Rozdział 4 ~ Niespodziewany gość

W ramach odpowiedzi na pytanie "Co za Jamie?" pod ostatnim rozdziałem- JAMIE TO PSYCHOPATA, KTÓRY CHCE WEJŚĆ W ŁASKI OLIVII, UNIESZKODLIWIĆ JĄ I ZGARNĄĆ JEJ ZAPASY KAWY PO TO, BY UPOIĆ NIĄ ZAYNA I MIEĆ GO NA WYŁĄCZNOŚĆ.

Sorry za to powyżej xd

-Jamie?- wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia na widok chłopaka stojącego w moich drzwiach- To ty?- spytałam niepewnie i uśmiechnęłam się lekko, kiedy blondyn skinął głową- O, boże. Kiedy wróciłeś do Anglii?- kontynuowałam, przyciągnąwszy do siebie niespodziewanego gościa.

-Wow, trenujesz coś?- zażartował, kiedy ścinęłam go mocno- Tydzień temu- odpowiedział na moje wcześniejsze pytanie i wszedł do wnętrza mojego mieszkania- Ładnie się urządziłaś...Długo już tu mieszkasz?- dopytywał, spoglądając na mnie ciekawsko.

-Tylko trzy lata- powiedziałam ironicznie- Napijesz się czegoś?- spytałam i weszłam do kuchni. Jamie poszedł za mną.

-Zależy czy masz kawę- uśmiechnął się, a ja wyjęłam z szafki jedno opakowanie wspomnianego produktu- No, tak. Olivia Lime miałaby nie mieć w domu kawy?

-Słaby żart- odezwałam się i zajęłam się ugotowaniem wody- Wróciłeś na stałe?- zmieniłam temat, a mina mi zbledła.

-Posiedzę tu z miesiąc, potem wracam- oznajmił chłopak, a ja spojrzałam na niego smutno- Żartuję, pewnie, że na stałe- parsknął śmiechem, a ja obdarzyłam go oburzonym spojrzeniem.

-Gnojek- burknęłam pod nosem i wsypałam do kubków po dwie łyżeczki czarnej kawy, po czym zalałam je wrzątkiem.

-Tęskniłem za twoją nadąsaną miną- powiedział żartobliwie i ponownie mnie przytulił- Za całą tobą, ogólnie.

-Wyobraź sobie, że ja za tobą wcale, kuzynie- poklepałam go po policzku i uśmiechnęłam się zwycięsko, kiedy na twarzy blondyna pojawiło się zrezygnowanie- Musisz opowiedzieć mi co działo się w tej twojej Francji- wraz ze swoim kubkiem wyszłam z kuchni i usiadłam na kanapie w salonie.

-Nie, nie, moja droga- Jamie pokręcił przecząco głową, zająwszy miejsce obok mnie- Najpierw ty. W rodzinie chodzą ciekawe plotki na twój temat- powiedział, a ja zmarszczyłam czoło- Nie stresuj się, to nic strasznego- uśmiechnął się, zobaczywszy moją zaskoczoną minę- Słyszałem, że znalazłaś sobie chłopaka- na wspomnienie o Zaynie mój dobry humor odszedł gdzieś w dal.

-To już nie aktualne- oznajmiłam smętnym tonem i spuściłam wzrok na splecione palce swoich dłoni- Więc możemy porozmawiać o tobie- stwierdziłam, chcąc odwrócić uwagę od swojej osoby.

Cieszyłam się, że Jamie nie naciskał bym wyjaśniła mu sprawę z Zaynem i byłam mu szczerze wdzięczna, że nie próbował drążyć tematu. Zamiast tego zaczeliśmy rozmawiać o jego pięcioletnim pobycie we Francji, dokładniej w Marsylii. Jamie mówił, jak dziwnie czuł się tam na początku- bez znajomości, ze słabą według niego znajomością języka, co dla mnie było totalnym absurdem, bo nie raz miałam okazję posłuchać jego francuskiego i wcale nie wydawał mi się on "słaby". Opowiedział mi o zaskakujących zwyczajach Francuzów, ich kulturze, której osobiście nie rozumiałam. Bo jak można jeść ślimaki?

Rozmawiając z Jamiem, miałam szansę przestać myśleć o tej całej dobijającej sytuacji z Zaynem. Od zawsze mieliśmy dobry kontakt, a znaliśmy się od samego początku.  Kiedy chłopak miał szesnaście lat, ojciec Jamiego dostał dobrą pracę we Francji i wyprowadził się tam z całą rodziną. Kontakt się nam się urwał, sama nie wiedziałam dlaczego, bo byliśmy sobie bardzo bliscy. Traktowałam Jamiego jak brata, którego zawsze chciałam mieć.
-Trochę się rozgadaliśmy, kuzynko- podkreślił ostatnie słowo, a ja wywróciłam oczami- Pójdziemy może rozprostować kończyny?- zaproponował, podnosząc się z kanapy- Przy okazji oprowadzisz mnie po Londynie. Zgaduję, że coś się tutaj zmieniło?- poruszył sugestywnie brwiami.

