21
- Subaru... - bąknąłem, wchodząc do kuchni z ręcznikiem na głowie.
Pojedyncze krople skapywały jeszcze z moich mokrych włosów na podłogę. Poranne promienie słońca prześwitywały między szarymi chmurami, przedostając się przez okienne szyby do pomieszczeń. Zapowiadał się ponury dzień w wykonaniu pogody.
- Mhm - usłyszałem w odpowiedzi.
Czarnowłosy zajęty był pisaniem czegoś na telefonie, ale słysząc, z jaką sprawą do niego przychodzę o mało nie spadł z krzesła.
- Czy my już kiedyś się spotkaliśmy?
Przez ostatnie trzy dni, odkąd poszliśmy na zakupy, myślałem bardzo dużo na wiele tematów. Jednak czasami, gdy próbowałem sobie przypomnieć jakieś zdarzenie, film mi się zamazywał lub po prostu całkowicie się urywał, jakby go ktoś wyciął. Myślę, że pierwsze pytania niebieskookiego typu: "Czy nie zakochałeś się w kimś?" nie były przypadkowe. Jeżeli to prawda, a jestem niemalże o tym przekonany, to nie wiem co dalej. Naprawdę będę zrujnowany, bo nie czuję nic do Subaru... Jednak jeśli on... Do mnie coś czuje... To ja chcę odejść, ponieważ nie będę potrafił mu dać tego, czego on pragnie.
- A jak myślisz?
- No, nie wiem... Z jednej strony nic nie pamiętam, ale z drugiej wszystko na to wskazuje...
Głębokie westchnięcie dało mi powód do potwierdzenia moich przypuszczeń.
- Tak, już nie raz się widzieliśmy.
- Powiedz mi wszystko - usiadłem na stołku obok.
Mężczyzna chwilę się wahał, aż wreszcie smutno pokręcił głową, patrząc się w blat kuchennego stołu. Chyba sam nie wiedział do końca, co ma powiedzieć, jak to wszystko ująć w słowa. Czyli zdarzyło się wiele... Jak ja mogę tego nie pamiętać?! Coś ewidentnie było między nami... Czyli to wszystko, co się zamazuje, to wszystko, czego nie pamiętam... Musiałem go kochać.
- K - kochałem cię? - wydukałem.
Czarnowłosy uśmiechnął się szeroko.
- Jestem tego pewien.
- My... No wiesz... Długo ze sobą ten tego?
- Nawet nie pół roku.
- Oh... - mina mi zrzedła.
- Nie martw się, to nie ty to spieprzyłeś.
- I co z tego? - wzruszyłem ramionami, ręce oraz głowę na stole - Bez sensu...
- Co bez sensu?
- Jak mam być na ciebie zły, jak nawet nie wiem co mi zrobiłeś? Jak w ogóle mam cokolwiek pamiętać?
- Czego ci sypali, że nic nie pamiętasz? - zażartował.
- A skąd ja mam to wiedzieć? - prychnąłem - Wtedy martwiłem się żeby w ogóle przeżyć!
- Wtedy czyli kiedy?
- No jak mnie tam przywieźli! Tak mi tego czegoś wsypali, że modliłem się, żeby mi gło...
Urwałem, przypominając sobie sytuację sprzed kilku dni.
- Co jest?
W jednej chwili zerwałem się z krzesła, łapiąc za ramiona zszokowanego niebieskookiego. Serce biło mi z takim łomotem, że myślałem, iż zaraz padnę trupem na ziemię. Dawno nie byłem tak rozemocjonowany...
- Subaru, ty... Ty musisz mi wszystko przypomnieć! - niemalże wrzasnąłem, przełykając głośno ślinę.
- Że co? - zmarszczył brwi - Niby jak?
- Opowiedz mi wszystko!
Ale zamiast uzyskać oczekiwanej odpowiedzi w postaci opowieści, otrzymałem zupełnie co innego.
- Ja... Nie. Nie potrafię...
W tym momencie mój entuzjazm poszedł skakać z mostu, a na jego miejsce przyszedł smutek, a potem gniew, gdy zacząłem wszystko powoli rozumieć.
