One Shot na 300k odczytu!!!
KTO SIĘ CIESZY POZA MNĄ? ; )))
-Tom, ty idioto!
Krzyk mojej córki rozniósł się po całym mieszkaniu, o ile nie jeszcze dalej. Zmarszczyłem czoło, zerkając kątem oka na schody prowadzące na drugie piętro, z których zaraz zejdzie zionąca zdenerwowaniem Lily. Cóż, miała czternaście lat i właśnie wchodziła w dość burzliwy okres swojego życia, co sprawiało kłopoty również mi i Olivii.
-Tato!- jak przewidziałem dziewczynka pojawiła się u góry schodów po zaledwie kilku sekundach, a już chwilę potem stanęła przy kanapie, na której siedziałem, cała rozwścieczona. Moją uwagę zwróciło również to, że zakrywała część twarzy dłońmi.
-Co się znowu stało, Lily?- westchnąłem cicho. Ona i jej brat zdecydowanie za często się ostatnio sprzeczali.
-Spójrz!- jęknęła i opuściła ręce z policzków. Rozchyliłem lekko usta i powstrzymałem uśmiech, dostrzegłszy na twarzy córki brodę. Oczywiście domalowaną czarnym pisakiem- Ten idiota pomalował mnie jak spałam, a to coś nie chce zejść!- wyrzuciła ręce w powietrze z irytacją, a gdy spojrzała na moje ukrywane rozbawienie, zmrużyła oczy- Czy to jest według ciebie zabawne?- zgarbiła się, jakby niedowierzając.
-Nie, oczywiście, że nie- pokręciłem głową- Gdzie on jest? Thomas!- krzyknąłem, by sprowadzić syna do siebie.
Zszedł po dłuższej chwili, a po jego minie wywnioskowałem, że wiedział co go czekało.
Wstałem z kanapy, przerywając oglądanie filmu i podszedłem do Lily zabijającej spojrzeniem brata, który skręcał się, powstrzymując śmiech.
-Co to za malowanie po twarzy siostry?- spytałem, unosząc brew, a on się zmieszał.
-Ale...
-Żadnego ale, Thomas- wtrąciłem- Kiedy już zabierasz się za żarty, maluj brodę realistycznie. Spójrz- wskazałem na twarz Lily, która wytrzeszczyła oczy, patrząc na mnie z niedowierzaniem- Żaden włos nie ułożyłby się w ten sposób- powiedziałem z całkowitą powagą, po czym zaśmiałem się, a Tom się do mnie dołączył.
-Tato, nie wierzę! Ty...Uh, widać, że to twój syn!- fuknęła.
-Co tu się dzieje?
Jak na zawołanie całą trójką spojrzeliśmy w stronę, z której dobiegł głos. Olivia stała mniej więcej dwa metry za nami z ramionami skrzyżowanymi na piersi. Obserwowała nas bacznym wzrokiem, cały czas trzymając torby z zakupami w rękach. Lily natychmiastowo odwróciła się przodem do mamy, ówcześnie posyłając Tom'owi wzgardliwe spojrzenie.
-Tom narysował mi to- w tym momencie wskazała palcem na twarz- A tata się ze mnie nabija!
-Zayn...- kobieta przyłożyła dłoń do czoła i obdarzyła mnie zrezygnowaną miną- Idźcie do swoich pokoi. Zaraz do ciebie przyjdę, Lily i jakoś to zmyjemy- skierowała słowa do naszych dzieci, a ja wytrzeszczyłem oczy.
Strach zostać samemu z zdenerwowaną żoną dzień przed Wigilią. Serio.
Brunetka odwróciła się leniwie w moją stronę, gdy Lily i Tom oddalili się i zrobiła krok w moją stronę, tak, że dzieliło nas kilka centymetrów. Mierzyła mnie swoim wzrokiem mówiącym powinnam zrobić ci wykład, ale wiem, że to nic nie da.
-Czasami czuję się jakbym miała w domu trójkę dzieci- powiedziała jedynie.
-Daj spokój. Lily zrobiła Tom'owi w tamtym tygodniu hybrydowe, różowe paznokcie, kiedy spał. Należało jej się.
-Nie wytrzymam- pokręciła głową- Te dzieci mają coraz bardziej głupie pomysły, by sobie dokuczać.
-To tylko taki wiek, przejdzie im- stwierdziłem i wyciągnąłem ramiona w kierunku żony, by przyciągnąć ją do siebie- Pozwól im się wyszumieć i pamiętaj, że mogli robić gorsze rzeczy- cmoknąłem ją w usta, a ona oparła głowę na moim ramieniu.
-Tobie nie przeszło do tej pory jak widać- zachichotała kobieta, kołysząc się na boki i przytuliła mnie mocno- Mam jeszcze tyle pracy do jutra- jęknęła z niezadowoleniem, chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi.
-Nie tylko ochota na żarty mi nie przeszła, kochanie- uśmiechnąłem się.
-Nic tylko się cieszyć- Olivia oderwała się od mojej szyi, przegryzła wargę i połączyła nasze usta.
Pocałowałem brunetkę przeciągle, jednak bez pośpiechu, pocierając przy tym jej policzek.
-Pomógłbym ci, ale musiałabyś wpuścić mnie do kuchni...-zaśmiałem się.
