Część 13


Georgia wróciła do Avengers Tower dobrze po północy, a mimo to Tony jeszcze nie spał. Dziwnie zareagował na jej widok, ale dziewczyna wytłumaczyła to sobie wpływem poprzednich wydarzeń, w końcu niecodziennie ktoś 'dla zabawy' grozi ludziom śmiercią. Została więc z nim w salonie, mając nadzieję, że wspólnie uda im się jakoś uporać z problemem. Jednak im dłużej myśleli, tym bardziej zdawało im się, że oddalają się od rozwiązania.

Tymczasem minęło już kilka dni od wydarzeń na Times Square, jednak nadal były one na językach wszystkich ludzi. Tony odbierał niezliczoną ilość telefonów z propozycjami pomocy, które niezmiernie go irytowały. Pepper chciała rzucić wszystko i wrócić z Azji, ale Stark tak się wściekł na ten pomysł, że więcej do tego nie wracali. Co jak co, ale Feige musiała przyznać, że brunet bardzo troszczy się o bezpieczeństwo tych, których kocha.

Dziewczyna westchnęła i wcisnęła na pilocie guzik zmieniający kanał. Wszystkie programy ją dzisiaj denerwowały. Ci wszyscy sztucznie uśmiechający się do kamer ludzie, głos prezentera czy melodia puszczana w trakcie pauzy. Wyłączyła odbiornik dając za wygraną i sięgnęła po swój telefon, sprawdzając ekran.

Bucky nadal się do niej nie odezwał, więc właściwie nie wiedziała, czy wpadł na jakiś interesujący trop. Pozwoliła mu tymczasowo zamieszkać w swoim mieszkaniu, więc teoretycznie mogłaby go tam znaleźć i zapytać, ale Tony obsesyjnie jej ostatnio pilnował, a nie miała ochoty go drażnić. Tym bardziej, że nadal nie udało im się znaleźć ukrytego znaczenia tej przeklętej piosenki.

Jej rozmyślania przerwał dzwonek oznajmiający gościa w Avengers Tower, ale nim dziewczyna zdążyła się podnieść z kanapy, Stark już był przy drzwiach windy. Rzucił jej tylko krótkie spojrzenie, zupełnie jakby sprawdzał, czy nadal znajduje się w tym samym miejscu. Wynalazczyni zastanawiała się, dlaczego geniusz tak się nią przejmuje. Najwyraźniej poczuł się za nią odpowiedzialny... Albo za mocno uderzył się w głowę podczas upadku.

- A Peter to ty! – przywitał kogoś Tony, ale kobieta ze swojego miejsca nie była w stanie stwierdzić, kto właśnie wyszedł z windy. Jednak tak entuzjastyczny ton bruneta trochę ją zdziwił. – Wejdź na moment do salonu, zaraz ci przyniosę coś, co dla ciebie mam.

Brunetka podniosła się z kanapy dokładnie w momencie, kiedy Stark i Peter weszli do salonu. Z zainteresowaniem przyjrzała się ich gościowi. Był to młody, wysoki szatyn, ubrany w luźne ubrania i z niebieskim plecakiem zarzuconym niedbale na lewe ramię. Uśmiechnął się lekko, wyraźnie zakłopotany.

- Zaraz wracam – oznajmił Tony i nieśpiesznie oddalił się w stronę swojej sypialni, rzucając Georginie ukradkowe spojrzenie. Kobieta jednak niczego nie zauważywszy podeszła do zmieszanego chłopaka.

- Hej. – Stanęła naprzeciwko niego. – Jesteś Peter, tak?

- Och, tak! – Zaczerwienił się i wyciągnął do niej dłoń. Ujęła ją ostrożnie, czując chłód bijący od jego skóry. – Peter Parker, znajomy pana Starka.

- Georgia Feige, stażystka Tony'ego – przedstawiła się, na co chłopak się uśmiechnął.

- Słyszałem – zaśmiał się. Zmarszczyła brwi, nie bardzo wiedząc, jak to zinterpretować.

- Nie wiedziałam, że Tony ma takich młodych przyjaciół – zauważyła i przekrzywiła lekko głowę. – Jak długo się znacie?

