Rozdział 9 ~ Strach
Trzeci w przeciągu niecałych 24 godzin. Macie za dobrze xd
Dzisiejszego wieczoru klub, który odwiedziłem był wyjątkowo przepełniony. Tłum ludzi zajmował wolne miejsca przy stolikach w lewej części budynku, jeszcze więcej obecnych tańczyło na parkiecie. Głośna muzyka wydobywająca się z głośników dudniła w moich uszach i przyprawiała mnie o dobrze znany ból głowy. Razem z Louisem staliśmy przy dużym barze i popijaliśmy swoje drinki. Nie chciałem tu być. Po prostu Tomlinson zmusił mnie do wyjścia, grożąc, że nie opuści mojego mieszkania, jeśli z nim nie pójdę. Kłóciliśmy się w ten sposób bilsko pół godziny, aż w końcu uległem. Jeden wieczór nie zaszkodzi, a w rezultacie będę mieć z głowy kolejnego idiotę szukającego rozrywki. Louis w dalszym ciągu prowadził dość rozrywkowy tryb życia, a ja zastanawiałem się czy nadejdzie dzień, w którym mu to przejdzie. Być może znajdzie kiedyś dziewczynę, która porządnie nim potrząśnie- tak samo, jak Olivia mną.
Tym razem postanowiłem, że zachowam umiar. Nie chciałem być na czarnej liście kolejnego klubu. Dlatego kiedy skończyłem swojego pierwszego drinka, odłożyłem szklankę i odmówiłem Louisowi dolewki.
Byliśmy tutaj od niecałej godziny i powoli zaczynałem zastanawiać się, co ja tu jeszcze robiłem. Wyszedłbym gdyby nie lojalność wobec przyjaciela, który swoją drogą miał mnie w dupie i większość swojej uwagi poświęcał na szukanie towarzyszki na pięć minut.
-Ta jest niezła- stwierdził chłopak, wskazując palcem gdzieś w tłum- Co myślisz?- zwrócił się do mnie.
-Taa- westchnąłem i pokiwałem od niechcenia głową. Tak naprawdę to nawet nie wiedziałem, o której dziewczynie mówił i, szczerze mówiąc, mało mnie to obchodziło.
Od kiedy związałem się z Olivią żadna przedstawicielka płci przeciwnej nie działała na mnie tak, jak niegdyś. W głowie miałem jedynie widok trochę niższej ode mnie brunetki o pięknych, niebieskich oczach i zniewalającym uśmiechu.
-Malik- poczułem jak Tomlinson szturchnął mnie ramieniem w bok i odrazu wyrwałem się z zamyślenia- Co z tobą?- skrzywił się- Myślę, że powinieneś znaleźć sobie jakąś fajną dupę i trochę z nią zaszaleć- kontynuował, kiedy nie odpowiedziałem- Kiedy ostatnio się pieprzyłeś?
-Z dobre dwa miesiące temu- powiedziałem, kręcąc głową na pytanie Tomlinsona.
-Jak dwa miesiące?- chłopak zmarszczył czoło, zapewne wykonując w głowie jakieś skomplikowanie obliczenia matematyczne- A z Olivią?
-Z nią się nie pieprzyłem- zaprzeczyłem i stuknąłem palcami o powierzchnię baru. Nie pieprzyłem się z Olivią, ponieważ się z nią kochałem, a to zasadnicza różnica.
-Dobra, nie wnikam- westchnął Louis, a ja odetchnąłem z ulgą, kiedy zakończył temat.
Poczułem wibracje w kieszeni, więc wyjąłem urządzenie i sprawdziłem kto dzwonił. Kelly. Ciekawe czego ode mnie chciała o tej godzinie.
Poinformowałem Louisa, że muszę na chwilę wyjść i opuściłem klub. Było zimno, a ja miałem na sobie jedynie cienką koszulę.Oddaliłem się kilkanaście metrów ode wejścia, aby móc cokolwiek usłyszeć i wtedy oddzwoniłem do Kelly.
-O dobrze, że dzownisz- usłyszałem po drugiej stronie zanim zdąrzyłem się odezwać- Muszę ci coś powiedzieć, chodzi o Olivię...
-Co z nią?- spytałem, marszcząc brwi. Nie podobał mi sięton głosu dziewczyny, więc w mojej głowie odrazu pojawiły się setki czarnych scenariuszy.
-Jeśli stoisz to może lepiej usiądź...
-Cholera, nie denerwuj mnie, tylko mów- wybuchłem.
-Bo ona...miała wypadek i jest teraz w szpitalu...- oznajmiła Doyle, a ja poczułem się jakbym miał zemdleć.
