1


Obudziłam się w miękkim łóżku widząc blask rażącego sufitu. Moje obolałe ciało dawało się mocno we znaki. Spojrzałam na męską bluzkę której nie miałam na sobie kiedy wychodziłam z domu. Pachniała mi dobrze znanymi perfumami.

- Co ty sobie myślisz? – odwróciłam się w stronę dobrze znajomego mi głosu. John siedział na fotelu obok łóżka. Krzyżował ręce na piersiach i przyglądał mi się ze złością – Nie spodziewałem się tego po tobie. – pokręcił głową.
Nie wiedziałam o co może mu chodzić. Przecież nic takiego nie zrobiłam.

- Co ty tutaj robisz? – powiedziałam zachrypniętym głosem.

- Matka zadzwoniła do mnie żebym przyjechał bo coś się z tobą dzieje. – wstał i podszedł bliżej, zajmując miejsce tuż obok mnie. Spojrzałam na niego dopiero w tedy gdy chwycił mnie za rękę – Mogę wiedzieć co się stało? – spojrzałam mu prosto w zielone oczy, nadal milcząc – Jestem twoim starszym bratem, możesz powiedzieć mi wszystko.

- Szkoda że dopiero teraz się zjawiłeś. – wyrwałam swoją dłoń z objęcia czarnowłosego – Pojawiasz się zawsze za późno. Taki z ciebie brat! Nigdy nie mogłam na ciebie liczyć! – wrzasnęłam powstrzymując się od płaczu. Ale łzy same zaczęły ciec mi z oczu.

- Wiesz że mam pracę i swoje życie, nie zawsze mogę być na każde twoje zawołanie. – próbował mnie uspokoić ale ja i tak go nie chciałam słuchać. W złości chwyciłam poduszkę i zaczęłam go nią uderzać. Nie mogłam powstrzymać się od płaczu.

- Wyjdź! Wyjdź! Wyjdź nie chcę cię widzieć! – wrzasnęłam tak głośno na ile było mnie stać. Próbował się bronić przed moimi uderzeniami furii. W końcu poddał się i wstał z łóżka. Gdy zamknął za sobą drzwi rzuciła w nie poduszką wydając z siebie długi jęk.

Znowu jestem sama...
Dlaczego mam takie życie...?

No cóż od czego by tu zacząć... Nazywam się Susan Wood. Jestem siedemnastoletnią brunetką o błękitnych oczach. Mogę powiedzieć że jestem dość ładną nastolatką która nie lubi przechwalać się swoim życiem. W sumie to nie mam się czym przechwalać... Mieszkam w ogromnej willi w Nowym Jorku. Dzielę ją z moim dość licznym rodzeństwem. Starszym o trzy lata bratem Johnem, młodszą ode mnie o dziesięć lat siostrą Sophie i dwoma bliźniętami które mają niespełna pięć lata, Violą i Jonathanem. Mogę spokojnie powiedzieć że zostałam w tym ogromnym domu i mieście sama. Naszych rodziców nigdy nie ma w domu. Matka całe dnie spędza w pracy a ojciec ciągle wyjeżdża na spotkania biznesowe. Jedyną osobą która opiekowała się mną przez całe moje dzieciństwo był John, który parę lat temu wyjechał do collegu.
I właśnie od tamtej chwili moje życie zaczęło się sypać.
I nadal się sypie.
Myślałam że jestem silną osobą z ogromnym potencjałem i temperamentem, ale niestety tak nie jest. Po ostatnich zdarzeniach doszłam do wniosku że życie jakie wiodę w tym miejscu jest za trudne.
Może wydawać się to dziwne, bo przecież jak można narzekać na tak bogate życie?