- W zasadzie od maja... Będzie już ponad pół roku.

- Od maja... - Kobieta przyjrzała mu się z zainteresowaniem. Parker jeszcze mocniej poczerwieniał.

- Ale znam go dobrze – wyjaśnił szybko. – To mój mentor. Prawdziwy geniusz, jest naprawdę świetny. Ostatnio jak ulepszył mi strój to... - zaciął się nagle i zastygł w bezruchu, zdając sobie sprawę z tego co powiedział. Georgia jednak natychmiast się tym zainteresowała.

- Strój? – spytała, a w jej głowie natychmiast nastała intensywna praca, polegająca na łączeniu faktów. – Ulepszył ci STRÓJ?

O ile to możliwe szatyn jeszcze mocniej poczerwieniał.

- Eee... - zająknął się, starając się wybrnąć z tej sytuacji obronną ręką. – Strój? Powiedziałem strój? Tak naprawdę chciałem powiedzieć... słój!

Skrzywiła się.

- Tony ulepszył ci... słój? – zapytała i przygryzła wargę, żeby się nie roześmiać. Peter był taki uroczy, kiedy próbował kłamać, co swoją drogą udawało mu się raczej miernie.

- No... tak. – Podrapał się po głowie i zacisnął wargi. – Bo widzisz ja... hoduję eee... robaki i potrzebny mi do nich odpowiedni eee.... słój.

Georgia uśmiechnęła się i zrobiła kilka kroków w jego stronę, poruszając się z gracją kotki.

- Hodujesz robaki – powtórzyła, słodko się uśmiechając. – A jakie? Pająki może?

- Pająki? Nie! – zaprzeczył szybko, stając się wyglądać na wyluzowanego, mimo że słabo mu to wychodziło. – Nie pająki, pająki nie. Nawet nie znam żadnych pająków...

Dziewczyna zaczęła się śmiać i odsunęła się od niego, kręcąc głową.

- Skoro tak mówisz.

- Masz Peter, wszystko jak ustaliliśmy. – Obok nich pojawił się Tony, wręczając chłopakowi jakąś paczkę. Feige uśmiechnęła się do niego po raz ostatni i wróciła do głównej części salonu, zbierając ze stolika swoje notatki. Po dłuższej chwili Stark do niej dołączył.

- Fajny jest, prawda? Peter – odpowiedział na jej pytające spojrzenie. Skrzywiła wargi.

- Nie mój typ. Zastanawia mnie tylko... - Wyprostowała się i założyła ręce na piersiach. – Dlaczego tego niewinnego nastolatka mieszasz w sprawy Avengers, czego mnie ciągle odmawiasz.

Tony upuścił na ziemię kartki, które trzymał w ręce.

- Nie wiem o czym mówisz – powiedział, nie patrząc na nią i pochylając się, żeby pozbierać rozrzucony papier. Wywróciła oczami, uśmiechając się lekko.

- Jasne, a ja jestem Nick Fury. Okej, nie chcesz to nie mów. – Uniosła ręce w obronnym geście i ruszyła w stronę swojej sypialni. – Ale nie zapominaj, że jakby co, to JA znam tego twojego pajączka!


Śniło jej się, że była w jakiejś tubie. Tubie? Cóż, może to nie było najlepsze określenie. To coś bardziej... Jak komora? W każdym razie wieko na pewno było szklane. Georgia przesunęła po nim dłonią, chcąc wytrzeć zaparowaną szybę, chociaż było to trudne, bo miała związane oba nadgarstki, jakąś grubą, marynarską liną. Po chwili wysiłku udało jej się jednak oczyścić wystarczający fragment, żeby coś zobaczyć. Widziała, że ktoś stał w znacznej odległości od niej, mimo że na zewnątrz było już bardzo ciemno. Przybliżyła się nieco do szyby, a wtedy sylwetka stała się większa i dziewczyna rozpoznała Tony'ego. Wpatrywał się w coś z zaciętą miną, kompletnie ją ignorując, mimo że wierciła się jak mogła i wytrwale go wołała. Potrząsnęła głową, czując, że w komorze robi się coraz bardziej duszno.

