14
Subaru i ja szliśmy spokojnie drogą prowadzącą do domu czarnowłosego. Słońce próbowało przebić się przez nagromadzone ciemne chmury, a chłodnawy wiatr rozwiewał mi delikatnie włosy, co zaczęło się już robić troszkę irytujące, gdyż ciągle musiałem poprawiać fryzurę. Może to zabrzmiało jakbym był jakimś lalusiem, no ale wybaczcie: wolałbym nie wyglądać, jakbym dopiero co wstał z łóżka.
Pielęgniarka niemalże ochrzaniła licealistę, za to, w jakim jestem stanie, jednak jakoś udało mi się ją przekonać, że to nie do końca jego wina. Trochę jednak przekoloryzowałem swoją opowieść, żeby pozwoliła mu się mną "zaopiekować". Sam się zastanawiam, jak będzie wyglądała ta jego "opieka". Błagam, żeby wszystko nie kręciło się wokół jednego tematu...!
Kiedy spacerkiem przechodziliśmy przez jedną z mroczniejszych ulic, których tak swoją drogą nienawidzę, usłyszałem jak ktoś idzie przed nami. W pierwszej chwili zignorowałem ten fakt, tłumacząc sobie, że to po prostu jakiś zwykły ktoś idący akurat na skróty, jednak w momencie, gdy zobaczyłem znajomą, niebieską czuprynę, mocno złapałem za rękę Subaru, czując jak wzbiera się we mnie strach. Niebieskooki nie zareagował, ale mimo wszystko w jakiś sposób wiedziałem, że nie chce stawać twarzą w twarz z tym, czego już nie robi.
Nawet jeśli się boję... Będę cię bronić.
- Oh, Subaru - westchnął sztucznie niebieskowłosy - Dawno się nie widzieliśmy, co?
- Jeśli mam ci przypierdolić, powiedz od razu, Isao - czarnowłosy uśmiechnął się wściekle.
- Ty się nigdy nie zmienisz... Ile chcesz?
- Twój rozbity ryj, złamane kończyny i jeszcze dorzuć coś na odszkodowanie za niego - skinął głową w moim kierunku.
- Nie wytrzymasz bez tego długo... - chłopak pomachał mu przed nosem woreczkiem ze strzykawką z jakimś brązowawym płynem - Chcesz zrobić temu słodziakowi krzywdę?
Kątem oka zauważyłem u czarnowłosego mocne zawahanie, więc od razu postanowiłem wkroczyć do akcji. Nikt nie będzie mówił mojemu Subaru, że ma robić jakieś złe rzeczy! Pluję na takich ludzi! Tfu!
- Zrobi czy nie, to już nie twój zasrany interes - ostro warknąłem bez zastanowienia - Po za tym: od kiedy ty się o mnie martwisz? Nie pamiętasz już jak skopałeś mi dupę w parku? Jeszcze raz się zbliżysz do mnie lub do Subaru albo powieszę cię w piwnicy jako strzelnicę, a te twoje strzykawki będą robić za lotki!
Chłopak zagwizdał, udając zaskoczenie. Sukinsyn...
- No proszę, nie spodziewałem się tego po tobie... - zrobił trzy kroki w moją stronę - Ale lepiej, żebyś się nie wtrącał w interes mój i Subaru.
Niebieskowłosy stanął zdecydowanie za blisko i chciał ująć w dłonie mój podbródek, ale czarnowłosy pociagnął mnie za siebie.
- Wypierdalaj, skurwysynu z in vitro! - bąknął zirytowany.
Isao jak gdyby nigdy nic przeszedł obok nas pod bacznym wzrokiem licealisty i kiedy był w połowie ulicy, a my mieliśmy już iść, odwrócił się do nas przodem.
- A i bym zapomniał - przelustrował mnie wzrokiem - Powiem ci tylko, mały, że zrobiłeś duży błąd, zakochując się w tym dupku.
- To ty zrobiłeś duży błąd, mówiąc mi to - uśmiechnąłem się złowieszczo.
- Może... - wzruszył ramionami - Ale nic nie zmienia faktu, że będziesz tego żałował. Pozwól, iż coś ci wyjaśnię. Możemy sam na sam?
- Subaru... Za pięć minut będę - zapewniłem, czując jak chłopak cały się spina.
