2
Nie sprawdzony
👁👁👁👁👁👁👁👁👁👁👁👁
Byłem jedną z tych osób która nie potrafiły zasnąć w obcym miejscu. Potrzebowałem minimum tygodnia żeby moc w spokoju zmrużyć oko, nie dziwne więc, że dziś chodzę nieprzytomny z wielkimi worami pod oczami. Jedyną ulgą był brak sąsiadów. W poprzednim domu mieszkaliśmy w bloku i na nieszczęście facet z mieszkania obok miał psa. Małego, wrednego szczyla potrafiącego szczekać i budzić wszystkich już o 5 rano.
Wzdrygnąłem się na nieprzyjemne wspomnienia tamtych nocy.
Pakowałem książki do plecaka. Mój plan lekcji w poniedziałek wydawała się być znośny bo większości przedmiotów są humanistyczne. Znalazły się nawet 2 godziny Polskiego, które ubóstwiam nad życie.
-I Historia...-wyczytałem ostatnią lekcję z planu by włożyć do plecaka odpowiednią książkę i zeszyt.
Wyprostowałem się i zacząłem okręcać się wokół własnej osi bacznie obserwując czy czegoś przypadkiem nie zapomniałem. Bardzo nie chciałem przyjść nieprzygotowany w pierwszy dzień szkoły. Pierwsze wrażenie, jak twierdzi tata, robi się tylko raz.
- wszystko..-westchnąłem do siebie, przewieszając siwą torbę przez ramię z zamiarem zejścia na dolne piętro domu, do mojego ojca.
Wychodząc z pokoju zakluczyłem drzwi na klucz, co było moim moim małym dziwactwem i ruszyłem na dół. Przy okazji prawie zwaliłem się ze schodów. Byłem okropnie niezdarny.
-Cześć Tato- przywitałem się energicznie siadając przy blacie. Po drodze jeszcze rzuciłem plecak w najbliższy kąt.
-Lou...- rozpromienił się, nakładając mi z patelni świeżą jajecznicę - Gotowy na pierwszy dzień..? - spytał siadając na przeciwko mnie.
Kiwnąłem tylko głową, gdyż całe policzki wypchane miałem śniadaniem.
-Powoli kowboju bo się zakrztusił- zaśmiał się, biorąc w widelec swoją porcję i ją konsumując.
-Tato...- zacząłem, wszystko przełykając. - Taatooo...-znowu jęknąłem gdy nie zareagował. - Ale pierścienia to chyba już nie muszę brać...?cooo....?- zacząłem bardzo delikatnie. -Bo wiesz....
-Louis. - tylko to wykrztusił mój tata, gniewnie mnie upominając bym lepiej skończył - Nie mam zamiaru z tobą na ten temat dyskutować.
-przepraszam...-westchnąłem tylko i w ciszy zacząłem do końca konsumować mój posiłek. W pokoju zapanowała cisza a atmosfera stała się zimna i nie do wytrzymania. To była tylko moja wina. Popełniałem ten sam błąd dość systematycznie, tak dobrze wiedziałem jak bardzo tatę denerwuje ten temat. Zastanawiałem się tylko czy nie chce o tym mówić bo nie lubi tego tematu czy dlatego...że się go Poprostu boi. Z tatą o moim darze nie rozmawiam praktycznie nigdy. Jest to temat tabu, a każda, nawet drobna wzmianka na ten temat powoduje oburzenie.
A pierścień to...sam do końca nie wiemy co to jest. Dostałem go już w młodości od pewnej kobiety która specjalizowała się w sprawach...związanych z tym drugim światem. Kiedy mój dar zaczął się objawiać, a miałem wtedy chyba 6 lat, nikt nie widział co mi jest. Obstawiane było opętanie, później schizofrenia...aż dopiero później okazało się, że to dar. Dar, chodź dla mnie brzemię. Małemu chłopcu z chromonami ciężko było pojąć co tak naprawdę widzi i, że widzi to tylko on.
