Rozdział 7 ~ Wszyscy błądzimy

-Nie wiem dlaczego to robię, Harry- odsunąwszy się od chłopaka, odwróciłam się w stronę telewizora i ukryłam twarz w poduszce.


-Ja tym bardziej- usłyszałam lekko zachrypnięty głos Stylesa tuż nad uchem, przez co moje ciało przeszył dreszcz- Może moglibyśmy...


-Nie- przerwałam mu, kręcąc przecząco głową- Nie chcę się w nic z tobą angażować- słowa, które opuściły moje usta nie były do końca szczere- Nie rozumiem twojego toku myślenia. Twierdzisz, że zakochałeś się w Olivii, a potem mówisz, że chcesz być ze mną- ciągnęłam- Niedługo znowu się rozmyślisz i...


-To nie prawda- wtrącił Harry poważnym tonem- To było tylko chwilowe zauroczenie. Nie jestem w stanie wyjaśnić tego, co mówiłem. Nie wiem, o czym wtedy myślałem, ale na pewno nie było to mądre- wyznał, a ja wypuściłam z płuc powietrze, chcąc uspokoić rosnące nerwy- Wiem za to, że to w tobie byłem zakochany od początku, tylko dopiero niedawno zdałem sobie z tego sprawę- Harry położył rękę na mojej talii i obrócił mnie twarzą do siebie, a ja spuściłam wzrok- Nie spieprzę tego, jeśli dasz mi ostatnią szansę- zapewnił i uniósł mój podbrudek by spojrzeć mi w oczy.


-Nie chcę przechodzić przez to jeszcze raz- mruknęłam smutno z bólem w oczach.


-I tak się nie stanie- odparł Styles- Będziesz najszczęśliwszą dziewczyną na świecie, mogę ci to obiecać- zapewnił, a ja uśmiechnęłam się słabo- To jak?- spytał zielonooki wyczekująco z niepewnością w głosie.


-Harry...- powiedziałam zanim chłopak przycisnął swoje usta do moich. Zaczął muskać delikatnie moje wargi, a ja wplotłam palce w loki bruneta i niepewnie oddałam pocałunek- Mam to zrozumieć jako "tak"?- odezwał się Styles, kiedy oderwaliśmy się od siebie.


-Tak- westchnęłam i uśmiechnęłam się, a Harry to odwzajemnił.


-Dziękuję- powiedział chłopak, całując mnie w czoło- Nie pożałujesz.


Perspektywa Olivii


Było po dwudziestej, a ja właśnie wracałam do domu. Piętnaście minut temu zamknęłam kawiarnię, kolejny raz poproszona o to przez Teda, który obiecał, że mi to wynagrodzi. Nie przebyłam jeszcze nawet połowy drogi- szłam pieszo, ponieważ mój samochód wciąż znajdował się w naprawie. Myślałam nad zamówieniem taksówki lub skorzystaniem z autobusu, lecz ostatecznie stwierdziłam, że spacer mi nie zaszkodzi.


Dni było coraz zimniejsze, dlatego miałam na sobie grubą, ciemnozieloną kurtkę, czapkę oraz szal. Zostały trzy tygodnie do Bożego Narodzenia, które zamierzałam spędzić z rodziną w domu mojej mamy. Tak przynajmniej wyglądał wstępny plan.


Przeszłam przez pasy, oglądając się wcześniej w obie strony. Ulica była opustoszała i nie jechał nią ani jeden pojazd. Niespotykane zjawisko w Londynie. Chodnikiem szło kilkoro ludzi, a światła w domach były już zgaszone. Jedynym źródłem światła były wysokie latarnie, umieszone po obu stronach jezdni.


Poprawiłam torbę zsuwającą się z mojego ramienia i kontynuowałam drogę. Gdy przechodziłam obok budynku, w którym znajdował się jeden z najbardziej znanych klubów w Londynie, moją uwagę zwróciły krzyki dwóch mężczyzn. Obróciłam głowę w kierunku wejścia do klubu i zobaczyłam wysokiego chłopaka, wyprowadzanego z budynku w asyście dwóch ochroniarzy. Chłopak został popchnięty w wyniku czego upadł i wtedy, gdy przez ułamek sekundy zauważyłam jego twarz, stwierdziłam, że był to Zayn.


Rozszerzyłam szeroko oczy i natychmiast ruszyłam w stronę Malika, który zdąrzył wstać zanim do niego dotarłam.


-Zayn- pokręciłam głową, łapiąc chłopaka w talii- Co ty znowu narobiłeś?- tak jakby pytałam samą siebie, gdyż on napewno nie rozumiał ani jednego z moich słów.


Pachniał alkoholem i miętą. Odurzająca mieszanka. Chłopak z trudem utrzymywał się na nogach samodzielnie, więc zanim dotarłam z nim z powrotem na chodnik, zdąrzyłam się zmęczyć. Spojrzałam na bruneta, który oparł się plecami o ścianę budynku, by złapać równowagę i głośno westchnęłam. Wyjęłam z torby telefon komórkowy i wybrałam numer taksówki. Miałam się przejść, jednak z pijanym Zaynem u boku nie byłoby to możliwe. Kiedy zamówiłam taksówkę pod adres klubu, moja uwaga ponownie skupiła się na Maliku.


-Zayn- poklepałam mulata po policzku, chcąc złapać z nim kontakt wzrokowy- Gdzie masz klucze?- spytałam, krzywiąc się.


-Olivia?- brunet otworzył oczy i zauważyłam, że były przekrwione- Przepraszam- wybełkotał niewyraźnie, kiedy wzięłam go pod ramię, dostrzegłszy taksówkę, która zatrzymała się przy krawężniku. Kluczy do mieszkania Zayna, jak nie było, tak nie ma. Wsiadłam z chłopakiem do auta i zapytana o adres, podałam miejsce swojego zamieszkania.


No i siódmy za nami... Króciutki, ale myślę, że w miarę ciekawy.


Dobranoc! :* xx
















Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top