3


Tomiła stęskniona za Śnieżką, postanowiła po obiedzie zajrzeć do stajni. Miała jeszcze kilka dni na odpoczynek, zanim nastąpi redyk na św. Łukasza i osad. W tym roku kulturowy wypas owiec trwał dłużej, było cieplej, trawy dostatek na halach, więc zamiast na świętego Michała, jesienny redyk przesunięto na 18 października. Dziewczyna tęskniła bardzo za owcami, których kilka sztuk poszło w kwietniu na halę z jednym z ośmiu baców. Gdy wrócą, będzie chciała ojcu pomóc przygotować zagrodę na zimę. Podeszła do stajni i usłyszała mężczyznę, który miał u nich pomieszkać kilka dni.

- Moja kochana, widzisz, mówiłem ci, że to nie będzie boleć. Julian wie co robi.

Tomiła podeszła jeszcze bliżej.
Jej oczom ukazał się widok nieznajomego z pociągu, który głaskał jej Śnieżkę. Klacz rżała radośnie wciskając łeb w jego dłonie.
Był to niespotykany widok, ponieważ Śnieżka nie lubiła obcych. Zresztą nie tylko obcych, dobrze znała Adama już kilka lat, z czasów gdy chodził z Tomiłą razem do szkoły średniej, ale nigdy nie pozwoliła mu się nawet dotknąć.

- Co jej się stało? - spytała Juliana zdradzając dopiero swoją obecność. Przynajmniej tak jej się zdawało. Ale on wyczuł ją doskonale, gdy tylko wyszła z domu.

- Miała coś w oku - mruknął cicho dalej głaszcząc klacz po pysku.
- Nie o to pytam. Nikt oprócz mnie, mamy i taty nie mógł jej nigdy dotknąć, jak to zrobiłeś?

Julian odwrócił się i znalazł się bardzo blisko twarzy dziewczyny. Za blisko.
- Po prostu z nią porozmawiałem - odpowiedział zgodnie z prawdą.

Atmosfera pomiędzy nimi z sekundy na sekundę stawała się coraz gęstsza. Tomiła czuła jak jej serce przyspieszyło, a Julian doskonale to słyszał. Ponieważ miała splecione włosy w warkocz przerzucony przez lewe ramię, na prawym odsłoniętym dostrzegł pulsującą tętnicę, która kusiła Juliana jak jeszcze nigdy nic innego. Nawet, gdy miał pić lata temu krew prosto z żyły, nie odczuwał takiego pragnienia jak dziś.

A gdyby tak...

Pomyślał Julian, ale nie mogąc się powstrzymać przestał myśleć i chwycił dziewczynę za ramiona, przyciągnął do siebie i pocałował nie dając jej nawet czasu na ucieczkę. Tomiła czuła dziwne ciepło obezwładniające każdą cząstkę jej ciała i dlatego uległa. Usta Juliana były miękkie i chłodne, co wywołało na jej ciele gęsią skórkę.

- Wpuść mnie - wyszeptał przygryzając jej wargę.
Wahała się chwilę, ale otworzyła usta i poczuła jego ciepły język. Delikatnie obrysował jego koniuszkiem jej usta i wsunął go do środka. Głęboki pocałunek był pełen pasji i żarliwości, jakby oboje czekali na niego odkąd się pierwszy raz zobaczyli, jakby czekali na niego latami.

- Co ty ze mną robisz? - westchnęła odrywając się na chwilę od niego.
- Ja? To ty tak na mnie działasz - wychrypiał nie mogąc przestać jej całować. Gdy zjechał ustami na szyję i lekko przygryzł skórę na obojczyku westchnęła z rozkoszy.
- Boże, co ja robię, przecież w święta mam ślub - rzuciła między pocałunkami.
- Co? - oderwał się od niej - cholera - warknął.

Dziewczyna nagle oprzytomniała.
- To twoja wina - krzyknęła odskakując od niego. Nigdy dotąd nie przeszło jej nawet przez myśl, by zdradzić Adama, dopóki ten facet nie zaczął się na nią gapić.
- Moja? Nie mówiłaś, że ten dupek jest twoim narzeczonym.
- Adam nie jest dupkiem - znowu podniosła głos.
- No skoro tak na mnie zareagowałaś to oznacza, że nikt nigdy cię nie całował tak jak ja, zatem jest dupkiem - powiedział z satysfakcją.

Tomiła zmroziła go spojrzeniem, ale niestety, nie oziębiła jego zapędów. Ani swoich. Tym razem sama rzuciła się na niego i zaczęła go gorączkowo całować. Julian znowu przygryzł jej wargę, całując dziewczynę zachłannie. Ale nagle poczuł, że drży. I wiedział, że nie z rozkoszy. Gdy odsunął ją od siebie, łzy płyneły po jej policzkach. Opadła na ziemię i zakryła twarz dłońmi. Rozpłakała się na dobre.

Kurwa - pomyślał Julian. Nie miał zielonego pojęcia jak postepować z kobietami, nie wspominając już o tych płaczących.

Kucnął przy niej i zabrał jej ręce z twarzy.

- Jak masz na imię? - zdał sobie sprawę, że jeszcze mu się nie przedstawiła.

- Tomiła - powiedziała przez łzy.

- Tomiło, powiedz mi, dlaczego płaczesz?