-Jak coś ci nie pasuje, to wracaj do Francji- prychnęłam, udając obrażoną- Idziemy- powiedziałam i przeszłam do przedpokoju, by ubrać buty i kurtkę. Jamie ruszył w ślad za mną i po kilku minutach oboje opuściliśmy budynek i wyszliśmy na zatłoczone ulice Londynu.

Dochodziło południe, więc ulicami przemieszczało się wiele pojazdów i trudno było bezpiecznie przedostać się na drugą stronę jezdni.

Ruszyliśmy wzdłuż chodnika, a ja złapałam Jamiego pod ręke, czując jak ślizgam się po mokrej nawierzchni.

-Buty idealne do pogody- mruknął irytująco, spojrzywszy w dół.

-To tylko mały obcas- broniłam się- Poza tym nie zapominaj, że w każdej chwili mogę cie tu zostawić- ostrzegłam i poprowadziłam chłopaka przez pasy.

Skręciliśmy w lewo i poszliśmy przed siebie energicznym krokiem, jednocześnie rozmawiając na przeróżne tematy. Dotarliśmy do niewielkiego parku nim zdąrzyliśmy się obejrzeć. Wkroczyliśmy na wybrukowaną ścieżkę gdzieniegdze zarośniętą jakimiś chwastami.

Nie można było powiedzieć, że o tej porze roku było tutaj wyjątkowo pięknie- drzewa pozbawione liści, które opadły na twardą ziemię, wysuszone i rozwiane przez wiatr, gołe krzewy, które straszyły swoimi ostrymi kolcami. Nawet trawa, która jako jedyna zdołała przetrwać była w odcieniu wyblakłej zieleni.

Rząd drzew roziągał się przed nami, gdy szliśmy przed siebie wolnym krokiem. Domyślałam się, że Jamie chciał dokładnie się wszystkiemu przyjrzeć, ponieważ miał wiele wspomnień związanych z tym miejscem- właściwie tak samo jak i ja. W dzieciństwie oboje biegaliśmy po tym parku wraz z rodzicami i psem Jamiego, irytując nasze matki, które były zmuszone nas gonić.

Gdy po piętnastu minutach spaceru opuściliśmy park, udaliśmy się chodnikiem w kierunku pobliskiej kawiarni. Postanowiliśmy, że przystaniemy na chwilę by dać nogom odpocząć. Usiedliśmy obok siebie na starej ławce, która zaskrzypiała pod wpływem naszego ciężaru.

-Myśle, że to odpowiedni czas by schudnąć- skomentował to zjawisko mój towarzysz.

-Myśle, że to odpowiedni czas by nauczyć się wiązać sznurówki- odgryzłam się, wskazując na rozwiązane sznurówki jego butów.

Spędziliśmy na ławce kilka minut, prowadząc rozmowę na bardzo niskim poziomie. Poczułam się jak za dawnych czasów. Mogłam pośmiać się wspólnie z kuzynem, który potrafił rozśmieszyć mnie jak nikt inny. Może z wyjątkiem Zayna...Tak, on zdecydowanie doprowadzał mnie do łez, kiedy przypomniał mu się jakiś słaby żart. Za tym też tęskniłam- za jego durnymi, irytującymi sucharami i pięknym uśmiechem.

Pod wpływem tego wspomnienia oparłam głowę na ramieniu kuzyna, a on zerknął na mnie kątem oka. Zapewne wyglądaliśmy teraz jak zakochana para, ale szczerze miałam to gdzieś.

-Co jest?- odezwał się chłopak i wziął mnie pod ramię.

-Słucham?- wyrwałam się z krainy swoich rozmyślań- Nic takiego, zamyśliłam się- uniosłam kąciki ust w górę by uspokoić Jamiego.

Blondyn najwyraźniej mi uwierzył, ponieważ po chwili również się uśmiechnął.

Idąc w stronę kawiarni, poczułam na sobie czyjeś spojrzenie. Rozejrzałam się nerwowo dookoła i dostrzegłam Zayna, który szedł przed siebie drugą stroną ulicy. Nasze spojrzenia spotkały się na moment- oczy Malika pociemniały, zaciskał lekko szczęke i był wyraźnie zdenerwowany, widząc mnie z Jamiem- jednak oboje odwróciliśmy wzrok niemal natychmiast.

-Na co się tak patrzysz?- spytał chłopak, szturchając mnie łokciem w bok- Zobaczyłaś tam coś fajnego?- uśmiechnął się zaczepnie, a ja wywróciłam oczami.

-Napewno fajniejszego niż ty- burknęłam, kiedy przekroczyliśmy próg kawiarni.

xx

Ten rozdział jest do dupy i nie wnosi nic nowego...Obiecuje, że niedługo akcja się rozkręci :3

Kocham! :*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top