13. Wyprawa, Co Mamy Zdobyć?

Per. Rzeszy

Wstałem w nocy bo poczułem jak coś pali mnie w stopę, wydostałem się jakoś z objęć ZSRR i usiadłem, przysunołem nogę i spojrzałem na nią, nie wygląda to najlepiej...

Kurde, wczoraj to była tylko plamka! A teraz?! ⅛ stopy! Jak to tak szybko się rozchodzi to mamy chyba max tydzień czy dwa! Wstałem i ruszyłem do "swojego" pokoju, tam leży Niemcy, chciałem zobaczyć co z nim i ja u niego to się rozprzestrzenia.

Po cichu wszedłem do środka i podszedłem do łóżka, mój synek leżał spokojnie oddychając lecz jego oddech nie był do końca równomierny, co jakiś czas łapał krótki szypki oddech czy zakaszlał. Ostrożnie pogłaskałem go po głowie i zacząłem go oglądać, jak na razie nie widzę żadnych plam jak na mojej nodze na szczęście, przykryłem go i ucałowałem w czoło.

Poczułem kogoś ręce na moich biodrach, więc odwróciłem z się i spojrzałem na ZSRR z dołu po czym wtuliłem się w niego, teraz tego potrzbuje. W sensie czułości i wsparcie drugiej osoby a mam tylko ZSRR... bo reszta traktuje mnie jak psa.

- Rzesza.... Musimy lecieć - powiedział ZSRR i pogłaskał mnie po głowie, doceniam to, że też martwi się o mnie i Niemcy ale on powinien wysłać straż, co jak jego wrogowie się dowiedzą że opuścił zamek? Mogą go zaatakować!

- Czy nie powinieneś zostać? Co jak ktoś najedzie zamek? - spytałem go - To nie ma znaczenia nie uda im się przebić przez mury a nawet jeśli to jest istny labirynt jak nie wiesz gdzie iść to możesz naszej zgubić się i nikt cię nie znajdzie dopuki ciało nie zacznie gnić to po tym cię znajdą - No dobra to trochę strasznie ale można powiedzieć że.... Mądre? Przynajmniej jeśli są szpiedzi i chodzą pojedynczo - Aha... A właściwie to jakie są te składniki? - spytałem niepewnie niby mamy kartkę ale nic z niej nie rozumiem... Cholerny rosyjski!

ZSRR spojrzał na kartkę nadal mnie głaszcząc - Cóż... Nietypowe składniki - powiedział, spojrzałem na niego - Mów co konkretnie - mruknąłem, chcę wiedzieć na co się pisze...

-Więc... Łuska bazyliszka, atrament z wielkiej osmornicy bądź kalamarnicy, kwiat z wianka południcy, nektar od fałnów z kwiatów róż, lód od wendigo, ślina warana, jad anakondy rzecznej, pióra orła stepowego i ostatnie to będzie najciężej.. Pióro feniksa, a one są bardzo rzadkie - Eeee po kiego takie składniki na lek?! Pozatym anakondy jadunie mają! Przynajmniej według książek z mojego świata.... W sumie tu smoki istnieją i magia, więc tu wszystko jest pojebane.

-Dziwna receptura... Od czego zaczniemy? - spytałem niepewnie on mierzył wzrokiem kartkę wie gdzie co jest ale będzie trochę daleko... - Pierwsze pasuje bazyliszka odwiedzić bo niedługo będą zimować i znam jednego który powie nam nawet gdzie ośmiornice znaleźć, ale tylko jeśli będzie w dobrym humorze - dodał - Jak nie będzie to go po torturuje i będzie - warknołem i wtuliłem twarz w jego tors, ten wyglądał na zdziwionego - Torturować? Tego się po tobie nie spodziewałem - zaśmiałem się cicho i wyszczerzyłem kły w uśmiechu - Oj to jeszcze nie raz się zdziwisz ~-powiedziałem i puściłem go - zbierajmy się już.... Im szybciej tym lepiej co nie? - spytałem go a ten po chwili kiwnoł głową i poszliśmy do kuchni, zrobiliśmy sporo kanapek i wpakowaliśmy je do plecaka z wodą, wziołem go na plecy, a kiedy chciałem wziąć swój plecak z rzeczami ZSRR zabrał mi go spod nosa i sam założył.

-Ja wezmę te dwa ty weźmiesz z jedzeniem - powiedział i uśmiechnoł się czule do mnie znowu poczułem jak mi się cieplej robi, kiwnołem głową i udałem się do wyjścia.

