Część 1

Stała w jasnym holu, mieniącym się tysiącami barw od różnorodnych świateł porozwieszanych w każdym wolnym zakamarku tego olbrzymiego pomieszczenia. Obok niej, kobiety poubierane w zapewne najdroższe suknie od znanych na całym świecie projektantów, chichotały wsparte na ramieniu swoich partnerów, prezentujących się równie elegancko, co one same. Wszędzie panował przepych godny rodziny królewskiej – błyszczące suknie, biżuteria, złote i srebrne ramy obrazów porozwieszanych na ścianach, kryształowe naczynia. Dla niedoświadczonego bywalca takich eventów, odnalezienie się w „tym" świecie mogło stanowić nie lada wyzwanie. Nawet dla Georgii.

Młoda kobieta odetchnęła głęboko i pozwoliła wysokiemu brunetowi zabrać swój płaszcz. Nagle poczuła się głupio wśród tych wszystkich zamożnych gości, w swojej długiej do ziemi sukni, której nigdy nie byłaby w stanie kupić, a jedynie wypożyczyła ją z salonu za niemałą sumę pieniędzy. Żeby tylko nic się nie stało dzisiejszego wieczoru z tą kreacją, bo nie wypłaci się z niej do końca życia.

Starając się sprawiać wrażenie wyluzowanej, ruszyła powoli w stronę głównego pomieszczenia, stukając na lśniącej podłodze swoimi wysokimi, czarnymi szpilkami. Jak mogła przewidzieć główna sala prezentowała się jeszcze bardziej okazale niż sam hol. Jeszcze więcej tu było przepychu, całą część długiej ściany zajmował stół z przystawkami, w rogu grała orkiestra smyczkowa, a z boku znajdował się okazały, samoobsługowy barek. Uwagę zwracał też olbrzymi, kryształowy żyrandol, zawieszony dokładnie pośrodku sali. Georgia przez chwilę zastanawiała się jakiego koloru farb użyć, ale w idealny sposób oddać wszystkie barwy, którymi mieniły się kryształy. Szybko skarciła się jednak za tę myśl.

'To nie po to tu dzisiaj jesteś", przypomniała sama sobie i ruszyła w stronę barku. Napełniła błyszczące szkło drogim szampanem i popiła łyk. Właściwie nie przepadała za smakiem alkoholu, ale wyjątkowa sytuacja wymagała wyjątkowych środków.

- Nalej mi też, skarbie, jeśli możesz. – Dziewczyna obróciła się gwałtownie i zobaczyła go opartego nonszalancko o wysoką płytę stolika. Zdaje się, że wziął ją za kelnerkę. Musiała przyznać, że całkiem nieźle prezentował się na żywo, ten Tony Stark. Uśmiechnęła się i wzięła od niego pustą szklankę od whisky, zdecydowana na razie nie prostować pomyłki, na to przyjdzie jeszcze czas. Wlała trochę mocnego trunku do naczynia i dodała lodu.

- Och, uwielbiam cię – powiedział i natychmiast wychylił trochę. Georgia przez chwilę przyglądała się jego interesującym rysom twarzy i idealnemu profilowi, który bardzo chciałaby móc przenieść na papier. Żałowała, że nie ma pod ręką ołówka.

- Wspaniały wieczór, nie sądzisz? – spytał, ale nim zdążyła coś powiedzieć ciągnął dalej. – Oczywiście, zmieniłbym to i owo w dekoracji, no wiesz, taki mały powiew nowoczesności na pewno nikomu by nie zaszkodził. I jeszcze ten żyrandol, to już w ogóle, jak z jakiegoś tandetnego filmu o uczuciach dwójki równie zdesperowanych degradatów...

Po raz pierwszy dobrze się jej przyjrzał. Nie wydawała się być onieśmielona i to go nieco zdziwiło. Zazwyczaj kobiety zawstydzone odwracały wzrok, rumieniły się, te odważniejsze względnie trzepotały sztucznymi rzęsami, machinalnie poprawiając zalakierowane włosy. Jednak ona stała tam z kieliszkiem szampana w szczupłej dłoni i przyglądała mu się spod lekko przymrużonych powiek. Popił łyk whisky i kiedy znowu na nią spojrzał uśmiechała się, jakby nigdy nic.