-Jaki kurwa wypadek?- spytałem i natychmiast skierowałem się w stronę swojego samochodu- Kiedy? Nic jej nie jest? Jaki szpital? Zaraz przyjadę- multum pytań opuściło moje usta w przeciągu kilku sekund, a Kelly nie nadąrzała z odpowiedziami.
-Znaczy...Operują ją- powiedziała, a ja stanąłem wmurowany w miejscu. Nie, tylko nie to- To ten szpital w centrum, wiesz...
-Wiem- przerwałem i rozłączyłem się.
Dotarłem do swojego samochodu z prędkością światła, odpaliłem silnik i ruszyłem do szpitala wskazanego przez Kelly. Jechałem trochę za szybko i musiałem zwolnić, kiedy sygnalizator zapalił się na czerwono. Mocno zaciskałem ręce na kierownicy i przygryzałem wargę do krwi, czekając na zielone światło. Moja głowa szalała od natłoku myśli i pytań, na które nie znałem odpowiedzi. Byłem zdenerwowany jak cholera. Chciałem wiedzieć, że Olivii nic się nie stało, że była cała i zdrowa.
Dotarcie pod szpital zajęło mi piętnaście okropnych minut, które dłużyły mi się w nieskończoność. Zaparkowałem na szpitalnym parkingu i niemalże wybiegłem z auta i udałem się do wejścia. Kiedy znalazłem się w środku, rozejrzałem się za rejestracją, w której ktoś mógłby poinformować mnie gdzie była Olivia. Okazało się to zbędne, ponieważ zobaczyłem Kelly, która stała kilka metrów ode mnie.
-Gdzie ona jest? Długo ją operują?- spytałem na jednym wdechu, gdy szedłem za brunetką po schodach na pierwsze piętro.
-Uspokój się, operują ją niecałą godzinę, nic więcej nie wiem- oznajmiła, a ja miałem ochotę zwyzywać wszystkich lekarzy pracujących w tym miejscu.
Skręciliśmy w lewo i przeszliśmy kilkanaście metrów długim korytarzem. Dostrzegłem matkę Olivii, która siedziała na jednej z ławek ustawionych wzdłuż białej ściany. Bez słowa usiadłem obok kobiety i zacząłem nerwowo uderzać nogą o podłogę.
Czekaliśmy w ciszy, którą zakłócał jedynie cichy szloch pani Lime oraz głos uspokajającej ją Kelly. Z każdą kolejną minutą niecierpliwiłem się coraz bardziej. Bałem się, że Olivia z tego nie wyjdzie. Co ja wtedy zrobię? Nie, nie chciałem tego wiedzieć. Nie potrafiłbym żyć ze świadomością, że jej już nie było. Bez jej śmiechu, kiedy opowiadałem wcale nie śmieszne żarty, bez tych pięknych oczu, bez całej Olivii. Ta dziewczyna była idealna pod każdym względem. Nie mogłem jej stracić.
Godzinę po moim przybyciu do szpitala nadal nie otrzymaliśmy żadnych informacji na temat Olivii. Miałem kilka nieodebranych połączeń od Louisa, więc odpisałem mu, że jestem w szpitalu, bo Olivia miała wypadek.
Sekundy zmieniały się w minuty, a minuty w godziny, a ja miałem wrażenie, że siedziałem tutaj conajmniej kilka dni. To było najgorsze uczucie jakiego doświadczyłem w całym życiu- czekać na ukochaną osobę, nie wiedząc co się z nią działo, a najgorsza była bezradność. Nie mogłem zrobić niczego, jedynie mieć głupią nadzieję i czekać, czekać, czekać.
-Ile jeszcze będą ją operować?!
-Uspokój się- powiedziała Kelly cicho. Widziałem, że była równie zdenerwowana, co ja, jednak radziła sobie z tym o wiele lepiej.
Westchnąłem i ukryłem twarz w dłoniach, opierając łokcie na kolanach. Była już dwudziesta pierwsza. Dwie godziny bezsensownego siedzenia i nic poza tym.
Po kolejnych piętnastu minutach dostrzegłem lekarza w średnim wieku, który zbliżał się do naszej trójki.
-Pani Lime?- zwrócił się do mamy Olivii.
-Tak, tak- kobieta pokiwała głową, ocierając łzy z twarzy i wstała z miejsca. Ja i Kelly zrobiliśmy to samo- Jak czuje się moja córka?- spytała słabo, a ja spojrzałem wyczekująco na doktora.
