Rozdział 2 ~ Konfrontacja

Perspektywa Zayna

Chciałem pozwolić Olivii odejść, kiedy odwróciła się ode mnie i szybkim krokiem ruszyła do swojego mieszkania, jednak kiedy jej sylwetka zniknęła we wnętrzu budynku jakiś wewnętrzy instynkt kazał mi natychmiast ją dogonić.

-Olivia!- krzyknąłem za dziewczyną i wparowałem do bloku. Rozejrzawszy się dookoła, stwierdziłem, że na klatce schodowej jej nie było. Pobiegłem po schodach. Minęło kilkanaście sekund, nie mogła wejść już do domu. Dotarwszy na trzecie piętro, zauważyłem ją stojącą twarzą do drzwi. Znowu męczyła się z kluczem.

-Olivia- powtórzyłem, a brunetka podskoczyła w miejscu i upuściła klucze.

-Mój boże, przestraszyłeś...- odwróciła się do mnie i uniosła wysoko brwi-...mnie- dokończyła, zaskoczona- Zayn- moje imie w jej ustach brzmiało jakbym już nic dla niej nie znaczył. Świetnie, spierdoliłem wszystko własną głupotą i nieodpowiedzialnością.

-Tak, ja chciałem tylko...- zacząłem i urwałem, nie wiedząc co powiedzieć dalej. Co miałbym? Że jestem idiotą, dupkiem, nie zasługuję taką dziewczynę jak ona, że przepraszam, że za nią tęsknie? Wyśmiałaby mnie.

-Zayn- Lime odezwała się słabym głosem- Myśle, że to nie jest dobry pomysł żebyś czegokolwiek chciał- westchnęła i spuściła wzrok na splecione palce dłoni.

-Masz rację- przyznałem smętnym tonem- Przepraszam- powiedziałem, zrobiłem krok w tył i ruszyłem w dół schodów, ostatni raz oglądając się za dziewczyną.

Na zewnątrz zaczęło padać, więc naciągnąłem na głowę kaptur kurtki i schowałem ręce w kieszeniach. Kontynuowałem spacer, który został przerwany przez incydent z Olivią. Ostatni tydzień spędziłem właśnie na długim spacerowaniu po całym mieście, parku i innych zakątkach Londynu. Myślałem dużo jak nigdy w życiu. Naturalnie o nikim innym, jak Olivii, która przejęła moje myśli na dobre. Nie potrafiłem zapomnieć o niej chociażby na krótką chwilę. Zero szans. Kładłem się- myślałem o Olivii, zasypiałem, budziłem się, wstawałem- w mojej głowie ciągle ona. To chyba zaliczało się do paranoi.

Westchnąłem, kiedy krople deszczu zaczęły uderzać prosto w moją twarz i sprawiać, że nie widziałem co miałem przed sobą. Odniosłem wrażenie, że nawet matka natura chciała dać mi nauczkę, jakby rozstanie z Olivią nie wystarczyło. Coraz częściej myślałem, że to ja powinienem być na miejscu jej ojca.

Gdy dotarłem do domu swojej matki, z moich ubrań lały się wąskie strużki wody, które po ułamku sekundy spadały na podłogę.

-Zayn, dziecko- jęknęła kobieta, zjawiwszy się w przedpokoju- Przed chwilą tutaj zmywałam- westchnęła i niemal wyrwała mi kurtkę z rąk- Co ty robiłeś z tą kurtką?

A, wspominałem, że od jakiegoś czasu coraz lepiej dogadywałem się z mamą?

-Też miło cię widzieć- mruknąłem i ułożyłem niedbale buty na czystej podłodze, a matka zganiła mnie wzrokiem- Sorry- uśmiechnąłem się lekko, a Trish gestem zaprosiła mnie do salonu.

-I jak tam z Olivią?- spytała, zajmując miejsce obok mnie.

-Mamo...- powiedziałem ostrzegawczo, by przypomnieć, że wszczynanie tego tematu wywoływało u mnie niekontrolowaną irytację. W rzeczywistości była ona jedynie przykrywką dla tego, co naprawdę czułem. Zabiłem człowieka i będę musiał żyć z tą świadomością do końca swoich marnych dni. Zjebałem sobie życie- Powtarzam ci setny raz, nic się nie zmieniło i w najbliższym czasie się nie zmieni- mówiłem powoli jak do małego dzieciaka w nadziei, że moja mama wkońcu odpuści.

-Naprawdę ją kochasz, prawda?- kontynuowała, ignorując moje prośby.

-Nie dobijaj mnie- westchnąłem i ukryłem twarz w dłoniach. Nie miała o niczym pojęcia i nie wiedziała, że takimi słowami jedynie sprawiała, że chciałem odstrzelić sobie łeb. Bez wątpienia przysłużyłbym się światu- Chyba już pójdę- oznajmiłem i podniosłem się z kanapy.

-Zayn...Przepraszam, po prostu się martwię- zapewniła kobieta i ruszyła w ślad za mną.

-Wiem- uśmiechnąłem się i przytuliłem mamę na pożegnanie.

Perspektywa Harrego

-Oszalałeś, Harry?!- pisk Kelly rozniósł się po moim pokoju, kiedy odpaliłem telewizor- Co ty do cholery oglądasz?- opadła swobodnie na moje łóżko, zwinęła się w kłębek i zakryła głowę dużą, białą poduszką- Obrzydliwość, przełącz to- jęknęła, a ja wyciszyłem telewizor, aby myślała, że rzeczywiście go wyłączyłem.

-Już?- spytała niepewnie i wychyliła głowę zza poduszki.