- Może ma pan rację... - zaczęła. – A może jest pan po prostu totalnym ignorantem jeśli chodzi o sztukę i jej wartość, choćby sentymentalną - powiedziała odrzucając włosy do tyłu. Wciąż nie schodził jej z twarzy ten dziwny uśmiech, pełen nieskrywanej pewności siebie.

- No proszę – odezwał się, jednocześnie mierząc ją wzrokiem i mając nadzieję, że to ja trochę onieśmieli. Nic bardziej mylnego. – Kelnerka, która jest także krytykiem sztuki, to coś nowego, nawet dla mnie, a widziałem już sporo. Powiedz mi, kotku, ile ci tutaj za to płacą? Bo jakby co, mógłbym dać więcej, może nawet mógłbym cię zatrudnić, dajmy na to do czyszczenia sreber. Tak się składa, że mam wakat. – Znowu popił trochę alkoholu nie spuszczając jej z oczu i lekko się uśmiechając. Ale kobietę nie tak łatwo było wytrącić w równowagi. Przywołała na usta najbardziej urokliwy uśmiech, na jaki ją było w tej chwili stać i zrobiła krok w jego stronę, tak, że dzieliła ich tylko niewielka przestrzeń. Przemknęło mu przez myśl, że pachnie konwaliami.

- Powinien pan wiedzieć, panie Stark – zaczęła, pochylając się lekko w jego stronę i zniżając głos do szeptu. – Że świat to nie tylko pieniądze, które można zarobić i wydać. Może przy odrobinie szczęścia pan również się kiedyś o tym przekona – odparła, uśmiechnęła się jeszcze i oddaliła się powolnym krokiem kotki, która właśnie wybiera na polowanie. Nie odwróciła się nawet, żeby na niego spojrzeć i dobrze, bo przynajmniej nie widziała jego skonsternowanej miny.


- Tony, czy ty mnie w ogóle słuchasz?

- Co? Ach... Tak kochanie, zgadzam się z tobą. – Pepper spojrzała na niego i uniosła brwi. Mężczyzna uśmiechnął się przepraszająco.

- Wybacz... Co mówiłaś? – Kobieta westchnęła i pokręciła głową. Blond loki rozsypały się wokół jej twarzy.

- Pytałam cię, co sądzisz o tym... - Nachyliła się, żeby przeczytać etykietę. - ... ultraszybkim kurzościeraczu?

Stark się skrzywił.

- Co to za tandetna nazwa – powiedział i przyjrzał się urządzeniu za szybą. Było tu takich wiele: małych i dużych robotów, maleńkich mikrochipów, wymyślnych komputerów i innych gadżetów. A twórcy każdego z tych wynalazków starali się tylko o jedno – o nagrodę główną imienia Tony'ego Starka i stypendium za wybitne osiągnięcia naukowe.

- Nuda – powiedział, odchylając się od urządzenia. – Tak jak i dziesięć poprzednich, które mi pokazałaś - westchnął i przyjrzał się partnerce. – Czy ja tak wiele wymagam? Trochę nowatorskiego podejścia do sprawy?

Pepper spojrzała na niego z czułością i poklepała go po ramieniu. Ruszyli dalej wzdłuż wystawy. Po chwili panna Potts znowu się odezwała.

- Czy coś cię trapi, Tony? Wydajesz się być nieobecny...

- Wszystko w porządku, Pepper – powiedział i poprawił muchę – Tylko, no wiesz, co to zwykle: kamery, paparazzi, przecież wiesz, jak nie lubię być w centrum uwagi...

- Mówię poważnie – przerwała mu. – Martwię się, słabo wyglądasz...

- Czy to miało mnie obrazić, panno Potts? – zapytał, a na jego twarzy pojawił się ten figlarny uśmieszek, który tak uwielbiała. Kobieta, mimo starań, nie potrafiła nie odwzajemnić grymasu.

- Jakże bym śmiała, panie Stark. – Mężczyzna objął ją ciaśniej w pasie, a ona uśmiechnięta oparła się o jego ramię.

