Epilog
Moim zdaniem piosenka powyżej idealnie pasuje do Passion i Inspiration ;)
Pięć lat później
Uchyliłem ciężkie powieki i zakryłem twarz poduszką, by uchronić oczy przed promieniami porannego słońca. Może i nie porannego. Nie wiedziałem.
Poczułem małą dłoń owijającą się wokół mojej ręki i uśmiechnąłem się, odgarniając włosy z twarzy Olivii. Spała jak zabita z rozchylonymi ustami, pomrugując oczami. Pocałowałem żonę w czoło i okryłem jej ramiona kocem, ponieważ były chłodne. Brunetka ziewnęła i otworzyła oczy. Były uroczo niewielkie jak każdgo poranka i jarzyły się milionem radosnych iskierek.
-Dzień dobry- mruknęła dziewczyna i pocałowała mnie w brodę- Wyspany?- spytała, kładąc głowę na moim ramieniu.
-A ty?- uszczypnąłem kobietę w plecy, a ona zachichotała.
-Nie- pokręciła głową- Wymęczyłeś mnie- uśmiechnąłem się na słowa dziewczyny i pocałowałem ją w usta.
-Tato?- mały chłopiec stanął w progu z niepewną miną. Miał jasno brązowe włosy po Olivii, jednak oczy były identyczne jak moje- Co stało sję (nie błąd, dziecko sepleni xd) mamie?- spytał i wystraszony spojrzał na naszą dwójkę.
-A co miałoby się stać?- zmarszczyłem czoło i zerknąłem z ukosa na żonę- Chodź do nas- poklepałem miejsce na swoich kolanach, a chłopiec usiadł pomiędzy mną, a Olivią- Zobacz, mama czuje się dobrze- brunetka uśmiechnęła się do naszego syna, zakrywając się kocem. No tak. To nie był widok dla czterolatka.
-Ale wcoraj w nocy mama tak dziwnie ksycała i chyba wołała twoje imie- chłopiec miał przejętą minę, a ja i Olivia spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo, powstrzymując uśmiech- Cemu ksycałaś, mamo?- chłopiec patrzył na brunetkę, zmartwiony.
Żona rzuciła mi spojrzenie błagające o pomoc, a ja wzruszyłem bezradnie ramionami.
-Bo wiesz, Tommy- brunetka odchrząknęła- Zdenerwowałam się, bo tata nie pozmywał naczyń- powiedziała, a ja zacisnąłem usta, by się nie roześmiać.
-Ja bym sobie poradził- chłopiec wypiął dumnie pierś- Zobac jakie mam mięśnie- uśmiechnął się.
-Wow- Olivia pokiwała głową z uznaniem- Chodź do mnie- dziewczyna wyciągnęła ręce do naszego syna i zamknęła go w uścisku- Tata chyba znowu czuje się odrzucony, wiesz?- wyszeptała synowi na ucho, zerkając na mnie- Pozwolimy mu dołączyć?- spytała, a Tommy skinął głową- Słyszałeś, szpiegu?- zwróciła się do mnie i odchyliła wolne ramię.
Uśmiechnąłem się i pocałowałem dziewczynę w usta.
-Fuuuj!- krzyknął Tommy i nagle znalazł się na brzegu łóżka, z dala od nas.
-Zmykaj do pokoju, zaraz przyjdziemy- powiedziałem do syna, a on bez słowa wyszedł z pokoju- Chyba go zniechęciliśmy- skrzywiłem się, a Olivia uderzyła mnie w głowę.
-Jesteś niemożliwy- wywróciła oczami i usiadła na brzegu łóżka, by się ubrać- Demoralizujesz dziecko- powiedziała, odwracając się do mnie.
-Najgorszego jeszcze nie widział- stwierdziłem, przysysając się do szyi żony- Zdenerwowałaś się, bo nie pozmywałem naczyń, hm?- trąciłem policzek kobiety nosem- A przypomnijmy sobie kto wczoraj powiedział Tommy'iemu, że nie wolno kłamać?
-Jeśli chcesz mu tłumaczyć skąd biorą się dzieci, to proszę bardzo.
Rok później (w odniesieniu do "pięć lat później")
-Cały dzień jest jakiś nieobecny- powiedziałam do Zayn'a, patrząc na naszego pięcioletniego syna- Powinniśmy z nim porozmawiać- westchnęłam i zacisnęłam wargi.