- Bo nie chciałam zdradzić Adama. Jak ja mu teraz spojrzę w oczy?Rodzicom? Sobie? Nienawidzę się za to! Nie chcę być taka jak ona! - wykrzyczała zrywając się z kolan chcąc wybiec ze stajni.

Julian spróbował ją przytulić, ale tylko dostał kilka razy pięściami po klatce piersiowej.
Gdy już dała upust swojej złości, sama się w niego wtulila, ale łzy nadal kapały, co rozdzierało Julianowi serce. Nie wiele się namyślając, skupił się zbierając w jedno energię Vi i wysłał ją do Tomi - jak zaczął nazywać dziewczynę w myślach.

Ujął w dłonie jej policzki podnosząc twarz i spojrzał jej głęboko w oczy.

- Tomi, teraz zaśniesz, na kilka minut, a gdy się obudzisz, nie będziesz niczego pamiętać - wyszeptał i położył zasypiajacą dziewczynę na ziemi.

Wchodził do swojego pokoju w budynku obok domu właścicieli, gdy usłyszał, że się budzi.
Żałował, że musiał to zrobić. Chciał, by pamiętała jak topniała w jego ramionach, jak szybko oddychała, gdy się do niej zbliżał, jak drżała gdy ją całował. Ale nie mógł znieść jej płaczu, tego jak się potem czuła i jak o sobie myślała.

*

Tomiła podniosła się z ziemi. Otarła łzy i zatrzymała dłoń na swoich ustach. Choć już jej nie całował, ciągle go na nich czuła. Śnieżka jak zawsze wyczuwając jej nastrój skubnęła pieszczotliwie jej ucho.
Dziewczyna odwróciła się i wtuliła w jej grzywę.

Nawet ty mu uległaś - zwróciła się w myślach do klaczy - co w nim takiego jest?

Jest bardzo podobny do ciebie.
- usłyszała w głowie odpowiedź Śnieżki.

Co masz na myśli? - spytała Tomiła.

Ma taki sam dar, też mnie słyszy.


Julian po kilkudziesięciu minutach siedzenia w internecie natrafił na kolejny ślad matki Carolyn jak i samej partnerki Nadiana. Odnalazł akt urodzenia Karoliny Jankowskiej, której matka pochodziła z gminy Szaflary. Niestety na dokumencie nie było nazwiska ojca.

Kolejny palant - pomyślał Julian - zabawić się i zostawić.

Znowu wróciły wspomnienia. Gdy Kalia powiedziała mu, że jest w ciąży, cieszył się jak dziecko. Po kilku tygodniach wiedział już dzięki swojej mocy, że to dziewczynka. Chciał zabrać je od razu do Nadiana, tym bardziej, że pogłoski o wojnie były coraz częstsze. Była w trzecim miesiącu gdy się zgodziła na ten wyjazd.

Najbardziej podobało jej się imię, które wybrał - Emilka. Dziękowała mu za to, że tak o nie dba i chce ich bezpieczeństwa. Pojechała do siebie spakować kilka rzeczy. Mieli się spotkać popołudniu. Gdy podjechał do niej po godzinie, w mieszkaniu nie było nikogo. Kierując się zapachem, trafił do gabinetu znajdującego się na obrzeżach Krakowa. I już wiedział. Wpadł tam jak burza, ale było już za późno. Kali nie chciała mieć dziecka. Nie teraz. Podobno miała inne plany. Podobno "ono" by ją bardzo ograniczało.

Pukanie do drzwi wybiło go ze złych wspomnień.
- Proszę - zawołał. Był pewien, że to matka Tomiły, która uparcie przynosiła mu posiłki. Ale gdy odwrócił się od komputera zobaczył dziewczynę.

- Znowu ty? - zapytał cynicznie. Przyjął taki ton, by zrazić ją do siebie. Nie mógł znowu stracić przy niej głowy.
- A co ci się we mnie nie podoba? - zapytała buńczucznie.

Julian zbył jej pytanie wzruszeniem ramion i odwrócił się z powrotem do komputera. Podeszła i stanęła za jego plecami.

- Czego chcesz? - zapytał nie odwracając się do niej.
- Całując mnie jak wariat nie byłeś taki oschły - odpowiedziała.

Julian zamarł. To niemożliwe, by pamiętała. Użył całej swojej mocy, bał się nawet, że za dużo.
Zamaszystym ruchem odwróciła go na krześle obrotowym przodem do siebie i  patrząc mu prosto w oczy spytała.

- Kim jesteś?

Gdy miał przed sobą te lazurowe oczy tracił grunt pod nogami.
- Kim ty jesteś ? - zapytał czując znów narastające między nimi napięcie.

Tomiła oblizała suche wargi, a on poczuł, że w spodniach zaczyna się robić ciasno. Dziewczyna oparła ręce na krześle po obu jego stronach i powoli zaczeła pochylać usta ku niemu. Gdy była już bardzo blisko Julian zamknął oczy starając się opanować. Jednak nic nie nastąpiło. Podniósł powieki i zobaczył Tomiłę wpatrującą się w znajdujący się za nim ekran laptopa.

W mgnieniu oka wyciągnęła z cholewki buta nóż i w błyskawicznym geście przyłożyła go do szyi Juliana.

- Kim ty kurwa jesteś i dlaczego szukałeś mojej biologicznej matki? - wyszeptała mu do ucha naciskając mocniej czubkiem noża jego skórę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top