Rozdział 30 cz.2 ~ Oszukana
Znowu tak późno -.- Ale przynajmniej dodaję codziennie od jakiegoś czasu ;D
Po rozmowie z Zaynem wyszłam z domu i pojechałam prosto do Kelly. Po drodze zaplamiłam sobie koszulkę kolejnymi łzami, których nie potrafiłam powstrzymać. Pewnie niedługo mi ich zabraknie, moje ciało będzie zupełne suche i będę mogła udawać, że wszystko ze mną w porządku.
Zadzwoniłam, po czym zapukałam, kiedy nie doczekałam się odpowiedzi. Po chwili powłoka drgnęła i w progu stanął Harry. Na jego widok wybuchłam niekontrolowanym płaczem, nie wiem dlaczego. Dawno się nie widzieliśmy, mogę powiedzieć, że mi go brakowało. Ja byłam skupiona na Zaynie, on na Kelly i straciliśmy dawny kontakt.
-Olivia?- brunet zmarszczył czoło. No tak, otworzył mi drzwi, a ja zaczęłam płakać.
-Harry- wydukałam. Moja warga zadrżała zanim kolejny raz zaniosłam się płaczem.
Przeszłam przez próg i przytuliłam się do Stylesa, zaciskając dłonie na rogach jego koszulki. Chłopak również mnie objął, kiedy ja zostawiałam mokre ślady na jego bluzce.
-Co się stało?- odsunął mnie delikatnie od siebie, mrużąc oczy.
-Zayn- przełknęłam gulę formującą się w gardle. Mój głos był słaby i zachrypnięty od płaczu. Wytarłam policzki i wypuściłam powietrze z płuc, by się uspokoić.
-Olivia?- w pokoju pojawiła się Kelly.
Gdy odwróciłam się w jej stronę, od razu przyciągnęła mnie do siebie. Musiałam wyglądać jak siedem nieszczęść, właściwie tak się czułam. Poszliśmy w trójkę do salonu i usiedliśmy na kanapie. Poproszona o wyjaśnienia, zebrałam się w sobie i zaczęłam opowiadać co się stało. Podczas monologu kilkakrotnie zalewałam się łzami. Czułam się trochę jak małe dziecko, którego nie sposób uspkoić. Harry i Kelly odgrywali rolę rodziców. Byłam w stanie po prostu płakać i nic nie mogło tego zmienić.
-Wszystko się ułoży- Kelly złapała mnie za rękę i uśmiechnęła się pocieszająco- A jeśli dziecko się już urodziło, to znaczy, że Zayn cie nie zdradził.
-Nie chodzi mi o to- pociągnęłam nosem- Jeśli to dziecko jest jego, to będzie musiał się nim opiekować. Może się do niego przywiąże i będzie spędzał więczej czasu z nim i tą blondynką, niż ze mną- przygryzłam wargę.
Bałam się, że Zayn przestanie się mną interesować, kiedy będzie miał na głowie dziecko.
Wróciłam od Kelly i niestety musiałam przyznać, że nie poprawił mi się humor. Ale to nie wina moich przyjaciół tylko sytuacji, w której się znalazłam. Wróciłam do domu przed dwudziestą. Zayn jeszcze nie spał, a to utrudniało mi unikanie go. Widziałam, że jemu też nie było łatwo, ale ignorowałam to. Chłopak starał się nawiązać rozmowę, jednak ja nie byłam do tego chętna. Kelly stwierdziła, że powinnam powiedzieć mu czego się obawiam. Nie zrobiłam tego, ponieważ zabrakło mi odwagi.
Dzisiaj też spaliśmy oddzielnie. Kilka razy przyłapałam się na myśleniu czy nie pójść do Zayna, jednak ostatecznie rezygnowałam z tego pomysłu. Następne dni mijały nam tak samo- w ciszy. W przeciągu tygodnia zamieniliśmy zaledwie kilka zdań. Dopiero po tym czasie coś się zmieniło.
Zaczęłam martwić się o zdrowie Zayna, ponieważ kanapa, na której spał, nie należała do dużych. Zaproponowałam, że tym razem ja przeniosę się do salonu. On powiedział, że nie zgodzi się na coś takiego, więc skończyliśmy razem w łóżku- Zayn po prawej stronie, ja po lewej, zachowując dystans. Myślę, że oboje mieliśmy problemy ze snem, ale brunet zasnął około trzeciej, podczas gdy ja nie mogłam zmrużyć oka przez kolejne dwie godziny. Byłam zmęczona. W tym tygodniu spałam po dwie, trzy godziny dziennie, sińce pod oczami były tego dowodem.
Wierciłam się w łóżku, przekręcałam z boku na bok. Cokolwiek byle czas leciał szybciej.
-Dlaczego nie śpisz?- delikatny głos Zayna przerwał ciszę.
Wzruszyłam ramionami.
-Zasnęłaś wogóle?- spytał po chwili. Jego głos był przyjemnie lekki i spokojny.
Pokręciłam głową, milcząc. Nie chciałam rozmawiać. Wolałabym poleżeć w ciszy.
-Mnie też męczy ta sytuacja- przysunął się do mnie, wzdychając- Musimy rozmawiać- oparł łokieć po drugiej stronie mojego ciała i odgarnął mi włosy z czoła- Co mam zrobić żebyś uwierzyła, że spałem z nią tylko raz? Zanim byliśmy razem- pogładził moją głowę, patrząc mi w oczy. Nie rozumiał.
-Nie chodzi o ciebie- odezwałam się. Wreszcie. Robimy postępy.
-Więc o co?- zmarszczył czoło, jednak jego dłoń nadal spoczywała na moim policzku. Widziałam w jego oczach, że chciał rozmawiać. Chciał rozwiązać nasz problem, lecz w odróżnieniu ode mnie robił coś w tym kierunku.
-O dziecko- wydukałam z trudem. Serce zabiło mi mocniej- Jeśli jest twoje, będziesz musiał je wychowywać, spędzać trochę czasu z tą dziewczyną, a ja pójdę w odstawkę- poczułam się lżejsza, kiedy wreszcie wydusiłam z siebie to wszystko.
-Jak możesz tak myśleć? Nawet jeśli to dziecko byłoby moje, a nie jest, nie zaniedbywałbym cię. Ledwo wytrzymuję bez ciebie te kilka godzin w pracy, jak mógłbym zostawić cię na dłużej z własnej woli?- uśmiechnął się i trącił policzek nosem. Zrobiłam to, co robię, kiedy nie wiem co odpowiedzieć; wzruszyłam ramionami- Zrobimy testy, okej? Uwierzysz mi wtedy? Odpowiedz- uprzedził skinienie głową.
-Tak- uśmiechnęłam się lekko.
-Chodź- położył się i przyciągnął mnie bliżej. Położyłam głowę na jego ramieniu. Od razu się zrelaksowałam- Przyznaj się, ile spałaś?- spojrzał z troską na moją twarz- Wyglądasz nie zdrowo.
-Ładnie to ująłeś- mruknęłam.
Coco jumbo i do przodu!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top