Part 3


Ponieważ się za mną stęskniliście, zebrałem się w sobie i olewając jutrzejszy test z angola poprawiłem przedostatnią część. :D

So enjoy !

Ostatnio jestem bardzo zadowolony z całego niby układu z Michaelem. Jestem spokojniejszy, lepiej skupiam się na pracy i nawet kumpel stwierdził, że łatwiej się ze mną dogadać. Cóż, jeśli ktoś sypia ze mną prawie codziennie, to przecież oczywiste, że będę spokojniejszy. Jeśli mogę się wyżyć, to co mnie ma denerwować. 

Dzisiaj, tak jak codziennie w ostatnim tygodniu spotkaliśmy się w hotelu. Siedziałem w fotelu, gdy drzwi od pokoju się otworzyły i staną w nich ten słodki chłopaczek. Wszedł pewnie do środka i zamknął za sobą drzwi na klucz. Nie tracąc czasu otworzyłem wino stojące na stoliku i rozlałem do dwóch kieliszków. 

-Siadaj.- Posłuchał. -Coś dzisiaj taki spięty jesteś... Napij się.

-No jestem, dzięki.- Wziął ode mnie kieliszek. -Nie przyjęli mnie do takiej pracy i jestem zły.- Rozmawialiśmy już między sobą bardzo swobodnie. Wszystko było jasne i niczego nie musieliśmy udawać jak przy pierwszych spotkaniach.

-Jeszcze znajdziesz sobie pracę. W końcu ludzie zorientują się, że nie masz sobie równych. 

-Dzięki, to miłe.

-Pff...

-A co u Ciebie?

-A nic nowego. Kolejne zrealizowane zamówienie.- Rozmawialiśmy tak o niczym jeszcze chwilę, aż skończył się alkohol.

Mike podszedł do mnie i usiadł mi na kolanach wpijając się w moje usta. Smakowałem powolnie jego warg, aż do momentu, gdy ktoś wyważył drzwi w naszym pokoju. Chłopak zerwał się na równe nogi, a ja dalej siedziałem.

-Na ziemię i ręce na boki!- Okazało się, że to policja, na szczęście zapodziałem dzisiaj gdzieś swoją spluwę. Mike położył się na ziemi, a ja nadal siedziałem. Z zewnątrz wyglądałem spokojnie, lecz w środku byłem pełny wątpliwości. Co zrobiłem źle, że psy mnie wytropiły? -Obaj jesteście podejrzani między innymi o handel bronią, oraz posiadanie narkotyków!- Ile o mnie wiedzą? -Ty też! Na ziemię, już!!- Krzyknął jeden z nich celując we mnie z pistoletu. Nie będą się przed nim kłaść. Nie będę się korzył przed nikim. I tak nie strzeli. To tylko przestraszony kot. Widzę to po jego oczach. Rozglądnąłem się dookoła. Byłem już otoczony. Zero możliwości na ucieczkę, plus no nie zostawię go. Ehh... Może da się im wmówić, że nas pomylili, jak nie będę się stawiał. To czas pograć. Wstałem i podniosłem ręce do góry.

-O co mnie... nas oskarżacie?

-Dobrze słyszałeś.

-Tak krzyczałeś, że nie do końca zrozumiałem, ale wchodzicie i oskarżacie niewinnych ludzi...
-Niewinnych... Max skuj go.- I tak też się stało. Jakiś chłopak podszedł, zakuł mnie i razem z Michaelem zostaliśmy wyprowadzeni przed hotel, już się tu więcej nie pokażę.. a następnie zamknęli nas w furgonetce. Widziałem lekkie przerażenie w oczach chłopaka i chyba pierwszy raz w życiu poczułem się winny. On był fajny. Po prostu był fajny, a teraz po części przeze mnie mogą go zamknąć. A mogłem dalej męczyć chłopców w burdelu, ale nie! Ja musiałem być tak egoistyczny.

-Będzie dobrze. Postaram się, żebyś z tego wyszedł.- Nie odpowiedział. Tylko spuścił wzrok.
Na miejscu zamknęli nas w jakieś celi, do której po dłuższym czasie przyszła jakaś kobieta.

-Wiecie dlaczego tu jesteście?

-Oskarżono nas o coś.

-Wiecie o co?

-Właśnie nie do końca.

-Więc zostaliście zatrzymani pod zarzutem handlowania bronią oraz posiadania narkotyków.

-Takie poważne zarzuty. 

-No tak...

-Nie zrobiliśmy nic takiego.

-Niech pan mówi za siebie.- Kiwnęła brodą na Mike'a. -Ma pan coś do powiedzenia na ten temat?

-Nic nie zrobiłem.- Powiedział słodkim dziecięcym głosem. Brzmiał naprawdę niewinnie. Dobry jest.

-Co robiliście w hotelu?

-Nic. Po prostu chcieliśmy pogadać.- Hmm.. tylko w fajnej sytuacji nas zastali.

