Brett x Female Reader Fluff

Mam na imie Reader i mam 31 lat. W swoim życiu miałam wiele nazwisk, ale te samo imie. Od wieku 18 co roku wychodziłam za jakiegoś starego i bogatego prycha a po kilku miesiącach go zabijałam. Wiem nie jest to dość dobre zajęcie, ale co miałam zrobić? Chciałam pójść na studia a moji rodzice powiedzieli, że na studia to się nie dostanę więc szybko wyszłam za jakiegoś starego faceta i on opłacił mi studia. Dokładnie licząc zabiłam takich mniej więcej 13 no niestety musiałam przestać bo po tym jak zabiłam jednego z iluminatów to dostałam "propozycje" pracy w Congnito inc (przypomne że iluminaci to najwięksi wrogowie Congnito) od cieni. Powiem szczerze ciekawie.

-Witajcie! Jestem Reader! Od dzisiaj będę w waszym teamie! - krzycze od razu otwierając drzwii do sali w której jest mniej więcej 6 osób. Wszyscy zaczynając zasłaniać uszy.
-Dziewczyno, po co tak głośno? - pyta się kobieta w czarnych włosach.
-Oh sorry za dużo czasu spędzam z starymi ludźmi. - mówie i zajmuje puste miejsce obok jakiegoś białego heteryka.

-Reader? Prawie nie poznałem cie! - mówi szczęśliwy gość.
-Hahaha czy ja cie znam? - pytam się z wymuszonym uśmiechem.

-Na pewno mnie znasz, jestem Brett Hand! Kilka lat temu moji rodzice grozili ci rozprawą po tym jak po śmierci mojego dziadka zabrałaś jego całe pieniądze. Mówili coś o tym, że go zabiłaś. - mówi z zakłopotaniem Brett. W pokoju nastaje długa cisza.

-Hahahahahaha nieszły żart! Ja i zabójstwo? Hahaha............no dobra zabiłam go, ale był rasistą, seksistą i homofobem. - tłumacze się z mojej zbrodni. A jeszcze gorsza cisza nastaje.

-Wiecie co? Może przestańmy mówić o przeszłości i zajmiemy się przyszłością?! Pani kapitan jakie dzisiaj plany? - pytam się kobiety w fartuchu.
-Po pierwsze mam na imie Reagan Ridley - - nie dokończyła kobieta przeze mnie.
-Pani Kapitan. - droczę się z kobietą a ona tylko zgrzyta zębami.

-Dzisiaj niestety mamy tylko papierkową robote. - mówi Reagan a wszyscy wyglądają na zawiedzionych i złych.
-NIEEEEEEEEEEEEEEEE! - krzyczą wszyscy oprócz mnie.
-Nie rozumiem co jest takiego złego w papierkowej robocie? - pytam się a a oni patrzą się na mnie jak na debila.
-Dziewczyno, "co jest takiego złego w papierkowej robocie"? WSZYSTKO! JEST NUDNA! - krzyczy Gigi lamentując.
-Nie może być tak źle. - mówie z przekonaniem.



-Jest okropnie. - lamentuje nad papoerkową robotą. Już od trzydziestu minut podpisujemy papiery i powiem szczerze już rozumiem dlaczego moji poprzedni mężowie nie za bardzo się bronili gdy chciałam ich zabić.

-Ejjj Reader, idź do tamtego pokoju wiesz w ósemce i wydrukuj mi to. - mówi Reagan podając mi kilka kartek.
-Ja pójdę z nią! - zgłasza się Brett wstając.

-A po co? - pyta się Reagan.
-Może Reader nie będzie wiedziała jak korzystać z naszej drukarki i ja jej pomoge. - mówi Brett ciągle z uśmiechem.
-Dobry argument. No to idźcie. - i poszliśmy.

Gdy byliśmy już przy drukarce i drukowaliśmy gdy zaczełam zagadywać Bretta.
-Wiesz yyyyyy sorry za to że poślubiłam twojego dziadka a puźniej go zmusiłam do zapisania mi swoich pieniędzy i zabiłam go. Na serio byłam wtedy zdesperowana o pieniądze. - przepraszam a Brett się tylko uśmiecha.
-Nie martw się. I tak bym nie dostał ani grosza. - mówi Brett z uśmiechem.
-Na serio? -
-Na serio. -

-Wiesz, ale mogę ci to jakoś wynagrodzić......... - mówie z uśmiechem.

TIME SKIP PO PRACY NA KARAOKE.

-SO SHE SAID! - Śpiewa Brett.
-WHATS THE PROBLEM BEBE?! - śpiewam.
-"WHATS THE PROBLEM" I DONT KNOW! WELL MAYBE I'M IN LOVE! - dokańcza Brett.
-LOVE! THINK ABOUT IT EVERY TIME I THINK ABOUT IT! - śpiewam ja.
-CAN'T STOP THINK ABOUT IT! - śwpiewamy razem.
-HOW MUCH LONGER WILL IT TAKE TO CURE THIS?! - śpiewa Brett.
-JUST TO CURE IT 'CAUSE I CAN'T IGNORE IT IF IT'S LOVE! - śpiewam ja.
-LOVE!- krzyknęliśmy razem.
-MAKES ME WANT TO TURN AROUND AND FACE ME! - śpiewa Brett.
-BUT I DON'T KNOW NOTHING ABOUT LOVE , OH! - śpiewam ja.

TIME SKIP.

-Ja pierdziu to było zajebiste. - rozluźniam się na fotelu pasażera w samochodzie Bretta.
-Tak to była poprostu najlepsza chwila mojego życia. - mówi Brett parkując i odpinając pasy.
-Chcesz więcej takich chwil? - pytam się z uśmiechem.
-Oczywiście! - mówi Brett odwracając głowę w moją stronę.
-Więc ją ci dam teraz. - powiedziałam a Brett nie zdążył nawet powiedzieć słowa a moje usta były przyciśnięte do jego. Brett się nie sprzeciwiał. Wręcz odwrotnie. Po 10 sekundach siedziałam na jego kolanach i całowałam go po szyji żeby po chwili zniżyć siedzenie. Boże było warto oglądać Shreka.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top