Bogata dziewczyna z ciałem jakich pragnie wielu chodzi do dobrej szkoły, dobrze się uczy i jest zaliczana do elity! Do tego jeszcze jest przewodniczącą i nie brakuje jej adoratorów!
Każdy patrzy na taką dziewczynę w inny sposób. Dla niektórych będziesz nadzianą, głupią osóbką do której trzeba się zbliżyć bo ma bogatych rodziców, dla innych wywłoką która ma kasy jak lodu i puszcza się na prawo i lewo, bo przecież skoro jest ładna to się puszcza!
Do niektórych ludzi nadal nie dociera to że ja jestem inna.
I że całe moje życie nie jest takim jakim się wydaje, nie jest takie jakie pokazują się na filmach...

Wstałam z łóżka i otarłam łzy. Ociężałym krokiem udałam się w stronę łazienki. Napuściłam wannę ciepłej wody i wzięłam rozluźniającą kąpiel. Pomogło mi to trochę psychicznie. Zaczęłam się zastanawiać dlaczego jestem w takim opłakanym stanie?
Nie mogłam sobie nic przypomnieć z ostatniego wieczoru. Pamiętałam tylko tyle że pojechałam ze znajomymi na urodziny naszej wspólnej kumpeli... i tyle.

Wysuszyłam włosy i zabrałam się za nie. Nałożyłam na twarz trochę podkładu i tuszu do rzęs. Wciągnęłam na siebie podziurawione, jasne jeansy i narzuciłam biły t-shirt. Rozczochrałam swoje długie, brązowe włosy aby wyglądać nico świeżej.
Stanęłam przed drzwiami swojego pokoju i zastanawiałam się czy aby na pewno chcę wychodzić z tego cichego azylu. Nim zdążyłam cokolwiek zrobić drzwi same się otworzyły i rzuciła się na mnie niska brązowowłosa istotka.

- Susi! – wrzasnęła piskliwym głosem – Gdzie byłaś wczoraj? Miałaś mi przeczytać bajkę! – oderwałam ją od siebie i uśmiechnęłam się troskliwe.

- Przepraszam... - powiedziałam czochrając jej włosy.

- Jahnuś przeczytał mi bajkę! – uśmiechnęła się rozradowana i pobiegła dalej. Czułam jak narasta we mnie złość.
Mój kochany starszy braciszek najpierw ma nas wszystkich gdzieś a po trzech latach się zjawia i wszystkie błędu zostają mu wybaczone?! Nie daruje mu tego.
Spojrzałam na zegar. Miałam jeszcze dwie godziny wolnego zanim zaczną się zajęcia w szkole. Mimo to nie zamierzałam zostać dużej w domu.
Wrzuciłam do torebki wszystkie potrzebne książki, chwyciłam kluczyki i czym prędzej udałam się do garażu.

- Susan! – usłyszałam głos Johna. Nie zwracając uwagi szłam dalej – Mieliśmy pogadać.

- Jakoś sobie nie przypominam! – zaśmiałam się sarkastyczne. Szedł za mną cały wkurzony mamrocząc coś pod nosem. Wsiadłam szybko do auta zatrzaskując drzwi.

- Posłuchaj, nie wiem dlaczego jesteś na mnie taka zła, ale porozmawiaj ze mną. – pukał w szybę. Rzuciłam w niego pogardliwym spojrzeniem. Opuściłam nieco szybę aby mógł mnie wyraźnie usłyszeć

- Zawsze wszystko było ci wybaczane. Ni z tego ni z owego wróciłeś i znowu stałeś się kochającym synkiem i starszym braciszkiem. Mam tego serdecznie dość, cześć! – machnęłam ręką i otworzyłam garaż. Z piskiem opon pojechałam przed siebie.

Fakt że mój brat znikał tak samo niespodziewanie jak się pojawiał nie irytował mnie tak bardzo jak to że byłam dla niego dziewczyną bez kompleksów. Zawsze wydawało mu się że jestem osobą która ze wszystkim sobie radzi i nie dotyczą ją problemy.
Tym czasem przez te trzy lata poznałam osoby które zrujnowały mój piękny i potężny mur.

Zatrzymałam się przy ogromnym piętrusie w którym mieszkała moja blond przyjaciółka, Vera. Zapukałam kilka razy w drzwi. Nikt mi nie odpowiadał więc oparłam się o framugę i zaczęłam pukać z nudów. Niespodziewanie drzwi otworzył się jakby w środku się paliło. Runęłam na ziemię o mało co nie dostając zawału.