-Już- powiedziałem spokojnie, a brunetka ponownie spojrzała na ekran i ponownie się skrzywiła.

-Ja pierdole, nie wierzę- westchnęła- Wyłącz te pieprzone pornole!- zabrała mi pilota i, wyłączywszy telewizor, schowała go pod koszulką.

-Naprawdę myślisz, że to mnie powstrzyma?-spytałem z uśmiechem na twarzy i rzuciłem się na dziewczynę, łaskocząc ją.

-Nie, Harry, przestań- chichotała, a w jej oczach zaliśniło kilka łez. Oczywiście to przez śmiech- Proszę, starczy. Już wolę porno- przyznała się.

-Wiedziałem- niespodziewanie ręce Kelly znalazły się na mojej klatce piersiowej- Więc tak chcesz się bawić- pokiwałem głową z uznaniem i uśmiechnąłem się zwycięsko, kiedy brunetka wylądowała z nogami po obu stronach moich bioder, a twarzą ledwie centymetr od mojej. I wtedy zrobiłem coś, na co nigdy bym się nie odważył gdyby nie słowa Olivii. Postaraj się trochę i będzie jak dawniej. Wziąłem więc twarz Doyle w swoje dłonie i złączyłem nasze usta. Nie musiałem czekać na odpowiedź zbyt długo. Pocałunek był zachłanny, a każde z nas nieustannie walczyło o dominację. Zrozumiałem, że całując się z Olivią nie czułem tego, co z Kelly.

Kiedy oderwaliśmy się od siebie, nasze oddechy były urwane, włosy potargane, a usta spierzchnięte. Kelly wbiła w moje teczówki zszokowane spojrzenie. Tego się nie spodziewała. Patrzyliśmy na siebie dłuższą chwilę, a żadne z nas nie miało pojęcia co mogłoby powiedzieć, więc po prostu pocałowałem brunetkę jeszcze raz. Tym razem zachichotała mi prosto w usta, czując moje dłonie sunące wzdłuż jej kręgosłupa.

-Muszę już iść- oznajmiła wesoło i zeszła z moich kolan- Do zobaczenia, Harry.

Perspektywa Kelly

Wyszłam z mieszkania Harrego w dobrym humorze. Nie spodziewałam się, że mnie pocałuje. To było złe, ale na tamtą chwilę mogłam o tym zapomnieć. No i ewentualnie na kilka kolejnych chwil również.

Było paskudnie zimno, a ja przyszłam do Stylesa na piechotę. Idealnie. Padał lekki deszcz, a chłodny wiatr owiewał delikatnie moją skórę, przez co było mi zimno.

Przeszłam już około połowę drogi, minęłam park, plac zabaw, kilka sklepów i wieżowców, a cały czas towarzyszyły mi kropelki wody i uśmiech na twarzy. Zdecydowanie było coś ze mną nie tak. Nie powinnam się tak zachowywać. Musiałam się szanować- Harry miał u mnie wielką, grubą, czarną krechę i nie zamierzałam odpuścić mu przez jeden głupi pocałunek, który swoją drogą wcale nie był dla mnie głupi. Chciałabym żeby dla niego również.

Przechodziłam właśnie obok komisariatu policji, a mój wzrok szczęśliwie padł na chłopaka, który zbliżał się do wejścia. Dlaczego szczęśliwie? Bo gdybym nie spojrzała pewien idiota mógłby zrobić coś bardzo idiotycznego.

-Malik!- krzyknęłam głośno, a chłopak odwrócił się i zdezorientowanym spojrzeniem padał otoczenie- Co ty odpierdalasz?- spytałam, dotarłszy do niego- Chyba nie chcesz...

-Właśnie miałem taki zamiar- powiedział, a mi szczęka opadła na wysokość chodnika. Musiał się nieźle zakochać, skoro chciał podać się na policję za zabicie taty Olivii- Byłbym wdzięczny gdybyś mi nie przeszkadzała- rzekł i chwycił klamkę, a ja złapałam go za rękaw kurtki i odciągnęłam od budynku by nie wzbudzać podejrzeń.

-Do końca oszalałeś?- uderzyłam go w czoło- Nie możesz tego zrobić, pójdziesz do więzienia.

-Tak się składa, że o to mi chodzi- skrzywił się i spojrzał na mnie jak na trzepniętą. Niech stracę- kolejny człowiek będzie miał mnie za wariatkę. Przynajmniej uratuję związek przyjaciółki.

-Olivia się załamie, jeśli straci też ciebie, idioto. Ogarnij się- westchnęłam.

-Załamana to ona już jest i to przeze mnie- prychnął z pogardą do samego siebie. Wow. Na bank się zakochał. Chyba myliłam się co do niego.

-Ona musi to tylko przemyśleć- powiedziałam zgodnie z prawdą. Znałam Olivię jak nikt inny i wiedziałam, że jest na tyle inteligentna by dojść do wniosku, że ten wypadek nie był do końca winą Zayna. No...właściwie to był, ale istniało wiele niepodważalnych argumentów na jego obronę- Daj jej trochę czasu i nie zbliżaj się więcej do tego budynku.

-Myślisz?

-Tak myślę.


Woow, niespodzianka! Rozdział blisko przed północą xd Na wasze życzenie mamy dzisiaj więcej Harryego i Kelly :* Tak wogóle to słuchałam sobie Little Thing i jednocześnie oglądałam teledysk i prawię się głupia poryczałam lol :D gdybym wiedziała czemu to jeszcze, ale nie wiem xd

Umieram, spać, dobranoc!

No i trochę cierpliwości! Przecież obiecałam happy end!

U Was też burza?





















Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top