Rozdział 13
Rozdział pisany pod wpływem utworu powyżej.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Aragornie wybacz, ale nie jestem chyba gotowa jeszcze na taką rozmowę – powiedziałam cicho i opuściłam głowę.
Poczułam, jak kilka kosmyków wysuwa się zza ucha i opada, zakrywając twarz. Podświadomie podciągnęłam kolana pod brodę, na nich złożyłam ręce, a głowę położyłam na ramionach.
- Irith – usłyszałam i poczułam dotknięcie dłoni na ramionach – Przepraszam, nie powinienem był pytać o to w tym momencie.
Spojrzałam na niego ze smutkiem w oczach i czułam, jak zaczynają zbierać mi się łzy.
„Co się ze mną dzieje? W ciągu ostatnich dwóch miesięcy płakałam więcej niż przez wcześniejsze półtora roku."
- Moja, mała Strażniczko przepraszam, naprawdę nie chciałem Cię zranić.
- Nie, nie zraniłeś mnie. Chodzi mi tu bardziej o to, że nadal jestem zagubiona w tym wszystkim, co się dzieje między nami. W jednej chwili postanawiamy, że zwalniamy, bo potrzebujemy przywyknąć do sytuacji, a moment później nie możemy się oderwać od siebie, zbyt pochłonięci przez namiętny pocałunek. W głowie wszystko mi się kołuje... – oparłam się bezsilnie plecami o ścianę, by chwilę później odchylić do tyłu również głowę – Zamiast czuć się jak dojrzała kobieta, czuję się jak zagubiona nastoletnia smarkula...
Mężczyzna przesunął się bliżej mnie na podłodze, tak żebyśmy mogli stykać się barkami, po czym ujął moją dłoń w swoje i zaczął delikatnie jeździć kciukami po jej wierzchu.
- Do tego wszystkiego ostatnio robię sobie więcej krzywd niż to warte. Co mam z tym wszystkim zrobić? Z tym co dzieje się ze mną, między nami i ze wszystkim ? – spytałam cicho.
- Możesz trzasnąć w twarz, możesz się nie odzywać, ale wybacz myśli jak szalone, co nie dały żyć tłumaczenie, że to nic, wybacz słowa jak piekące łzy, wybacz, proszę... To co Cię męczy z czasem się ułoży, a ja będę przy tobie i będę wspierał...
- Nie sądziłam, że piszesz wiersze.
- Jest to fragment pieśni, który kiedyś mama mi przekazała.
- Jak te kilka słów jest takie, to całość pewnie jest jeszcze piękniejsza. Choć mi tu – powiedziałam, przyciągając go jeszcze bliżej siebie.
Położyłam sobie głowę mężczyzny na barku i przytuliłam się do niego.
- Co ty ze mną zrobiłeś ? - zapytałam cicho — Nie licząc czasu, kiedy byłam nastolatką, nie pamiętam, czy kiedykolwiek wpadłam w takie uczucie jak teraz. Zawsze starałam się myśleć bardziej rozumem, teraz serce coraz częściej wyrywa się do odpowiedzi.
- Może to mój urok osobisty?
- Ehh... Może troszeczkę.
- Nie sądzisz, że powinniśmy jeszcze przedrzemać ?
- Może faktycznie, chodźmy w takim razie.
Po tym, jak wstaliśmy, Strażnik zamknął drzwi i skierowaliśmy się w stronę części sypialnych.
- Aragornie, a ty gdzie zwykle śpisz, jak tu przebywasz ?
- Stosunkowo niedaleko twoich kwater, mogę Cię zaprowadzić.
- Chętnie je zobaczę.
Szliśmy przez kilka minut w ciszy, mijając kolejne pary drzwi. Wokół panowała przyjemna cisza, przerywana naszymi krokami i czasami pohukiwaniem sowy, która była w okolicy. Gdy przeszliśmy obok okna, miało się wrażenie, że jest jeszcze ciemniej, niż było.
