No. 14
Na końcu zostawiam wam dla mnie notkę pisaną z serca, proszę abyście przeczytali.
Ashley's P.O.V:
Po tym Shawn już nie odpisał. Pewnie jest teraz na mnie zły. Jestem taka głupia. Źle postąpiłam. Moje życie to jakiś koszmar. Zniszczyłam życie i Shawnowi i Connorowi jak i najważniejszej osobie w moim życiu, czyli Dylanowi. Postanowiłam, że gdy tylko Shawn się do mnie odezwie to napiszę do Connora, żebyśmy się spotkali w trójkę i to omówili. Może nie da się cofnąć czasu, ale przecież przyszłość tak. Tak?
Shawn's P.O.V:
Nie mogłem w to uwierzyć. Ashley nosiła w sobie moje dziecko... albo i Connora. Sam nie wiem, co o tym myśleć. Kocham ją i chciałbym, aby to dziecko było moje, ale jakby się okazało Connora, nawet traktowałbym je jak swoje, mimo że mówiłoby do mnie 'wujek Shawn'. Zachowałem się jak tchórz, nie odpisując Ashley. Powinienem do niej napisać, ale nie mam na to siły. Muszę to przemyśleć i zastanowić się nad tą sytuacją. NIE! Będę idiotą jak do niej nie napiszę. Uczynię to. Dla niej...
Connor's P.O.V:
Właśnie się dowiedziałem, że Ashley jest w ciąży. Napisała, że może by to moje, ale ja nie sądzę tak. Od razu mówię, że to nie tak, że nie chcę mieć dzieci z Ash, no ale przecież ona jest z Shawnem i ja nie chcę jej niszczyć tego.
---
Spotkałem się z Ashley i Shawnem u niego w domu.
-Od kiedy ty- no wiesz? - zapytałem, przerywając tę ciszę.
-Lekarz powiedział, że od jakiś dwóch tygodni - w głowie zaświeciła mi się czerwona lampka. Coś tu było nie tak.
-Ale my przecież nie spaliśmy od kilku miesięcy, a dwa tygodnie temu wylądowałaś z Mendesem w łóżku - oboje wytrzeszczyli oczy.
-To ma sens - powiedział Shawn, po czym zaczął się śmiać.
-Ale ja nie pamiętam, żebyśmy spali ze sobą dwa tygodnie temu, może kilka dni temu tak, no ale- zdziwiła się Ashley.
-Widziałem was razem jak szliście do sypialni - zapewniłem ich.
-No ale oczywiście jak dziecko pojawi się na świecie to od razu zrobimy badania genetyczne - powiedział Shawn.
A ja byłem szczęśliwy, że w końcu Ashley ułoży się w życiu.
-
-
-
-
Powracam do was po długiej przerwie. Dlaczego ona w ogóle była pewnie pytacie. Niektórzy wiedzą o co chodzi... Więc mój ukochany dziadek odszedł ze świata po dwóch latach walki z rakiem płuc dnia 25 lipca. Od tamtej pory jestem podłamana. Tylko on nazywał mnie 'Marcysią', teraz nikomu nie pozwalam tak mówić na mnie. A teraz gdy go nie ma, mój świat zawalił się. Rodzice próbują mnie pocieszać, ale ja tak nie mogę. Do teraz nie oglądam tych seriali, co on oglądał. Nie mam siły patrzeć na moje zdjęcia z nim. Na jego pogrzebie tak płakałam, że nikt nie mógł mnie uspokoić i się cała trzęsłam. Więc jeżeli nie będzie mnie przez dłuższy czas to znaczy, że muszę się odizolować od całego świata. Bo podczas roku szkolnego będę aktywna w weekendy. Przepraszam, jeżeli ta notatka was zasmuciła, ale musiałam powiedzieć wam przyczynę mojej nieobecności. Do zobaczenia kochani...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top