1

Wczoraj było zwyczajne rozpoczęcie roku szkolnego, nic szczególnego. Dostałem plan lekcji, a także zostałem oprowadzony po szkole. Jak się dowiedziałem, gimnazjum jest połączone razem z liceum, ale licealiści, jak to dyrektor ujął, "nie sprawiają większych problemów". Natomiast dzisiaj miałem się zaklimatyzować w nowej klasie i poznać nauczycieli. Ani razu się nie zawahałem, żeby wejść spokojnie do budynku, a jedynie maleńki dreszcz emocji przebiegł mi wzdłuż kręgosłupa. Zdjąłem słuchawki z uszu, przechodząc przez bramę budynku. Rozejrzałem się wokoło po gadających ze sobą uczniach, podzielonych na maleńkie grupki. Wszyscy gadali ze sobą wesoło, śmiejąc się co jakiś czas. Najwyraźniej każdy z nich spędził wakacje równie mile co ja.

Przeszedłem przez połowę boiska, kierując się ku szkole zbudowanej z cegieł. Kilkunastu przypadkowych uczniów popatrzyło się na mnie ze zdziwieniem, po czym zaczęli energicznie o czymś mówić swoim przyjaciołom. Łatwe było do przewidzenia, że stanę się sensacją, ale to nic dla mnie wielkiego. Tak jest tylko na początku, a później stajesz się tym jednym fragmentem zwyczajnej grupy uczniów.

Uśmiechnąłem się do dziewczyny, która akurat na mnie spojrzała w tym samym momencie, co ja na nią. Była uroczą blondynką z pojedynczymi ciemniejszymi pasemkami na włosach i zielonymi oczami. Odwzajemniła mój uśmiech, wracając po chwili do rozmów z jej koleżankami.

Akurat, gdy otworzyłem ciężkie, drewniane drzwi rozległ się dzwonek, przypominający, że czas już na lekcje. Bez większego problemu znalazłem odpowiednią salę i wszedłem do środka wraz z resztą uczniów. Usiadłem w rzędzie przy oknie w czwartej ławce z racji, że nie lubiłem za bardzo siadać ani za bardzo z przodu, ani za bardzo z tyłu.

- Witam w nowym roku szkolnym - przywitała nas nauczycielka - Jak już pewnie zauważyliście, mamy nowego ucznia w klasie - Ahato Iwasaki.

Uśmiechnąłem się delikatnie w stronę klasy, kątem oka zauważając znajomą już mi blondynkę. Usiadłem spokojnie na miejsce, tak jak reszta klasy i nauczycielka zaczęła lekcję. Czas dłużył mi się niemiłosiernie, przez co ciągle nerwowo spoglądałem na zegar wiszący nad drzwiami. Kiedy były zaledwie trzy minuty do upragnionego dzwonka, zostałem przywołany do tablicy. Wszystkie zadania wydawały mi się banalne do rozwiązania, tak więc gdy stanąłem przy tablicy, bez najmniejszego trudu i zastanowienia udzieliłem odpowiedzi w zadaniu.

Wraz z dźwiękiem odkładanej kredy na miejsce, dzwonek ogłosił przerwę. Otrzepałem ręce z białego pyłu, po czym szybko się spakowałem. Założyłem plecak na plecy, a następnie wyszedłem z klasy. Poczułem jak ktoś mnie puka w ramię więc odwróciłem się w stronę dziewczyny.

- Cześć - uśmiechnęła się zielonooka - Oprowadzić cię po szkole?

- Nie, dziękuję, już zostałem wczoraj oprowadzony - odwzajemniłem uśmiech - Jednak to miłe z twojej strony.

- Jestem Miyu, a ty Ahato, prawda?

- Tak. Niezłą macie szkołę - zauważyłem.

- Dzięki. Haru! Sonea! - zawołała, patrząc się gdzieś za mnie.

Odwróciłem się w stronę, w którą patrzyła. W oczy rzuciła mi się czarnowłosa dziewczyna z dużymi, brązowymi oczami, a za nią szedł chłopak z czarnymi włosami z czerwonymi końcówkami, które z jednej strony twarzy lekko przysłaniały mu oko. Natomiast z drugiej strony jego włosy były wygolone.

- Siemka - rzucił, podczas gdy ciemnowłosa ledwo bąknęła coś pod nosem. Wyglądała na speszoną - Twój nowy kolega?

- Tak, Ahato jest nowy w mojej klasie! - Miyu zaklaskała wesoło w dłonie, podskakując delikatnie.

- Haru - podał mi rękę, a ja z chęcią ją uścisnąłem. Był całkiem silny, myślę, że tak silny jak ja - A to Sonea.

Spojrzałem na brunetkę, której wzrok utkwiony był w podłogę. Grzywka przysłoniła jej twarz w taki sposób, że widziałem zaledwie jej różowe usta zaciśnięte w waską linię. Mam nadzieję, iż się mnie nie przestraszyła, źle bym się wtedy czuł, ale nie sądzę, żebym był taki straszny.

- Coś się stało? - zapytałem dziewczynę z odrobiną troski w głosie.