- Pięć minut - mruknął ostrzegawczo w moją stronę, na co skinąłem głową - Jakby co, to krzycz.
Powoli czarnowłosy się oddalił, skręcając za rogiem. Zostałem tylko ja i Isao.
- Na czym to ja skończyłem...? Ach, tak, już wiem - sztuczny uśmiech zawitał na jego twarzy - Każdy, kto zna dobrze Subaru wie, jaki on jest naprawdę. Myślisz, że co? - prychnął - Że cię kocha? On NIE UMIE KOCHAĆ. Jego problemy nie kończą się na laskach w szkole i jeśli uważasz, że naprawdę będzie chciał o ciebie dbać, to uwierz mi - to jest tylko chwilowe.
- Co masz na myśli? Jesteś zazdrosny?
- Ja? - zarechotał - O co? O to, że tak samo bym zmarnował takiego chłopaka jak ty?
Pokręciłem głową z rozbawieniem.
- Nie rozumiem.
- To zacznij albo skończysz z takim życiem jak on.
- Wytłumacz mi, dlaczego tak uważasz! - krzyknąłem.
- Bo widziałem. Nawet jeśli kocha cię teraz, niedługo już tego nie będzie. Nie będzie dla ciebie nadziei. Możesz mi nie wierzyć, ale zanim wrócisz do Subaru, powiem ci ostatnią rzecz: w to, co właśnie brniesz, to czyste szaleństwo, którego ty jeszcze nie poznałeś i jeśli je choćby muśniesz, ono zwiąże cię zbyt mocno, abyś uciekł. Zapamiętaj sobie te słowa, bo jeszcze do mnie przyjdziesz ze łzami na policzkach.
Chłopak odwrócił się na pięcie, po czym zniknął na końcu ulicy. Poszedłem w swoją stronę, zauważając czarnowłosego już na początku kolejnego zaułka. Wtuliłem się w niego, czując, że za dużo się nasłuchałem rzeczy od Isao.
- Co ci powiedział?
- Nic ważnego.
- To czemu się do mnie kleisz? - uniósł jedną brew.
- Bo cię kocham! Po za tym jestem zmęczony... Idźmy już do domu! - jęknąłem zażenowany.
~~~
Pół godziny minęło od momentu, w którym niebieskooki poszedł do sklepu. Ja natomiast leżałem na jego łóżku, ale nie rozkoszowałem się miękkością pościeli, tylko ślepo wpatrywałem się w sufit, rozmyślając nad słowami niebieskowłosego. Nie ukrywam, że mną wstrząsnęły, powodując dziwne zawahania. Jeszcze wczoraj byłem pewien, że chcę kochać Subaru, a teraz? Teraz przypuszczam, co by było, gdyby Isao miał rację. Nie wyglądał, żeby się dobrze bawił moimi uczuciami, ale jakby martwił się o mnie. Może to było tylko złudzenie lub świetna gra aktorska, jednak ja uważam, że jego oczy błyszczały blaskiem szczerości.
Kiedy on w końcu wróci...?
Te pół godziny nudzenia się były jak wieczność: niekończące się rozmyślania, ktore sprowadzały mnie do pytań bez odpowiedzi. Jednak nigdy w życiu nie powiedziałbym licealiście, co mi powiedział dawny diler chłopaka oraz jak bardzo jego słowa do mnie trafiły.
"ON NIE UMIE KOCHAĆ"
Tak bardzo podkreślił te słowa... Czy dobrze to zrozumiałem? Czy to jest bardziej poplątane niż myślę? Może niebieskowłosy kłamał? W końcu wtedy tak bardzo mnie pobił... Przecież od tamtego czasu mógł się czegoś dowiedzieć lub zmienić zdanie. Nie wiem... To takie trudne do poskładania! Może gdybym znał przeszłość czarnowłosego, ułożyłbym wszystko w jeden obraz...
"W to, co właśnie brniesz, to czyste szaleństwo, którego ty jeszcze nie poznałeś i jeśli je choćby muśniesz, ono zwiąże cię zbyt mocno, abyś uciekł"
Co to za szaleństwo? Narkotyki? Cięcie się? Co jeszcze mogło by być takiego, dzięki czemu od spróbowania bym się uzależnił? Może już tego próbowałem? A co jeśli już się od tego uzależniam? Co jeśli Subaru udaje? Ugh... Tak wiele pytań i zero odpowiedzi!