Wrócili do siebie ostatnio po dłuższej przerwie i bardzo chciała, żeby tym razem im się udało. Tym bardziej, że Tony ostatnio przeżył naprawdę ciężkie chwile, związane z tą całą aferą z Rogersem i obwiniała się, że nie było jej wtedy z nim, że uciekła od problemów, jak ostatnia idiotka, zamiast stawić im czoła. Miała nadzieję, że uda jej się wynagrodzić jakoś to wszystko ukochanemu.

- Poczekaj ... To jest całkiem interesujące – przerwał jej rozmyślania Tony i zatrzymał się pod gablotą, w której było... zupełnie nic. Napis na dole głosił, że w środku znajduje się „DRUGA SKÓRA". Stark wydawał się szczerze zainteresowany gablotą.

- Może to jakaś pomyłka...

- ... albo całkiem niezła sztuczka – dokończył za nią i spod przymrużonych powiek przyglądał się pustej wystawie. Nie on jeden. Ta część ekspozycji budziła spore zainteresowanie gości.

- Chodźmy już, Tony, bo spóźnimy się na wręczenie nagrody. - Pociągnęła go za łokieć. Mężczyzna niechętnie pozwolił się odprowadzić od gabloty w kierunku sali, która służyła kiedyś za teatr. Zajęli swoje miejsca w pierwszym rzędzie z dobrym widokiem na scenę. Jak zwykle dekoratorzy wykonali kawał dobrej roboty, sala sprawiała wrażenie nie z tej ziemi.

- Powiedz mi, Pepper, jak to jest, że to moja nagroda, a to nie ja wybrałem zwycięzcę? – po dłuższym milczeniu odezwał się brunet, kiedy sala na dobre zaczęła się zapełniać ludźmi.

- Ponieważ byłeś bardzo zajęty i powiedziałeś, że ktoś inny ma się zająć takimi... głupotami – przypomniała mu cierpliwie blondynka. Stark zmarszczył ciemne brwi.

- Naprawdę tak powiedziałem? – zdziwił się. – Chyba muszę sam siebie zwolnić...

- Ci... zaczyna się – zauważyła kobieta, kiedy do mikrofonu podszedł Ted Minners, wysoko postawiony pracownik STARK INDUSTRIES, prowadzący dzisiejszą galę.

- Nareszcie – burknął Tony i usadowił się wygodnie w czerwonym fotelu.

- Panie i panowie, chciałbym prosić o ciszę. – Kiedy głosy w gali zaczęły zamieniać się w szepty a potem ucichły, Ted odchrząknął, machinalnie poprawił blond czuprynę i ciągnął dalej. – Dziękuję. Jesteśmy tutaj, aby ogłosić długo oczekiwanego zwycięzcę tegorocznego konkursu na najbardziej obiecującego młodego wynalazcę imienia Tony'ego Starka.

W sali rozbrzmiały oklaski, ale Ted uciszył je niecierpliwie podniesieniem reki.

- Nie byłoby to możliwie... – Tu spojrzał w kierunku blondynki i miliardera. – Gdyby nie hojność pana Starka i jego partnerki Pepper Potts...

Znowu został zagłuszony przez entuzjastyczne oklaski i krzyki. Pepper tylko się uśmiechnęła, natomiast brunet pomachał do tłumu z godnością królowej angielskiej. Kilka kobiet zaczęło piszczeć.

– Proszę o spokój! – próbował zwrócić na siebie uwagę Minners , odchrząknął parę razy i kontynuował przemówienie. – Ta nagroda to nie tylko olbrzymie wyróżnienie, ale także szansa na lepszą przyszłość. Chcecie przykładu? Proszę bardzo!

- O nie, zaczyna się... - poskarżył się Tony, ku uciesze widowni. Pepper skarciła partnera spojrzeniem, ale on tylko wzruszył ramionami.

