Rozdział 5 ~ "Nic ci się nie stało?"

Większość pisana w szkole xd

-Zayn, co to za mina?- spytała moja babcia, siedząca w fotelu na przeciwko mnie.

Automatycznie po wypowiedzeniu tych słów uwaga wszystkich zebranych w salonie skupiła się na mnie- moja babcia, dziadek, mama, ciocia, kuzynka i jej facet, który okazał się moim kumplem ze szkoły.

-Przepraszam, zamyśliłem się- skłamałem i uśmiechnąłem się natychmiast.

Tak w rzeczywistości to w najmniejszym stopniu nie miałem ochoty na rodzinne pogawędki. Najchętniej poszedłbym do siebie, położył się na kanapie i nawalił się podobnie jak wczoraj. Teraz odczuwałem tego skutki- było po południu i mimo że połknąłem dwie tabletki, lekki ból głowy nadal mi towarzyszył.

Gdy moja rodzina zaczęła ożywioną rozmowę na jakiś nieważny dla mnie temat, ja ponownie pogrążyłem się w swoich rozmyślaniach. Jedno imie, jedna osoba- Olivia, o której nie potrafiłem zapomnieć, nieprzerwanie prześladowała moje myśli.

Zastanawiałem się jak mógłbym się stąd zwinąć. To nie tak, że nie chciałem spędzać z czasu z rodziną- wręcz przeciwnie. Tęskniłem za nimi wszystkimi, lecz po prostu wybrali sobie zły moment na wizytę. W całym życiu nie było mi tak ciężko, jak teraz. To było dla mnie coś nowego. Do czasu wyjazdu do Afryki prowadziłem...spontaniczny tryb życia, a wieczory spędzałem z Louisem- zupełna swoboda. Teraz zastanawiałem się jak mogłem tak żyć. Olivia przeprowadziła w mojej głowie rewolucję.

Poinformowałem, że muszę zapalić i pod tym pretekstem wydostałem się na zewnątrz. Byliśmy w domu mojej matki. Zamknąłem za sobą drzwi i oparłem się plecami o ścianę. Oczywiście wcale nie miałem zamiaru sięgnąć po papierosa. Nawet nie miałem go przy sobie, więc tak czy inaczej nie miałem takiej możliwości. Nie paliłem już blisko miesiąc i był to mój mały sukces. Nie jest to łatwe zadanie, ale mimo to nie miałem zamiaru odpuszczać. Powtarzałem sobie, że robiłem to dla Olivii i to pomagało mi w pewien sposób.

Wysłałem do mamy sms'a mówiącego, że wypadło mi coś ważnego. Pewnie tego nie łyknie, ale nie dbałem o to w tej chwili. Wytłumaczę się jutro.

Opuściłem posesję i wolnym krokiem ruszyłem w stronę domu Louisa. Musiałem się wyluzować, a Tomlinson jak nikt potrafił mi w tym pomóc. Było chłodno, lecz mimo to wolałem się przejść pieszo. Do Louisa miałem niecałe dwadzieścia minut drogi, więc nie było źle. Kiedy skręciłem w prawo, ruszyłem przed siebie wzdłuż bloków mieszkalnych, które znajdowały się na tej ulicy- wtedy zobaczyłem Olivię u boku jakiegoś faceta. Dopiero po chwili zorientowałem się, że już kiedyś go widziałem w towarzystwie brunetki. Szli pod ramię jakby coś ich łączyło. Już na samą myśl, że ktoś mógłby zająć moje miejsce, miałem ochotę coś rozpieprzyć.

Westchnąłem i kontynuowałem drogę. Po piętnastu minutach marszu przekroczyłem próg bloku, w którym mieszkał Louis i wspiąłem się po schodach do jego mieszkania.

-Masz ochotę się upić?- spytałem, gdy Tomlinson otworzył mi drzwi.

-Zawsze i wszędzie- powiedział z uśmiechem i poklepał mnie po plecach.

Perspektywa Olivii

Dzień minął mi szybko. Z samego rana wstałam za późno do pracy i omal się nie spóźniłam. Nie mogłam pozwalać sobie na takie sytuacje- Ted powiedział jasno, że zostanę zwolniona, jeśli jeszcze raz coś zepsuję.

W kawiarnii byłam zmuszona wytrzymać całe sześć godzin w towarzystwie nieznośnej Mandy, a to jeszcze bardziej zniszczyło mi humor.
Ostatnie dni są dla mnie jeszcze cięższe niż poprzednie. Od czasu sytuacji z Zaynem minął prawie miesiąc. Mama zapewniała mnie, że z każdym kolejnym dniem będzie łatwiej, a ja miałam zupełnie na odwrót. Byłam rozdarta- z jednej strony tęskniłam za Zaynem coraz bardziej, z drugiej nie potrafiłam zapomnieć o tym, co zrobił. Beznadziejna sytuacja.

