18. ...ten zbiera żniwo
Per. Rzeszy
Słońce zaszło już, ja patrzę na linie drzew i czuwam przy ogniu. Nie wiem gdzie jest ZSRR, nie mam też jak iść za nim.
Po pierwsze, wie, że będę tu na polanie przy ogniu, po drugie, jeśli pójdę za nim zgubię się w tym ciemnym lesie a nie umiem korzystać ze skrzydeł by wrócić bezpiecznie.
Siedzę w śpiworze okryty skrzydłami i czuwam tak jak ustaliliśmy.... Im wyżej księżyc się znajdował tym więcej odgłosów nocy słyszałem, to sowy czy szmery, jakieś psy czy wilki ale wszystko trzymało się z daleka od polany, widziałem nawet borsuka lub coś co przypominało go ale znacznie masywniejsze było, patrzyło się na mnie przed dłuższą chwilę po czym również zniknął w linii drzew nie wchodząc na polanę.
Jak ZSRR wróci to przysięgam zabije go za to, że mnie tak tu zostawił na tyle....
Wyciągnąłem szkicownik z plecaka i zacząłem szkicować w nim bestię które do dotychczas napotkałem, axelota doktora, Bazyliszka USA, tego dziwnego borsuka jak i samego smoka ZSRR...
Jak rysowałem rosjanina to zacząłem od sylwetki smoczej obok narysowałem człowieka, później przypomniało mi się jak wyglądał jakby pół przemieniony....zacząłem analizować jego przemiany, zawsze miał tatuaż smoczy jak człowiekiem był ale jak zmieniał się to tatuaż znikał, zmieniała się też struktura jego szkieletu na pewno bo nogi smocze czy nawet te pół smocze są zbudowane kompletnie inaczej.
Nie boli go ta zmiana? Nagły rozrost kości i później zanik? Będę musiał się go dopytać....
Mnie nadal bolą okolice łopatki po tym jak mi skrzydła wyrosły....nie wspomnę o tym uczuciu jakbym był na kacu jak wtedy użyłem mocy....
Po chwili poczułem chłód jak zaczął mnie otaczać pomimo ogniska i materiału w który byłem zawinięty. Czułem jak przeszywa mnie to zimno, to nie jest normalne....
Wstałem gwałtownie kiedy usłyszałem za sobą szepty, gotów do walki lecz nikogo tam nie było, wokół naszego prowizorycznego obozowiska zaczęła pojawiać się mgła która z każdą chwilą gęstniała coraz bardziej.
Rozłożyłem skrzydła i zacząłem nimi machać za każdym razem jak mgła zbliżała się do mnie bardziej i starałem się nie zgasić ogniska jednego źródła światła jakie mam ze sobą .
Głosy stawały się coraz bardziej wyraźne, był to śmiech, lament i krzyk. Wszystkie od jednej osoby bądź stworzenia, te same w kółko coraz głośniejsze, czułem jak serce zaczyna mi szybciej bić, jakby próbowało się wyrwać z mojej klatki piersiowej.
Złapałem się za nie jakby miało to powstrzymać ucieczkę narządu z mojego ciała lecz tylko czułem większy ból, do tego stopnia że upadłem na kolano.
Nie, nie może być, nie mogę teraz panikować, nie mogę, a jednak mój oddech stawał się płytszy a ja czułem się cięższy z każdym wydechem. Myślałem że już nie mam z tym problemu ale jednak myliłem się.
Zauważyłem w oddali w trawie postać jakąś, wychudzoną, w zwiewne szaty ubraną jak idzie powoli w moją stronę, z każdym krokiem czułem się bliższy omdlenia. Starałem się powstrzymać od tego wbijając sobie paznokcie w klatkę byle by móc się bronić.
Kiedy postać zbliżała się do krawędzi naszego obozu poczułem taki ból, że padłem a mgła zaczęła mnie powoli otaczać nie mogłem złapać oddechu, czułem jak duszę się a serce paliło i kłuło mnie na raz wtedy usłyszałem z wszystkie głosy ucichły by po chwili zacząć śpiewać...
"Uciszcie się, chodźcie wszyscy, mali...Pośpiesz się teraz, na odludzie...Śpiew i śmiech umrą...Sen bez snów podąża za Królem Nigdzie...Kiedy nadejdzie Jego królestwo, ciemność będzie bliska...Cicho, czołgaj się do środka...Ciche, skryte uczucie...O przerażającej nienawiści sięgającej nieba...Przyniesiesz radość Królowi Nigdzie...Kiedy zobaczy światło opuszczające Twoje oczy"
Postać podeszła na tyle bym mógł zobaczyć jej twarz, była to znajoma flaga ale za razem nie mógł jej poznać gdyż obraz mi się rozmywał.