-Nie panikuj- mężczyzna objął mnie ramieniem- Co może nękać pięciolatka?- pocałował mnie delikatnie w policzek i uśmiechnął się- Tommy, chodź na chwilę!- zawołał naszego syna, a on usiadł na moich kolanach.
-Coś się stało, kochanie?- uśmiechnęłam się, patrząc na chłopca- Jesteś smutny?
-Trochę- mruknął Tommy i przytulił się do mnie.
-Dlaczego?- spytałam, zerkając na Zayn'a- Nam możesz powiedzieć- dodałam, kiedy chłopiec milczał- Nikomu nie powiemy. Obiecuję.
-Na palusek?- Tommy wystawił mały palec w moją stronę.
-Na paluszek- uśmiechnęłam się i splotłam swój palec z malutkim palcem syna- Co jest?
-Eee....Bo wcoraj w przedskolu pani pytała czy mamy siostre albo brata i..i tylko ja jesce nie mam- powiedział smutno, a ja spojrzałam na Zayn'a z rozchylonymi ustami.
-Porozmawiam z bocianem i zobaczymy co da się zrobić- uprzedził mnie Zayn i poklepał chłopca po plecach- Idź umyć zęby. Słyszałem, że wtedy szybciej dostaniesz brata.
Tommy poszedł do łazienki, a ja oparłam brodę na torsie Malika, który od razu zaczął się do mnie dostawiać. Chłopak wciągnął mnie na swoje kolana i pocałował w usta.
-To co? Robimy nowe baby Malik?
Rok później
Zgasiłem silnik samochodu i wyszedłem na zewnątrz. Zakluczyłem samochód, wcześniej wyjmując z niego siatkę z zakupami. Wyszedłem z garażu, ominąłem bramę i wszedłem do ciepłego mieszkania, ciesząc się, że po całym dniu będę mógł pobyć z rodziną. W ostatnich miesiącach nie lubiłem zostawiać ich samych w domu na tyle godzin ze względu na stan Olivii.
Zdjąłem w przedpokoju kurtkę i buty. Po salonie biegał Tommy, szukał czegoś. Zmarszczyłem czoło, ponieważ chłopak nawet nie zauważył mojej obecności. Cóź, sześć lat to już nie małe dziecko. Przynajmniej on tak twierdził. Mimo swojego przemądrzałego języka, był najlepszym dzieciakiem na świecie.
-Czego tak szukasz, młody?- spytałem, zawracając na siebie uwagę syna.
-Tato!- na twarzy chłopca pojawiła się ulga- Mama powiedziała, że boli ją brzuch i kazała mi znaleźć telefon- powiedział Tommy, a ja przy nim ukucnąłem.
-A gdzie jest mama?- spytałem, zaciskając usta.
-W waszym pokoju- powiedział chłopiec.
-Poczekaj tutaj, dobrze?- poprosiłem i poszedłem schodami na górę.
Cholera. Olivia była dopiero w ósmym miesiącu ciąży, coś mogło się stać.
Otworzyłem drzwi naszej sypialni. Kobieta siedziała na łóżku, trzymając się za brzuch, i zaciskała zęby.
-Zayn- wydusiła brunetka, kiedy zauważyła moją obecność- Odeszły mi wody- westchnęła, zginając się w pół.
Podbiegłem do kobiety i położyłem dłoń na jej talii. Złapałem jej dłoń, którą ona ścisnęła, i pomogłem jej wstać. Przyciągnąłem żonę jak najbliżej siebie i wyszliśmy z sypialni. Wyjąłem z kieszeni telefon i zadzwoniłem do mamy Olivii, prosząc, by zajęła się Tommy'm. Mieliśmy szczęście, że mieszkała na przeciwko naszego domu.
Powiedziałem synowi, że ma czekać na babcię i obiecałem, że niedługo zobaczy wymarzoną siostrę. Wsiadłem na samochodu, kiedy mama Olivii pojawiła się na naszym podwórku. Odpaliłem silnik i wyjechałem na ulicę.
-Tylko nie zemdlej jak ostatnio- powiedziała brunetka, kiedy złapałem jej dłoń.
-Nie zemdlałem- wywróciłem oczami- Po prostu zobaczyłem trochę za dużo krwi- wytłumaczyłem się i usłyszałem głośne westchnięcie żony- Oddychaj spokojnie- potarłem rękę brunetki i skupiłem się na drodze.
Tylko nie zemdlej- powtórzyłem w myślach.