- Tylko może być mały problem.
- Tak ?
- Mam dużo mniejsze łóżko niż Ty.
- Jak to mówią, ciasno, ale własno.
W odpowiedzi usłyszałam cichy śmiech. Po kilku minutach staliśmy pod drzwiami.
- Zapraszam – powiedział mężczyzna, otwierając drzwi.
Naszym oczom ukazał się nie za duży pokój w ciemniejszych kolorach, nie do rozróżnienia po ciemku. Po prawej stała sporej wielkości szafa, a tuż obok skrzynia z jakimś malunkiem na wieku. Po lewej stało łóżko i stoliczek z szufladą. Na podłodze leżał jasny puchaty dywan. Przed nami znajdowało się wielkie rogowe okno z widokiem na całą okolicę.
- Piękny widok.
- Zawsze lubiłem stać przy nim zwłaszcza wieczorami.
- Na pewno wtedy jest jeszcze ładniej – szepnęłam.
- Nie wiem jak ty, ale ja to bym się położył.
- Mhm.
- No to chodź.
- Wolisz od ściany czy z brzegu ?
- Od ściany – powiedziałam, po czym odpięłam płaszcz i położyłam go w nogach łóżka.
Posłanie faktycznie było mniejsze, ale nadal spokojnie mogły zmieścić się tam dwie osoby.
- Jejciu, ale miękkie – powiedziałam, gdy się na nim położyłam i zapadłam na kilka centymetrów.
Aragorn uśmiechnął się promiennie i położył się obok, przykrywając nas grubym kocem. Gdy ułożył się, przytuliłam się do niego, prawie natychmiast zasypiając. Wydawało mi się, że spaliśmy dość długo i pewnie pospalibyśmy jeszcze, gdyby nie trzaśnięcie drzwiami o ścianę i zaniepokojony głos Elronda.
- Aragornie obudź się, Irith zginę... – przerwał w pół zdania – To ja wam nie przeszkadzam.
- Czy ty, tak samo, jak ja nie wiesz, co tu się stało? – zapytałam zdziwiona, nieprzytomnym tonem, przez tak gwałtowne przebudzenie.
- Mogę jedynie podejrzewać. Elrond pewnie miał do ciebie jakąś sprawę, a że nie zastał cię w kwaterach, zapewne chciał postawić na nogi całe Rivendell, ale że zaczął od mojego pokoju, a przy okazji znalazł cię wtuloną we mnie, dorobił sobie już teorię.
- Zrobimy coś z tym fantem ?
- A musimy ? Lord Imladris widzi dużo, a wie jeszcze więcej, także nie zdziwiłbym się, gdyby wiedział o naszej relacji, niż my sami.
- Spotkałam kiedyś krasnoluda, który mówił, żeby nie ufać Elfom i muszę stwierdzić, że coś w tym jest.
- Możliwe, ale wiem jedno, trzeba zacząć się ogarniać, bo sądzę, że niedługo będzie śniadanie.
- Em... Aragornie ?
- Tak?
- Wiesz może, czy bagaże są u mnie, bo chciałam się ubrać w coś wygodniejszego niż suknia.
- Powinny być, ale wiesz, że...
- Wybacz, ale przez całe życie chodziłam w spodniach i w sukniach czuję się po prostu źle.
- Chyba cię nie przekonam.
- Nawet nie próbuj – dodałam z uśmiechem.
- Trafisz ?
- Powinnam, dzięki za troskę.