-Biedna dusza....jad wyniszcza cię od środka....a przynajmniej tak sądzisz.....ona tylko sprawia że znowu stajesz się całością...- powiedział to delikatnie przeczesując moje włosy - odpocznij.... zakończ to..... zaśnij snem wiecznym i spokojnym....lub scal co zostało rozdzielone, spraw by rzeczywistość stała się jednym.....tylko tak ocalisz go i będziesz szczęśliwy...chodź wiele wycierpisz przy tym-
Po tych słowach zamknąłem oczy i znowu obudziłem się w pustce tylko tym razem przeze na stałą postać, wyraźną, kruczoczarna z długimi rogami i ogonem, patrzyła na mnie takie samymi ślepiami jak moje, i uśmiechała się moim uśmiechem .
-kim... Kim ty jesteś.... dlaczego wyglądasz jak ja....-
Byt wykrzywił swój uśmiech w niezadowoleniu. Po czym wyciągnął zza siebie swojej ręce , jedną oparł na czole a drugą na boku -wciąż nie wiesz kim jestem nieprawdaż?-powiedział poirytowany
-nie wiem ale wiem, że zaraz umrę jak czegoś nie zrobię...a jak ty się pojawiłeś ostatnio to jakoś pokonałem tego Bazyliszka....czy dasz radę pokonać to co teraz mi zagraża?- spytałem bacznie obserwując go ten znów zmeinil wyraz twarzy.
-oczywiście że pokonam go, to będzie łatwiejsze nawet od tej przerośniętej jaszczurki -powiedział z wyrzutem jakby -to tylko Północnik, zbłąkana dusza która wyręcza śmierć szybciej "osadzając" duszę po swojemu -
-więc jak planujesz to zrobić?- spytałem go, muszę wiedzieć jak najwięcej zanim wjebie się w większe bagno-
-proste, możesz to zrobić tak samo jak Bazyliszka skułeś, twoja moc to władza nad mrokiem i cieniami, jak i moja - powiedział to zbliżając się do mnie, mogłem zauważyć jak nagle pojawił się na nim strój z moich czasów, czarne spodnie, koszula buty a do tego żółto-złota kamizelka.
Zatrzymał się przede mną i patrzyłem mu prosto w oczy przerażony, on wygląda identycznie jak ja....czyli...
-jesteś mną....ale z tego świata - Drugi ja uśmiechnął się tylko -Bingo, chodź muszę przyznać, że zeszło ci długo.....nie wiem do końca jak ale nagle znalazłem się w twojej podświadomości -położył na moje czoło swój palec i w sekundę przede mną pokazywały się obrazy tego co mówił - na początek mogłem tylko tu przebywać w tej czerni , po czym mogłem widzieć i słyszeć czy też czuć co czujesz- zabrał palec z mojego czoła.
-ale...od kiedy....- spytałem niepewnie na co on poirytowany wyciągnął rękę w mrok i po chwili z czarnej mazi powstały kształty przypominając mnie i Niemca jak szliśmy do sądu.
- od kiedy wkroczyliście do tego świata.... przejrzałem twoje wspomnienia i twój świat jest zarazem imponujący jak i beznadziejny- mruknął po czym zmienił postacie -ale wzmocniłem się po tym jak otrzymaliście dawkę leku na ujawnienie prawdziwej natury.....a kontrolę odzyskuje stopniowo z przebiegiem twojej przemiany -
-czyli jesteś jak pasożyt... żerujesz na mnie ...-
-nie jestem pasożytem i ty powinieneś dobrze o tym wiedzieć, tak jakbym ja nazwał jednym ciebie-
-więc jak mam ci mówić? Dość dziwne będzie mówienie do siebie po imieniu od tak....-
-dobra ja będę więc Nazista a ty Rzesza -machnoł ręką -to nie jest takie same jak to co się stało i co teraz się dzieje -
Przypomniało mi się nagle dlaczego tu jestem , przecież ten ktoś w każdej chwili może nas zabić - dobra jak pokonać tego kogoś ? Czy coś -
-Proste jak tego Bazyliszka - podniósł dłoń a wokół niego pojawiły się łańcuchy - ale jeśli nie czujesz się na siłach to mogę ja tym się zająć....na chwilę dodasz mi kontrolę -
-...dobrze oddam ci na czas walki, ale po masz oddać -
-oczywiście daję słowo - wyciągnął rękę w moją stronę - a później na spokojniej wyjaśnimy sobie tą całą sytuację dobrze?-
Lekko złapałem go za rękę - dobrze...niech będzie tak- jak uścisnąłem jego rękę to poczułem się jakby słabiej, jak miałem upaść to Nazista mnie złapał - trochę słabszy będziesz ale spokojnie nic ci nie będzie przez chwilę -położył mnie na czymś miękkim a ja czułem jak odpływam - obudzisz się po....jak ostatnio cały i zdrowy - kiedy to powiedział zamknąłem oczy i otoczył mnie mrok.
_____________________________
Witajcie ludziska!
Jestem po sesji i przerwie, wracam do pisania :3
Wszystko zdane bez poprawek więc czas jest.
Mam nadzieję że spodoba się rozdział!
Do następnego!
De 💀🖤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top