"W to, co właśnie brniesz..."
...miłość do Subaru.
"...to czyste szaleństwo, którego ty jeszcze nie poznałeś..."
Jaką miłość mogłem jeszcze nie poznać...?
Dziką. Zabijającą. Zmuszającą cię do posłuszeństwa. Przerażającą. Piekielną.
"...i jeśli je choćby muśniesz, ono zwiąże cię zbyt mocno, abyś uciekł"
Nie ucieknę... Kiedy zakocham się w nim do szaleństwa, nie dam rady się go wyprzeć.
Dlaczego wszyscy tak o nim mówią? Co jest z nim nie tak?
" - Nie rozumiem.
- To zacznij albo skończysz z takim życiem jak on"
Jak on skończył? Co się ze mną stanie, jeśli zaryzykuję? Czy to będzie bolało?
~~~
- Ahato! - warknął ostro Subaru, stając w progu pokoju.
Sufit był dla mnie o wiele ciekawszy, zważając na to, że zamiast bieli widziałem migające mi przed oczami obrazy sprzed ostatnich dni. Nawet nie chciało mi się wstawać - dalej leżałem na łóżku, aż już trochę zdrętwiałem.
- Opowiedz mi swoją przeszłość - powiedziałem bezuczuciowo.
- Co ten...
- Opowiedz mi swoją przeszłość - przerwałem mu.
- Co ci to da?
- Opowiedz mi swoją przeszłość.
- Ech... Przestań się wygłupiać i...
Zatrzymałem go ręką, kiedy chciał mnie pocałować. Powtórzyłem jeszcze raz tą samą frazę, patrząc się na niego pustym wzrokiem. Moje uczucia były zbyt zmęczone, żebym mógł je czuć. Nie chciałem ich w tej chwili, pragnąłem jedynie usłyszeć długą historię.
Widząc, że nie żartuję, chłopak usiadł spokojnie obok, a mój wzrok z powrotem powędrował na pusty obraz przede mną.
- Od najmłodszych lat nie miałem rodziców. Wychowałem się w sierocińcu - zaczął, a mój słuch się wytężył - Tam pierwszy raz mnie ktoś uderzył. Często dostawałem po głowie, aż uległem i przestałem się odzywać. Gdy skończyłem dziesięć lat, wystawiono mnie na sprzedaż. Ludzie, którym udało się mnie kupić, z początku byli mili, jednak po miesiącu wyjechali. Nigdy więcej nie wrócili, a jedynie przesyłają mi pieniądze. Musiałem radzić sobie sam. Stałem się kimś, kogo jeszcze nie znasz - uśmiech na jego twarzy mocno mnie przeraził - Narkotyki, imprezy, dziwki...
- Czyli nie kochasz mnie?
- Kocham. Ale nie tak, jakbyś ty tego chciał.
- Co ty wiesz, co ja chcę?
- Ty chcesz przyjemnej miłości - pochylił się nade mną, tak, że w centrum mojej uwagi znajdowała się jego twarz - a moja jest brutalna.
Skinąłem ze zrozumieniem głową, gdyż jednak jakoś udało mi się przewidzieć taką odpowiedź. Czy ja bym tego chciał? Ciekawe, jaka to miłość... Brutalna. Czy taka właśnie może istnieć?
- Więc udawałeś miłego?
- Nie - zaprzeczył zadowolony - To był dopiero wstęp. Później będzie piekło. Teraz jest twoja ostatnia szansa, aby uciec. Masz czas do wieczora, aby mi odpowiedzieć.
Zanim wyszedł z pomieszczenia, zdążyłem zadać mu jeszcze jedno pytanie.
- Czy twoja umowa zalicza się do tego wstępu?
- Oczywiście.
Brutalna... Ciekawe, jak to jest czuć taką miłość... Czy właśnie tak kochają demony? Nawet jeśli jesteś słaby, to czy one nadal... Czy on jest demonem w ludzkiej skórze? Gdyby był, nie byłby taki dobry przez tyle czasu... Czy miłość... może boleć? Czy ból może być miłością, a miłość bólem? Jak bardzo tego chcę?
Nie chcę, to tylko ciekawość.