-Handlujesz bronią, narkotykami, oraz środkami odurzającymi.- Zwróciła się do mnie. -Mamy na to dowody. Nie łatwiej było by się przyznać, może wyrok byłby mniejszy?- Milczałem. -Pan na pewno kupował od niego broń, za takie rzeczy będziecie mogli sobie posiedzieć. Lepiej z nami współpracować.- Popatrzyłem na Michaela i stwierdziłem że nie mogę pozwolić, żeby go zamknęli.

-Dobra przyznaję się.- Pal licho, czy mnie zamkną, czy nie. Skoro mają dowody. Dużo już przeżyłem i to przeze mnie on teraz tu siedzi. -Wszystko powiem, ale młody jest niewinny. Nie ma z tym żadnego powiązania i macie go wypuścić. 

-Tak? Wiemy, że ostatnio często się spotykacie...

-To znaczy, że z nim handluje? Gówniarz nawet nie wiedział, że mam do czegoś takiego dostęp. 

-...i z własnej woli spotykałeś się z tym mężczyzną? Nie wiedziałeś nic o tym?

-Nie... 

-Kamery jednak widziały co wyniosłeś.- Skarciłem go spojrzeniem.

-Ja...

-Nie chciał tego. Szantażowałem go i nie miał wyjścia. Jest niewinny. Tak jak mówiłem.

-Czym go szantażowałeś?

-Filmikami, albo zdjęciami...- Oparłem się wygodniej o krzesło krzyżując ręce na piersi. 

-Jakimi?

-Zrobionymi przeze mnie.- Warknąłem. -To chyba nie jest takie ważne.- Super, jeśli to zobaczy będę miał dodatkowy gwóźdź do trumny.

-Ważne.- Wzięła z siatki mój telefon i włączyła go. -To twój telefon?

-Ta.

-Na nim są filmiki?

-Nie wystarczy pani moje słowo?

-Musze sprawdzać dowody.- Gdy zobaczyła filmik ciężko było jej ukryć zdziwienie, a chłopak zrobił się czerwony. -Zmuszałeś go do czegoś jeszcze, poza kupowaniem od Ciebie? 

-Tiaa.

-Do czego?

-Do tego kurde co widziałaś!- Byłem wkurwiony. Po co jej tyle pytań. Właśnie biorę całą winę na siebie pozostawiając go bez cienia winy.

-Całym zdaniem Panie Curtez!

-Zmuszałem go do stosunków ze mną.

-To wcale nie tak, że ja byłem z...zmuszany.- Fajnie, wzięło mu się na prawdomówność. 

-Weź mnie nie broń dzieciaku.- Warknąłem na niego.

-Proszę się uspokoić, a pan niech kontynuuje.

-W połowie to było z własnej woli, ale tylko w połowie...- Zmienił zdanie, a to dobrze. Nie chciałem, żeby przeze mnie siedział za kratami. Był jeszcze młody.

-Chyba nie mam więcej pytań.- Powiedziała i wyszła zostawiając nas samych.

-Czemu bierzesz wszystko na siebie?!

-Masz być wolny, rozumiesz ?- Warknąłem na niego. -Wszystko praktycznie to i tak moja wina...

-Mogłem nie zamawiać u Ciebie...

-Mogłem się na to nie zgadzać! I nie przerywaj mi! Mogłem Cię nie szantażować!

-Przecież... przecież obaj wiemy, że też tego chciałem.

-Zamknij się. Nie chciałeś tego. I tej wersji trzymasz się całą rozprawę jeśli będzie i koniec.- Chciał mi w połowie przerwać, ale podniosłem rękę. Nic już się nie odzywaliśmy.

Rozprawa sądowa wyglądała ciekawie. Prowadzona była przy zamkniętych drzwiach, ze względu na dowody. Ciekawie oglądało się jego zdjęcia, oraz filmik na którym prosi mnie, żeby go wziąć, na dużym ekranie. Miałem niezłą polewkę z ludzi, gdy widziałem ich zniesmaczone miny. Chłopak stał cały czerwony ze spuszczoną głową, gdy podniósł na mnie spojrzenie puściłem do niego oczko, żeby podnieść go jakoś na duchu. 

Dzięki dobremu prawnikowi, oraz tego że się niby przyznałem do wszystkiego zostałem skazany na 5 lat, a chłopaka oczyścili z zarzutów. W sumie cieszę się, że nie dowiedzieli się więcej. Wziąłem na siebie wszystko wmawiając, że tylko go szantażowałem, a Mike tak jak kazałem, nie zaprzeczył. Trochę to była prawda. Och jestem okrutny. Zaśmiałem się w myślach, gdy prowadzili mnie do celi. Jakoś to zniosę. A pięć lat szybko zleci. Nadal będę młody. Mogę jakoś wykorzystać ten czas i przy pakować trochę.

Mam nadzieję, że się podobało i że zostawisz mi gwiazdeczkę. ^^

To była przedostatnia część, a to znaczy, że wkrótce pojawi się kolejna. Postaram się, żeby następny pojawił się stosunkowo szybciej niż ten. :D

Trzymajcie kciuki za angielski...  TT^TT

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top