- Pięć lat temu i ja dostałem od losu szansę na poprawę swojego życia. Nie miałem nic oprócz siły własnego umysłu i ambicji, która, jak miałem nadzieję, zaprowadzi mnie wysoko. No i proszę! – Uśmiechnął się i rozłożył ręce, jakby chciał wszystkich uściskać. – Stoję tu dzisiaj z wami! Nie byłoby to możliwe, gdyby nie Tony i jego ogromne wsparcie dla młodych umysłów. Panie Stark – zwrócił się bezpośrednio do mężczyzny. – W imieniu własnym i innych młodych ludzi, chciałbym bardzo podziękować za pokładane w nas nadzieję i szansę... - Na sali rozbrzmiały oklaski. – O tak klaszczmy, należy mu się!

Tony wstał ze swojego miejsca i nonszalancko ukłonił się publiczności.

- Panie Stark! Może chciałby pan zabrać głos? – podrzucił Ted. Milioner mrugnął do Pepper i ruszył na scenę.

- Dziękuję, dziękuję – powiedział, gdy tylko znalazł się przy mikrofonie. Głosy natychmiast ucichły, a Ted spojrzał na mężczyznę zazdrośnie. – Nagroda imienia mojej skromnej osoby, to nie tylko szansa, nie tylko wyróżnienie, ale także olbrzymie zaufanie. Zaufanie, którym was obdarzam. Świat jest pełen niezwykłych umysłów, takich, które mają moc by zmienić świat. Ale! Nie wszyscy mogą się wybić, naprawdę wnieść coś od siebie i pokazać to ludzkości. Dzisiaj jednak... – Wskazał dłonią publiczność. – Któreś z was ma taką szansę. Dodatkowo nasz dzisiejszy zwycięzca ma dzisiaj możliwości znacznie większe, gdyż oprócz rocznego stypendium i tego wspaniałego trofeum, które Ted tak zazdrośnie chowa za plecami... Tak Ted, widziałem co tam próbujesz przemycić. – Widownia parsknęła śmiechem. – Ale wracając do sedna sprawy, otóż postanowiłem, że dzisiejszy zwycięzca uzyska także coś, czego nikt inny dotąd nie dostał: a mianowicie jest to dwumiesięczny staż w Avengers Tower pod moim osobistym patronatem.

Na widowni wybuchło zamieszanie. Kilka osób zaczęło piszczeć, gdzieniegdzie dało się słyszeć oklaski, a wszystkiemu temu towarzyszyły podekscytowane głosy aprobaty. Tony poczekał, aż widownia trochę ochłonie po tym gorącym newsie i znowu pochylił się do mikrofonu.

- Nie dziękujcie, jesteście przyszłością tego kraju, ba, nawet świata! A teraz życzę państwu udanego wieczoru i zapraszam do odrobimy szaleństwa na bankiecie! Dziękuję!

O ile to możliwe, zejściu mężczyzny towarzyszyły jeszcze bardziej entuzjastyczne oklaski i wiwaty.

- Dziękujemy, panie Stark – Ted ponownie zabrał głos. – Ale nadszedł długo oczekiwany czas wyłonienia zwycięzcy. Martho, czy mogę cię prosić o kopertę?

Zza kulis wyszła wysoka i szczupła blondynka w krótkiej granatowej sukience, trzymająca aksamitną poduszkę, na której znajdowała się koperta.

- Wielkie dzięki, Martho! – Mężczyzna zabrał od niej kopertę, a kobieta ukłoniła się i wyszła. Blondyn rozerwał kopertę, a na widowni można było wyczuć rosnące napięcie. – Panie i panowie! Z wielką przyjemnością pragnę ogłosić, że zwycięzcą tegorocznego konkursu jest... a to ci niespodzianka... panna Georgia Feige i jej niezwykle intrygujący wynalazek o nazwie „DRUGA SKÓRA". Georgino, zapraszam cię tutaj do nas!

Na widowni wybuchła wrzawa oklasków i okrzyków. Po chwili z jednego z tylnych miejsc podniosła się wysoka brunetka w czerwonej sukni. Uśmiechnęła się, zarzuciła długimi, czarnymi włosami i ruszyła w stronę podium. Niemal każdy odwracał się zaciekawiony, ludzie wstawali z miejsc, żeby zobaczyć kim też jest ta szczęściara, której marzenia od dzisiaj staną się rzeczywistością, Tony Stark również.

Ale kiedy zobaczył, kto z uśmiechem wyższości przedziera się przez wiwatujący tłum, o mało nie krzyknął. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top