To aż ciekawość. Ponoć ciekawość to pierwszy stopień do piekła, więc... Czemu do niego nie wejść i nie zobaczyć, co jest w środku? Jeżeli to zrobię, stoczę się na dno... A potem? Co dalej?
Kiedyś słyszałem, że ciemność jest wszystkim. To prawda. Nie wiesz co cię czeka w mroku. Chodzisz ślepo po niewiadomo jakiej powierzchni, szukając światła, które pozwoliłoby ci cokolwiek zobaczyć, aż nagle zamiast promieni, wpadasz na drzwi. Będą one tak długo zamknięte, dopóki się nie zgodzisz. I tak właśnie się czuję - jestem ślepy, a przede mną nadzieja na zobaczenie czegoś, prawdopodobnie piekła. Czy warto? Nie wiem. Boję się, ale nie ma przy mnie nikogo, a za tymi drzwiami wiem, że ujrzę Subaru.
~~~
Jest już godzina dziewiętnasta, a ja wciąż nie dałem odpowiedzi licealiście. Obiad zjedliśmy w ciszy, a potem poszedłem spać. Nie wiem, czym byłem tak wykończony, ale chyba jeszcze odsypiałem po koszmarach. Pospałem sobie trzy godzinki, zadzwoniłem po lekcje, odrobiłem je i razem z czarnowłosym zjadłem kolację. Teraz siedziałem w salonie, patrząc w ekran telewizora, gdzie leciał jakiś film fantasy.
- Subaru...! - w końcu zawołałem chłopaka.
Westchnąłem ciężko, po czym w progu stanął niebieskooki, przyglądając mi się z zainteresowaniem.
Zastanów się dobrze: chcesz tego? Później już zostanie ci tylko w tym tkwić.
Może długo myślałem, ale tego właśnie potrzebowałem. I w końcu po tych wszystkich przemyśleniach udało mi się wreszcie zadecydować.
- Subaru, ja...
- Jeśli odmawiasz, powiedz.
- Nie - pokręciłem głową - Naucz mnie brutalnej miłości.
W pierwszej chwili wyglądał na zaskoczonego, ale koniec końców na jego twarzy z triumfem pojawił się szeroki uśmiech.
- Wynajmę ci guwernantkę. Nie będziesz już chodził do szkoły - wzruszył ramionami - Od jutra twoi rodzice stracą prawa do wychowywania ciebie. No, to na razie tyle.
Szok.
~~~
Przede mną stała biała postać, ze smutkiem wymalowanym na twarzy. Nie bałem się jej, ale miałem co do niej dziwne przeczucia.
- Popatrz, co ze sobą zrobiłeś. Sprzedałeś się.
Smutny ton głosu zmory dotarł do moich uszu, powodując, że łzy napłynęły mi do oczu.
- J - ja... - wydukałem - Przepraszam!
- Nie przepraszaj, tylko samemu noś na swoich barkach złe decyzje.
- Co zrobiłem źle?! No co?! - wrzasnąłem.
Gorące łzy spływały po moich policzkach, tonąc w błyszczącym od światła podłożu. Upadłem na kolana, zanosząc się płaczem.
- Zadecydowałeś. Teraz niech ból rozniesie się po twoim sercu.
- Nie! Ja nie chcę!
- Za późno...
Nagle zacząłem spadać w dół, w ciemność. Kiedy straciłem z oczu ostatni promyczek światła, przede mną stanęła kolejna postać. Jej oczy były czarne jak smoła, nie miały tęczówek ani źrenic. Ubranie wyglądało na poszarpane i podziurawione, jednak przez mrok panujący wokoło, nie potrafiłem dostrzec jej ciała.
- Witaj w domu.
------------------------------------------------------
Przyznać się, kto myślał, że będzie już wszystko happy? Łooo... Kochani! Do tego jeszcze dłuuuuuga droga, o ile w ogóle skończy się to szczęśliwie... No ale...!
Ekhem. Dziękuję za tyle gwiazdek i tyle wyświetleń! Jak patrzyłam, ta książka znajduje się na #519 pozycji w Dla Nastolatków, więc po prostu WOW. O.O (Słów mi zabrakło *.*)
Arigato gosaimase! (Dobrze napisałam? XD)
P.S.
Jesteście niesamowici! ♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top