-Operacja dobiegła końca kwadrans temu, jednak dziewczyna nadal pozostaje w śpiączce- oznajmił mężczyzna- Zadecyduje kilka następnych godzin- poinformował, a ja kolejny raz odniosłem wrażenie, że ziemia zapadała mi się pod nogami. Poczułem w sercu ukłucie strachu.
-Można do niej wejść?- spytała Lime.
-Tylko jedna osoba- powiedział lekarz- Sala numer osiem- dodał na koniec i odszedł.
-Zayn- usłyszałem głos Amy, więc odwróciłem głowę w jej stronę- Idź pierwszy- uśmiechnęła się słabo.
-Dziękuję- odwzajemniłem uśmiech. Musiałem wyglądać na naprawdę przerażonego skoro pozwoliły mi wejść przed nimi.
Poszedłem korytarzem, wertując wzrokiem numerki na drzwiach. W końcu znalazłem salę numer osiem, niepewnie pociągnąłem za klamkę i przekroczyłem próg pomieszczenia. Zauważyłem Olivię natychmiast- być może dlatego, że sala wypełniona była czterema łóżkami, z których tylko dwa były zajęte. Znalazłem się przy brunetce w mgnieniu oka. Wyglądała okropnie- sine usta, podkrążone oczy, mnóstwo zadrapań na twarzy i rękach. Była blada i podłączona do tylu różnych kabli i urządzeń.
Usiadłem na krześle stojącym obok łóżka, złapałem delikatnie dłoń Olivii, a drugą rękę ułożyłem na głowie dziewczyny. Zacząłem gładzić jej policzek kciukiem, nieprzerwanie wpatrując się w jej twarz. Pocałowałem dłoń dziewczyny, po czym z powrotem schowałem ją w swojej.
Siedziałem z brunetką piętnaście minut, później weszły Kelly oraz jej mama. Kiedy zegar wskazywał dwudziestą trzecią, nadal siedziałem na ławce, lecz korytarz był już praktycznie pusty. Kilka minut później Amy wraz z Doyle opuściły szpital- Kelly miała jutro pracę, a mama Olivii musiała dbać o zdrowie, ponieważ niedawno została wyleczona z raka. Obie próbowały namówić mnie bym poszedł w ich ślady, jednak ja chciałem zostać. Nie potrafiłbym wrócić do domu i zostawić Olivii samej w szpitalu. Musiałem być przy niej, kiedy się obudzi.
Siedziałem przy niej następne pół godziny. Tej nocy na dyżurze była miła, starsza pielęgniarka. Przyniosła mi koc i gorącą kawę. Przypominała mi trochę moją babcię, lecz nie powiedziałem jej tego.
Dochodziła północ, a ja w dalszym ciągu trzymałem rękę Olivii i nie zamierzałem jej puszczać. Chyba na chwilę zasnąłem, a obudziłem się, czując powolny ruch czyjejś dłoni. Odrazu się przebudziłem- to była dłoń Olivii. Dziewczyna zamrugała kilkakrotnie powiekami i otworzyła oczy, po czym zaczęła rozglądać się po pokoju.
-Olivia- uśmiechnąłem się szeroko i usiadłem na brzegu szpitalnego łóżka.
-Zayn?- odezwała się cieniutkim i bardzo cichym głosem, a ja przyłożyłem rękę do policzka brunetki i pocałowałem ją delikatnie w czoło, a następnie oparłem jej czoło o swoje.
-Boże, co za ulga- westchnąłem, nie kryjąc swojej radości. Spadł ze mnie ogromny ciężar- Już dobrze, jesteś w szpitalu- powiedziałem uspokajająco, dostrzegłszy zdezorientowane i wystraszone spojrzenie Olivii.
-Och- mruknęła- Która godzina?- spytała po chwili.
-Po północy- odpowiedziałem, zerknąwszy na wyświetlacz telefonu.
-I co ty tu jeszcze robisz?- zmarszczyła czoło- Długo tutaj czekasz?
-Kilka godzin- oznajmiłem, ponownie gładząc policzek niebieskookiej- Chciałem poczekać aż się zbudzisz- dodałem, a dziewczyna spojrzała mi w oczy i uśmiechnęła się lekko- Jak to się stało, że miałaś wypadek?- zmieniłem temat.
-Zamyśliłam się...- brunetka zaśmiała się z samej siebie, a ja westchnąłem.
-Nie rób tak nigdy więcej- poprosiłem- Najadłem się przez ciebie strachu- wyznałem.
-Ty? Zayn Malik?- dziewczyna zachichotała.
-Najważniejsze, że nic ci nie jest.
Jak widać Olivia żyje, Zayn jej nie rozjechał! Cud, miód, olivka xd No i nasza dwójka chyba powoli zaczyna się dogadywać, co wy na to? ;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top