- Sisi! – wrzasnęła blondynka rzucając się na mnie. Dlaczego wszyscy dzisiaj się do mnie tak tulą? – Bałam się o ciebie! Nic ci nie jest? Wszystko w porządku?

- T-tak, a dlaczego miałoby nie być? – zająknęłam się z szoku. Ta chwilę przyglądała mi się ze zdziwieniem. Szarpnęła mnie za rękę i wciągnęła do domu. Gdy tak za nią człapałam patrząc aby nie wywalić się o leżące psie zabawki na podłodze zdążyłam krzyknąć do jej przeuroczej mamy – Dzień dobry! – i zamknęła za nami drzwi od jej pokoju. Rzuciła mnie na swoje łóżko i spojrzała zamyślonym wzrokiem – Nie myśl za dużo bo cię głowo rozboli. – zażartowałam aby rozluźnić napiętą atmosferę – Powiesz o co ci chodzi czy będziesz tak na mnie patrzeć?

- Pamiętasz co stało się poprzedniego wieczoru? – spytała przyciągając biurkowe krzesło bliżej mnie. Usiadła na nim i czekała na moją odpowiedz.

- No... powiedzmy że pamiętam... coś tam... - podrapałam się po głowie uśmiechając się jak głupek. Vera chwyciła mnie za prawy nadgarstek i odwróciła go do góry wewnętrzną stroną.

- Pamiętasz skąd masz na ręce takie siniaki? – spytała poważnie patrząc mi w oczy. Po chwili spojrzałam na swoją rękę. Była cała posiniaczona. Na dodatek siniaki wyglądały jakby ktoś kurczowo trzymał mnie za rękę – Nic nie pamiętasz? – zdziwiła się blondynka wnioskując po mojej minie.

- Nie widziałam ich jak brałam kąpiel... - ta tylko westchnęła.

- Wiedziałam żeby nie jechać na urodziny tej rudej wiewióry! – rzuciła kładąc się na krzesło – Ale nie! Mówiliście „-Eee tam! Pojedziemy i się pośmiejemy!-„ a ja wiedziałam że ta impreza będzie jedną, wielką orgią! Ale po co słuchać się mnie? Przecież jestem tylko blondynką! – machała w złości rękoma na wszystkie strony.

- Powiesz mi wreszcie co tam się stało czy nadal będziesz wytykać nam błędy? – westchnęłam kręcąc głową. Vera momentalnie spoważniała.

- Gdy tam weszliśmy było pełno ludzi. Ta ruda siksa zmusiła nas do rozdzielenia. Ja poszłam z Nathanem a ty zostałaś sama. Reszta też poszła w pojedynkę. Staraliśmy się cię znaleźć, ale nigdzie cię nie widziałam. Nie odbierałaś od nas telefonu. Nie wiem co się działo później, ale zobaczyłam cię przy barku z jakimś blondynem po jakiś dwóch godzinach. Widziałam jak poszłam z jakąś laską a on dosypał ci czegoś do drinka. Pobiegłam za tobą ale znowu cię zgubiłam i do tego zatrzymał mnie jeszcze on...

- On? – spytałam podnosząc brew.

- No... Will. – od razu zrobiło mi się niedobrze na wzmiankę o tym typie.

To właśnie przez niego moje życie zaczęło się sypać. Poznałam go przez przypadek. Mój kolega z byłej klasy był pewnego dnia na jakimś zlocie razem z nim. Znalazłam się tam dziwnym trafem za sprawą Nathana i Patricka. Gdy go w tedy pierwszy raz spotkałam wydawał się cichy i zamknięty w sobie. Dopiero gdy rozmawiałam z nim sam na sam pokazał mi swoją prawdziwą twarz. Rozkochał mnie w sobie i urwał kontakt. Fakt że miałam w tedy 14 lat ale byłam nastolatką wkraczającą w okres dojrzewania. Próbowałam się pozbierać po tym pół roku. Już o nim zapomniałam gdy po roku ponownie pojawił się w moim życiu... i zrobił dokładnie to samo co wcześniej. Przeżyłam to samo, tak samo reagując. Ale tym razem stało się inaczej. Zamiast za nim tęsknić zaczęłam nim gardzić.
Mimo to i tak jak go widzę nie mogę zapomnieć o tym co kiedyś mi mówił. O tym jak byliśmy blisko...