Tymczasem obok Starka zmaterializowała się kolejna postać, której brunetka z początku nie była w stanie rozpoznać. Krzyknęła, kiedy dodatkowa lina owinęła jej się wokół szyi, a wtedy mężczyzna na nią spojrzał i rozpoznała w nim Bucky'ego. Był wściekły, podobnie jak Ton, ale gniew tej dwójki nie był skierowany wobec siebie, a wobec kogoś, kto stał niedaleko komory w której się znajdowała. Z pewnym trudem odwróciła głowę, czując, że się dusi i zobaczyła ciemną postać wyłaniającą się z ciemności. Ta zaśmiała się i wbiła w nią nienawistne spojrzenie, odsłoniła ciemny kaptur opadający jej na twarz i...

Dziewczyna gwałtownie otworzyła oczy, kiedy ze snu wyrwał ją dzwonek telefonu. Oddychała szybko, starając się uspokoić po właśnie przeżytym koszmarze. Uniosła się lekko na łokciach, rozglądając się na dzwoniącym urządzeniem i zdając sobie sprawę z tego, że właściwie nie pamiętała, kiedy zasnęła. Pracowała wcześniej na sofie w salonie Starka nad rozpracowaniem piosenki i rozpisywała ją na wszelkie możliwe sposoby na kartkach, którymi była teraz cała przykryta, jak w słabej parodii American Beauty. We włosy wplątał jej się nawet długopis, którym robiła notatki. Wyszarpnęła go z kosmyków niecierpliwie i sięgnęła po smartfona leżącego na podłodze. Przyłożyła go do ucha i odebrała połączenie.

- H... Halo? – odezwała się półprzytomnie i stłumiła ziewnięcie. Musiało być już dobrze po siedemnastej, bo za oknem robiło się coraz bardziej szaro.

- Georgia?! Co tak długo?! – Coś w głosie Starka ją zaniepokoiło. W tle słyszała jakieś zamieszanie.

- Tony? Co się stało? – Natychmiast otrzeźwiała i próbowała wstać, zrzucając z siebie wszystkie kartki. Jednak od razu zakręciło jej się w głowie, wobec czego znowu opadła na kanapę.

- Włącz telewizję – rozkazał jej, a ona natychmiast sięgnęła po pilota. – I się nie rozłączaj!

Brunetka znalazła odpowiedni kanał i zamarła. Na ekranie były pokazane sceny z wydarzeń na East River, znajdowało się tam kilka mniejszych statków i olbrzymi jacht. Tony, w zbroi Iron Mana, krążył pomiędzy okrętami. Feige włączyła dźwięk i w pokoju rozbrzmiał poważny głos reporterki.

-... nie wiadomo jeszcze, w której z łodzi znajduje się domniemany ładunek wybuchowy. Miliarder Tony Stark zajmuje się w tej chwili jego namierzeniem i ewakuacją ludzi...

- O mój Boże... - jęknęła. – Czy to...

- ... Nasz świrnięty przyjaciel? – wciął się. – A któżby inny?

Brunetka się skrzywiła.

- I co teraz zrobisz? – zapytała zmartwiona.

- Ja? To co robię teraz. Sęk w tym, co ty zrobisz. – Kobieta wytrzeszczyła oczy ze zdumienia.

- Ja? Ale co ja mam...

- Posłuchaj mnie teraz uważnie – zaczął. – Wydaje mi się, że udało mi się rozwiązać tę jego zagadkę, ale jestem potrzebny tutaj... – W słuchawce dało się słyszeć czyjś krzyk. – Och, zdaje się, że znaleźli bombę.

- Co mam robić? – Dziewczyna wstała z miejsca i zdenerwowana czekała na wskazówki. Stark jęknął, jakby przesuwał coś ciężkiego.

- O, tu cię mam – mruknął sam do siebie. – Georgia natychmiast bierz taksówkę i jedź do Queens.

Kobieta w biegu złapała swoją kurtkę i wbiegła do windy.

- Co dalej? Gdzie konkretnie mam jechać?

- Okej, to nie będzie zbyt przyjemne co ci teraz powiem, ale masz robić dokładnie to, co ci mówię, jasne?

