16. Mrok
Per. Rzesza
Kiedy odpłynołem obudziłem się nagle w kompletnej ciemności.
Nie wiedziałem gdze jestem ani jak długo tu jestem. Cały czas idę przed siebie licząc kroki by wrócić w razie czego do początku. Za każdym razem gdy stawiam stopę wydaje mi się jakbym chodził po wodzie, podłoże bowiem faluje tak i również słychać pluskanie. Po jakimś czasie Zauważyłem kontury postać stojącej przede mną, pojawiła się nagle, była całą czarna i miała całe złote oczy, była mojego wzrostu i miała podobną posturę, na dodatek biło on niej słaba światło. Osobnik przechylił lekko głowę aż usłyszałem trzask jakby złamał kark, potem gdy prostował głowę mogłem usłyszeć jak jego kręgi szyjne cicho trzeszczą jakby wracały na miejsce.
Trochę cofnołem się przez obrzydzenie jak i przerażenie. Postać uśmiechnela się szeroko od ucha do ucha i zaśmiała głosem za równo głosem dzieciecym jak i dorosłego mężczyzny, chichot rozległ się echem w ciemnej pustce, a ja słyszałem dzwonienie w uszach. Szybko zakryłem je rękami i wtedy coś czarnego osłoniło mnie trochę niwelując głos tej. Spojrzałem na to i delikatnie dotknołem, było to coś pokryte piórami, ale najbardziej zdziwiło mnie to, że ja czuję swój dotyk, jakby to była część mnie.
-Podobają ci się? - usłyszałem cichy głos, łudząco podobny do mojego lecz ten brzmiał jak odległe echo pośrodku puszczy. Czarna macką lekko rozchyliła "kurtynę" przez co postać znowu nawiązała że mną kontakt wzrokowy.
- Tak długo miałeś je schowane... Postanowiłem pomóc Ci "rozwinąć skrzydła" - rzekła postać szczerząc się jeszcze bardziej, cofałem się do tyłu powoli - kim jesteś? - spytałem a cień posmutniał jakby zmniejszając swój nienaturalne szeroki uśmiech.
- już o mnie zapomniałeś? - mruknął jakby z wyrzutem - tylko dzięki mnie tu jesteś, a tego potwora nie ma. Skup się a na pewno mnie rozpoznasz-
-Nie znam cie i nigdy cie nie widziałem. Zostawi mnie! - szybko calalem się do tyłu a uśmiech znokal z twarzy postaci. Szybko odwróciłem się i zaczołem biec przed się co było ciężkie przez skrzydła, które strasznie mi ciążyły. Postać nie ruszyła się z miejsca.
Nagle poczułem jakbym wpadł w grząskie błoto. Ciężko było mi stawiać kolejne kroki i coraz bardziej zapadałem się w lepką maź. Szybko wpadłem na pomysł by jakoś użyć tych skrzydeł tylko jak się lata do cholerny! Lekko złapałem rękami za pióra i poruszyłem nimi, poczułem nowe mięśnie jak i stawy które poruszały się koło moich łopatek.
Skupiłem się na tym uczuciu i po chwili zaczołem machać skrzydłami, z całych sił tylko temu poświęcałem energię jak i uwagę przez co powoli zaczołem się uwalniać z tej pułapki lecz jak się wzbilem nad nią odrazu coś rzuciło się na mnie i wylądowałem na plecach spowrotem w śluzie. Tym razem nie pomogą mi skrzydła, zwłaszcza że czułem jak coś z ogromną siłą odcina mi dostęp do tlenu i wręcz miażdży tchawice, starałem się zwalic że mnie postać, demon uśmiechnol się znowu, kiedy jego ogon Owinoł się wokół moich nóg i trzymał je w żelaznym uścisku.