Otrząsnęłam się szybko z lekkiego szoku.

- I co? – byłam ciekawa dalszego ciągu tej historii ale nie byłam pewna czy oby na pewno chcę ją usłyszeć.

- Zagadał mnie i zasypywał pierdyliardem pytań na twój temat. – zdziwiłam się na jej słowa a jeszcze bardziej że Will się o mnie pytał. Mimo to przemknęło mi tylko jedno przez myśl „dupek" – I w tedy już kompletnie cię zgubiłam. Po jakiejś 30 minutach podbiegł do mnie Nat że zemdlałaś. Pobiegłam za nim. Zastałam cię w towarzystwie tego blondyna. Zaczął się do ciebie dobierać.

- Co?! – wrzasnęłam i od razu poczułam się brudna. Aż ciarki mnie przeszły.

- W tedy jakiś koleś do niego podleciał i mu przywalił w mordę.

- Kto to był?

- Właśnie nie widziałam, ale od razu go polubiłam bo mu przywalił. – przystanęła chichocząc aby nadać nieco koloru tej historii – Zaczęli się o ciebie bić. Blond-zboczeniec wezwał resztę swoich kumpli i zaczęli się lać. W tedy Nathan stanął po stronie kolesia w kapturze i wezwał resztę naszej ekip. Dołączył się do niech jeszcze Will. – westchnęła lekko zdegustowana – Ale Nathan nie mógł na niego patrzeć po tym co ci zrobił i mu taż przywalił. Ja zadzwoniłam do twojego brata żeby po ciebie przyjechał. – całą tą historię słuchałam z zapartym tchem. Już miałam się na nią rzucić i przytulić, dziękując Bogu że mam takich przyjaciół ale

- Dlaczego zadzwoniłaś po Johna?! – rzuciłam pretensjonalnie. Ta od razu zaczęła się ode mnie cofać.

- Wiem że nadal jesteś na niego zła, ale nie miałam innego wyjścia. – już miałam cisnąć w nią misiem który leżał na łóżku ale do pokoju weszła jej mama.

- Dziewczyny, chyba musicie się zbierać. Za 15 minut macie lekcje. – uśmiechnęłyśmy się w jej stronę i pokiwałyśmy głowami – Czasem zastanawiam się o czym tak ciągle rozmawiacie... - westchnęła wycierając ręce w fartuch i zamknęła drzwi.

- Znowu ci się upiekło, blondynko!

- Głupi zawsze ma szczęście!- pokazał język rzucając się mi na szyję.

- Będziesz biegła za autem. – stwierdziłam uśmiechając się chytrze, okręcając kluczki na palcu.

- Dlaczego? – zaczęła udawać szloch.

- Sama narzekałaś że jesteś gruba, trochę ruchu ci się przyda skoro nie ćwiczysz na zajęciach sportowych. – zaśmiałam się uciekając przed nią.

Przynajmniej mam przy sobie przyjaciół którzy zawsze ze mną są.
Mimo że udałam przed nią szczęśliwą to strasznie zaczęłam się martwić. Cała ta sytuacja z wczorajszej imprezy mnie przerażała... No i jeszcze pozostał ten chłopak w kapturze. Jestem strasznie ciekawa kto to był...



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam wszystkich czytelników!
To moja pierwsza opowieść tego typu, więc proszę nie oceniać mnie aż tak surowo.
Jeśli odzew będzie pozytywny będę wrzucała nowe rozdziały, więc miłego czytania i do następnego rozdziału!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top