Rozdział 37 ~ Pustka i wizyta
"Proszę państwa! Niemożliwe! Strawberry_Cake dodała rozdział o normalnej godzinie!"
Otworzyłam oczy, wiedząc, że czekał mnie kolejny szary dzień. Za oknem padał deszcz, pogrążając Londyn w jesiennym otępieniu, kiedy każdy chciał po prostu zostać w domu i siedzieć przy kominku z kubkiem gorącej herbaty. Niebo było zachmurzone i ponure. Nawet pogoda sumiennie przypominała mi, że nie panowałam nad własnym życiem. Krople deszczu spływające po szybie przywodziły na myśl to, co już minęło.
Odrzuciłam kołdrę na bok i usiadłam po turecku na łóżku, marszcząc w palcach róg białego prześcieradła. Głośny świst wiatru wypełnił pokój, przedostawszy się przez szczelinę w ramie okna. Rzuciłam okiem na drugą stronę łóżka i wstałam.
Mieszkanie było puste. Męczyły mnie samotne wieczory, które spędzałam na czytaniu książek i pochłanianiu litrów kawy. Później nie mogłam spać przez pół nocy, lecz raczej nie była to zasługa kofeiny, a pustego łóżka. Tęskniłam za Zayn'em zabierającym mi kołdrę.
Wzięłam długi, odprężający prysznic i wróciłam do sypialni, żeby się ubrać. Dzisiaj idę spotkać się z Zayn'em. Zakład karny uczynił łaskę, pozwalając mi popatrzeć na swojego chłopaka przez szybę. Jakby miał się na mnie rzucić i zadźgać nożem! Wizyty dwa razy w miesiącu mi nie wystarczyły, jednak cieszyłam się, że w ogóle mogłam go zobaczyć.
Przefarbowałam włosy. Teraz miały odcień ciemnej czekolady. Potrzebowałam jakiejś zmiany w życiu, bo inaczej szybko bym zwariowała. Ale skoro przetrwałam już pół roku, chyba nie powinnam się przejmować. Próbowałam patrzeć na to w ten sposób- Minęło już sześć miesięcy- A nie na przykład- Zostało jeszcze półtora roku.
Związałam włosy w kucyka z tyłu głowy i pomalowałam rzęsy tuszem. Ubrałam czarne, podarte spodnie, a z szafy Zayn'a wyjęłam jego niebieską koszulę. Często chodziłam w jego rzeczach. Po domu niemal bez przerwy. Narazie musiałam się tym zadowolić. Założyłam koszulę, która na mnie wisiała, jednak nie przywiązywałam do tego uwagi.
Rzuciłam okiem na łóżeczko Toby'iego, zastanawiając się co powinnam z nim zrobić. Chłopiec od miesiąca mieszkał z Tracy, która skończyła leczenie trzy miesiące temu. Na początku mieszkałyśmy razem, ponieważ lekarz twierdził, że dziewczyna potrzebuje towarzystwa. Teraz wszystko było w porządku, a Toby znowu miał mamę.
Tuż przed wyjściem pomalowałam usta czerwoną szminką. Kolejna zmiana. Myślę, że ostatecznie wyszło mi to na dobre, ponieważ nie wyglądałam na osobę podłamaną psychicznie. Musiałam zachowywać jakieś pozory, bo wewnątrz nie czułam się dobrze.
Wyszłam z domu, narzuciwszy na siebie szary kardigan. Zamknęłam mieszkanie i zeszłam do schodach do wyjścia z budynku. Dotarłam do samochodu i odpaliłam silnik. Do celu miałam godzinę drogi, co było kolejnym utrudnieniem. Nie zawsze miałam czas, żeby poświęcić cztery godziny na odwiedziny, a Ted nie zawsze dawał mi wolne, dlatego bywało tak, że odwiedzałam Zayn'a raz w miesiącu.
Zakład karny w Luton był paskudnym miejscem i nawet teraz, gdy stałam przed nim kolejny raz, czułam dreszcze. Wielki budynek o brudnych, szarych ścianach. Kraty w oknach, a każdym kroku uzbrojeni ochroniarze. Weszłam do środka, podeszłam do okienka i pokazałam dowód osobisty. Formalności zawsze się dłużyły. Dopiero po kilkudziesięciu minutach zostałam wprowadzona na salę razem z innymi odwiedzającymi.
Usiadłam na krześle przy dobrze znanej mi szybie i musiałam czekać na Zayn'a. Nie wiedziałam, dlaczego nie mogliśmy zobaczyć się normalnie. Twarzą w twarz. Traktowali go jak najgorszego przestępce, jakby zaplanował ten wypadek. Burzyłam się jak dziecko, kiedy dowiedziałam się, że właśnie tak będzie to wyglądało. To było niesprawiedliwe, jednak co ja mogłam? Postanowienie było postanowieniem.
Moje serce jak zwykle zadrżało, kiedy chłopak usiadł na przeciwko mnie. Za każdym razem miał spuszczony wzrok i przez kilka minut unikał mojego spojrzenia. Wstydził się, że przyprowadzali go do mnie dwaj policjanci. Zayn usiadł, a ja patrzyłam na niego z zaciśniętymi ustami. Na głowie miał burzę włosów, a zarost pokrywał jego brodę i policzki.
-Cześć- powiedziałam do słuchawki i uśmiechnęłam się, a chłopak uniósł głowę.
-Cześć- przygryzł wargę- Ładnie wyglądasz- powiedział, a kąciki jego ust powędrowały w górę- Strasznie się stroisz. Powinienem być zazdrosny?- spytał, a ja wywróciłam oczami. Jego humor nigdy nie opuści.
-Tak, bardzo- uśmiechnęłam się- Co wieczór sprowadzam sobie nowego faceta.
-Jak tam? W sensie, mam nadzieję, że się trzymasz, bo ja nie za bardzo.
-Tak sobie- odchrząknęłam- Wczoraj było trochę gorzej. Trochę bardzo- westchnęłam- Powtarzam to za każdym razem. Tęsknię za tobą- spojrzałam na niego smutno.
-Tylko nie płacz- Zayn uprzedził moją reakcję- Bo rozwalę tą szybę i do ciebie przyjdę- uśmiechnęłam się pod nosem, przecierając zaszklone kąciki oczu- Przepraszam. Nie chciałem, żebyś musiała tyle ja mnie czekać- westchnął.
-Jeszcze raz przeprosisz to ja rozwalę tą szybę i dam ci w ten głupi, zarośnięty rondel- ostrzegłam, a Zayn się uśmiechnął.
-Będę przepraszał dopóki stąd nie wyjdę, a potem jeszcze miesiąc na dokładkę. Nie odkleję się od ciebie ani na minutę.
-W takim razie nie licz ma baby Malik- powiedziałam zwycięsko.
-Ja sobie je załatwię na własną rękę. Nawet się nie zorientujesz, limonko.
Godzina minęła nam jak dziesięć minut. Powiedziałam Zayn'owi, że widzimy się za dwa tygodnie i musiałam wychodzić.
Kolejna wizyta za mną, a przede mną wiele kolejnych. Dzisiaj stwierdziłam, że nigdy więcej się nie pomaluję, bo będe wyglądać jak straszydło.
Taaa chujowy ten koniec, ale jest rozdział! ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top