- Aha, czyli nie chcesz, żebym był z tobą szczęśliwy?! Chyba już wiem, dlaczego wtedy cię opuściłem!
Wyszedłem żwawym krokiem z pomieszczenia, po czym ruszyłem w stronę wyjścia.
- Ahato!
- Nie, kurwa! - krzyknąłem odtrącając jego rękę - Nawet jeśli ja cię kochałem, to ty mnie nie, bo miłość opiera się na zaufaniu, wiesz?! A nie... Czekaj. Może ty mi nie ufasz, bo stałem się kimś innym, co?!
- Ahato, ja...
- Ty co?!
Złapałem za klamkę, przygotowany do wystrzału za drzwi. Trzy minuty musiałem odczekać, za nim ten pacan zebrał się, żeby mi łaskawie odpowiedzieć, jednak moja wściekłość jedynie wzrosła przez zirytowanie od długiego czekania.
- Ja ci ufam, chcę jedynie poczekać.
- Na co?! Aż zielone ludki spadną z nieba z zaproszeniem?!
- Nie, po prostu to wszystko dzieje się za szybko - westchnął, a ja zmarszczyłem brwi - Jesteś u mnie tydzień, czy naprawdę nie przeszkadza ci to, że jestem ci obcy? Nie boisz się, że cię zgwałcę? Jesteś przekonany, że nie wciskam ci kitu z naszą dawną znajomością? Co cię tak nagle naszło?
- Nie wiem, daj mi pomyśleć!
Chciałem wyjść, ale złapał mnie za nadgarstek.
- Nie, za dużo myślisz.
- Odwal się na razie ode mnie, okay?!
Wybiegłem z jego mieszkania, prawie potykając się o własne nogi. Nawet nie trudziłem się, żeby zawołać windę, po prostu zbiegłem schodami na sam dół, aż pod koniec w głowie mi się zakręciło. Biegłem ruchliwymi ulicami miasta, nawet nie wiem jakimi i jeśli mam być szczery - po jakimś czasie pokonałem tyle zakrętów, że straciłem rachubę, gdzie biegnę. Świeże, chłodne, wciąż jeszcze poranne powietrze z całą siłą wiało mi w twarz. Słońca teraz już w ogóle nie było widać i wszystko wskazywało na to, iż niedługo zacznie padać.
Zdyszany usiadłem na trawie w jakimś parku, próbując złapać oddech. Nie wiem czemu, ale zebrało mi się na płacz. W sumie to nie miałem zamiaru się powstrzymać, więc po niedługim czasie płakałem jak dziecko mocno trzymając kolana przy sobie. Pierwsze krople deszczu zawtórowały moim łzom spływającym strumieniami po policzkach. Wkrótce tak się rozpadało, że przemokłem do suchej nitki, jednak o dziwo miałem to głęboko gdzieś.
- Wiesz co?! W dupie mam twoje popierdolone zasady!
- Może i nawet lepiej! Co z twoim kochasiem? Przestał być już taki cacy? A może coś ci w łóżku z nim nie ten teges?
- Akurat w łóżku to jest od ciebie o stokroć lepszy!
- Ooo, naprawdę?! Tylko jak cię wykiwa, to nie przychodź do mnie z rykiem!
- No i nie przyjdę! Wal się ty pieprzona cioto!
Uśmiechnąłem się z powodu tej nagłej kłótni za moimi plecami. Po chwili obok mnie usiadł wysoki, wiśniowowłosy chłopak z piwnymi oczami. Nie był jakoś mocno wysportowany, ale nie był też chudzielcem. Kiedy wychyliłem głowę, spojrzał na mnie zaskoczony, jakby dopiero teraz zorientował się, że ktokolwiek tutaj siedzi.
- Ach, same problemy... Co za dno... - westchnął, kręcąc głową - Suzuya.
Sam się zdziwiłem jego zachowaniem. Co prawda musiał prawie krzyczeć, żebym mógł go usłyszeć przez szum deszczu, ale facet wydał mi się miły. Przez kilka sekund dumałem nad reakcją, aż w końcu postanowiłem go poznać.
- Ahato.
Zerknął w moją stronę litościwie.
- Nie przeziębisz się?