- To nic, po prostu nasza Sonea jest bardzo wstydliwa przy nowych znajomych - wyjaśnił chłopak, patrząc na brązowooką - Prawda?

Sonea pokiwała niepewnie głową, bawiąc się nerwowo palcami. Nie umknęły mi jej przysłonięte, soczyste rumieńce na policzkach. Byłem ciekaw, czy zawsze jest taka nieśmiała...

Uniosłem wzrok i za plecami dziewczyny ujrzałem grupę chłopaków, śmiejących się z czegoś głośno. Szczególną uwagę przykuwał chłopak z czarnymi włosami i niesamowitymi, jasnoniebieskimi oczami, oparty o ścianę, ubrany w ciemną bluzę z kapturem i szare spodnie.

- To Subaru - powiedziała blondynka, przez co zwróciłem głowę w jej stronę - Szkolny przystojniak. Chodzi do pierwszej klasy liceum, a chyba wszystkie dziewczyny się w nim kochają, ale on ma je gdzieś.

Wyraźnie westchnęła, patrząc się smutno w stronę czarnowłosego. Skinąłem tylko głową, domyślając się, że i Hiroshi należy do fanek Subaru.

- To typowy bad boy - warknął Haru - Nie wiem, co te laski w nim widzą.

- Zazdrosny? - szepnąłem w jego stronę.

- Co?! Ja?! - rozszerzył oczy - Nie!

Zachichotałem na jego reakcję, a blondynka odwróciła się w moją stronę, uśmiechając się. Po chwili zadzwonił dzwonek, więc pożegnałem się z Haru i Soneą, po czym ruszyłem razem z Miyu w stronę klasy z odpowiednim numerkiem, wesoło z nią rozmawiając.

Resztę dnia w szkole spędziłem na poznawaniu ciekawych miejsc i innych uczniów z naszej klasy. Wszyscy wydali mi się bardzo mili, ale to z Haru, Soneą i Miyu udało mi się najbardziej zaprzyjaźnić. Nauczyciele, jak na razie, też nie byli źli, więc ogólnie rzecz biorąc, mój pierwszy dzień w nowej szkole był udany. Wychodząc z bydynku pożegnałem się ze swoimi wszystkimi nowymi znajomymi, a następnie ruszyłem w stronę domu.