-Nazi zaczekaj - lekko się zarumieniłem kiedy usłyszałem to przezwisko, kurde powinienem mu powiedzieć jakieś inne! Nie akurat to!ZSRR podszedł do mnie i lekko złapał obroże, no tak... Nadal mam to cholerstwo - Spróbuję to rozerwać... - mruknął cicho i ostrożnie złapał obroże tak by nie dotykać mojej skury, widział jak napina swoje mięśni kiedy zaczoł, chwilę po usłyszałem trzask i poczułem ulgę na szyji, spojrzałem na ZSRR, ten uśmiechnoł się lekko do mnie i pokazał mi rozerwaną obroże - To już nie będzie Ci potrzebne - powiedział po czym chuchnoł na nią czarnym płomieniem a ta spaliła się nie pozostawiając po sobie nawet prochu, lekko dotknęłem swojej szyji lecz poczułem coś jakby mnie piekło i zabrałem szybko rękę, ZSRR schylił się i przyjrzał mojej szyji - o Boże, masz całą obdartą i oparzoną skórę! - ZSRR zmartwił się tym bardzo - musimy coś na to nałożyć ineczej możesz się czymś zakazić - powiedział po czym wzioł mnie za rękę i kierował w stronę wyjścia z zamczyska - to nic ZSRR, zagoi się - mruknąłem cicho - Nie, to od magi powstało, tobie może Ci się nie zagoic już bo nie masz jej w sobie - powiedział z wyjścia odrazu kierując nas na jarmark, załóżył tylko kaptur sobie i mi po czym podeszliśmy jednego ze straganów z podobnymi obrożami, zaraz co on zamierza?!

-Dzień dobry, czy zna pan sposób na usunięcie tych ran? Zostały zadane magiczną obrożą z zaklętym piorunem- co? Jak to zaklęty piorun?
- Obawiam się że jedynie co to inna obroża - powiedział facet po czym podał nam dwie obroże - To nawigacyjne obroże, jeśli dana osoba zgobi się obroża przyprowadzi go do Pana bądź bratniej obroży, również jest bardzo dobra w leczeniu, posiada stopień pod mistrzowski, mam jedną taką bratnią parę na zbyciu, dam wam dwie w cenie jednej -

Spojrzałem na ZSRR, widać nie jest przekonany tak samo jak ja, ale z drogiej strony one nam się mogą przydać - Weź je... I tak już się przyzwyczaiłem że mam coś na szyji - na pocieszenie, ze słów tego gościa wynika to ich obaj będziemy je nosić czyli nie tylko ja będę się męczyć z tym - Dobrze, weźmiemy je - powiedział ZSRR i podał mężczyźnie sakiewke, po czym zabrał obroże, były to zwykle czarne obroże z cierawym elementem ozdobnym...

-Masz Rzesza ty założysz mi a ja tobie - powiedział i podał mi jedną - A ma to jakieś znaczenie? - spytałem i zaczołem się przyglądać tej obroży, co oni robią że tak to działa? - ma bo ten kto założy jest "właścicielem" i może potem ściągnąć obroże - Zaraz - czyli moją mógł mi ściągnąć ten strażnik? - spojrzałem na niego trochę zły - Jakbym wiedział który dokładnie, a jak się dowiedziałem już go straciłem - mruknął i rozpioł obroże, spojrzał na mnie jakby czekał na pozwolenie, westchnąłem i odsunąłem szyję, ZSRR zapioł ją, a. Jak to zrobil to poczułem lekkie mrowienie tam gdzie mam ranę od tej obroży, wziąłem swoją i ją rozpiołem, spojrzałem na niego, Kucnoł i bardziej odsłonił szyję ostrożnie zapiolem mu ją na szyji tak by nie podduszała go, kiedy to zrobiłem on uśmiechnoł się lekko i wstał - Chodźmy, musimy już lecieć - powiedział po czym ruszyliśmy do jakiegoś lasku i zatrzymaliśmy się na polanie, tam ZSRR odłożył bagaż 8 zmienił się całkowicie, spojrzałem na niego wystraszony, jestem wielkości jego pazura ledwo?! Co to za rodzaj smoka że taki gigant?! ZSRR ostrożnie położył głowę i spojrzał w moją stronę - Zostaw bagaż i Wchodz na moją szyję - ZSRR niby powiedział to ale nie otworzył wogóle ust, telepatia? On nie przestanie mnie zaskakiwać, położyłem bagaż i ostrożnie wszedłem na jego łapę, on podsadził mnie na swoją szyję, złapałem się kolca na jego szyji i trzymałem się go mocno, przydałyby by się jakieś pasy ;-;

ZSRR wstał i wyprostował skrzydła, do łapy wzioł bagaże po czym wzbił w powietrze poleciał w stronę końca tej dziwnej kopuły nad miastem kiedy przez nią przeleciał odrazu wlecieliśmy w śnieżycę, uderzyła mnie fala mrozu i wtuliłem się w smoka lekko drżąc, po chwili poczułem jakbym trzymał się grzejnika, spojrzałem na łuski ZSRR, były przyjemnie ciepłe, wtuliłem się w tego gada i uśmiechnołem się lekko do siebie - Dziękuję ZSRR... - powiedziałem cicho po czym przymknołem oczy...

______________________

Mam nadzieję że się spodobało

Do następnego!
~De 💀 🖤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top