- I co z tego? - prychnąłem - Pewnie już niedługo będę strzelał sobie w głowę czy coś...
- Po co? Stary, jeszcze całe życie przed tobą! Tyle lasek do przelecenia... Uwierz mi, myślę, że mało która cię nie zechce.
- Nie o to chodzi.
Chyba się zdziwił, słysząc taką odpowiedź.
- A o co?
- Kurwa, to jest takie popierdolone! - warknąłem.
- Łoo... A tak w skrócie o co poszło?
- Tak w skrócie to wciąż nie wiem czy on mi ufa czy nie, czy mnie kocha czy nie... Ciągle dostaje różne sygnały! Raz idzie ze mną na zakupy i śmieje się, że ktoś był o niego zazdrosny, a trzy dni później daje mi z conajmniej pięć pytań, przez które wie, że straci u mnie zaufanie!
- On? - wytrzeszczył oczy wiśniowowłosy - Jesteś gejem?
- Nie... Ja... Ja pierdole, za trudne pytania mi zadajesz! - parsknąłem.
Chłopak roześmiał się, widząc moją udawaną, naburmuszoną minę.
- Może pójdziemy gdzieś? Ja stawiam.
- Nie - zaprotestowałem - Chyba muszę wracać, nawet nie wiem gdzie jestem ani jak mam iść do mieszkania, a po za tym nie mam telefonu i...
Suzuya rzucił w moją stronę wymowne spojrzenie, przez które od razu zmieniłem zdanie. Ruszyliśmy się z miejsca i dopiero teraz poczułem, jak mi zimno doskwiera. Zacząłem dygotać oraz szczękać zębami. Piwnooki widząc mnie w takim stanie zmienił kierunek. Miałem ochotę na niego nawrzeszczeć, że w takim razie dam radę sobie sam, chociaż prawda była taka, iż nawet autobusem nie mógłbym pojechać, bo nie mam jak sobie kupić bilet, nie wspominając o taksówce.
Kiedy dotarliśmy do mieszkania chłopaka, niemalże nie dostałem zawału, widząc prawdopodobnie współlokatora wiśniowowłosego. Miał ciemne oczy oraz jasnofioletowe włosy wygolone po obu stronach głowy. Sam w sobie nie był zły, ale jego chłodne spojrzenie skierowane centralnie w moją osobę... Przerażające.
- Ryouma, weź przynieś mu jakiś ręcznik, bo zamarznie!
- Achew! - kichnąłem niespodziewanie, przez co Suzuya niemalże krzyczał na swojego kolegę, aby się pospieszył.
Niedługo potem dał mi jedną ze swoich bluzek oraz jakieś bokserki. Kiedy ubrałem się w nie, stwierdziłem, że mogę czuć się bezpiecznie, ponieważ T - shirt sięgał mi niemal do ponad połowy uda. Bokserki również były o wiele za duże, ale nie aż tak bardzo luźne, jak się spodziewałem. Włosy wytarłem pożądnie ręcznikiem, który później powiesiłem na kaloryferze.
Ostrożnie wyszedłem z łazienki, po czym znalazłem salon, gdzie czekało na mnie dwoje przyjaciół, siedzących na niewielkiej sofie. Niepewnie usiadłem pomiędzy nimi.
- Ahato to jest Ryouma, Ryouma to Ahato - zawołał radośnie Suzuya.
Uśmiechnąłem się do filotewowłosego, jednak w zamian otrzymałem tylko groźne spojrzenie. Ujął w palce mój ciemniejszy kosmyk włosów, po czym mocno za niego pociągnął.
- Auć - wyrwało mi się.
- Co cię tu sprowadza, kurduplu?
- Ej, opanuj się!
- Ja... - baknąłem, tłumiąc łzy z bólu.
- Przyprowadziłem go tu, bo siedział sam w tym deszczu, w dodatku się zgubił - przerwał mi wiśniowowłosy.
- A co, zakładasz jakiś klub dla bezdomnych?
- Boli... - szepnąłem, gdy chłopak mocniej pociągnął moje pasemko.
- Ryouma, zostaw go!
- Bo?
- Bo go to boli!
- A co on, porcelanowa laleczka? Poboli i nic mu nie będzie!