- Okej – powiedziała, trochę mniej pewnie i wybiegła z windy na ulicę, machając za jakąś taksówką. Po chwili zatrzymał się obok niej żółty pojazd.

- Dokąd? – zapytał kierowca, kiedy dziewczyna usadowiła się na tylnym siedzeniu.

- Dokąd? – powtórzyła pytanie, zadając je Starkowi. Odpowiedział z pewnym ociąganiem.

- Cmentarz Pierwszej Kalwarii. – Georgia zesztywniała i głośno wciągnęła powietrze. Taksówkarz odwrócił się do niej i spojrzał na nią zaniepokojony.

- W porządku?

- T... tak. Muszę się dostać na Greenpoint Avenue. Szybko. – Mężczyzna odwrócił się i pojazd ruszył. Feige zniżyła głos i syknęła do Starka.

- Powiedz mi, że żartujesz.

- Pewnie. Tak naprawdę czekam tam na ciebie z zestawem Happy Meal – westchnął. – Cholera, nie rozbroję tego ładunku. Potrzebny mi cholerny kod.

- Jesteś absolutnie pewien tego co robisz? – zaniepokoiła się. – Jak udało ci się w ogóle to rozwiązać?

- Ty mnie naprowadziłaś śpiąc zakopana w swoich notatkach... Miałaś to gdzieś inaczej rozpisane i zacząłem interpretować piosenkę od tyłu – powiedział i brunetka usłyszała, jak rzuca coś na podłogę.

- Nadal nie rozumiem.

- Od ostatniego wersu – wyjaśnił. – Ashes, ashes... we all fall down. Ta część odnosi się do śmierci. Wszyscy upadniemy... Definitywne nawiązanie do cmentarza.

Georgina wzdrygnęła się na samą myśl.

- Cmentarzy jest mnóstwo – zauważyła rozsądnie. – Dlaczego akurat ten Queens?

- Następny wers...

- Pocket full of posies – natychmiast odpowiedziała. Słuchali jej razem tyle razy, że mogła wyrecytować dowolny fragment nawet w środku nocy.

- Peter zwrócił mi na to uwagę. On mieszka w Queens. Jak wychodził, to powiedział coś w stylu... - zamyślił się i zacytował nastolatka. – 'Czas wracać do tej kieszeni pełnej...' no... czegoś tam.

Zmarszczyła brwi, łącząc zebrane informacje. Teraz wszystko zaczęło nabierać sensu. Queens było największym okręgiem NY, znanym ze swojej różnorodności etnicznej, symbolizowanej przez 'bukiety kwiatów' w piosence. Zaczęła się nad tym głębiej zastanawiać i coś sobie przypomniała.

- 'Ojciec Chrzestny' ... Te obrazy na Times Square zanim się na nich pojawił... To nie były tylko obrazy wojny, ale też kadry z 'Ojca Chrzestnego' - wyszeptała do słuchawki. Była pewna, że Tony się uśmiechnął, chociaż nie mogła go zobaczyć.

- Kręcili go na Cmentarzu Pierwszej Kalwarii – potwierdził, zadowolony z jej myślenia. Georgia niecierpliwie wierciła się na swoim miejscu.

- Długo jeszcze? – spytała taksówkarza.

- Wybrałaś sobie najgorszą porę – stwierdził rzeczowo, chociaż wyglądał na zadowolonego. – Zobacz jakie są korki. Wszyscy się pchają nad East River, żeby zobaczyć Iron Mana....

- Proszę się pośpieszyć – mruknęła, nie mając ochoty o tym słuchać i zwróciła się do Starka. – Co z pierwszym wersem?

- Tego... - odchrząknął, żeby zamaskować swoje zmieszanie. – Tego jeszcze nie odkryłem. Jedź na cmentarz, może tam coś znajdziesz. Teraz wszystko jest w twoich rękach. I... Georgia?

- Hmmm?

- Uważaj na siebie... Dobra?

Poczuła, że w okolicy serca formuje jej się jakieś dziwne ciepło.

- Ty na siebie też, Tony.

***

Jako że ostatnio było cameo Stana Lee, to teraz czas na wizytę Spidey'a :D

CL xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top