-Mam dla ciebie propozycje - powiedział patrząc mi w oczy - Bądź moimi skrzydłami... A ja będę twoja siłą i bratnią duszą - Zauważyłem że na jego piersi pojawił się złoty ognik tak samo jak i na mojej - no chyba że wolisz umrzeć i dać mi zawrzeć pakt z synem - dodał i zaczoł się śmiać - mały będę perfekcyjna marionetką, chodź nudną. Pewnie szybko go porzucę. Ale ty. Z tobą będę mógł się zabawić ~-
Przeraziła mnie myśl co ten potwór może zrobić Niemcom. Bez zastanowienia już chciałem odpowiedzieć lecz ten zrozumiał moje intencje. Szlam pochłonoł nas w swoje czeluścia i poczułem jak coś wślizguje mi się przez przełyk odbierając ostatnie cząstki tlen. Moje ciało przeszyły fale gorąca jak i niewyobrażalny ból. Wszystkie organy jakby zaczęły się wykręcać a ja słyszałem śmiech tej istoty w mojej głowie cały czas...
Per. ZSRR
Rzesza leży nieprzytomny od dobrych dwóch godzin tak samo jak i unieruchomiony bazyliszek. USA trochę się ogarnoł i nie warczy na mnie cały czas bo siedzę koło jego cielska, przy ognisku z nieprzytomnym krajem na konach.
Mikstura musiała zadziałać szybciej na niego przez tą walkę, serce szybciej biło więc to coś szybciej się rozprowadziło po jego drobnym ciele. Mam tylko nadzieję że szybko się obudzi.
Zwróciłem wzrok na jego skrzydła, niby przypominają te aniołów czy harpi ale są znacznie większe i na dodatek pióra są ostre, wiem bo jak chciałem lekko przeczesywać je ręka to zraniłem się nawet poważne, ale znalazłem sposób. Wystarczy że pomówicznie się przemienię i mogę głaskać go dowoli po skrzydłach.
Nic dziwnego jak nic nie może przebić mojej smoczej skóry. Heh, twardy na zewnątrz miękki w środku idealnie mnie opisuje. Może i wytrzymam każde uderzenie czy atak fizyczny, to trucizny czy tego typu rzeczy są bardzo efektywne na mój podgatunek jeśli mogę to tak nazwać.
USA warknoł coś na co teraz Zwróciłem wzrok na niego, pewnie chce coś powiedzieć, znając życie obraźliwego, ale chyba podczas tej rozmowy lub klutni szybciej nam minie czas też. Westchnołem cicho
-Będę tego potem żałować - powiedziałem i ściągnołem mu knebel a ten odrazu zaczoł klapać paszczą by ją trochę rozluźnić.
-Nie można było wcześniej co? - Warknoł na mnie, ja go za to olałem -... Wiesz nie znajdziesz mojego 9jca jeśli o niego co wtedy chodziło. Nawet z moją pomocą - o, w końcu do rzeczy gada - a dlaczego? Nie żyje? - bazyliszek zasyczał i poruszył grzywą - jakbym nie miał tej opaski na oczy to byś był już rzeźbą - Syknol na mnie gad jeden.
-a ty byś umarł z pragnienia, poprostu powiedz co muszę wiedzieć i będę z tąd leciał a ciebie przy mieście podrzucę bo wiem gdzie jest jedno - aż postawił wszystkie piórołuski z wrażenia - co! Skąd?! - no poprostu wiem - odpowiedziałem mu - mów poprostu gdize twój ojciec - bazyliszek się zezłościł chyba - nie wiem, nie utrzymujemy kontaktu ze sobą... - Syknol wyraźnie wkurwiony Amerykanin - mieliśmy niemiły spór i jakoś wyszło że kontakt się urwał, powodzenia w szukaniu ośmiorniczki w oceanie - dodał i położył głowę na piasek.
-cóż, a wiesz może kto będze wiedział gdiz jest? - USA Zaśmiał się cicho - Ta która objawia się w południe podczas żniw by sama je zebrać - po tym chyba Zasnoł bo zwolnił oddech jak 8 przestał się szamotać.
____________________
Heeeeeej-
Przepraszam za przerwę długą TwT
Musilam poprawić sporo rzeczy i na dodatek mam dwa zamówienia do zrealizowania na płutno więc mało czasu mam na pisanie ff a jeszcze wena postanowiła mi spierdolić co widać bo wstawiłam w końcu perspektywe naszego kochanego smoczyska. Cóż mam nadzieję że jak teraz trochę jest ogarnięte to ruszę znowu z ff.
Cóż, mam nadzieję że się spodobało!
Do następnego!
~De 💀 🖤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top