18

Perspektywa Inosuke

Usiadłem pod ścianą i zdjąłem maskę.

– Co ja mam zrobić? – zapytałem się patrząc w martwe oczy dzika.

– Myślisz, że to już czas? Nie znamy się tak długo. – kontynuowałem jednostronną rozmowę z łbem.

– Jeszcze ani razu nie uratowałem mu/jej życia... – westchnąłem zrezygnowany. Kiedy mogę się go/jej i to zapytać, przecież ja, wspaniały Inosuke, mogę zrobić wszystko.

Wstałem szybko i wróciłem pod toalety. Po chwili Y/N wrócił/a z pudrowania noska.

– Wszystko dobrze? – zapytał/a widząc zmartwienie na mojej twarzy.

– Tak tak. Chodź. Zaraz będą strzelać. – powiedziałem ciągnąc go/ją za ramię na wielki plac. Po kilku minutach zaczęły gromadzić się tłumy, a wśród nich parę znajomych twarzy. Tak cholernie zacząłem się stresować. Powoli sięgnąłem do kieszeni.

"Uff... Na szczęście tam jesteś."
Powiedziałem do siebie w myślach. Delikatnie złapałem małe pudełko i powoli wyciągnąłem je z kieszeni.

Kiedy miał się zacząć pokaz postanowiłem, że to w końcu ten moment. Uklęknąłem przed nim/ą i otworzyłem pudełko. Szybko poczułem róż na moich policzkach i zażenowanie w moich myślach.

Y/N chyba nie wiedział/a co się dzieję. Patrzył/a się na mnie tymi swoimi pięknymi [kolor] oczami.

"To chyba najbardziej stresujące wydarzenie w moim życiu."
Czekałem tak kilka... Sekund? Minut? Godzin? Czas jakby się wtedy dla nas zatrzymał. Nie słyszałem fajewerk, tylko bicie własnego serca, myślałam, że zaraz mi wyskoczy.

Po chwili klęczenia poczułem jak ktoś mnie przytula. Skumałem, że to Y/N. Wstałem i również ją przytuliłem.

– To jak? – zapytałem zdezorientowany.

– Nie wiem... Może. – odpowiedział/a śmiejąc się. – Oczywiście, że tak. Widziałem/am jak się dla mnie starasz.

Poczułem jak uścisk się zacieśnia. Schowałem pudełko spowrotem do kieszeni. Później dam mu/jej pierścionek.

– Nie żartujesz sobie?!

– Nie, głupi dziku.

"Udało się! Ja, wspaniały Inosuke, mam w końcu narzeczoną! A Monitsu nadal nie ma szans u Meruko!"
Delikatnie złapałem go/ją w pasie i podniosłem, aby w spokoju mógł/mogła oglądać pokaz sztucznych ogni.

W tamtej chwili powoli włożyłem rękę spokojnie do kieszeni.
"Nie mogę tego odkładać. Bo wyjdzie jak z oświadczynami."

Ostrożnie wsunąłem mu/jej pierścionek zaręczynowy na serdeczny palec. Y/N spojrzał/a się na mnie z góry uśmiechając się w moją stronę po czym wrócił/a do oglądania pokazu.

Zwróciłem uwagę na jeden szczegół. Jakiś typ z tłumu patrzył się na nas. Kątem oka próbowałem zgadnąć kto to może być.

Nagle zerwał się mocny wiatr i zamaskowany jegomość stracił kapelusz.

"Aoi? Co ona tutaj robi?!"
Spojrzałem się jeszcze raz w tamtą stronę, ale dziewczyny już tam nie było.

Postanowiłem się tym nie przejmować i wróciłem do podziwiania Y/N.

Jego/jej włosy lekko falowały podczas spoglądania w niebo. Skupiałem się tak bardzo jak mogłem. Chciałem zapamiętać każdy szczegół. Każdy. Nawet to jak jego/jej oczy błyszczą w tej chwili. W jaki sposób kolorowe niebo odbijało się w tym zachwyconym wzroku. Chciałem to mieć dla siebie, na zawsze.

Położyłem drugą rękę na jego/jej talii. Na wszelki wypadek, gdyby znowu miał zerwać się silny wiatr. Nie chciałem, żeby ten dzień skończył się dla nas w błocie pod nogami innych ludzi albo i nie ludzi.

---

Pokaz dobiegł końca, a na niebie widać było już pełno gwiazd. Poczułem coś ciepłego w mojej ręce. Jakby czyjąś dłoń. A- ... No tak. To ręka Y/N.

Powoli zaczęliśmy kierować się w stronę Posiadłości Motyla. Spacer w środku gwieździstej nocy, myślałem, że niegdy nie spełnię tego marzenia z kimś innym niż Monitsu i Tagiro.

Po kilkunastu minutach byliśmy już pod bramą.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top