Rozdział 23 ~ Rodzinnie
Aa, macie jeszcze jeden xd Postaram się dodać kolejny przed północą ;)
Rozpakowaliśmy swoje rzeczy w niewielkim pokoju na drugim piętrze mieszkania. Stało tutaj dwuosobowe łóżko, szafki, komoda oraz stolik i fotele. W kilkanaście minut opróżniliśmy swoje walizki, więc mogliśmy zejść na niższe piętro. Namawiałam Zayna, by przywitał się z ojcem, który przyszedł kilka minut temu.
-Chodź, Zaynie- mruknęłam, wtulając się w chłopaka- Będzie dobrze- pocałowałam go w policzek i uśmiechnęłam się pokrzepiająco.
-Dobra- burknął brunet pod nosem, a ja ponownie go pocałowałam- Ale masz tam stać- dodał cicho, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. Słodkie.
Zeszliśmy po schodach na parter, a w salonie zastaliśmy tatę Zayna oraz dwie nieznajome dla mnie kobiety- matkę i córkę, która była mniej więcej w moim wieku. Wzrok wszystkich obecnych padł na nasze złączone dłonie, a ja poczułam, że moje serce przyspieszyło. Rozluźniłam uścisk, chcąc puścić rekę Zayna, lecz on trzymał mnie zdecydowanie przy sobie. Zachęciłam chłopaka, by podszedł do ojca, ciągnąc go delikatnie za dłoń.
Malik przywitał się z tatą uściśnięciem dłoni i obdarzył go wymuszonym uśmiechem. Nawet jeśli Yaser wiedział, że było to nie szczere, udał, że nie zwróciło to jego uwagi. Zayn przedstawił mnie swojemu tacie, z którym wdałam się w krótką rozmowę, co zirytowało mojego chłopaka.
-Zayn, tak się cieszę, że przyjechałeś- naszą rozmowę uważałam za zakończoną, kiedy kątem oka zobaczyłam, że do Zayna przytulała się ta dziewczyna. Na rodzinę mi oni nie wyglądali.
Blondynka przykleiła się do Malika, jak do pluszowego misia i pocałowała go w policzek. Tymczasem ja obserwowałam to zdarzenie ze zmarszczonym czołem.
-Okej, starczy- powiedział Zayn, odklejając się od dziewczyny- Muszę ci kogoś przedstawić- spojrzał na mnie z uśmiechem i złapał mnie za rękę, bym do niego podeszła- Nie znasz jeszcze mojej dziewczyny, prawda?- spytał, widząc moją niezadowoloną minę, przez co uśmiechnęłam się pod nosem.
-Olivia- odchrząknęłam i wyciągnęłam dłoń w kierunku blondynki- Miło cię poznać- wygięłam kąciki ust, czując jak ręka Zayna oplata mnie w talii.
-Ciebie też- burknęła dziewczyna, siląc się na uprzejmy ton.
Mój chłopak jest mój- miałam ochotę dodać, jednak się powstrzymałam.
Po południu, kiedy poznałam mamę blondynki, Zayn wyciągnął mnie na spacer. Chłopak oprowadził mnie po Nowym Yorku i pokazał park, w którym rozmawiał ze mną przez telefon, gdy był tu poprzedni raz. Usiedliśmy na tej samej ławce, co on tamtego dnia, a ja podziwiałam widoki. Park był piękny. Rosły tutaj liczne drzewa liściaste, posadzone w równych rzędach, było mnóstwo ławek, a w centralnym punkcie parku mieściła się olbrzymich rozmiarów fontanna. Wyobraziłam sobie jak musiało tu być latem, kiedy drzewa są zielone, a kwiaty kolorowe.
Kolacja wigilijna miała zacząć się o osiemnastej, lecz goście przyjechali dobrą godzinę wcześniej. Przestraszyłam się, widząc tylu nieznajomych ludzi w jednym pomieszczeniu. Kolejni członkowie rodziny Malik do poznania ustawiają się w kolejce za trzy...dwa...jeden...
-Olivia, prawda?- obok mnie stanęła niska kobieta o szarych oczach i jasnych włosach- Miło mi cię poznać, jestem ciocią Zayna- powiedziała, kiedy przytaknęłam.
-Mi również- uśmiechnęłam się i uścisnęłam dłoń kobiety.
Nie rozmawiałyśmy dłużej niż pięć minut, ponieważ kolejne osoby chciały poznać moje imię. Safaa i Waliyha w dalszym ciągu nazywały mnie dziewczyną, która okiełznała ich brata.
Punkt osiemnasta wszyscy goście złożyli sobie życzenia i usiedli przy dużym stole zastawionym wieloma potrawami. Wcześniej podłożyłam prezenty pod zieloną choinkę.
Na samym początku pod ostrzał trafiliśmy ja oraz Zayn.
-Jak się poznaliście?
-Jak długo jesteście razem?
-Wasze matki się znają, tak?
Spojrzeliśmy z Zaynem po sobie, nie wiedząc na które pytanie odpowiedzieć najpierw.
-Na wyjeździe- uśmiechnęłam się, popijając sok z szklanki.
I tak się zaczęło. Opowiedzieliśmy całą naszą historię, pomijając kilka faktów. Mówiłam o problemach Zayna z opięką nad dziećmi i opisałam sytuację z Afryki. Jednocześnie oboje mogliśmy przypomnieć sobie jak to było na początku. Kłótnie, niechęć- teraz wydawało się to tak odległe. Pamiętałam wyraz twarzy Malika, kiedy stanęłam nad nim przy wielkim drzewie i słowa, którymi się do mnie odezwał. "Czego chcesz, piękna?". Wtedy wydawało mi się to oznaką hamstwa, jednak teraz uważałam to za zabawne.
Po godzinie, podczas której najwięcej odzywałam się ja, goście odeszli od stołu, by rozpakować prezenty.
Wszyscy porwali pudełka i paczki ze swoimi imionami i po chwili na podłodze walały się kolorowe papiery.
-To dla ciebie- Zayn trącił mnie łokciem i podał mi torebkę z prezentem. Gdy rozpakowałam podarunek, zobaczyłam naszyjnik w kształcie serca. W środku znajdował się kamień o kolorach błękitnym, fioletowym i białym- Podoba ci się?
-Tak, dziękuje- pocałowałam chłopaka w policzek, jednak on odwrócił głowę tak, że nasze usta się zetknęły- Nie chce robić ci publicznego wywodu, ale nie rób mi więcej takich drogich prezentów, czubku- powiedziałam mu na ucho.
Mój prezent dla Zayna nie mógł równać się z pięknym naszyjnikiem- zwykła koszulka i koszula oraz jakieś perfumy, oczywiście miętowe.
Rodzina Malika została w gościnie do dziesiątej, potem wszyscy rozjechali się do domów, a ja razem z Zaynem siedziałam na kanapie w salonie. Powieki mi się kleiły i byłam pewna, że zaraz odpłynę.
-Ktoś tu nam zasypia- usłyszałam głos mulata jakby był w sąsiednim pokoju i ziewnęłam- Do łóżka?- spytał chłopak, a ja pokiwałam głową w odpowiedzi.
Brunet wziął mnie na ręce, a ja skuliłam się w jego ramionach i zacisnęłam palce na jego koszulce. Zayn wszedł po schodach i popchnął drzwi, które były uchylone. Mulat położył mnie na łóżku, a ja okryłam się ciepłą kołdrą.
-Słodkich snów, aniołku- Zayn pocałował mnie w czoło i objął od tyłu ramionami.
-Dobranoc.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top