Gdy wychodziłam z pokoju, obejrzałam się przez ramię i zauważyłam, jak mężczyzna zaczyna rozpinać guziki od koszuli. Szybko się ewakuowałam z pokoju, czując, jak zaczyna robić mi się gorąco, a myśli podsyłają dwuznaczne obrazy. Skierowałam się w kierunku swoich kwater, by po kilku minutach do nich dotrzeć. W pomieszczeniu rozejrzałam się i podeszłam do szafy, na którą wcześniej nie zwróciłam uwagi i zajrzałam do środka. Znajdowało się w środku kilka sukienek, które od razu odrzuciłam w wyborze i większość moich rzeczy. Zdecydowałam się na bordową tunikę do połowy ud z delikatnym złotym zrobieniem przy mankietach i przy dolnym brzegu. Przy dekolcie była wiązana, co ułatwiało jego regulację. Dobrałam do niej ciemnozielone z rozszerzanymi nogawkami spodnie. Miałam lekki problem ze zdjęciem sukienki, którą miałam na sobie, gdyż jej wiązanie było na plecach, ale po chwili mocowania się z nim udało się.
„Co za geniusz wymyślił takie coś. Dobrze, że jestem Strażniczką i nie muszę chodzić w sukniach tego typu na co dzień chodzić."
Ubrania na zmianę położyłam na łóżku i zabrałam się za ściąganie z siebie materiału sukni. Na moje nieszczęście zaplątałam się w halkę, która była w dolnej części i praktycznie wyrżnęłabym jak długa, gdym nie wpadła na łóżko.
„Nigdy więcej sukienek, chyba że na własnym ślubie, jeśli dożyje do niego."
Gdy użerałam się z ubraniem, nie usłyszałam otwieranych drzwi i w momencie, kiedy przypadkiem spojrzałam w ich kierunku, stanęłam, jak zaczarowana z sukienką w dłoniach, którą chciałam odłożyć. Aragorn stał z lekko otwartymi ustami i patrzył zamglonym spojrzeniem w momencie, gdy zerknęłam na siebie, wiedziałam, czemu aż tak intensywnie się we mnie wpatruje. Kiedy zdałam sobie sprawę, że stoję w samej bieliźnie, czułam, jak robię się czerwona na twarzy, a w środku jak łapie mnie ścisk.
- Aragornie, nie sądzisz, że powinieneś wyjść ?
- Hę ? – spytał mocno zachrypniętym głosem.
- Wyjdź, proszę, zanim się na mnie rzucisz.
- Skąd...
- Widzę co się z tobą dzieje.
- Już wychodzę, Irith czy...
- Nie, nie możesz, spotkamy się na śniadaniu.
- Po moich słowach mężczyzna wyszedł, a ja usiadłam na łóżku, załamując ręce.
„Wiem, że go potraktowałam trochę za zimno, ale mogłoby to się źle skończyć dla naszej dwójki."
I z tą myślą ubrałam się i zaczęłam czesać włosy szczotką, którą znalazłam na stoliczku obok posłania.
„Cholera, wezmę, zetnę kiedyś te kłaki, to przynajmniej problemu z kołtunami nie będzie" warknęłam w myślach, próbując rozczesać kolejnego z rzędu supła.
Dopiero po dłuższym czasie udało mi się doprowadzić włosy do porządku, po czym związałam je w luźnego koka. Poczułam, jak zaczyna burczeć mi w brzuchu, więc wyszłam z kwater i skierowałam się w stronę sali jadalnej. Gdy szłam korytarzami, co jakiś czas spotkałam Elfa, zmierzającego w podobnym kierunku co ja. W momencie, kiedy weszłam do pomieszczenia, okazało się, że byłam jedną z ostatnich osób. Zauważyłam, że dostawiono dwa stoły i spostrzegłam, że w komnacie znajdują się również kilka Elfów, które wyglądały jakby były z innego szczepu, kilku Krasnoludów co mnie zdziwiło i jakiś mężczyzna w kamizelce z namalowanym godłem Gondoru.
- O Irith dobrze, że już jesteś.
- Również dobrze cię widzieć Gandalfie. Widzę, że Elronda jeszcze nie ma.
- Ma zaraz być – powiedział Elrohir.
- Dziękuję – skinęłam głową.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top