Pierścień który otrzymałem ma być jakąś ochroną. Jego cel to osłabianie duchów przed zrobieniem mi krzywdy. Problem w tym, że jest on dość duży i...bardzo się wyróżnia na mojej dłoni. Doskonale wiedziałem, że nie obejdzie się bez dziwnych spojrzeń i pytań. Wolałbym coś mniejszego. Chodź i tak twierdze, że nie jest mi tak bardzo potrzebny. Od lat żaden duch nie zbliżył się do mnie bliżej niż na 5 metrów. Zazwyczaj stoją w oddali i bacznie mnie obserwują...skąd wiedzą, że ja je widzę....nie wiem do dziś, ale jest jeszcze milion pytań na które nie zam odpowiedzi.
-Dziękuję- powiedziałem po skończonym posiłku i odłożyłem naczynia do zmywarki.
Jeszcze tylko jedno...
-Tato...nie wiem gdzie jest przystanek...-szepnąłem ze wzrokiem wbitym w siwe skarpetki.
Usłyszałem ciche westchnięcie.
-Mamy tyle szczęścia, że przystanek masz na naszej ulicy. Po drugiej stronie jezdni, kieruj się cały czas w lewo. Tam go zobaczysz. Taka zielona butka. Pospiesz się. Za 15 minut przyjeżdża na przystanek. Nie chcesz się chyba spóźnić...-
Spytał retorycznie.
-Nie...-westchnąłem, kierując się do przedpokoju zarzucając torbę na plecy. -Dzięki - rzuciłem tylko i zniknąłem za drzwiami.
Ubrałem moje czarne Vans'y i czarną bluzę na wierzch. Była wiosna i było dość ciepło...jeszcze. Bluza wystarczyła by mnie ogrzać.
-WYCHODZĘ! - krzyknąłem na odchodne i zamknąłem drzwi.
Pogoda była piękna. Bezchmurne niebo i lekki wiaterek. Zeskakując stopień po stopniu wyszłem na uliczkę. Kierowałem się tak jak instruował tata. W lewo.
Szlem tak 5 minut i straciłem trochę nadzieje na odnalezienie zielonej butki. Jaka była moja radość gdy ujrzałem ją na horyzoncie. Zwiększyłem tępo docierając do celu siadając na małej plastikowej ławeczce.
7:30. Taka godzina była na moim zegarku. Dostałem go na komunie, prawie nigdy się z nim nie rozstaje.
Za moich młodych czasów był fenomenem a jego wodoodporność i nowoczesny styl dał mi nie mały podziw wśród rówieśników. Teraz, kilka lat później to kropla w morzu W porównaniu z dzisiejszymi zegarkami. Ale uwielbiałem go, jego chiche klikanie zawsze działało na mnie uspokajająco. Wyglądałby ładnie na mojej dłoni...gdyby nie ten, wielki, okrągły sygnet z niebieskim jak moje oczy kryształkiem. Wyglądał on wprost komicznie na mojej drobnej chudej dłoni. Był tak strasznie nie na miejscu.
Z zamyśleń wyrwał mnie nadjeżdżający pomarańczowy autobus. Wstałem i poprawiłem torbę na ramieniu. Gdy pojazd stanął i otworzył drzwi szybko wślizgnąłem się do środka.
Pełno ludzi.
Stanąłem sparaliżowany.
Głośne śmiechu które towarzyszyły mi przy wsiadaniu ucichły na amen. Rozmowy przerwały ciche szepty.
Przełknąłem gule w gardle i usiadłem w wolnym siedzeniu przy oknie.
Już po chwili każdy całkowicie stracił zainteresowanie moją osobą. Tak strasznie chciałbym z kimś porozmawiać i pokazać, że...
Właściwie, to Chciałem tylko przyjaciół.
-----------------------------------------
Takiiii długi rozdział! Nawet nie wiecie ile zajęło mi nagimnastykowanie się z nim. Ale obiecałam pewnej osobie, że dodam coś jeszcze w tym tygodniu :P
Mega proszę o ⭐️⭐️⭐️ jest to mega motywacja.
I komentarze też mile widziane
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top