
Tony potrząsnął energicznie głową, żeby się ocknąć. Podniósł się wściekły i zaczął kopać i uderzać w ścianę. Duch zniknął dosłownie.
N: Tony przestań. To nic nie da.
Powiedziała do mężczyzny w zbroi.W końcu Hulk za namową Nataszy złapał Iron Mana i rzucił nim o podłogę. Kładąc nogę na nim, aby się nie ruszał.
H(ulk): HULK NISZCZYĆ!!!! TONY LEŻEĆ!!!!
Krzyknął, przyciskając go nieco mocniej dopóki ten nie jęknął. Wtedy go puścił, wiedząc, że przyjaciel się uspokoił.
Tony zamiast zostać z nimi i wyjaśnić całą sytuację on po prostu wystrzelił z budynku niemalże jak z procy i poleciał do domu. Wiedział też, że następnym celem jest Stark Industries. Na komunikatorze odezwał się Rogers.
S: Tony... Baza zniszczona... Jakieś lepsze wieści? Kto to do cholery był?
Stwierdził fakt. Mając nadzieje, że Stark coś wymyśli na poczekaniu jak zawsze.
T: To Ghost. Nie mam pojęcia, dlaczego na mnie poluje. Niszczy miejsca i rzeczy, które są dla mnie ważne. Jakby chciał mnie złamać.
Odpowiedział przyjacielowi. Próbując przy tym wytłumaczyć mu tak w skrócie kim był przeciwnik, z którym się mierzył.
-Zabierz ekipę do Stark Tower po prostu. Licząc na cud, że to nie będzie kolejnym obiektem mojego przeciwnika.
Chwilę później lądując już w garażu odpowiedział na drugie pytanie kapitana.
S: Jak to Twojego wroga Tony? Chyba naszego.
Szybko przeanalizował odpowiedź Iron Mana i zapytał wyraźnie zdziwiony.
T: To mnie szuka i mnie chce dorwać. Kapitanie nie mieszajcie się w to.
Odpowiedział, po czym się rozłączył. Nie zamierzał dalej ciągnąć tego tematu. Opadł na krzesło przy biurku i zamknął oczy, ściskając delikatnie górę nosa.
To be continued....
~Morgan~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top