Kiedy wskazówki na zegarze zatrzymały się na godzinie ósmej, Ted oznajmił mi, że mam posprzątać i zamknąć kawiarnię. Mandy wyszła piętnaście minut temu, więc musiałam zabrać się do roboty.

Pozamiatałam i zmyłam ze stolików, ubrałam się i wyszłam z budynku. Było już ciemno, a niebo było zachmurzone. Zimny wiatr owiewał moją twarz i sprawiał, że pojawił się na niej czerwony rumieniec.

Podeszłam do drzwi swojego auta i weszłam do środka, otworzywszy je. Umieściłam klucz w stacyjce, by odpalić silnik, lecz jedynym dźwiękiem, który się z niego wydostał, był krótki i głośny warkot. Siedziałam w miejscu z ręką zaciśniętą na kierownicy i westchnęłam. Spróbowałam odpalić silnik jeszcze raz, ale bez skutku.

Wyszłam z samochodu i zakluczywszy go, ruszyłam chodnikiem do domu.

Wieczór nie należał do pogodnych, ale czego ja się spodziewałam, skoro za tydzień mamy pierwszego grudnia?

Kiedy szłam, moje obcasy odbijały się od powierzchni chodnika. Minęłam kilka budynków i sklepów, a na mojej drodze staneli dwaj wysocy mężczyźni, którzy przed chwilą wyszli z klubu.

Nie zwróciłam na nich uwagi i spróbowałam przejść obok nieznajomych, szepcząc ciche "przepraszam".

-Gdzie idziesz, mała?- wybełkotał jeden z nich i zatrzymał mnie silnym ramieniem.

-Puść- powiedziałam, wyrywając się z uścisku chłopaka, jednak on tylko złapał mnie mocniej.

-Zadałem pytanie- odezwał się i przygryzł płatek mojego ucha, a ja odsunęłam się od niego gwałtownie, wpadając plecami na drugiego chłopaka.

Przygryzłam wargę, czując w sercu ukłucie strachu, i kątem oka dostrzegłam na chodniku znajomą sylwetkę.

-Zayn!- krzyknęłam, patrząc z niepokojem w stronę chłopaka.

-Zamknij się- syknął nieznajomy mężczyzna i pociągnął gwałtownie za moje włosy. Jęknęłam z bólu, a z mojego oka poleciała pojedyncza łezka, i spojrzałam na Malika. Odwrócił się w naszą stronę i rozglądał dookoła.

Złapaliśmy kontakt wzrokowy, a Zayn zacisnął szczękę, gdy zobaczył otaczających mnie chłopaków. Odrazu ruszył w naszą stronę, a ja odetchnęłam z ulgą, kiedy odepchnął ode mnie prześladowcę i odsunął mnie na bok. Nim zdąrzyłam się zorientować brunet przycisnął blondyna do ściany bloku i uderzył go w twarz. Tymczasem drugi z nich zaszedł mulata od tyłu i odciągnął go od leżącego na chodniku znajomego. Zasłoniłam usta dłonią, gdy Malik oberwał w nos. Nie wyglądał jednak na przejętego tym faktem i po chwili drugi mężczyzna zwinął się z bólu, uderzony w brzuch.

Patrzyłam jak obaj prześladowcy odchodzą chwiejnym krokiem, burcząc pod nosem przekleństwa. Tymczasem Zayn skupił swoją uwagę na mojej osobie- stałam w miejscu z rękoma zaciśniętymi na rękawach kurtki. Zakładałam, że wyglądałam na przerażoną, bo tak się właśnie czułam.

-Nic ci nie zrobili?- przejechał palcem po moim policzku. Nie zaskoczył mnie opiekuńczy ton jego głosu.

-Nie- powiedziałam cienkim głosem, a Malik przyciągnął mnie do siebie. Poczułam się jakby przez moje ciało przebiegły tysiące iskierek i odrazu się rozluźniłam. Myślę, że Zayn poczuł to samo.

Oparłam głowę na ramieniu bruneta i przymknęłam powieki.

-Odprowadzić cię?- zapytał, odsunąwszy się ode mnie.

-Ym...Tak- powiedziałam po chwili zastanowienia.

Przeeepraaaaaszam, że tak długo nie było rozdziału...Nie miałam weny, ale chyba wróciła, więc nie ma się o co martwić :*

Btw. Miałam bierzmowanie dwa tygodnie temu xd Jestę Klaudia Patrycja OLIWIA :P

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top