Rozdział 22 ~ "Pogryzły cię?"

Pięć dni temu opuściliśmy Bradford i wróciliśmy do domu. Edwardnie zagrzał z nami miejsca zbyt długo ku wielkiej uciesze Zayna, który niemal natychmiastowo zaniósł mnie do swojego samochodu z zaciemnionymi szybami. Wróciliśmy do Londynu w południe następnego dnia. Nasz wyjazd uważałam za bardzo udany.

Dzisiaj jest trudny dzień. Dzień, którego bałam się od kilku tygodni- dzień wizyty u rodziny Zayna.

Wstaliśmy wcześnie rano, żeby zdążyć na samolot do Nowego Yorku, który odlatywał o ósmej. Spakowałam się dzień wcześniej, było tego sporo, ponieważ lecieliśmy do Ameryki na cały tydzień. Rano wzięłam prysznic i zjadłam śniadanie. Zayn przyjechał po mnie ze swojego mieszkania, a ja zamówiłam taksówkę, która zawiezie nas na lotnisko.

Aktualnie siedzimy w środku, poddnerwowani, ponieważ tkwimy w korku. Budynek lotniska jest dosłownie kilkaset metrów od nas, w zasięgu wzroku. Zayn powiedział, żebyśmy poszli pieszo, jednak ja nie miałam zamiaru wirować pomiędzy ściśniętymi samochodami z wielką walizką. Po kilku minutach korek zmalał i ruszyliśmy. Taksówkarz zatrzymał taryfę przed wejściem na lotnisko, a Zayn zapłacił mu należną sumę. Odebraliśmy bagaż i pobiedliśmy do środka budynku. Naszczęście do odlotu zostało nam jeszcze całe dziesięć minut.

Kilka chwil przed ósmą zaczęto wpuszczać pasażerów do samolotu. Pokazaliśmy bilety i zajeliśmy swoje miejsca. Poszczęśniło nam się- żadnych spaślaków ani dzieci. Miałam miejsce przy oknie i byłam bardzo zadowolona z tego powodu.

Samolot wystartował kwadrans po ósmej, a pilot przypomniał o obowiązku zapięcia pasów.

Wylądowaliśmy zgodnie z planem i kilka minut po dziesiątej wysiedliśmy z pokładu. Czekanie na bagaż zajęło nam dobre pół godziny- w tym czasie denerwowałam się, że rodzina Zayna była tak blisko, a Zayn denerwował się, ponieważ ja się denerwowałam.

Zamówiliśmy taksówkę, która podwiozła nas pod dom rodziny chłopaka- było to zwykłe mieszkanie jednorodzinne o dwóch piętrach z ogródkiem.

Stałam przed posiadłością ojca Zayna i czekałam aż brunet podejdzie do mnie ze swoim bagażem.

-Masz minę jakbyś szła na rozstrzelanie- może i on był rozbawiony , jednak ja w dalszym ciągu stałam niemal nieruchomo w miejscu i patrzyłam na niego poważnie- NIe denerwuj się- powiedział Zayn i przyciągnął mnie do siebie, by pogładzić pokrzepiająco moje plecy- Moja rodzina naprawdę nie gryzie- dodał, a ja wywróciłam oczami.

-Idiota- skrzyżowałam ręce na piersi, odsunąwszy się od Malika.

-Też cię kocham- puścił mi oczko i złożył na moich ustach szybki pocałunek- Gapią się przez okno- wyszeptał, a ja wytrzeszczyłam oczy- No, chodź- złapał mnie za rękę i poprowadził pod samo wejście, jakby obawiał się, że sobie stąd ucieknę.

Chłopak zadzwonił do drzwi, które otworzyły się już po kilku sekundach, co on skomentował cichym śmiechem.

-Czekałaś na mnie pod drzwiami?- spytał, obejmując dziewczynę, która nam otworzyła.

Domyślałam się, że była jego siostrą, ponieważ byli do siebie bardzo podobni.

-O mój boże- brunetka niemal podskoczyła w miejscu- Naprawdę przyprowadziłeś dziewczynę, a już myślałam, że żartujesz- na jej słowa Zayn wywrócił oczami- Jestem Waliyha- przywitała się szerokim uśmiechem, który odwzajemniłam.

-Olivia- ledwo zdążyłam odpowiedzieć, a siostra Zayna mocno mnie przytuliła.

-Jak ty to zrobiłaś?- wyszeptała mi na ucho- Znaczy...wiesz. Okiełznałaś mojego brata- klasnęła w dłonie.

-Słyszałem- burknął Zayn i obie zachichotałyśmy.

Okej, może jednak nie będzie tak okropnie, jak myślałam. Waliyha wydaje się być świetną dziewczyną. Ciekawe co z resztą rodziny- dowiedziałam się już po kilku minutach.

Weszliśmy do środka i rozebraliśmy się w przedpokoju. Salon był duży i przytulny. Na jednej z dwóch kanap siedziała dziewczynka wyglądająca na jakieś siedem lat- pewnie kolejna siostra Zayna. To przerażające jak oni są do siebie podobni.

-Zayn ma dziewczynę!- krzyknęła na mój widok i podbiegła do naszej grupy- Jaka śliczna- wyszczerzyła zęby w uśmiechu i przytuliła się do mnie. Pochyliłam się, ponieważ było sporo niższa ode mnie- Safaa- wyciągnęła w moją stronę małą rękę, a ja lekko ją uścisnęłam.

-Olivia- uśmiechnęłam się.

-Zaaayn!- dziewczynka zwróciła uwagę na brata i podeszła się z nim przywitać.

Gdy wszyscy mieli dość ściskania i uśmiechów, siostry Zayna poszły zadzownić do najstarszej z rodzeństwa, by namówić ją, żeby przyjechała. Chyba studiowała.

Siedziałam z chłopakiem w ciszy na kanapie, lecz nie potrwało to długo.

-Pogryzły cię?- spytał z uśmiechem, zbliżając się do moich ust.

-Tylko ty możesz mnie gryźć, idioto- pociągnęłam Malika do siebie, łącząc nasze usta.

-Takie teksty do ciebie nie pasują- skrzywił się- Ale w sumie mi się podoba.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top