Pięć lat później
-Dlacego nie możemy jechać z wami?- spytała pięcioletnia Lily, patrząc na mnie i męża swoimi błyszczącymi, niebieskimi oczami.
-Właśnie- wtrącił jedenastoletni Tommy- Mam jej pilnować przez dwa tygodnie?!- powiedział oburzony, a ja posłałam mu upominające spojrzenie.
-Chcemy z tatą powspominać dawne czasy- wyjaśniłam- Opowiedziałabym ci o tym, gdybyś chciał słuchać, Tommy- uśmiechnęłam się i pocałowałam syna na pożegnanie- Pomagajcie babci- przypomniałam- Cześć, mamo.
Zayn złapał mnie za rękę i pojechaliśmy taksówką na lotnisko. Lot mieliśmy za kilkanaście minut, więc udaliśmy się na odprawę bagażu. Niedługo potem wsiedliśmy na pokład samolotu i oderwaliśmy się od ziemi, zostawiając Londyn daleko za sobą. Ostatnio polecieliśmy tam osobno. Dzisiaj siedzieliśmy obok siebie i trzymaliśmy się za ręce.
* * *
-Jesteśmy- powiedział Zayn, a ja otworzyłam oczy.
Moje obolałe mięśnie dały o sobie znać i przypomniałam sobie, że siedzieliśmy w samolocie. Wstałam z miejsca i razem z Zayn'em opuściłam samolot. Poczekaliśmy na swoje bagaże i opuściliśmy lotnisko.
Wszystko wyglądało dokładnie tak, jak zapamiętałam. Słońce prażyło równie mocno jak tamtego dnia, kiedy pierwszy raz zobaczyłam Zayn'a stojącego pod lampą z papierosem w ręce. Już wtedy zaintrygował mnie swoim przeszywającym spojrzeniem.
-Dobrze wiedziałem, że mnie obczajasz- powiedział mężczyzna, a ja przygryzłam wargę- Już wtedy świeciły ci się oczy- trącił mnie w bok, a ja zachichotałam.
-Stałeś jakbyś czekał na skazanie, nie dziw się.
Autobus przyjechał punktualnie. Dwie godziny później po męczącej podróży wysiedliśmy w wiosce Senegalu.
Uśmiechnęłam się, zbombardowana wspomnieniami. Wszystko było identyczne. Boisko, które zbudowaliśmy, domki i chaty, a nawet drzewo na widok którego uśmiechnęłam się szeroko.
-Czego chcesz, piękna- przypomniał Zayn, a ja zacisnęłam usta.
-Młody, chamski Zayn- westchnęłam i pociągnęłam chłopaka za rękę.
* * *
-A tutaj męczyłaś mnie z tymi dziećmi- Zayn pokazał palcem mały domek, teraz już zniszczony, oraz ściankę przy, której opiekowaliśmy się dziećmi. Nie pamiętałam ich imion. Pewnie już są dorosłe.
-Siedziałeś i paliłeś papierosa- burknęłam, a Malik przyciągnął mnie do siebie.
-Byłem z tobą mentalnie- odparł, całując mnie w usta.
-Byłeś w świecie cycatych blondynek- wywróciłam oczami.
-Brunetek- poprawił mnie mężczyzna, za co uderzyłam go łokciem w bok- Dałaś mi z liścia. Udawałem, że to po mnie spłynęło, ale się zdziwiłem- wyznał, łącząc nasze czoła- Nadal boli- jęknął i złapał się za policzek, a ja zachichotałam.
-Ciągle ten sam głupek z mózgem dwunastolatka- uśmiechnęłam się i położyłam dłonie na ramionach bruneta- I pomyśleć, że wytrzymałam z tobą dwanaście lat- przygryzłam wargę.
-Szybko zleciało, hm?- twarz Malika rozświetlił uśmiech.
-Bardzo- wtuliłam się w tors brązowookiego- Mam ci coś do powiedzenia- uśmiechnęłam się tajemniczo, patrząc w oczy bruneta.
-Jestem gotowy- oświadczył, prostując się.
-Napiszę tą książkę- powiedziałam nieśmiało i pocałowałam męża w brodę.
-Nagle uwierzyłaś, że dasz radę?- droczył się, marszcząc moją koszulkę.
-Tak, ponieważ ty będziesz moją inspiracją.
KONIEC.
No, misie. To byłoby na tyle. Trzęsą mi się ręce, więc podziękowania opublikuje, kiedy się uspokoję ;)
Kocham i dziękuję ;**
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top