- Ale zobacz, on już płacze! Zabieraj od niego te łapska, kretynie!
Chłopak podniósł moją głowę do góry, jakby chciał się upewnić, że jego współlokator mówi prawdę. Szybko zasłoniłem rękami twarz, żeby nie widział, że płaczę, ale to chyba nic nie dało. Po chwili poczułem jak przytula mnie do siebie, gładząc ręką po plecach. Zerknąłem w kierunku piwnookiego, który uśmiechał się nieznacznie. Ziewnąłem głośno, po czym przymknąłem oczy, czując jak przychodzi zmęczenie.
~~~
Obudziłem się w środku nocy leżąc między ciemnookim a Suzuyą. Podniosłem się do siadu, spoglądając na okno, za którym widniał widok na miasto.
Poczułem się trochę nieswojo leżąc między dwoma nieznajomymi facetami w obcym mieszkaniu, nawet to łóżko było mi nieznane. Z Subaru nie miałem czegoś takiego... Może ja naprawdę go znałem? W końcu zawsze jest to możliwe... Tylko co wtedy? Nie dam rady od tak zakochać się w czarnowłosym, nie ma opcji... Ale może gdybym miał wszystkie wspomnienia z powrotem, to zakochałbym się w nim na nowo? Tylko czy ja tego chcę?
- Nad czym tak dumasz? - usłyszałem cichy mamrot za sobą.
Przekręciłem głowę w stronę Ryoumy, który patrzył się na mnie pustym wzrokiem.
- Po prostu muszę przemyśleć kilka spraw.
- Przespałeś cały dzień - westchnął - Wcale się nie dziwię, że teraz nie śpisz.
- S - serio? - wybałuszyłem oczy.
- Uhm. A tak na poważnie, o co chodzi?
- To dosyć... Skomplikowane - przyznałem - I nie bardzo chcę o tym rozmawiać.
Fioletowowłosy pokiwał ze zrozumieniem głową, a następnie złapał za moje biodra i przyciągnął do siebie. Zmusił mnie, abym się położył, po czym wtulił się w moje plecy, jakbym był jakąś poduszką. Wiśniowowłosy chyba poczuł przez sen, że zabrali mu to coś ciepłego spod nosa, więc przysunął się w moją stronę i położył mi rękę na biodrze. Poczułem się jak maskotka.
- Uhm, czy... - zacząłem, ale nie było mi dane skończyć.
- Zamknij się - warknął ciemnooki wprost do mojego ucha, aż prawie podskoczyłem z przerażenia.
- Ale... Auć!
Poczułem mocnego kopniaka w tyłek od osoby z tyłu oraz pchnięcie w brzuch od kogoś z przodu. Postanowiłem już więcej nie zakłucać nikomu snu, więc pogodziłem się z moim położeniem. Nie mogłem jednak zasnąć, byłem zbyt wyspany, żeby chociaż przysnąć.
Trochę dziwne znalazłem sobie towarzystwo, ale chyba ich lubię. Ryouma, mimo że na pierwszy rzut oka był dla mnie przerażający, wydaje się być miły na swój sposób. Suzuya wydaje się być jego zupełnym przeciwieństwem - jest pełen entuzjazmu i chęci do życia. W dodatku mam nieoparte wrażenie, że jest świetny w pocieszaniu. Oboje dobrze się uzupełniają, dlatego uważam, iż na pewno nie mają jakiś większych problemów ze sobą.
Ciekawe, czy uda mi się jeszcze zobaczyć Subaru. A może on w ogóle nie przejął się tym, że wybiegłem z domu? Może ja go w ogóle nie obchodzę? A nawet gdybym miał wrócić, to nie pamiętam drogi... Ale czy ja chcę wracać? Jak na razie okazano mi tutaj ogromne wsparcie, więc jestem ciekaw, czy zostaniemy przyjaciółmi we trójkę...
____________________________________
Hejka!
Oto kolejmy maratonowy rozdział (2 na 4)!
Sorcia, że go wczoraj nie dodałam, ale Wattpad miał fochy i nie chciał mi niczego opublikować!!!
Mam nadzieję, iż teraz bedzie oki...
Do nexta!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top