-Co najwyżej do zmywania naczyń- odgryzła się i pociągnęła mnie za rękę w stronę wcześniej wspomnianego pomieszczenia- Posprzątaj, a ja pozbędę się brody naszej córki- kobieta pocałowała mnie krótko w policzek i poszła na górę.
* * *
Włożyłam do zmywarki ostatni brudny talerz, zamknęłam urządzenie i oparłam się wyciągniętymi rękoma o blat, spuszczając głowę. Miałam dość na dzisiaj.
Zerknęłam na zegar, który wskazywał kilka minut przed północą. W tym samym czasie ktoś zaszedł mnie od tyłu i przyciągnął do swojej klatki piersiowej, głowę układając na moim ramieniu.
-Skończyłaś?- spytał Zayn.
Naczynia się myły, jedzenie na Wigilię było w większości gotowe i czekało w lodówce, wyprane rzeczy wyprasowałam, a Lily nie miała już brody.
-Tak- odetchnęłam z ulgą i uśmiechnęłam się, gdy mężczyzna pocałował mnie delikatnie w szyję.
-Więc chowamy prezenty pod choinkę, a potem na górę- powiedział i złapawszy mnie za rękę, skierował nas do salonu.
Spojrzałam na owinięte kolorowym papierem paczki i zabrałam się za podkładanie ich pod udekorowane drzewko. Jak co roku mieniło się różnobarwnymi światełkami, jednak w dekoracjach zdecydowanie przeważała czerwień i złoto.
Skończyliśmy po kilku minutach, a Zayn podszedł i podniósł mnie z zaskoczenia w górę.
-Jestem wykończona- mruknęłam cicho, oplatając rękami szyję bruneta i zamknęłam oczy.
-Przygotowałem ci kąpiel- oznajmił i wyczułam na jego twarzy uśmiech, który oczywiście odwzajemniłam.
Mąż zaniósł mnie do łazienki, postawił na podłodze i zaczął rozpinać powoli guziki mojej koszuli.
-Aż tak nie musisz mnie wyręczać- zachichotałam.
-Kiedy to dla mnie sama przyjemność- odparł Malik i ściągnąwszy okrycie z moich ramion, odłożył je na bok- Daj się nacieszyć widokiem staremu mężowi- dodał nieco ciszej, patrząc na mnie zaczepnie jakby nadal miał dwadzieścia pięć lat.
-Odwlekasz parzenie mojej herbaty, wiem o tym- potarłam policzek mężczyzny, któremu zrzedła mina na moje słowa- A ty wiesz, że cię to nie ominie, bo bez niej nie zasnę.
-Nienawidzę tego żurawinowego cholerstwa- westchnął Zayn- Ale...
-...cię kocham, więc zatkam nos klamerką i ją zrobię- dokończyłam razem z nim, wywołując szeroki uśmiech na jego twarzy- Ładnie.
-Zachciało jej się leczniczych wywarów na starość- burknął pod nosem brązowooki, gdy wychodził z łazienki. Chyba miało to do mnie nie dotrzeć, jednak...
-Słyszałam!
Zamknęłam drzwi na klucz, rozebrałam się do końca i weszłam do wanny, wypełnionej ciepłą wodą. Umyłam się szybko, bo jedynym o czym marzyłam, było łóżko. Naprawdę padałam z nóg.
Po wytarciu się wyszłam z toalety i udałam się do sypialnii, a moja herbata już na mnie czekała. W pakiecie z mężem, niezadowolonym z roznoszącego się w pokoju zapachu żurawiny. Mężczyzna przykładał do nosa brzeg koszulki.
Usiadłam obok niego na brzegu łóżka i wzięłam w dłoń kubek z parującym napojem. Mój wzrok napotkał jednocześnie oprawione w ramkę zdjęcie mojej rodziny- Zayna, który obejmował mnie jednym ramieniem, a drugim podtrzymywał Thomasa siedzącego na jego plecach. Ja miałam na rękach kilkunastomiesięczną Lily. Uśmiechnęłam się w kierunku fotografii. Malik, zainteresowany tym co przykuło moją uwagę, uniósł się i wyjrzał mi przez ramię. Gdy spojrzał na obrazek, jego twarz również rozpromieniała.
-Kocham was najbardziej na świecie- powiedział cicho, obejmując mnie ramionami.
Zwróciłam twarz w kierunku bruneta, muskając ustami jego policzek.
-A my ciebie.
* * *
KOCHANI CZYTELNICY WY MOI!
Wczoraj pod Passion pykło 300 tysięcy odczytu, a ja nadal w to nie wierzę! To taka ogromna liczba, NIGDY w najśmielszych snach nie myślałam, że kiedykolwiek będę pisać notatkę w podziękowaniu za takie osiągnięcie- które zawdzięczam Wam, bo pisanie tych opowiadań dla Was było czymś wspaniałym. Mam nadzieję, że macie świadomość jak bardzo jestem za to wszystko wdzięczna ❤
Z tej radości napisałam Wam krótkiego One shoota, liczę, że ktoś tu zajrzy, bo naprawdę miło było na chwilę ponownie odwiedzić świat Olivii i Zayna :3
Minął prawie rok od skończenia serii, ale ja nadal przyłapuje się na tym, że brakuje mi pisania Passion i Inspiration.
Kocham Was!!! DZIĘKUJĘ DZIĘKUJĘ DZIĘKUJĘ !!! ;)
Wasza Truskawka 😆😊
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top