Założyłem słuchawki na uszy, puszczając "Legends never die". Skupiony na piosence i na drodze do domu nie zauważyłem chłopaka patrzącego się na mnie spod kaptura swojej czarnej bluzy. Niczego nie świadomy błogo nuciłem pod nosem melodię, uśmiechając się do przechodniów.

~~~

- Haru! - krzyknąłem, widząc znajomą czuprynę.

Czarnowłosy obrócił się w moją stronę, witając mnie wesoło. Ruszyliśmy w stronę sali gimnastycznej, gdzie za chwilę mieliśmy mieć w - f. Sala była ogromna i wywarła na mnie duże wrażenie, jednak szatnie okazały się być niewielkie. Mimo to chłopacy z mojej klasy wraz z drugoklasistami musieli się zmieścić w jednej. Niektórzy byli zmuszeni trzymać rzeczy na parapecie, a nawet na podłodze. Jak nam wuefista powiedział, "jedna z szatni jest w remoncie". Niestety nie wiadomo, kiedy skończą się prace, więc przez jakiś czas będziemy zmuszeni ciaśnić się w jednym, niewielkim pomieszczeniu.

- Co lubisz najbardziej na w - fie? - zagadnął chłopak, który, z tego co pamiętam, miał na imię Hiroshi.

- Chyba wszystko - stwierdziłem niepewnie, zdejmując koszulkę.

Szatyn zaczał mnie lustrować od góry do dołu, aż w końcu zatrzymał się przy mojej twarzy. Przyznaję, że na brzuchu miałem już całkiem wyraźny zarys mięśni, ale to nic szczególnego. W mojej poprzedniej szkole każdy przeciętny chłopak był tak umięśniony jak ja.

- Ej, ty, nowy - usłyszałem za swoimi plecami.

Odchyliłem się do tyłu, trzymając w rękach białą koszulkę. Za mną stał wysoki szatyn z piwnymi oczami, prawdopodobnie drugoklasista z liceum. Miał na sobie już ciemne spodenki, ale koszulkę trzymał jeszcze w dłoniach.

- Chodzisz na siłkę?

- Nie, a co? - spytałem, ubierając na siebie bluzkę.

Nie otrzymałem odpowiedzi, więc po prostu usiadłem na ławce, ściągając z nóg spodnie. Ubrałem granatowe spodenki, czując na sobie wzrok połowy grupy.

- Nic, po prostu wyglądasz na wysportowanego.

Uniosłem wzrok ku górze lekko zdziwiony, uśmiechając się do siebie. Nie ukrywam, nie myślałem, że dostanę taką odpowiedź po tak długim czasie.

- Dzięki.

Zawiązałem szybko adidasy i ruszyłem w stronę sali gimnastycznej wraz z resztą chłopaków, czując na sobie czyiś intensywny wzrok. Na trybunach zauważyłem Miyu, a obok niej siedziała Sonea. Blondynka kiwnęła głową, żebym się obrócił do tył, co wykonałem niemalże od razu. Zobaczyłem zimne, jasnoniebieskie tęczówki przeszywające moje prawie do samego dna. Przełknąłem ślinę, wzrokiem wracając do dziewczyn, które wyglądały jakby chciały mi coś powiedzieć.

Na ostry dźwięk gwizdka automatycznie popatrzyłem się na dobrze umieśnionego wuefistę, który zarządał, aby Hikaru, jeden ze starszaków, poprowadził rozgrzewkę, a reszta ruszyła za nim. Najwyraźniej nie tylko będziemy ze sobą w szatni...

Rozgrzewka była dosyć krótka, ale mimo wszystko dobrze się rozgrzałem. Jak się wkrótce okazało, mieliśmy grać w koszykówkę. Zwyczajnie dwóch chłopaków wybrało składy i zaczęliśmy grać. Każdy robił co mógł, jednak najbardziej wybitnym graczem okazał się Subaru. Kilka razy udało mi się go przyłapać na gapieniu się na mnie. Czy ja wyglądam jak jednorożec albo dinozaur?! Rozumiem, jestem nowy w tej szkole, ale to raczej nie apokalipsa, co nie?

W - f to zdecydowanie mój ulubiony przedmiot, bo tylko wtedy nie muszę za wiele myśleć. Po za tym, lubię się pożądnie zmęczyć i porywalizować. Myślę, że większość chłopaków najbardziej lubi w - f, ale po dwóch godzinach pocenia się nie jest dobre iść na jeszcze kilka godzin lekcji, gdzie siedzisz w ławce. Dobrze, że jest chociaż przerwa.

Przebrałem się szybko i wyszedłem z szatni, szarpiąc za rąbek mojej szarej bluzki, aby zmniejszyć temperaturę ciała. Nie nakładałem bluzy, bo bym się chyba ugotował. Po drodze na lekcje spotkałem dziewczyny i Haru.

- Widziałeś Subaru? - zagadnęła zielonooka.

- No - bąknąłem.

- A co jak on jest gejem? - powiedział czarnowłosy, udając filozofa.

- Weź przestań - zaśmiałem się, uderzając go łokciem w bok - Ma za wiele fanek, żeby być gejem.

- A słyszałeś o czymś takim jak yaoistki? - uniósł jedną brew ku górze.

- Że co?!

Nigdy nie słyszałem o czymś takim! Co to w ogóle jest?! Czy to jest coś zboczonego?! Błagam, ja nie chcę mieć zrytej psychiki! Ja jestem na to za młody!

- Gówno! Poczytaj sobie o yaoi.

Wyjąłem telefon z kieszeni i wpisałem w internet odpowiednią frazę. Przeczytałem powoli tekst, po czym spojrzałem obrzydzony i przerażony na Haru.

- Tak, dokładnie - powiedział, kiwając powoli głową - Więc widzisz: chłopak ma przekichane, biorąc pod uwagę fakt, że co najmniej dziewięćdziesiąt osiem procent jego fanek to yaoistki.

- Wy też? - zerknąłem podejrzliwie na dziewczyny, a one zgodnie pokiwały głowami.

Obróciłem się na pięcie, po czym ruszyłem w stronę sali, próbując rozwikłać zagadkę, jak dziewczyny mogą lubić coś takiego, czytać o tym, oglądać... Fuj. Żeby tak facet z facetem?! Jak będę wybierał sobie żonę, to taką, co to "yaoi" nie będzie tolerować.

Gdy dochodziłem powoli do sali, po korytarzu rozbrzmiał głośny dzwonek na lekcje. Przewróciłem oczami, zdając sobie właśnie sprawę, że przede mną najgorsza lekcja z możliwych - chemia. Zawsze w sali od chemii czuję się jak w pułapce, a z opresji podczas przepytywania ratowali mnie przyjaciele. Tak jak uwielbiam w - f, tak tego przedmiotu nienawidzę i zrobiłbym, może nie wszystko, ale na pewno dużo, żeby zniknął razem z fizyką.

Reszta lekcji, szczególnie chemia, jak zwykle przeminęły mi bardzo wolno. Czułem, jak moje życie i przyjaciele w nowej szkole stają się niczym więcej jak codzienną rutyną, kolejnym kawałkiem mojego dotychczas szczęśliwego życia. Żyło mi się naprawdę świetnie, nie miałem na co narzekać i nie zamierzałem.

- Pa! - krzyknąłem do trójki przyjaciół, idących w dwie inne strony.

Wszyscy mi odkrzyknęli, po czym nałożyłem słuchawki na uszy. Zerknąłem w telefon, aby wybrać jakąś piosenkę, ale chyba zbyt mocno się zagapiłem, bo wpadłem na jakiegoś chłopaka, sądząc po tym, że ledwo się zachwiał. Uniosłem wzrok do góry (ach, te moje sto sześdziesiąt osiem centymetrów) i przełknąłem ślinę, napotykając lodowate tęczówki.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top